publikacja 21.03.2009 15:18
Homilia Benedykta XVI z Mszy św. dla duchowieństwa w Luandzie, Angola 21 marca 2009 r.
Umiłowani bracia i siostry, wielką radością napełnia mnie możność znalezienia się dzisiaj wśród was, moich towarzyszy dnia w Winnicy Pańskiej; troszczycie się o nią codziennie, przygotowując wino Miłosierdzia Bożego i wlewając je w rany waszego narodu, tak bardzo umęczonego. Arcybiskup Gabriel Mbilingi stał się wyrazicielem waszych nadziei i trudów w uprzejmych, skierowanych do mnie słowach powitania. Z duszą pełną wdzięczności i nadziei pozdrawiam was wszystkich – kobiety i mężczyzn, oddanych sprawie Jezusa Chrystusa – którzy tutaj spotkaliście się i tych, których reprezentujecie: biskupów, kapłanów, zakonnice i zakonników, seminarzystów, katechistów, liderów najbardziej różnorodnych ruchów i stowarzyszeń tego umiłowanego Kościoła Bożego.
Pragnę wspomnieć ponadto o mniszkach kontemplacyjnych, ich niewidzialna obecność jest najbardziej płodna dla kroków nas wszystkich. I wreszcie niech mi będzie wolno przekazać szczególne słowa pozdrowienia salezjanom i wiernym tej parafii św. Pawła, którzy przyjmują nas w swym kościele, nie wahając się pozostawić nam w tym celu miejsca, które zwykle służy im do zgromadzeń liturgicznych. Wiedziałem, że się zbiorą na przyległym placu i mam nadzieję, że pod koniec tej Eucharystii zobaczę ich i pobłogosławię ich, ale już teraz mówię im: „Dziękuję bardzo! Niech Bóg wzbudzi wśród was i za waszym pośrednictwem wielu apostołów, którzy pójdą śladami waszego patrona”.
Podstawowe znaczenie w życiu Pawła miało jego spotkanie z Jezusem, gdy zdążał drogą do Damaszku: Chrystus ukazuje mu się jako oślepiające światło, mówi do niego i zdobywa go. Apostoł ujrzał Jezusa zmartwychwstałego, czyli jako człowieka w swej doskonałej postawie. Odnalazł się więc w nim w odwróconej perspektywie, dochodząc do widzenia wszystkiego, począwszy od tej końcowej postawy człowieka w Jezusie: to, co przedtem wydawało mu się zasadnicze i podstawowe, teraz staje się dlań „śmieciem”; nie jest już „zyskiem”, ale „stratą”, teraz bowiem liczy się tylko życie w Chrystusie (por. Flp 3,7-8). Nie chodzi o zwykłe dojrzewanie Pawłowego „ja”, ale o śmierć w sobie samym i o zmartwychwstanie w Chrystusie: umarła w nim jedna forma istnienia: nowa postać narodziła się w nim wraz ze zmartwychwstałym Jezusem.
Moi bracia i przyjaciele, „starajmy się poznawać Pana” zmartwychwstałego! Jak wiecie, Jezus, człowiek doskonały, jest także naszym prawdziwym Bogiem. W Nim Bóg staje się dla nas widzialny, abyśmy mieli udział w Jego boskim życiu. W ten sposób wraz z Nim rozpoczął się nowy wymiar bytu, życia, w którym zintegrowała się także materia i przez które powstaje świat nowy. Ale jak konkretnie wpływa ten jakościowy skok historii powszechnej, którego Jezus dokonuje przez nas i dla nas, na istotę ludzką, wnikając w jej życie i porywając ją ku Górze? Przychodzi do każdego z nas przez wiarę i chrzest. W istocie sakrament ten jest śmiercią i zmartwychwstaniem, przemianą do nowego życia, do tego stopnia, że osoba ochrzczona może stwierdzić z Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Gal 2,20). Żyję, lecz to już nie ja jestem. W pewnym stopniu zostało pociągnięte moje ja, aby się zintegrować w większe Ja; mam więc swoje ja, lecz przemienione i otwarte na innych przez moje wszczepienie w Innego: w Chrystusie zdobywam dla siebie nową przestrzeń życiową. A więc kim się staliśmy? Paweł odpowiada: jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (por. Gal 3,28).
I przez nasze życie schrystianizowane za sprawą i łaską Ducha Bożego dopełniają się narodziny Ciała Chrystusa w historii. W tej chwili chętnie się cofam myślami pięćset lat, to znaczy do roku 1506 i następnych lat, gdy na tych ziemiach odwiedzanych wówczas przez Portugalczyków, powstało pierwsze subsaharyjskie królestwo chrześcijańskie dzięki wierze i zdecydowaniu króla Alfonsa I Mbemba-a-Nzinga, który panował od wspomnianego roku 1506 do 1543, gdy zmarł; królestwo pozostawało oficjalnie katolickie w stuleciach XVI i XVII, mając swego ambasadora w Rzymie. Popatrzmy, jak dwie różne narodowości – Banta i Portugalczycy – mogły znaleźć w religii chrześcijańskiej płaszczyznę porozumienia, starając się, aby porozumienie to było trwałe, różnice zaś – które były, i to poważne – nie oddalały od siebie dwóch królestw! Rzeczywiście, chrzest sprawia, że wszyscy wierzący stają się jednym w Chrystusie.
Dzisiaj to do was, bracia i siostry, należy kroczenie śladami tych bohaterskich i świętych orędowników Bożych, dawać Chrystusa zmartwychwstałego waszym rodakom. Wielu z nich żyje w lęku przed duchami i mocami nieczystymi, które, według nich, grożą im; zdezorientowani potrafią skazywać na życie na ulicy dzieci, a nawet osoby stare, gdyż – jak mówią – są czarownikami. Kto może iść do nich, aby im głosić, że Chrystus zwyciężył śmierć i wszystkie ciemne moce (por. Ef 1,19-23; 6,10-12)? Niektórzy mogą mieć zastrzeżenia: „Z jakiego powodu nie zostawiamy ich w spokoju? Oni mają swoją prawdę, my – swoją. Współżyjmy pokojowo, pozostawiając każdemu, jakim jest, możność najlepszego urzeczywistniania swej tożsamości”. Ale jeśli jesteśmy świadomi i doświadczyliśmy tego, że bez Chrystusa życie jest niepełne, brakuje mu rzeczywistości – i to rzeczywistości podstawowej – powinniśmy także mieć świadomość, że nie zrobimy czegoś niesłusznego komuś, jeśli pokażemy mu Chrystusa i zaproponujemy mu możliwość spotkania w ten sposób, również w jej prawdziwym autentyzmie, radości znalezienia życia. Co więcej, musimy to uczynić, naszym obowiązkiem jest proponowanie wszystkim tej możliwości osiągnięcia życia wiecznego.
Czcigodni i umiłowani bracia i siostry, powiedzmy im tak, jak lud izraelski: „Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy”. Pomóżmy spotkać się nędzy ludzkiej z Miłosierdziem Bożym. Pan czyni nas swymi przyjaciółmi, powierza się nam, daje nam swe Ciało w Eucharystii, powierza nam swój Kościół. A wówczas musimy być naprawdę Jego przyjaciółmi, czuć tylko z Nim, chcieć tego, czego chce On i nie chcieć tego, czego On nie chce. sam Jezus nam powiedział: „Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję” (J 15,14). Niech będzie to naszym wspólnym zobowiązaniem: pełnić, wszyscy razem, Jego świętą wolę: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15). Przyjmijmy Jego wolę, jak uczynił to św. Paweł: „Głoszenie Ewangelii (...) jest ciążącym na mnie obowiązkiem. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (por. 1 Kor 9,16)