Jak podbić ich serca?

Korespondencja Leszka Śliwy z Brazylii

publikacja 08.05.2007 09:28

Kiedy jechałem do Brazylii na tydzień przed papieską pielgrzymką, wyobrażałem sobie udekorowane okna mieszkań, ulice oblepione plakatami witającymi Benedykta XVI, czekających na niego ludzi. Już pierwszego dnia po przyjeździe zorientowałem się, jak bardzo się myliłem.

Jak podbić ich serca?

Do dziś (7 maja) w całym Sao Paulo nie ma ani jednego plakatu czy transparentu witającego papieża. Nawet na klasztorze Sao Bento, w którym zamieszka Ojciec Święty, nic nie ma. W gazetach o Benedykcie XVI pojawiają się od czasu do czasu krótkie wzmianki na ostatnich stronach.

Papież bogatych?
Zaskoczeni są jednak chyba tylko przybysze z zewnątrz. Według niedawno przeprowadzonej ankiety okazało się, że ponad połowa brazylijskich katolików nie wie, jak nazywa się nowy papież. Być może wciąż pokutuje tu niesprawiedliwa opinia, przypisująca mu szorstkość i twardość (sławne określenie „Panzerkardinal”), z czasów gdy jako kardynał przewodniczył Kongregacji Nauki Wiary. W latach osiemdziesiątych ostro występował przeciwko tzw. teologii wyzwolenia – ideologii próbującej połączyć katolicyzm z marksizmem, bardzo popularnej w Brazylii. – Mnie ten papież nie interesuje, przecież to papież bogatych – powiedziała miejscowej telewizji dziewczyna z przedmieść. Tak myśli wielu biednych Brazylijczyków.

Brazylijczycy prognozują, że na spotkaniu z młodzieżą na stadionie Pacaembu będzie 300 tysięcy osób, na mszy św. na lotnisku Campo de Marte w Sao Paulo – milion, a na mszy św. w sanktuarium narodowym w Aparecida – pół miliona. Może się wydawać, że to ogromne liczby.

Pamiętajmy jednak, że w Ameryce Łacińskiej mieszka połowa wszystkich katolików na świecie. Ponad 130 milionów spośród nich to Brazylijczycy. Dwa pierwsze wydarzenia odbędą się w Sao Paulo, największej metropolii w Ameryce Południowej, liczącej, łącznie z przedmieściami, 17 milionów mieszkańców. Komuniści i anarchiści na demonstracjach pierwszomajowych bez trudu zgromadzili tu 2 miliony ludzi.

Pierwszy krok
Sao Paulo, niedziela, kościół Nossa Senhora Auxiliadora. Za pół godziny będzie Msza. Oto jednak przed stojącym w prezbiterium kapłanem ustawia się długa kolejka ludzi w różnym wieku. Pojedynczo podchodzą do księdza, mówią mu coś do ucha. On kładzie im dłonie na ramionach, potem na głowie. Wreszcie błogosławi znakiem krzyża. Po chwili podchodzi następny... – To zwykła rzecz w Brazylii. Tu jak ksiądz idzie ulicą, to wiele osób go zaczepia, prosząc o błogosławieństwo. Robią tak nawet ludzie, którzy nie chodzą do kościoła – mówi o. Jan Flig SCh, duszpasterz Polonii w Sao Paulo.

Rezerwa w stosunku do papieża nie oznacza, zatem, że Brazylijczycy są zeświecczeni, obojętni religijnie. Po prostu nie znają Benedykta XVI, mają wobec niego jakieś złe skojarzenia, nie ufają mu. – Ja tam wolę naszego dom Marcelo od papieża – powiedziała brazylijskiej telewizji starsza kobieta. Dom Marcelo to charyzmatyczny kapłan, który ma swój program w telewizji, a także śpiewa i nagrywa płyty.
Ojciec Święty zrobił już pierwszy krok, by podbić serca Brazylijczyków. Zapowiedział, że dokona w Sao Paulo kanonizacji Antonio de Santa’anna Galvao, zwanego frei Galvao, bardzo czczonego tu kapłana, który żył na przełomie XVIII i XIX wieku.

Dobrze przygotowani
Od strony organizacyjnej Brazylijczycy wydają się być dobrze przygotowani. Wyznaczony jest już nawet szpital, który udzieli pomocy papieżowi w przypadku, gdyby się źle poczuł. To Hospital Santa Catalina na Avenida Paulista. Do rangi najważniejszej sprawy urasta zapewnienie bezpieczeństwa. Brazylia nie jest bowiem krajem spokojnym. Na przedmieściach wielkich miast są ogromne, liczące kilkaset tysięcy mieszkańców dzielnice nędzy. Ludzie mieszkają tam w tzw. favelas – domkach z dykty i odpadów.

W dzielnicach nędzy rządzi mafia. Nie ma dnia, by na tych przedmieściach któregoś z wielkich miast nie dochodziło do starć bandytów z policją. W Sao Paulo w sobotę przestępcy zablokowali barykadami z płonących ławek i opon autostradę prowadzącą z Sao Paulo do lotniska Guarulhos, a także do Aparecida. Barykad już nie ma, ale nic dziwnego, że na wszelki wypadek papież na tej trasie będzie się poruszał helikopterem.

Niespokojnie bywa jednak także w centrum. W nocy z niedzieli na poniedziałek, po występie popularnego zespołu muzycznego, na placu katedralnym w Sao Paulo doszło do zajść, które potem rozszerzyły się na całe centrum miasta. Płonęły samochody, rabowano i niszczono sklepy. Policja użyła pałek i gumowych kul. Było wielu rannych. Zamieszki ucichły dopiero nad ranem.

Rzecznik prasowy sztabu kierującego akcją mającą zapewnić bezpieczeństwo podczas pobytu papieża w Brazylii, płk Cesar Augusto Moura zapowiedział, że zmobilizowanych zostanie 5 tysięcy policjantów. – To o dwa tysiące więcej, niż kiedy do Sao Paulo przyjeżdżał George Bush, prezydent Stanów Zjednoczonych – pochwalił się pułkownik.