Laicka Turcja ?

Andrzej Grajewski - komentarz z Turcji

publikacja 28.11.2006 08:38

Głos muezina wypełnia całą przestrzeń ogromnego Placu Taksim, jednego z centralnych punktów Stambułu. Wspomagany przez głośniki, przebija się przez zgiełk ulicy. Przypomina, że jest czas modlitwy.

Zastanawiam się, jak odbierają to wezwanie Turcy. Stambuł nie jest typowym miastem islamskim. Pomimo, że meczety, często bardzo piękne, można spotkać w każdym regionie miasta, tutejsza społeczność islamska nie tylko nie wyróżnia się pod względem gorliwości praktyk religijnych, ale często jest mało turecka. Mieszka tu bowiem wielu Bośniaków, Azerów, Czeczenów i przedstawicieli wielu innych narodowości, łączy ich jedynie przynależność do islamskiego kręgu cywilizacyjnego. Często jednak oznacza to wyłącznie przywiązanie do tradycji, obrzędu, języka, ale nie religii. Stambuł to swoiste państwo w państwie, pod wieloma względami bardzo się różniące od tureckiego interioru – Anatolii, czy Kapadocji.

To jednak Stambuł decyduje o kształcie życia politycznego. Tutaj wytwarza się ponad 50 proc. dochodu narodowego. Jednak ludzie mieszkający w Stambule od dawna zwracają uwagę na zmiany, jakie postępują w mieście. Coraz częściej widzi się na ulicach kobiety w chustach, a także mężczyzn w tradycyjnych nakryciach głowy. Meczety w porze modłów są wypełnione wiernymi. Tego kiedyś nie było. Jest to także skutkiem bardzo intensywnej migracji z prowincji do stolicy, nad którą od dawna nikt już nie panuje. Stambuł jest z pewnością najbardziej rozbudowaną stolicą Europy.

Ciągnie się na wielkich przestrzeniach po obu stronach Bosforu, a także rozbudowuje w stronę lądu, gdzie powstają zupełnie nowe osiedle. Ci nowi mieszkańcy Stambułu często są mniej wykształceni, ubodzy, ale znacznie bardziej pobożni, aniżeli tradycyjni stołeczni mieszczanie wśród których tradycyjnie wielkie znaczenie ma liberalna inteligencja. Współczesna Turcja została zbudowana na zasadach państwa świeckiego.

Twórcą tej koncepcji był Mustafa Kemal, zwany Attatűrkiem, czyli „Ojcem wszystkich Turków”. W 1923 r. obalił sułtana oraz zlikwidował instytucję kalifa, czyli świeckiego przywódcy wszystkich muzułmanów, jakim przez stulecia był sułtan. Zlikwidował także w edukacji alfabet arabski i nakazał zmianę nie tylko ustroju państwa, ale i strojów oraz obyczajów. Kemal założył republikę, która choć tolerowała islam, podobnie jak inne religie, zakładała, że będą one znajdowały się pod administracyjną kontrolą państwa.

Wszystkie wspólnoty religijne pozbawione są osobowości prawnej, choć państwo, mniej lub bardziej oficjalnie, wspiera oczywiście islam. Reformy Kemala przewidywały przede wszystkim świeckie wychowanie społeczeństwa, a zwłaszcza młodego pokolenia. System przeżył jego twórcę, co jest pewnym ewenementem w dziejach tego rodzaju eksperymentów społecznych.

Nawet dzisiaj w kilku sklepach, czy restauracjach widziałem portrety Kemala. Jego kult jest autentyczny, choć umiejętnie pielęgnowany przez państwo. Jednocześnie od kilkunastu lat ten model świeckiego państwa jest kontestowany przez islamskie środowiska. Uważają, że stanowi on zagrożenie dla prawdziwego islamu oraz został sztucznie narzucony przez Zachód dla konfrontacji ze światem arabskim. W 1997 r. lider islamskiej Partii Dobrobytu, która obecnie nosi nazwę Partii Szczęśliwości, prof. Erbakan rządził Turcją.

Rozpoczął dość zasadnicze zmiany, przede wszystkim na polu szkolnictwa, gdzie wzrosło znaczenie czynnika religijnego. Wówczas jednak do akcji wkroczyła armia, która przedstawiła mu ultimatum, po którym w obawie przed wojskowym puczem, złożył dymisję. Rola armii w życiu Turcji zawsze była ogromna. To jej Kemal powierzył troskę o zachowanie laickiego modelu państwa. W przeszłości wielokrotnie brutalnie interweniowała w życie polityczne kraju.

W ostatnich latach, starając się o wejście do Unii Europejskiej władze tureckie radykalnie zmniejszyły wpływ armii na politykę. Jeden z moich rozmówców zwrócił mi jednak uwagę, że ten proces, który jest przedstawiany, jako sukces tureckiej demokracji, ma także inne konsekwencje. Po prostu siły islamistyczne coraz odważniej sięgają po kolejne sfery życia społecznego i publicznego, dokonując, jak niektórzy twierdzą, reislamizacji Turcji.

Warto więc pamiętać, że zaczynająca się papieska wizyta wpisuje się także w turecki spór o modelu państwa, granice laickości oraz sposoby ingerencji państwa w życie religijne. Wprawdzie ta wizyta, jak podkreśla mufti Stambułu Mustafa Cagrici, powinna odegrać ważną rolę dla uspokojenia nastrojów w społeczeństwach muzułmańskich na całym świecie wywołanych przemówieniem Benedykta XVI w Ratyzbonie. Nie wiadomo jednak jak wpłynie na samych Turków.

Część niezadowolona, że w ogóle ma ona miejsce, chętniej może słuchać głosów środowisk radykalnych. Nie w meczetach, lecz w różnych organizacjach, stowarzyszeniach i fundacjach, a także na uczelniach, kształtują one opinię publiczną. Nieraz w duchu nienawiści nie tylko wobec Papieża, czy chrześcijan, ale i laickiej Turcji.