"Życie jest w naszych rękach i od nas zależy"

CTV/TR Trwam - 10 maja 2007, Sao Paolo

publikacja 11.05.2007 00:23

Relacja fotograficzna ze spotkania z młodzieżą



Planowany wyjazd z klasztoru się opóźnił. Oczywiście z powodu "papieskiego okna". Papież "zwyczajem krakowskim" wlazł na do przeszkolonego pomieszczenia na balkonie i nie omieszkał pozdrowić zebranych.



Tym razem nie tylko pobłogosławił zebranych z papieskiego okna, ale i zaimprowizował kilka słów po portugalsku. "Dziękuję za wasza obecność, a także wasz entuzjazm. Niech Pan was zawsze błogosławi. Całuję wszystkich"



Na placu przed klasztorem było obecnych 7 tys. ludzi. Następnie papież przejechał samochodem ulicami Sao Paulo pod pomnik Ameryki Łacińskiej.



Potem przesiadł się do papmobilu, którym dojechał na stadion Pacaembu. W samochodzie towarzyszył mu metropolita Sao Paulo, abp Pedro Scherer.



A na stadionie "młode" tłumy czekały na Ojca Świętego.





Nad zebranymi "górował i miał pieczę" Duch Święty. To spotkanie ma być muzyczno-słownym spektaklem, na którym młodzież przedstawi Papieżowi swoje radości i troski oraz na nowo chce usłyszeć Ewangelię, skierowana do nich samych.


Ale papieżowi zrobiło się żal młodzieży zgromadzonej przed stadionem, nakazał kierowcy objechać plac przed stadionem i pozdrowił tych, dla których zabrakło miejsca.



Papież wygodnie zasiadł na swoim miejscu.



Młodzież przedstawiła Ojcu Świętemu swoje troski, radości. Była to swoista wizytówka młodych.






Młodzież przedstawiła Ojcu Świętemu swoje troski, radości. Była to swoista wizytówka młodych.



Ale żeby wizytówka była pełna, młodzież zaprezentowała spektakl prezentujący kulturę i tradycję brazylijską. Papież był wyraźnie wzruszony i szczęśliwy.



Papież wygłosił przemówienie do młodzieży. Mówił że " długo myślał o tym spotkaniu, gdy leciał na brazylijską ziemią" i wyraził życzenie, uściskania wszystkich razem i z osobna "tak po brazylijsku" Młodzież po tych słowach długo wiwatowała.



Po spotkaniu (spóźniony) papież pomknął ulicami Sao Paolo do klasztoru. Na Niego nie tylko benedyktyni czekali. Wielotysięczny tłum czekał na spotkaniu przy balkonowym "okienku".