Papież wyzwoliciel

Papieska Kolekcja

publikacja 22.04.2005 23:49

W ciągu 25 lat pontyfikatu Jan Paweł II spotkał się z 690 głowami państw oraz przyjął dodatkowo 226 premierów i szefów rządu. Do blisko tysiąca najważniejszych przedstawicieli światowej polityki trzeba doliczyć 38 koronowanych głów państw, które witały Ojca Świętego w swoich krajach lub odbywały oficjalne wizyty w Watykanie.

Nie każde spotkanie z Papieżem wywoływało entuzjazm i zrozumienie. Wystarczy zauważyć, że wśród tych osób byli zbrodniarze i zwykli bandyci reprezentujący komunistyczne partie, junty wojskowe i samozwańczy dyktatorzy zapewniający sobie „społeczne poparcie” ciągłymi represjami i terrorem.
 

 


fot. AP/Agencja Gazeta

Podczas Mszy św. w Managui - Nikaragua - 4 marca 1983 r., grupa klakierów próbowała przeszkodzić Ojcu Świętemu w wygłoszeniu homilii.

 

Reprezentowali różne systemy polityczne i przekonania, niektórzy nawet ostentacyjnie demonstrowali swój katolicyzm, inni, wręcz przeciwnie, ateizm. Kiedy spotykali się z Papieżem, chcieli zawsze udowodnić światu, że nie są tacy źli, skoro najwyższy autorytet moralny podaje im dłoń i odbywa oficjalne spotkania w rządzonych przez nich krajach, państwach, które na ogół omijali przedstawiciele demokratycznego świata.

Papież, odwiedzając Chile rządzone przez Pinocheta, Paragwaj trzymany twardą ręką gen. Stroessnera, Filipiny opanowane przez rodzinę Marcosów czy lewicową juntę sandinistów w Nikaragui i Kubę Fidela Castro, przybywał zawsze do prostych ludzi, dając im nadzieję nie tylko na polityczną wolność i demokrację, ale również (a może przede wszystkim) na wolność w wymiarze duchowym, która przynajmniej w Europie pozwoliła całym narodom zrzucić jarzmo komunistycznego totalitaryzmu.
 

 


fot. PAP/EPA/Luciano del Castillo

W pierwszych dniach nowego roku Papież spotyka się z przedstawicielami wszystkich państw przy Stolicy Apostolskiej. Na zdjęciu: spotkanie Jana Pawła II z ambasadorami akredytowanymi przy Watykanie 10 stycznia 2002 roku.

 

Filipiny są największym katolickim krajem Azji, właściwie jedynym, gdzie Kościół cieszy się nie tylko wielkim poparciem społecznym, ale ma również od wielu lat realny wpływ na życie publiczne. Nic więc dziwnego, że już w 1981 roku, podczas przygotowywania papieskiej wizyty w Azji (a trasa tej jednej z najdłuższych pielgrzymek wiodła od Pakistanu, przez Filipiny na wyspę Guam, a potem do Japonii i na Alaskę), Jan Paweł II zamierzał odwiedzić „katolicką wyspę”, jak czasem nazywa się Filipiny. Tuż przed wizytą pojawił się problem.

Kard. Jaime Sin, filipiński Chińczyk i od 1984 r. arcybiskup Manili, stolicy kraju, poinformował Watykan, że rządzący Filipinami dyktator Ferdinand Marcos chce wykorzystać wizytę Papieża do uwiarygodnienia swojej władzy, przypisując sobie zasługę zaproszenia Jana Pawła, co dla wielu Filipińczyków było najważniejszym wyróżnieniem, jakie mogło spotkać ich osobiście oraz cały kraj. W kraju formalnie obowiązywał stan wyjątkowy, wprowadzony decyzją Marcosa jeszcze w 1972 r. Dyktator, chcąc zdobyć uznanie miejscowych biskupów, zniósł stan wyjątkowy dosłownie w przededniu wizyty Papieża, a sama ceremonia powitania miała charakter komiczny.

Znienawidzona para dyktatorska, Marcos wraz z małżonką, chciała za wszelką cenę „ogrzać się” w cieniu Gościa z Watykanu, czyniąc z powitania i oficjalnych punktów programu pompatyczną akademię. Papież natomiast ani przez chwilę nie pozwolił zakłócić swojej misji: podczas oficjalnego przyjęcia wydanego przez Marcosa w pałacu prezydenckim Jan Paweł II nie mniej oficjalnie skrytykował styl rządów dyktatorskich i wskazał, że nie wystarczy tylko oficjalnie odwołać stan wyjątkowy, ale każdy konflikt między bezpieczeństwem narodowym a prawami człowieka trzeba rozstrzygać na korzyść człowieka, bo „państwo istnieje po to, aby służyć ludziom”.

 


fot. Farabolafoto/BE&W;

W 1987 roku Jan Paweł II przybył do rządzonego przez wojskową juntę, z gen. Augusto Pinochetem na czele, Chile. W swoich wystąpieniach mówił o cierpieniach i bólu narodu chilijskiego. Podziękował też duchownym, którzy nieśli pomoc ofiarom terroru. Rok później Pinochet przegrał wybory, a w 1990 roku ustąpił ze stanowiska prezydenta i szefa wojskowej junty.


Słowa wypowiedziane w naturalny, ale i niepozbawiony emocji sposób Filipińczycy przyjęli z wielką radością i nadzieją (a spotkanie to, jak każde z udziałem Marcosa, miejscowa państwowa telewizja transmitowała w całości), zaś dla obserwatorów kwestia erozji systemu dyktatorskiego sprowadziła się do pytania: kiedy?

 

Konfrontacja między wizją świata Jana Pawła II i wizją władzy dyktatora Marcosa nie pozostawiła wątpliwości nie tylko, po czyjej stronie jest racja, ale i kto ostatecznie zwycięży. Filipińczycy wsparci przez swoich hierarchów zaczęli odważniej bronić swojej wizji świata.

Jej urzeczywistnieniem była niezwykła „różańcowa rewolucja” z 1986 roku, kiedy miliony Filipińczyków modlitwą odpowiadały na terror, fałszerstwa wyborcze i prześladowanie opozycji. Biskupi oficjalnie popierali opozycję skupioną wokół Corazon Aquino, a Watykan dyskretnie wspierał ruch na rzecz demokracji. Po roku walki i modlitwy o wolność Papież mógł otrzymać od kard. Sin z Manili wiadomość: Maryja zwyciężyła, Filipiny są wolne i czekają na Ciebie.

Apel ze stadionu w Santiago de Chile
Ameryka Łacińska, demograficzne centrum świata katolickiego, za czasów pontyfikatu Jana Pawła II najbardziej zmieniła swoje oblicze: od kontynentu rządzonego przez junty wojskowe i lokalnych dyktatorów zaczęła przechodzić do demokracji, wzajemnej zgody i przebaczenia. Z pewnością wielki wpływ na te zmiany miały liczne wizyty duszpasterskie Papieża, który rozmawiając także z dyktatorami, nigdy nie zapomniał o przypominaniu podstawowych praw człowieka. Świadkiem najbardziej widowiskowej papieskiej lekcji było w 1987 roku Chile.

Kraj ten, z wielką tradycją miejscowego Kościoła, od 1973 r. był rządzony przez gen. Augusto Pinocheta, człowieka, którego wielką zasługą pozostanie zatrzymanie komunistycznej rewolucji, na skraju której stanęło Chile za czasów rządów prezydenta Allende, ale zarazem - a trzeba to również wyraźnie przypominać - wielką winą Pinocheta pozostaną gwałty, tortury i śmierć tysięcy ludzi. Podczas zaplanowanej na Wielki Post pielgrzymki do Ameryki Południowej Papież miał odwiedzić właśnie Chile i podnoszącą się po latach rządów wojskowych Argentynę.

Już podczas lotu Papież, odpowiadając na pytanie jednego z dziennikarzy o rolę, jaką powinien odegrać w Chile Kościół, nie pozostawił wątpliwości: miejsce i głos Kościoła muszą być równie wyraźne jak podczas wydarzeń na Filipinach, „bo jest to część duszpasterskiej misji Kościoła”.
 

 


fot. PAP/EPA

Po latach krewni i przyjaciele ofiar reżimu Pinocheta domagają się ukarania dyktatora. Na zdjęciu: marsz zorganizowany przez ofiary reżimu w stolicy Chile w 2000 roku.

 

W tym czasie znaczna część Episkopatu Chile, z nowym biskupem stolicy kraju, kard. Juanem Francisco Fresno Larrain’em na czele, otwarcie popierała opozycyjne partie centrowe i utrzymywała żywe kontakty z Wikariatem Solidarności - kościelną strukturą stworzoną na rzecz demokratyzacji państwa. Wizyta w Chile miała być stworzeniem Chilijczykom szansy na opowiedzenie się, w którym kierunku powinny iść zmiany, oraz obudzeniem nadziei na demokratyzację struktur państwowych. Nazajutrz po przylocie Papież długo rozmawiał z gen. Pinochetem.

Nie było zwyczajowych mów i powitań, była długa rozmowa, która - jak potem wspominał sam gen. Pinochet - nie pozostała bez wpływu na jego decyzje. Słynne zdjęcie Papieża i Pinocheta na balkonie Pałacu Prezydenckiego wywołało wiele pytań o intencje tego gestu. Sam Papież następnego dnia nie pozostawił złudzeń, o czym rozmawiał z przywódcą rządzącej w Chile junty. Na stadionie w stolicy kraju, niemal w tym samym miejscu, gdzie niegdyś więziono i torturowano przeciwników Pinocheta, podczas spotkania z młodzieżą Papież otwarcie domagał się rezygnacji ze stosowania przemocy i poparł tych, którzy pragną żyć w „społeczeństwie w większym stopniu odpowiadającym ludzkiej godności”. Powiewu wolności, jaki przyniósł na chilijską ziemię Papież, nie zakłóciła nawet próba sił, kiedy podczas jednej ze Mszy św. przeciwnicy demokratyzacji próbowali zakłócić jej przebieg. Papież spokojnie przypominał, że jedyną drogą do wolności musi być pojednanie i wybaczenie.

Na zmiany Chile nie musiało długo czekać. Półtora roku później w demokratycznym głosowaniu odrzucono rządy wojskowych, a Pinochet wybór narodu przyjął i zaakceptował. Wkrótce opozycyjny działacz i chrześcijański polityk Patricio Aylwin został wybrany na prezydenta Chile, kraju, który stał się wkrótce przykładem stabilnej demokracji.

 


fot. Maxppp/Piękna

Do Afryki Jan Paweł II pielgrzymował 14 razy. Mieszkańcom tego kontynentu powtarzał: „Nie jesteście sami. Jest z wami papież”. I upominał się o wygnanych, bezdomnych i prześladowanych.

Siła watykańskiej dyplomacji

Rok po wizycie w Chile i Argentynie Papież zaplanował kolejną podróż duszpasterską na kontynent amerykański. 37. pielgrzymka miała go zaprowadzić do Urugwaju, Boliwii, Peru i Paragwaju. Stało się jasne, że najważniejszym jej punktem będzie konfrontacja z reżimem gen. Alfredo Stroessnera, rządzącego w Paragwaju nieprzerwanie od 1954 roku, kiedy wraz z wojskiem przejął władzę.

Zmiany polityczne, jakie dokonywały się w innych krajach tego kontynentu, dawały nadzieję na podobne procesy w Paragwaju. Także dlatego organizatorzy pielgrzymki uznali za stosowne doprowadzić do spotkania z opozycyjną grupą „Budowniczych Społeczeństwa”. Zanim jednak Papież przybył do Paragwaju, rzecznik Watykanu Navarro-Valls dowiedział się, że gen. Stroessner „odwołał” papieskie spotkanie z „Budowniczymi”.

 

Reakcja Watykanu była błyskawiczna i bezprecedensowa: jeśli takie jest oficjalne stanowisko władz, Papież nie pojedzie do Paragwaju. Kolejne dni upłynęły na gorączkowej wymianie stanowisk i rozmowach dyplomatycznych. Dla Stroessnera stało się jasne, że taki obrót spraw doprowadzi do politycznej kompromitacji dyktatora i izolacji jego ekipy na forum międzynarodowym.

Z kolei ludzie czekający na przybycie Papieża mogliby swoje niezadowolenie przenieść na rządzącą juntę i ostatecznie Paragwaj mógł się pogrążyć w wojnie domowej. Informacja o problemach przedostała się do prasy, co doprowadziło do licznych spekulacji i wywołało autentyczne poruszenie opinii publicznej. Jeden z zauszników paragwajskiego dyktatora zaczął wywierać naciski na stronę watykańską, oskarżając ją o chęć popierania środowisk... komunistycznych, za które uznał „Budowniczych Społeczeństwa”.
 


fot. Sygma/Free

Jan Paweł II przybywa do stolicy Filipin - Manili. Dzień wcześniej rządzący krajem dyktator F. Marcos zniósł obowiązujący od 1972 r. stan wyjątkowy.


Jednak sprawa była przesądzona: albo wizyta odbędzie się w uzgodnionym wcześniej trybie, albo Paragwaj na Papieża jeszcze zaczeka. Ostatecznie władze Paragwaju ustąpiły i Jan Paweł II mógł skierować do wiernych swoje orędzie skupione wokół wydanej niedawno encykliki „Sollicitudo rei socialis”.

Podstawowym przesłaniem Papieża były słowa, że „wolność, sprawiedliwość i uczestnictwo są nieodzowne w budowaniu prawdziwej demokracji”. Ludzie przyjmowali słowa Ojca Świętego z wielkim entuzjazmem, dając wyraz swemu niezadowoleniu z dyktatorskich rządów gen. Stroessnera, któremu w czasie wizyty „puściły nerwy”: jeszcze przed odlotem Papieża zaczęły się aresztowania opozycji, a na wielu ludzi zaangażowanych w działania antyreżimowe (także związanych wprost z Kościołem) spadły represje. Niemniej polityczny żywot generała już się kończył: dziewięć miesięcy później został obalony w wyniku przewrotu wojskowego, a w 1993 roku w Paragwaju odbyły się już powszechne i wolne wybory. Słowa Papieża po raz kolejny stały się faktem.
 


fot. PAP/CAFfot. Sipa/East News

Powitanie Ojca Świętego przez Fidela Castro na Kubie 22 stycznia 1998 r. Na tę okazję komunistyczny przywódca Kuby żołnierski mundur zamienił na garnitur.


Opisane przykłady skutecznego przemieniania politycznego oblicza świata pokazują nie tylko moralną siłę pontyfikatu Jana Pawła II, ale także jego niezwykłe wyczucie sytuacji, swoistego „momentu historycznego”. Papież udając się do krajów rządzonych przez dyktatorów, znakomicie potrafił „mówić za ludzi”, niczym w Polsce w 1987 r. Ludzie uważnie słuchając, wyciągają wnioski, których efektem są przemiany społeczne i polityczne nie tylko na Filipinach, w Chile czy Paragwaju. Niezwykle ważna była rola, jaką Papież osobiście i Kościół odegrał w przemianach demokratycznych w Nikaragui czy w przywróceniu niepodległości Timorowi Wschodniemu.

 


EPA/AFP/Rodrigo Arangua

Wizyta Ojca Świętego nie spowodowała upadku komunistycznej dyktatury na Kubie, jednak na ulicach Hawany tuż przed jej rozpoczęciem wielu Kubańczyków odważnie wyciągało ręce po rozdawane różańce.


Dziś nikt już prawie nie pamięta o takich dyktatorach jak rządzący Indonezją żelazną ręką Suharto czy sandinowski przywódca Nikaragui Daniel Ortega, albo niszcząca z premedytacją Haiti rodzina Duvalierów. Jeśli tych efektów jeszcze wyraźnie nie widać na Kubie, nie trzeba się martwić. Także na Fidela Castro przyjdzie czas.