Niezapomniane konklawe

Papieska Kolekcja

publikacja 09.04.2005 10:25

- Wierzcie mi, że udając się do Rzymu na konklawe, najbardziej pragnąłem wrócić do mojej umiłowanej Archidiecezji i do Ojczyzny - mówił po wyborze na Stolicę Piotrową Jan Paweł II. - Skoro jednak inna była wola Chrystusa Pana, zostaję i podejmuję to nowe posłannictwo, które mi wyznaczył.

 

fot. Ryszard Rzepecki (zdjęcie pochodzi z "Papieskiej Kolekcji" wyd. WKM "Gośc Niedzielny"

3 października 1978 r. kardynał Wojtyła odleciał do Rzymu, by wziąć udział w pogrzebie Jana Pawła I i konklawe. Już nie wrócił do Polski. Podczas spotkania z Polakami następnego dnia po inauguracji pontyfikatu powiedział: „Niełatwo jest zrezygnować z powrotu do Ojczyzny, »...do tych pól umajonych kwieciem rozmaitem, posrebrzanych pszenicą, pozłacanych żytem« - jak pisał Mickiewicz, do tych gór i dolin, i rzek, i jezior, do tych ludzi umiłowanych, do tego Królewskiego Miasta - ale skoro taka jest wola Chrystusa, trzeba ją przyjąć.

Więc przyjmuję. Proszę Was tylko, aby to odejście jeszcze bardziej nas połączyło i zjednoczyło w tym, co stanowi treść naszej wspólnej miłości. Nie zapominajcie o mnie w modlitwie na Jasnej Górze i w całej naszej Ojczyźnie. Niech ten papież, który jest krwią z Waszej krwi i sercem z Waszych serc, dobrze służy Kościołowi i światu w trudnych czasach kończącego się drugiego tysiąclecia”.

O śmierci Jana Pawła I, którego pontyfikat trwał zaledwie 33 dni, Karol Wojtyła dowiedział się 29 września 1978 roku podczas śniadania w Kurii krakowskiej. Przed odlotem do Rzymu na pogrzeb i ponowne konklawe spędził jeszcze pracowity dzień w Warszawie. Wziął udział w obradach Konferencji Episkopatu, a wieczorem czytał pracę doktorską ks. Andrzeja Szostka, swego studenta z Lublina. 3 października odleciał do Wiecznego Miasta.

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Najdrożsi Bracia i Siostry!
Jeszcze przeżywamy wielki smutek z powodu śmierci naszego ukochanego papieża Jana Pawła I, a oto Najdostojniejsi Kardynałowie już powołali nowego biskupa Rzymu. Powołali go z dalekiego kraju, z dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez łączność w wierze i tradycji chrześcijańskiej.

Bałem się przyjąć ten wybór, jednak przyjąłem go w duchu posłuszeństwa dla Pana naszego Jezusa Chrystusa i w duchu całkowitego zaufania Jego Matce, Najświętszej Maryi Pannie.

Nie wiem, czy potrafię rozmawiać waszym... naszym językiem włoskim. Jeżeli się pomylę, to mnie poprawicie. Przedstawiam się wam wszystkim dzisiaj, by wyznać naszą wspólną wiarę, naszą nadzieję, naszą ufność pokładaną w Matce Chrystusa i Kościoła z pomocą Pana Boga i z pomocą ludzi.

Pierwsze orędzie Jana Pawła II


Tuż po przyjeździe kard. Wojtyła udał się do Bazyliki św. Piotra, by pomodlić się przy zwłokach „Papieża Uśmiechu”. Pogrzeb odbył się 4 października. Po nim nastąpił dziesięciodniowy, najkrótszy z możliwych, okres poprzedzający konklawe.

 

fot. Ryszard Rzepecki (zdjęcie pochodzi z "Papieskiej Kolekcji" wyd. WKM "Gośc Niedzielny"

W Polsce, rządzonej przez komunistów, wiadomość o wyborze Polaka na papieża wywołała konsternację. „Habemus clapam” parafrazowali gorzko słowa kard. Feliciego partyjni przywódcy PRL. Próbowano się pocieszać, że to nawet lepiej, bo skoro został papieżem, nie zostanie prymasem w Polsce... W przeciwieństwie do władzy, wieść o Papieżu Polaku wywołała euforię u rodaków. W kościołach biły dzwony, ludzie gratulowali sobie nawzajem, czuli się dumni i znowu silni, zjednoczeni. Powtarzano, iż Kraków stracił wielkiego metropolitę, ale świat zyskał Polaka - Wojtyłę na Stolicy Apostolskiej.

Karol Wojtyła zatrzymał się w Rzymie w Kolegium Polskim przy Piazza Remuria na Wzgórzach Awentyńskich, zaś kard. Stefan Wyszyński zamieszkał po drugiej stronie Tybru, w sąsiadującym z Watykanem Instytucie Polskim. Ostatnie dni poprzedzające konklawe Wojtyła spędził w dużej mierze z przyjaciółmi, m.in. z bp. Andrzejem Marią Deskurem. W niedzielę 8 października pojechali na wycieczkę nad jezioro Vico. - Było dla mnie jasne, że gdzieś w głębi umysłu, ducha i serca Wojtyła wiedział, że zostanie papieżem - wspominał wspólną przechadzkę po ogrodach watykańskich bp Deskur.

Trzy dni przed rozpoczęciem konklawe z Polski dotarła wieść o śmierci kard. Bolesława Filipiaka. Liczba kardynałów zmniejszyła się do 112.

 

 

fot. Ryszard Rzepecki (zdjęcie pochodzi z "Papieskiej Kolekcji" wyd. WKM "Gośc Niedzielny"

Pierwszy dzień pontyfikatu naznaczony był charakterystycznym stylem Jana Pawła II. Najpierw Eucharystia, potem odwiedziny w szpitalu sparaliżowanego bp. Deskura, połączone ze spotkaniem z innymi chorymi i personelem medycznym, wieczorne „Pożegnanie z ojczyzną” w gronie przyjaciół oraz modlitwa.

Jan Paweł II nie rozwiązał konklawe, lecz zatrzymał kardynałów, by oświadczyć, że będzie wierny duchowi Soboru Watykańskiego II i podkreślić rolę kolegialności biskupów w zarządzaniu Kościołem. Na zdjęciu: Jan Paweł II udaje się na spotkanie z przebywającym w szpitalu bp. Andrzejem Deskurem. Odwiedzając chorego przyjaciela przed oficjalną inauguracją pontyfikatu Jan Paweł II „złamał” wieloletni zwyczaj w Watykanie.

W piątek 13 października kardynałowie zebrali się, by losować cele w sąsiedztwie Kaplicy Sykstyńskiej. Zgodnie z prawem kanonicznym mieli przebywać w odosobnieniu i zamknięciu, dopóki nie wybiorą papieża. Kardynał z Krakowa wylosował celę numer 91.

Zabrał ze sobą jedynie lekturę - jakieś filozoficzne pismo marksistowskie (usłyszał potem podobno z tego powodu ironiczne komentarze). Odtąd kardynałowie, odcięci od świata zewnętrznego, mogli kontaktować się wyłącznie między sobą.

 

Jednak pewna wiadomość przedostała się do Karola Wojtyły. I to tuż po losowaniu, w przeddzień rozpoczęcia konklawe. Biskup Deskur doznał wylewu i sparaliżowany trafił do polikliniki Gemellego. Kard. Wojtyła pospieszył odwiedzić przyjaciela. W sobotę 14 października o 7.15 rano modlił się jeszcze w jego intencji podczas Mszy świętej w Kolegium Polskim, a po 15.00 - już w drodze na konklawe - odwiedził chorego biskupa.

Konklawe (z łac. cum clave - pod kluczem) rozpoczęło wspólne odśpiewanie hymnu Veni Creator Spiritus. W Kaplicy Sykstyńskiej kard. Karol Wojtyła zasiadł za plecami kard. Franza Koeniga z Wiednia, w drugim rzędzie, w pobliżu ołtarza po lewej stronie. Kardynał Koenig, nieformalny przywódca grupy niemieckojęzycznej, stał się największym orędownikiem Wojtyły podczas obrad.
 

 

fot. Ryszard Rzepecki (zdjęcie pochodzi z "Papieskiej Kolekcji" wyd. WKM "Gośc Niedzielny"

Inauguracja pontyfikatu 22 października 1978 roku zgromadziła biskupów z całego świata oraz delegacje wielu państw. Z Polski przybyli przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński oraz szef urzędu do spraw wyznań Kazimierz Kąkol. Liturgię rozpoczął hołd kardynałów wobec nowego Papieża. Podczas homilii nowy Papież wypowiedział słowa, które stały się drogowskazem jego pontyfikatu: „Otwórzcie granice! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek”.

Na zawołanie Biskup Rzymu wybrał sobie słowa Totus Tuus (Cały Twój), którymi powierzał się w synowską opiekę Matce Bożej. Po Eucharystii Papież ruszył w kierunku wiernych, zgromadzonych na Placu św. Piotra. Ochrona wpadła w konsternację. Odtąd musieli się przyzwyczaić do nietypowych i zaskakujących gestów Jana Pawła II. Jak wszyscy.

 

Pod koniec pierwszego dnia żaden z kandydatów nie zbliżył się do wymaganej liczby dwóch trzecich głosów plus jeden. W gronie stu jedenastu kardynałów oznaczało to konieczność uzyskania co najmniej siedemdziesięciu pięciu głosów. Po czterokrotnym głosowaniu wydawało się, że liczą się dwaj faworyzowani już przed konklawe: kard. Giueseppe Siri z Genui oraz Giovanni Benelli z Florencji.

Pierwszy zdobył już poważne poparcie podczas wyboru kard. Albino Lucianiego z Wenecji, który przybrał potem imię Jan Paweł I. Przed rozpoczęciem konklawe ponownie na dziennikarskiej „giełdzie wyborczej” kard. Siriemu dawano spore szanse. W kręgach niemieckojęzycznych lansowano natomiast ideę papieża nie-Włocha. Prasa wymieniała m.in. Eduarda Pironia z Argentyny, Johannesa Willebrandsa z Holandii i Karola Wojtyłę. To było wszakże zanim kardynałowie przystąpili do obrad pod kluczem. Po każdym z czterech pierwszych głosowań z komina w narożniku kaplicy buchał czarny dym.

- Pierwszego dnia, w niedzielę, po czterech turach głosowania kardynałowie byli trochę zdezorientowani - wspominał kard. Enrique y Tarancón z Madrytu. - Ale w poniedziałek rano czuliśmy, że będzie to Karol Wojtyła. Już pierwszego dnia nie ulegało wątpliwości, że to nie może być Włoch i że musimy szukać nowych dróg; drugiego dnia stało się jasne, dokąd zmierzamy.