Wierni Chrystusowi i Kościołowi

ks. Marek Łuczak

publikacja 13.06.2005 09:50

Rozmowa z ks. biskupem Františkiem Tondrą, przewodniczącym Konferencji Biskupów Słowacji

ks. bp František Tondra, przewodniczący Konferencji Biskupów Słowacji ks. bp František Tondra, przewodniczący Konferencji Biskupów Słowacji

– Do jakiej Słowacji przybywa Ojciec Święty? Co można powiedzieć o religijności Słowaków?
– Religijność jest dość szerokim pojęciem. W społeczeństwie słowackim różne są typy religijności, od praktykujących i związanych z Kościołem do katolików nominalnych, którzy przez chrzest należą do wspólnoty, ale niewiele robią, by czuć się za nią odpowiedzialnymi. Ci ostatni nie tylko nie praktykują, ale też – przyznając się do chrześcijaństwa – życiem codziennym zaprzeczają swojej tożsamości. Sytuacja Kościoła na Słowacji pod wieloma względami jest podobna do tej, jaka panuje w większości krajów postkomunistycznych. Z ostatniego spisu ludności, jaki przeprowadziliśmy w naszym kraju w 2001 roku, wyłania się ciekawy obraz społeczeństwa pod względem deklaracji wyznaniowych. Aż 73 proc. ankietowanych przyznało się do wiary katolickiej, z czego 69 proc. stanowią rzymscy katolicy, a 4 proc. unici. Taka populacja wiernych pozwala na stworzenie struktury administracyjnej składającej się z sześciu diecezji obrządku łacińskiego, ordynariatu polowego, diecezji unickiej i jednego egzarchatu tego wyznania. Konferencja Episkopatu Słowacji liczy dziewięciu biskupów ordynariuszy i ośmiu pomocniczych.

– Obraz nakreślony przez Księdza Biskupa wygląda o wiele korzystniej niż znany nam z Czech. Te dwa narody funkcjonowały przez wiele lat w ramach jednego państwa, a jednak w Czechach zeświecczenie postępuje o wiele szybciej. Jak to wyjaśnić?
– Nie można zrozumieć tych różnic, poprzestając jedynie na okresie wspólnej historii. Ich źródła sięgają głębiej. Czeski naród od dawna był religijnie podzielony. Choćby wspomnieć Jana Husa i skutki jego działalności w historii. Do dziś czasami Czesi mają większy dystans do Kościoła instytucjonalnego. Czeski katolicyzm kształtowały także wpływy niemieckie i protestanckie. Od dawna na Słowacji można mówić o innej tradycji. Nasz naród jest bardziej przywiązany do Kościoła katolickiego.

– Jednak w jednym i drugim przypadku piętno komunizmu spowodowało kryzys wiary.
– To prawda, chociaż w wielu wypadkach ucisk pomagał w utwierdzaniu się wiary w narodzie. O wiele bardziej niebezpieczny jest współczesny kontekst, kiedy rzeczywistość kształtowana jest na podstawie haseł liberalizmu. Wielu ludziom wydaje się, że wolność polega na braku odpowiedzialności. Oni nie czują się niczym związani. Myślą, że wszystko można robić i jest to ich prawem zagwarantowanym żelazną zasadą. W okresie komunizmu wróg był zdefiniowany i łatwiej było z nim walczyć. Dziś zło jest bardziej zakamuflowane. – Do Polski docierają informacje na temat pewnego napięcia między państwem i Kościołem, między innymi z powodu kontrowersji wokół ustawy antyaborcyjnej.
– Ja bym w tym przypadku nie mówił o relacji państwo–Kościół, bo we wspomnianej dyskusji nie chodzi o oficjalne czynniki. Na Słowacji trwa debata publiczna, ale głos zabierają przedstawiciele najróżniejszych środowisk. Najczęściej są to partie polityczne czy organizacje pozarządowe. W kształtowaniu obrazu sytuacji Kościoła w naszym kraju dużą rolę odgrywają media. Nie zawsze ich głos jest zgodny z prawdą, często jest wymuszany interesami prywatnych właścicieli. Natomiast stosunki Kościoła z państwem układają się dość poprawnie.

– Chociaż, jak można przeczytać w agencyjnych doniesieniach, ekonomiczna kondycja Kościoła nie jest najlepsza i państwo nie stara się pomóc. Nawet uposażenie księży jest niższe od średniej krajowej i daleko odbiega od sytuacji w Czechach.
– To prawda. Państwo płaci duchownym, choć nie jest to suma zadowalająca. Szczególne trudności przeżywają księża protestanccy, bo mają na utrzymaniu rodziny. Niestety, państwo nie czuje się odpowiedzialne za obiekty sakralne, nawet jeśli stanowią one dobra kultury narodowej. Tym bardziej że prawo nakłada na właścicieli zabytków obowiązek utrzymania i restauracji tych obiektów. To wiąże się z dużym wysiłkiem i w tej dziedzinie jest jeszcze wiele do zrobienia.

– Jakie są oczekiwania związane z wizytą Papieża na Słowacji?
– Tematem obecnej pielgrzymki są słowa: „Wierni Chrystusowi i Kościołowi”. Dziś nie wystarczy mówić o wierze, trzeba jeszcze pytać o jej kształt. Chcemy pokazać ludziom Chrystusa, ale takiego, jaki się objawił w rzeczywistości. Nie tyle skupiamy się na ateizmie, bo niewielu jest ludzi kwestionujących istnienie Boga, ile na indyferentyzmie. Wielu jest u nas wyznawców najróżniejszych odmian buddyzmu i wschodnich sekt, którzy wprawdzie głoszą wiarę w Boga, ale Jego obraz jest zamazany. Uczą inaczej niż Kościół. Popularna jest koncepcja Boga jako nieokreślonej i wielkiej kosmicznej siły. Dlatego tym uważniej będziemy się wsłuchiwać w przesłanie Ojca Świętego. Jego wizytę traktujemy przede wszystkim w kategoriach duszpasterskich. Papież jest następcą św. Piotra, dlatego – tak jak Apostoł – pielgrzymuje, by utwierdzać swych braci w wierze. Wszyscy potrzebujemy tego utwierdzenia. Na pewno niemałym przyczynkiem do tego jest beatyfikacja, bo ludzie czekają nie tylko na słowa i świadectwo Papieża, ale też na przykłady osób wyniesionych na ołtarze. Oni pokazują, że heroizm można okazywać w każdych warunkach i nigdy nie wolno tracić nadziei.

– Wielu Polaków wybiera się na spotkanie z Papieżem na Słowację. Jakich rad z punktu widzenia organizatorów należałoby udzielić pielgrzymom i czego życzyć?
– Mimo że Bratysława leży najdalej od granicy z Polską, to wyjazd do tego miejsca jest chyba najlepszym rozwiązaniem. Przewidzieliśmy tam najwięcej miejsc. Nie ma też żadnych kart wstępu. Będziemy wpuszczać wiernych w kolejności ich przyjścia. W pozostałych miejscach Papież spotka się z mniejszą liczbą pielgrzymów i, choć będą duże ekrany, zachęcamy do uczestniczenia w Bratysławie. A życzyć trzeba – jak zawsze – owocnego przeżycia tego spotkania.

– Dziękuję za rozmowę