Homilia Benedykta XVI wygłoszona w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku

tłum. ml (KAI Rzym) / Nowy Jork

publikacja 19.04.2008 19:55

Ubolewanie z powodu podziału wśród katolików we współczesnym świecie wyraził dziś Benedykt XVI. Przemawiając w nowojorskiej katedrze św. Patryka do kapłanów, zakonników i zakonnic z całych Stanów Zjednoczonych nawiązał także - po raz piąty podczas obecnej podróży apostolskiej - do przypadków seksualnych nadużyć, jakich dopuścili się amerykańscy księża.

Homilia Benedykta XVI wygłoszona w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku

Drodzy bracia i siostry w Chrystusie!

Z wielką miłością w Panu pozdrawiam was wszystkich, którzy reprezentujecie biskupów, kapłanów i diakonów, mężczyzn i kobiety życia konsekrowanego oraz seminarzystów Stanów Zjednoczonych. Dziękuję kardynałowi Eganowi za serdeczne powitanie oraz za życzenia, jakie w waszym imieniu złożył mi z okazji początku czwartego roku pontyfikatu. Cieszę się, że sprawuję tę Mszę św. z wami, którzy wybrani zostaliście przez Pana, którzy odpowiedzieliście na Jego wezwanie i poświęcacie wasze życie poszukiwaniu świętości, szerzeniu Ewangelii i budowie Kościoła w wierze, nadziei i miłości.

Kiedy zgromadzeni jesteśmy w tej zabytkowej katedrze, jakże nie myśleć o niezliczonych mężczyznach i kobietach, którzy poprzedzili nas, którzy pracowali na rzecz rozwoju Kościoła w Stanach Zjednoczonych, pozostawiając nam trwałe dziedzictwo wiary i dobrych dzieł? W dzisiejszym pierwszym czytaniu widzieliśmy, jak Apostołowie, z mocą Ducha Świętego, wyszli z sali na piętrze, aby głosić wielkie dzieła Boże ludziom wszystkich narodów i języków. W tym kraju misja Kościoła zawsze polegało na przyciąganiu ludzi „ze wszystkich narodów pod słońcem” (Dz 2, 5) do duchowej jedności, wzbogacając Ciało Chrystusa mnogością ich darów. Dziękując za błogosławieństwa w przeszłości i rozważając przyszłe wyzwania, chcemy prosić Boga o łaskę nowej Pięćdziesiątnicy dla Kościoła w Ameryce. Oby na wszystkich obecnych zstąpiły, niczym języki ognia, żarliwa miłość do Boga i bliźniego wraz z zapałem do szerzenia królestwa Bożego!

W drugim czytaniu dzisiejszego poranka św. Paweł przypomina nam, że jedność duchowa – ta, która prowadzi do pojednania i ubogaca odmienność – ma swój początek i swój najwyższy wzór w życiu Boga Trójjedynego. Jako jedność czystej miłości i nieskończonej wolności Trójca Przenajświętsza nieustannie rodzi nowe życie w dziele stworzenia i odkupienia. Kościół jako „lud zjednoczony jednością Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (por. „Lumen gentium”, 4) powołany jest do głoszenia daru życia, do ochrony życia i krzewienia kultury życia. Tu, w tej katedrze, myśl nasza biegnie oczywiście ku heroicznemu świadectwu złożonemu Ewangelii życia przez nieżyjących już kardynałów Cooke’a i O’Connora. Głoszenie życia, życia w obfitości, musi stanowić serce nowej ewangelizacji. Albowiem prawdziwe życie – nasze zbawienie – znaleźć można jedynie w pojednaniu, w wolności i w miłości, które są bezinteresownymi darami Boga.

Oto orędzie nadziei, jakie mamy głosić i wcielać w świecie, na którym egocentryzm, chciwość, przemoc i cynizm tak często zdają się dławić kruchy wzrost łaski w sercach ludzi. Św. Ireneusz z wielką przenikliwością zrozumiał, że wezwanie skierowane przez Mojżesza do narodu Izraela: „Wybierajcie życie!” (Pwt 30, 19) było najgłębszą racją naszego posłuszeństwa wobec wszystkich Bożych przykazań (por. „Adv. Haer.” IV, 16, 2-5). Może straciliśmy z pola widzenia, że w społeczeństwie, w którym Kościół wydaje się wielu legalistyczny i „instytucjonalny”, najbardziej niecierpiącym zwłoki wyzwaniem jest przekazywanie radości, jaka rodzi się z wiary i doświadczenia Bożej miłości.

Jestem szczególnie rad, że zgromadziliśmy się w katedrze św. Patryka. Może bardziej niż jakikolwiek inny kościół w Stanach Zjednoczonych miejsce to znane jest i kochane jako „dom modlitwy dla wszystkich narodów” (por. Iz 56, 7; Mk 11, 17). Każdego dnia tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci wchodzą przez jej drzwi i znajdują pokój w jej murach. Arcybiskup John Hughes, który – jak nam przypomniał kardynał Egan – był inicjatorem budowy tej czcigodnej budowli, chciał wystawić ją w czystym stylu gotyckim. Chciał, aby ta katedra przypominała młodemu Kościołowi w Ameryce o wielkiej tradycji duchowej, której był spadkobiercą, i żeby była dla niego natchnieniem do lepszego wnoszenia tego dziedzictwa w budowę Ciała Chrystusa w tym kraju. Chciałbym zwrócić waszą uwagę na niektóre aspekty tej przepięknej struktury, które jak mi się wydaje służyć mogą za punkt wyjścia refleksji nad naszymi szczególnymi powołaniami w jedności tego mistycznego Ciała.

Pierwszy aspekt dotyczy okien z witrażami, przez które do środka dostaje się mistyczne światło. Widziane z zewnątrz okna te wydają się mroczne, ciężkie, wręcz ponure. Kiedy jednak wejdzie się do kościoła, ożywają one niespodziewanie; odbijając przechodzące przez nie światło, ukazują cały swój splendor. Wielu pisarzy – tu w Ameryce możemy przypomnieć Nathaniela Hawthorne’a – wykorzystywali obraz witraży dla opisania tajemnicy samego Kościoła. Dopiero od środka, dzięki doświadczeniu wiary i życia Kościoła, widzimy Kościół taki, jakim jest rzeczywiście: zatopiony w łasce, promieniejący urodą, przyozdobiony rozlicznymi darami Ducha. Wynika z tego, że my, którzy żyjemy życiem łaski w komunii Kościoła, wezwani jesteśmy do przyciągania wszystkich ludzi do wnętrza tej tajemnicy światła.

Nie jest to zadanie łatwe w świecie, który może być skłonny do patrzenia na Kościół, jak na te witraże, „z zewnątrz”: w świecie, który głęboko odczuwa potrzebę duchowości, lecz trudne wydaje mu się „wejście” w tajemnicę Kościoła. Także dla niektórych z nas w jego wnętrzu światło wiary może być osłabione przez rutynę, a splendor Kościoła przyćmiony przez grzechy i słabości jego członków. Przyćmienie to może brać się także z przeszkód napotykanych w społeczeństwie, które czasem wydaje się zapominać o Bogu i irytować się w obliczu najbardziej elementarnych wymogów chrześcijańskiej moralności. Wy, którzy poświęciliście swe życie dawaniu świadectwa miłości Chrystusa i budowie Jego Ciała, wiecie z codziennych kontaktów z otaczającym nas światem, jak czasem bywa kuszące poddanie się frustracji, rozczarowaniu czy wręcz pesymizmowi w odniesieniu do przyszłości. Jednym słowem, nie zawsze łatwo jest ujrzeć światło Ducha wokół nas, blask zmartwychwstałego Pana, który oświeca nasze życie i napawa nową nadzieją w swe zwycięstwo nad światem (por. J 16, 33).

Jednakże słowo Boga przypomina nam, że w wierze widzimy otwarte niebo i łaskę Ducha Świętego, które oświecają Kościół i przynoszą naszemu światu pewną nadzieję. „Panie, Boże mój – śpiewa Psalmista – stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha, i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104, 30). Słowa te przywołują pierwsze stworzenie, kiedy „Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1, 2). Każą nam one patrzeć naprzód, ku nowemu stworzeniu, w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy Duch Święty zstąpił na Apostołów i ustanowił Kościół jako pierwszy owoc odkupionej ludzkości (por. J 20, 22-23). Słowa te nawołują nas do coraz głębszej wiary w nieskończoną moc Boga do przekształcania każdej ludzkiej sytuacji, do stwarzania życia ze śmierci i do rozjaśniania najciemniejszej nawet nocy. Każą nam też myśleć o innym przepięknym zdaniu św. Ireneusza: „Tam gdzie Kościół, tam i Ducha Święty; tam gdzie Duch Święty, tam też i Kościół, i wszelka łaska” („Adv. Haer.” III, 24,1).

Prowadzi mnie to do kolejnej refleksji nad architekturą tego kościoła. Jak wszystkie gotyckie katedry, ma on strukturę bardzo złożoną, której dokładne i harmonijne proporcje symbolizują jedność stworzenia Bożego. Średniowieczni artyści przedstawiali częstokroć Chrystusa, stwarzające Słowo Boga, jako niebieskiego „mierniczego”, z cyrklem w ręku, który uporządkowuje wszechświat z nieskończoną mądrością i determinacją. Czy podobny obraz nie nasuwa nam na myśl naszej potrzeby ujrzenia wszystkich rzeczy oczyma wiary, ażeby móc je w ten sposób zrozumieć w ich najprawdziwszej perspektywie, w jedności odwiecznego planu Boga? Jak wiemy, wymaga to stałego nawrócenia i zaangażowania w „odnawianie się duchem w naszym myśleniu” (por. Ef 4, 23). Wymaga też rozwinięcia tych cnót, które pozwalają każdemu z nas wzrastać w świętości i przynosić duchowe owoce we własnym stanie życia. Czy owo stałe nawracanie „intelektualne” nie jest równie niezbędne, jak nawracanie „moralne” dla naszego wzrastania w wierze, dla naszego rozeznania znaków czasów i dla naszego osobistego wkładu w życie i misję Kościoła?

Myślę, że jednym z największych rozczarowań, jakie nastąpiło po Soborze Watykańskim II i jego wezwaniu do większego zaangażowania w misję Kościoła w świecie, było dla nas wszystkich doświadczenie podziału na odmienne grupy, odmienne pokolenia i odmiennych członków tej samej rodziny zakonnej. Możemy iść naprzód, jeżeli razem utkwimy wzrok w Chrystusie! Wówczas w świetle wiary odkryjemy mądrość i moc niezbędne do otwarcia się na punkty widzenia, które niekoniecznie pokrywają się całkowicie z naszymi ideami czy z naszymi przesłankami. Tak też możemy ocenić punkt widzenia innych, czy są oni młodsi, czy starsi od nas, a w końcu wysłuchać tego, „co mówi Duch” do nas i do Kościoła (por. Ap 2, 7). W ten sposób zbliżać się będziemy razem do tej prawdziwej odnowy duchowej, której chciał Sobór, odnowy, która jako jedyna umocnić może Kościół w świętości i w jedności, niezbędnych dla skutecznego głoszenia Ewangelii w dzisiejszym świecie.

Czyż to nie ta jedność wizji i zamiarów – zakorzeniona w wierze i w duchu nieustannego nawrócenia i osobistej ofiary – jest tajemnicą zaskakującego wzrostu Kościoła w tym kraju? Wystarczy pomyśleć o nadzwyczajnym dziele owego wzorowego amerykańskiego kapłana, czcigodnego Michaela McGivneya, którego wizja i zapał przywiodły do założenia Rycerzy Kolumba, bądź o duchowym dziedzictwie całych pokoleń zakonnic, zakonników i kapłanów, którzy w ciszy poświęcili swe życie służbie ludowi Bożemu w niezliczonych szkołach, szpitalach i parafiach.

W kontekście naszej potrzeby perspektywy opartej na wierze i jedności oraz współpracy przy budowie Kościoła, chciałbym powiedzieć słowo na temat nadużyć seksualnych, które przyniosły tyle cierpień. Miałem już możność mówić o tym i o szkodzie, jaką wyrządziło to wspólnocie wiernych. Tu pragnę jedynie zapewnić was, drodzy kapłani i zakonnicy, o mojej duchowej bliskości, gdy staracie się z chrześcijańską nadzieją odpowiedzieć na nieustanne wyzwania, jakie niesie ta sytuacja. Łączę się z waszą modlitwą o to, aby dla każdego był to czas oczyszczenia, a dla każdego pojedynczego Kościoła oraz wspólnoty zakonnej, był to czas uzdrowienia. Niech Pan Jezus Chrystus obdarzy Kościół w Ameryce odnowionym poczuciem jedności i stanowczości, aby wszyscy – biskupi, duchowieństwo, zakonnicy, zakonnice i świeccy – podążali w nadziei i w miłości do prawdy i do siebie nawzajem.

Drodzy przyjaciele, uwagi te przywiodły mnie do ostatniej obserwacji związanej z tą wielką katedrą, w której się znajdujemy. Wiemy, że jedność gotyckiej katedry nie jest jednością statyczną antycznej świątyni, lecz jednością zrodzoną z dynamicznego napięcia rozmaitych sił, które wypiętrzają architekturę wzwyż, kierując ją ku niebu. Także tu możemy dopatrzyć się symbolu jedności Kościoła, która jest jednością – jak powiedział nam św. Paweł – żywego ciała, złożonego z wielu członków, z których każdy ma swoją rolę i swoje miejsce. Tu także widzimy konieczność uznania i szanowania darów każdego poszczególnego członka ciała jako „objawienia się Ducha dla wspólnego dobra” (1 Kor 12, 7). Niewątpliwie w strukturze Kościoła, jakiej chciał Bóg, należy odróżniać między darami hierarchicznymi i darami charyzmatycznymi (por. „Lumen gentium”, 4). Ale właśnie rozmaitość i bogactwo łask udzielanych przez Ducha wzywa nas nieustannie do rozeznawania, jak dary te muszą być włączone we właściwy sposób w służbę misji Kościoła. Wy, drodzy kapłani, za sprawą sakramentalnych święceń, upodobnieni zostaliście do Chrystusa, Głowy Ciała. Wy, drodzy diakoni, zostaliście ustanowieni dla służby tego Ciała.

Wy, drodzy zakonnicy i zakonnice, zarówno kontemplacyjni, jak i oddający się apostolstwu, poświęciliście swoje życie naśladowaniu Boskiego Nauczyciela w wielkodusznej miłości i w pełnej wierności Jego Ewangelii. Wy wszyscy, którzy wypełniacie dziś tę katedrę, jak i wasi bracia i siostry w podeszłym wieku, chorzy czy na emeryturze, którzy przyłączają swoje modlitwy i swoje ofiary do waszej pracy, wezwani jesteście do tego, ażeby być siłami jedności w łonie Ciała Chrystusowego. Poprzez wasze osobiste świadectwo i waszą wierność posłudze bądź powierzonemu wam apostolstwu, przygotowujcie drogę Duchowi. Duch bowiem nie przestaje nigdy rozlewać swoich obfitych darów, wzbudzać nowych powołań i nowych misji oraz prowadzić Kościoła – jak Pan obiecał w dzisiejszym fragmencie Ewangelii – ku całej prawdzie (por. GJ 16, 13).

Zwróćmy więc nasze spojrzenie ku górze! I z wielką pokora i ufnością prośmy Ducha, by pozwolił nam każdego dnia wzrastać w świętości, która uczyni z nas żywe kamienie w świątyni, którą wznosi On teraz właśnie pośród świata. Jeśli mamy być prawdziwymi siłami jedności, zobowiążmy się do tego, aby być pierwszymi w poszukiwaniu wewnętrznego pojednania poprzez pokutę! Przebaczmy zaznane krzywdy i zduśmy wszelkie uczucie złości i kłótni! Weźmy na siebie zadanie, ażeby jako pierwsi okazywać pokorę i czystość serca, niezbędne, ażeby zbliżyć się do blasku prawdy Boga! W wierności depozytowi wiary, powierzonemu Apostołom (por. 1 Tm 6, 20), zobowiążmy się być radosnymi świadkami przeobrażającej mocy Ewangelii!

Drodzy bracia i siostry! Zgodnie z najszlachetniejszymi tradycjami Kościoła w tym kraju, bądźcie też pierwszymi przyjaciółmi ubogiego, uchodźcy, cudzoziemca, chorego oraz wszystkich cierpiących! Działajcie jak latarnie nadziei, promieniując światłem Chrystusa w świecie i zachęcając młodzież do odkrywania piękna życia w całości ofiarowanego Panu i Jego Kościołowi! Apel ten kieruję w sposób szczególny do licznych seminarzystów oraz obecnych tu młodych zakonników i zakonnic. Każdy z was ma szczególne miejsce w moim sercu. Nie zapominajcie nigdy, że zostaliście powołani do kontynuowania, z całym entuzjazmem i radością, jakimi obdarza was Duch, dzieła, które inni zapoczątkowali, dziedzictwa, które któregoś dnia i wy będziecie musieli przekazać młodszemu pokoleniu. Pracujcie z wielkodusznością i radością, albowiem Ten, któremu służycie, jest Panem!

Wierzchołki wież katedry św. Patryka zostały znacznie prześcignięte przez drapacze chmur Manhattanu; jednakże w sercu tej zabieganej metropolii są one żywym znakiem, przypominającym o stałej tęsknocie ludzkiego ducha do wzniesienia się ku Bogu. W tej celebracji eucharystycznej pragniemy podziękować Panu, ponieważ pozwala nam poznać siebie w komunii Kościoła, współpracować w budowie Jego mistycznego Ciała i nieść Jego zbawcze słowo jako dobrą nowinę mężczyznom i kobietom naszych czasów. A kiedy wyjdziemy z tego wielkiego kościoła, pójdźmy jako zwiastuni nadziei w to miasto i do wszystkich miejsc, gdzie umieściła nas łaska Boga. W ten sposób Kościół w Ameryce zazna nowej wiosny w Duchu i wskaże drogę do innego większego miasta, nowego Jeruzalem, którego światłem jest Baranek (por. Ap 21, 23). Albowiem Bóg przygotowuje i teraz ucztę życia i radości bez końca dla wszystkich narodów.

Amen.