Nie ma jak Lwów!

Ks. Kazimierz Sowa - Lwów , poniedziałek, 25 czerwca 2001, 21.15

publikacja 13.07.2005 16:46

94. Pielgrzymka zagraniczna Jana Pawła II - Ukraina 23-27.06.2001 r.

Nie ma jak Lwów!

Gdy w poniedziałkowy wieczór Jan Paweł wylądował na lotnisku we Lwowie, rozpoczął się nie tylko nowy etap papieskiej wizyty na Ukrainie, ale od razu wszyscy zrozumieli, że od tego momentu będziemy mieli do czynienia z zupełnie nową atmosferą. Zaczęło się dokładnie tak, jak w Polsce: tuż po ukazaniu się jego postaci na schodkach samolotu owacja kilkutysięcznego tłumu wiernych, zgromadzonych pod gmachem dworca lotniczego, zagłuszyła wszystko.

Najczęściej było słychać głośne okrzyki: "Witamy! Witamy! Witamy!". Serdeczna atmosfera udzieliła się samemu Ojcu Świętemu, który mimo zauważalnego zmęczenia błogosławił ludzi i uśmiechał się. Na lwowskim lotnisku nie zabrakło dzieci, które w pięknych i bardzo różnorodnych strojach ludowych podały Ojcu Świętemu do ucałowania olbrzymi bochen chleba i sól. Kiedy pojazd papieski zbliżył się do oczekujących go wiernych, rozległy się okrzyki: "Lwów wita!". Wielkie bilbordy o takiej samej treści witały papieski samochód na całej trasie przejazdu, a nad głowami powiewały tysiące ukraińskich chorągiewek. Im bliżej było historycznego centrum, tym częściej wśród flag ukraińskich można było zauważyć flagi polskie.

Entuzjazm spotęgował się, kiedy papamobile podjechał pod pierwszą z trzech odwiedzanych dziś katedr katolickich - znajdującą się w centrum starego Lwowa katedrę łacińską pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. U progu świątyni Ojca Świętego przywitał proboszcz ks. Wiktor Antoniuk, a następnie Jan Paweł II wraz z towarzyszącymi mu osobami udał się do Kaplicy Złotej na krótką modlitwę przed wystawionym do adoracji Najświętszmy Sakramentem.

Druga część papieskiej modlitwy miała miejsce przed ołtarzem, gdzie umieszczona jest kopia obrazu Matki Bożej Łaskawej, patronki miasta Lwowa. Temu niezwykłemu nawiedzeniu głównej świątyni katolików obrządku łacińskiego towarzyszyła pieśń zgromadzonych w katedrze wiernych "Śliczna Gwiazdo Miasta Lwowa". O atmosferze i dobrym samopoczuciu Papieża świadczy także niezwykły dialog, który odbył się między kardynałem Jaworskim i Janem Pawłem II.

Kiedy kard. Jaworski zażartował, że wszyscy wierni chcieliby ucałować pierścień Ojca św., ale nie mogą, gdyż są bardzo zdyscyplinowani, Papież odpowiedział: "Następnym razem", co wywołało ogólny aplauz. Tam, gdzie pojawiał się Papież, dochodziło czasem do innych zabawnych, ale i poważnych sytuacji i dialogów. Kiedy stojący na trasie przejazdu Polak zawołał że "nasz, polski Papież przyjechał do Lwowa", jego sąsiad, Ukrainiec, zaczął go pooprawiać, "jaki wasz, nie mów tak, bo On jest wszystkich".

Najczęściej jednak witający Ojca Świętego mieszkańcy wołali na zmianę: "Lwów cię kocha", "witajemy", albo "kaj żyje Papa". Najbardziej oryginalne hasło usłyszeliśmy, kiedy Papież wychodził z katedry: "Ojcze Święty długo żyj, bądź zdrów - życzy ci Radio Lwów". Jeszcze przed II wojną światową Lwów był jedynym miastem na świecie, gdzie rezydowało trzech arcybiskupów katolickich, z których każdy posiadał swoją diecezje i katedrę.

Pozostałością tego stanu stały się budynki owych świątyń, choć cały czas czynna była tylko katedra łacińska. Po odzyskaniu przez Ukrainę wolności przywrócono do kultu katedrę św. Jura, będącą główną świątynią grekokatolików, a dopiero tydzień temu zwrócono wiernym obrządku ormiańskiego katedrę ormiańską pod wezwaniem Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, należącą do Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego. Właśnie do niej przybył Papież w drodze do swojej rezydencji. Taras Sobolewski, dzwonnik z katedry ormiańskiej, kiedy się dowiedział o tym niezapowiedzianym wcześniej punkcie wizyty, bardzo się ucieszył.

Na powitanie Jana Pawła II rozdzwoniły się milczące przez długie lata trzy dzwony. Jak powiedział Adam Bujak, świadek spotkania Papieża z Ormianami, prawie trzy czwarte katedry jest już odnowione, choć ponoć jeszcze rano malowano prowadzące do niej drzwi i przeprowadzano ostatnie porządki. Ojca Świętego witało trzech duchownych ormiańskich z abp. Grigorisem na czele.

Jan Paweł II wszedł po stromych schodach do świątyni, gdzie usiadł na przygotowanym wcześniej tronie i przez dłuższą chwilę modlił się. Ormianie podarowali swemu pierwszemu Gościowi pasterską laskę. Ostatnim punktem na trasie Papieża była katedra św. Jura, sąsiadująca z Pałacem Patriarchów i Metropolitów ukraińskich, który stał się na te dni papieską rezydencją. Powitanie we Lwowie jest o wiele serdeczniejsze i bardziej spontaniczne niż w Kijowie. Tysiące mieszkańców na ulicach miasta, przystrojone "na polski sposób" okna i wyczuwalny nastrój serdeczności sprawiają, że po raz kolejny sprawdzają się słowa polskiego przysłowia: "nie ma jak Lwów".