Ukraińskie rozdroże

Jerzy Marek Nowakowski

publikacja 13.07.2005 15:03

94. Pielgrzymka zagraniczna Jana Pawła II - Ukraina 23-27.06.2001 r.

Ukraina. Słysząc tę nazwę ożywiamy zwykle zapamiętane stereotypy. Obrazy z Sienkiewicza lub okrutne opowieści z czasów wojny. Ci z nas, którzy nieco uważniej obserwują politykę mówią jeszcze o strategicznym partnerstwie czy wspólnocie interesów łączącej Warszawę i Kijów. W rzeczywistości jednak Ukraina współczesna pozostaje dla Polaków ziemią nieznaną. Pocieszmy się, że nie tylko dla Polaków. Na Zachodzie jest to kraj o bliżej nieokreślonej wielkości i położeniu "gdzieś koło Rosji". Ale, bywa, że również "koło Polski".

Od lat politycy z Warszawy są pytani o Ukrainę. O to co zrobić w konkretnych sprawach i jaka politykę Zachód winien wobec Ukrainy prowadzić. Rzadko wprawdzie jesteśmy słuchani, mamy jednak szansę by współkształtować przyszłe losy tego kraju. Przyszłe losy Ukrainy są jedną z najważniejszych spraw dla Polski.

Nie podzielam wprawdzie kategorycznego sądu Zbigniewa Brzezińskiego, który powiedział kiedyś, ze dla Polski niepodległość Ukrainy jest ważniejsza od członkostwa w NATO, ale trudno przecenić fakt, że na wschodzie graniczymy z grupą państw a nie z jednym potężnym Imperium. Niepodległa Ukraina to również szansa dla Rosji.

Pełny powrót Ukrainy w orbitę wpływów Rosji skłaniać będzie elity moskiewskie do ryzykownej drogi kształtowania mocarstwa dawnego typu. No właśnie, sam nie ustrzegłem się błędu wielu komentatorów, którzy mówiąc o Ukrainie w rzeczywistości zaczynają mówić o Rosji. Wracając nad Dniepr warto przypomnieć sobie mapę narysowaną przez wybitnego politologa amerykańskiego Samuela Huntingtona, który w głośnej książce o "Sporze cywilizacji" granice pomiędzy cywilizacją europejską a rosyjską wyrysował w poprzek terytorium Ukrainy.

Kiedy polscy obserwatorzy komentują krytyczne głosy hierarchii prawosławnej wobec wizyty Ojca Świętego na Ukrainie rzadko odwołują się do tej granicy. A linia zasięgu cywilizacji europejskiej pokrywa się z historycznym zasięgiem zachodniego chrześcijaństwa. Zaś na współczesnej Ukrainie spór kulturowo - cywilizacyjny ma wymiar ściśle polityczny. Od chwili uzyskania niepodległości przed dziesięcioma laty Ukraina stoi przed koniecznością wyboru drogi rozwojowej. Na zachód czy na wschód.

Sądzę, że realnie będzie to wybór, którego dokona pokolenie wkraczające dopiero w życie publiczne. To pokolenie, które nie jest obciążone dziedzictwem komunizmu. Nie będzie to wcale wybór oczywisty. Kijów łączą z Moskwą liczne związki historyczne i sentymentalne. Ale łączą też realne interesy. To Rosja jest największym inwestorem w gospodarce ukraińskiej, to Rosjanie wspierają Ukraińskie inicjatywy polityczne. To Rosja jest głównym partnerem gospodarczym Ukrainy.

Bez współpracy z Rosją obywatele Ukrainy byliby jeszcze biedniejsi a ukraiński przemysł w stanie jeszcze głębszego kryzysu. Prozachodnia polityka poprzedniego ministra spraw zagranicznych Ukrainy poza ciepłym (ale i trochę protekcjonalnym) poklepywaniem po plecach nie zaowocowała wzrostem współpracy i inwestycji zachodnich. Podobnie zresztą jak gromko deklarowane przez prezydentów Kwaśniewskiego i Kuczmę partnerstwo polsko-ukraińskie.

Nie muszę udowadniać, że dla Polski przyszłość Ukrainy i jej historyczny wybór jest sprawą pierwszorzędną. Jesteśmy członkami NATO. Wszystko wskazuje, że w niedługim czasie wejdziemy również do Unii Europejskiej. I naszym interesem jest aby Polska nie była w długiej perspektywie państwem granicznym Zachodu. Naszym interesem jest również aby rynek 50 - milionowej Ukrainy był rynkiem wolnym i otwartym dla polskich produktów. To wcale nie są historyczne sentymenty tylko prosty rachunek polityczny i ekonomiczny. Wszystko co napisałem wyżej, jak nietrudno zauważyć zostało powiedziane w trybie warunkowym. Ukraina dnia dzisiejszego nie skłania do snucia optymistycznych planów na przyszłość.

Większość analityków jest zgodna, iż obserwujemy w tym kraju bardzo głęboki kryzys polityczny, który może w szybkim tempie zahamować pozytywne tendencje gospodarcze z ubiegłego roku. W początkach drugiej kadencji prezydenta Leonida Kuczmy wydawało się, że Ukraina podejmie reformy gospodarcze i polityczne zbliżające ją do standardów Europy Środkowej. Premierem został znany z prozachodnich poglądów Wiktor Juszczenko, jego zastępczynią odpowiedzialną za kluczowy dla Ukrainy sektor energetyczny Julia Tymoszenko a ministrem spraw zagranicznych Borys Tarasiuk, które deklarował, iż Kijów swoja przyszłość widzi w NATO i Unii Europejskiej.

Administracji prezydenta udało się również ograniczyć przewagę komunistów w Radzie Najwyższej (parlamencie). Juszczenko rozpoczął reformowanie gospodarki ograniczając wpływy tak zwanych oligarchów powiązanych najczęściej z Rosją i działających głównie w sektorze energetycznym. Ograniczenie tak zwanej szarej strefy w gospodarce i ożywienie w rolnictwie związane z obietnicą wprowadzenia prywatnej własności ziemi sprawiły, iż po raz pierwszy w swojej historii niepodległa Ukraina zanotowała w roku 2000 wzrost gospodarczy. ( ok. 6%).

Zaczęto wypłacać pensje (co wcześniej było rzadkością) a nawet zanotowano pewne wpływy z prywatyzacji przemysłu. Sukcesy okazały się jednak zabójcze dla pary Juszczenko-Tymoszenko. Prezydent i jego otoczenie zaczęli postrzegać coraz bardziej popularnego premiera jako zagrożenie dla wszechwładzy Kuczmy. Zaś Julia Tymoszenko uderzyła w interesy oligarchów tworzących zaplecze finansowe władzy Kuczmy. Od kilku miesięcy w kijowskich korytarzach władzy mówiło się o dymisji premiera. Powstrzymywał przed tym Kuczmę przede wszystkim nacisk Zachodu, dostrzegającego w Juszczence gwarancję reformatorskiego kursu Ukrainy.

Ale naciski zachodnie miały ograniczone znaczenie. Za deklaracjami poparcia nie szły bowiem ani pieniądze ani inwestycje. Inaczej niż za groźbami Moskwy. Rosjanie wymogli najpierw dymisję ministra Tarasiuka, później rzucili na kolana rząd ukraiński zdobywając faktyczną kontrolę nad siecią gazociągów i rurociągów Ukrainy, a jednocześnie podjęli inwestycje kupując kluczowe prywatyzowane firmy (np. wielką rafinerię w Łysyczańsku). Ta sytuacja zbiegła się z tak zwana sprawą Gongadze. Znany dziennikarz opozycyjny, redaktor gazety ukazującej się w Internecie został zamordowany. Pojawiły się przecieki mające wszelkie cechy prowokacji, że zabójstwa dokonano na zlecenie prezydenta.

Skandal ukazujący dość odrażające oblicze elity władzy stał się kryzysem politycznym bowiem opozycja skorzystała z okazji otwarcie żądając dymisji prezydenta. Brak pozytywnego programu ugrupowań opozycyjnych połączony z podziałami wśród przeciwników Kuczmy zapewnił obozowi prezydenckiemu stosunkowo łatwe zwyciestwo w tej konfrontacji.

Ale Kuczma wyszedł ze skandalu osłabiony, wizerunek Ukrainy na Zachodzie legł w gruzach a ostatnie wątpliwości wobec odwołania Juszczenki, który był wskazywany przez opozycje otwarcie jako alternatywny przywódca, upadły. Obecny premier, Antolij Kinach jest powiązany z oligarchami, którzy wyraźnie przyjęli już prorosyjski kurs. Ten bardzo pesymistyczny obraz dopełnia sytuacja społeczna. Ukraińcy są podzieleni zarówno pod względem religijnym jak i politycznym.

Przy czym podziały te nie do końca się pokrywają. Analiza wyników wyborczych i badań opinii publicznej wskazuje, że na zachodniej Ukrainie najwyżej cenione są wartości patriotyczne, że wschodnia Ukraina wyraźnie steruje w kierunku Rosji jako pożądanego partnera gospodarczego i politycznego, wreszcie, że decyzje polityczne Ukrainy centralnej są motywowane głównie czynnikami ekonomicznymi. Powszechna bieda i masowe bezrobocie wpływać zaczęły na biologiczną substancje narodu. Ukraina się "zwija" od kilku lat odnotowując ujemny przyrost naturalny. Młodzież niemal w _ za najbardziej atrakcyjne zawody dla siebie uznaje prostytutkę i żołnierza mafii. W sporej części kraju straszą miasta - widma bez przemysłu i perspektyw rozwojowych. A nadzieje na przyszłość przybierają kształt najprostszych oczekiwań na stabilizację bytu materialnego - w najprostszym znaczeniu pełnego garnka.

Przed dwoma tygodniami będąc w Kijowie rozmawiałem ze sprzedawcami i kupującymi na "Besarabce" najbardziej znanym bazarze stolicy Ukrainy. Zorientowawszy się, ze jestem Polakiem rozmówcy nawiązywali do wizyty Papieża. Mówili o niej życzliwie, ale szokujące były oczekiwania - otóż według większości pozytywnym skutkiem wizyty ma być to, że Ojciec Święty przywiezie pieniądze. Nie precyzowali jak, ale liczyli, że wizyta Jana Pawła II przełoży się na napływ dolarów. Iskierką nadziei na przyszłość wydaje się wystąpienie prezydenta Busha w Warszawie i stanowisko szczytu Unii Europejskiej w Goeteborgu.

W obu wypadkach bardzo wyraźnie została przedstawiona konieczność stworzenia europejskiej perspektywy dla Ukrainy. W połączeniu z wizytą Ojca Świętego - wsparta przez prezydenta Kuczmę wbrew stanowisku Moskwy - tworzy to szansę. Szansę na to by Ukraina nie przesunęła się definitywnie na wschód. Rola Polaków w tym procesie jest absolutnie kluczowa. Bycie adwokatem i życzliwym partnerem Kijowa bywa trudne. Musimy jednak mieć świadomość, że jest to nasz najgłębszy narodowy interes. Nawet jeżeli jest to zajęcie niewdzięczne i kosztowne. Bo wybór Ukrainy określi jakie będą granice Europy w XXI wieku.