Turcja i miłość miłosierna

ms

publikacja 26.11.2006 18:41

Jedna z najpiękniejszych świątyń wczesnochrześcijańskich - Hagia Sophia wystawiona ok. 347r. za panowania Konstantyna przechodziła różne koleje losu. Palona, grabiona, kilkakrotnie odbudowywana z jeszcze większym rozmachem i bogato dekorowana była świadkiem wielkich uroczystości, ale i wandalizmu, krwawych powstań, wzajemnych porachunków koronowanych głów.

Pracownicy Domu Opieki – „la Charite” Pracownicy Domu Opieki – „la Charite”

Turcja jest krajem, w którym religią dominującą jest islam ( ponad 90%). Islam tak jak judaizm czy chrześcijaństwo to religia monoteistyczna. Mało jednak kto wie, że mimo wzajemnej nieufności, nietolerancji, a może nawet w skrajnych przypadkach wręcz wrogości, mamy wspólne korzenie, wspólnych przodków, których uznajemy za proroków oraz podobne przykazania.

W Księdze Rodzaju czytamy, że Bóg zawarł przymierze z Abrahamem. Żona Abrahama, Sara, miała syna Izaaka, którego potomkowie poszli drogą żydowskich wartości i tak - bardzo pobieżnie i w wielkim skrócie ujmując - powstał judaizm. Natomiast Izmael, zrodzony ze służki Hagar (pierworodny syn Abrahama) osiadł w Mekce i dał początek muzułmanom. I tu nasze drogi się rozchodzą, jeśli chodzi o wzajemne relacje międzyludzkie, by spotkać się znowu (tym razem już tylko chrześcijanie i muzułmanie) w Kościele Mądrości Bożej czyli w świątyni Hagia Sophia. Szkoda jedynie, że to połączenie ma związek jedynie czysto przypadkowy (w 1935r. kościół został zamieniony na muzeum) i występuje jedynie na płaszczyźnie architektury i sztuki.

Jedna z najpiękniejszych świątyń wczesnochrześcijańskich - Hagia Sophia wystawiona ok. 347r. za panowania Konstantyna przechodziła różne koleje losu. Palona, grabiona, kilkakrotnie odbudowywana z jeszcze większym rozmachem i bogato dekorowana była świadkiem wielkich uroczystości, ale i wandalizmu, krwawych powstań, wzajemnych porachunków koronowanych głów. Wnętrze świątyni wielokrotnie dewastowane i hańbione nawet przez krzyżowców za czasów wielkiego doży Dondalo, przeżywało swój kryzys i bezpowrotnie niszczało, a jej bogactwa i kosztowności stawały się łupem szabrowników.

Po kolejnej odbudowie przez Michała VII w 1261r.pełniła już krótko funkcję kościoła chrześcijańskiego. 29 maja 1453roku Mahmed II po zdobyciu Konstantynopola zamienił świątynię w muzułmański meczet. Obok pięknych kopuł rozpostartych na wielkich, kwadratowych murach świątyni (nowy, tzw. bizantyjski styl krzyżowo-kopułowy) wyrosły strzeliste minarety. Wewnątrz budowli cenne, czarno – białe marmurowe mozaiki chrześcijańskie splatają się do dziś z charakterystycznymi wzorami orientu. Teraz sztuka dwóch religii łączy się ściśle ze sobą na zawsze i bezkompromisowo.

Z Turcją wiąże się niezaprzeczalnie początek chrześcijaństwa.

Tam urodził się św. Paweł (Tars). To w Nicei w 325r., następnie w Konstantynopolu w 381r., w Efezie w 431r. i Chalcedonie – 451r. odbywały się sobory ekumeniczne. To tu, gminy chrześcijańskie zakładane były bezpośrednio przez samego św. Pawła – Koryntia, Kapadocja, Tesalonika, Efez. To właśnie do Efezu przybył z Maryją św. Jan. W tym mieście napisał „swoją” Ewangelię, żył i umarł, a na miejscu pochówku powstała piękna, obecnie w ruinie, Bazylika św. Jana.

Pielgrzymi odwiedzają w Efezie skromny Domek zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny powstały prawdopodobnie w II w., obok którego bije cudowne źródło. Ale dziś to już tylko historia poparta jedynie starożytnymi ruinami. Kościoły, które pozostały do naszych czasów, przepiękne, bogate kościoły, sprawiają bardzo smutne wrażenie.

Na przykład Katedra w Istambule – a więc Kościół pryncypalny – na Mszy św., w dzień powszedni gromadzi się ok. 5 osób, które gubią się w ogromnym budynku. Ale najważniejsze jest to, że codziennie odprawiana jest we wszystkich kościołach Msza św.
W Istambule wikariuszem apostolskim, który jest częstym gościem wielu wspólnot i zgromadzeń zakonnych jest bp Louis Pelatre, należący do Zgromadzenia Ojców Asumpcjonistów.

Miłość Jezusa ukrzyżowanego przywiodła na te tereny również siostry ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, tzw. siostry szarytki. Przybyły one do Istambułu ok. 160 lat temu. Obecnie są wspólnotą międzynarodową –12 sióstr z 8 państw (Francja, Polska, Hiszpania, Peru, Włochy, Austria, Grecja, Słowenia). Ta wspólnota rodziła się powoli.

Po Wojnie Krymskiej, sułtan „zaprosił” siostry z Francji do opatrywania ran żołnierzy (czas Florenc Nightingale) - a następnie za ofiarną pracę chciał odznaczyć zakonnice orderem. Siostry miały odpowiedzieć, że mają już swój „order – krzyż”, że jeśli sułtan zechce, mogą zostać w Turcji i pielęgnować chorych. Sułtan się zgodził i w nagrodę dał im ziemię oraz sfinansował budowę szpitala. Początkowo był to budynek przeznaczony na leczenie chorych psychicznie, sierociniec i szkołę języka francuskiego itp. Z biegiem lat i potrzeb, szpital przekształcił się w Dom Opieki dla osób starszych i czynną opiekę psychiatryczną – zarówno leczenie „ zamknięte” jak i otwarte, a także przychodnię z konsultacjami psychologiczno-psychiatrycznymi.

Obecnie chorzy i pensjonariusze są ze wszystkich „ras i pokoleń”, a prawdę mówiąc, to są tu wszystkie możliwe religie, wyznania i narodowości. Językiem urzędowym jest turecki. Jednak pomocny jest też francuski, angielski, włoski, arabski itd...

Ludzie dziwią się posłudze sióstr. Często zadają siostrom pytania: „Dlaczego? Po co ty jako chrześcijanka tak opiekujesz się moją matką muzułmanką?”. Muzułmanie nie potrafią zrozumieć celibatu i dziewictwa dla Boga. Starają się pojąć służbę dla Boga, czynienie czegoś dla Boga ale „małżeństwo z Bogiem(?)”- bez dzieci i bez udziału w normalnym życiu, to wydaje się niemożliwe do zrozumienia.

Pierwsze pytania Turków to:

- Skąd jesteś?

- Czy jesteś mężatką?

- Ile masz dzieci?

To jest wpisane w ich kulturę, gdyż np. w Istambule znaleźć dziś prawdziwego Turka z krwi i kości, z dziada pradziada, jest naprawdę wielkim sukcesem. Jest tu niesamowita „mieszanka kulturowa”. Na przykład na oddziale (jednym z wielu) jest mężczyzna, który matka jest Polką ojciec Turkiem. Wyznaje... judaizm. Jego żona była francuską katoliczką, a córka ma Włocha, muzułmanina za męża (proste, prawda?).

Istambuł, dawniejsze Bizancjum a późniejszy Konstantynopol, „Złoty Róg” – Mickiewicza to dziś olbrzymie miasto przeogromnych kontrastów: ubóstwa i przepychu. Dzieci czyszczące buty przechodniom i dzieci, które wieczorem wyszukują resztki jedzenia w śmietniku. Rodziny bez dachu nad głową – żyjące koczowniczo i niby uciekające policji, która czasem musi spełnić swój obowiązek i odwracając głowę, każe przenieść się poza zasięg ich wzroku.... a także miasto turystów, przepychu i przepięknych widoków, bogactwa złota i srebra oraz mnóstwa ambulansów zatrzymujących się przed Domem Opieki.

W Istambule jest tylko ok. 15 milionów mieszkańców – to są oczywiście ci, zapisani. A iluż jest nie odnotowanych? Dzielnice ubogich są jakby zupełnie poza marginesem...

Językiem powszechnym w istambulskim Domu Opieki jest – „la Charite” – miłość miłosierna, którą siostry starają się kultywować także między sobą a nie tylko na „wynos”. Dopiero potem jest francuski – oficjalny w zgromadzeniu.

Na ogół wszystkie siostry są pielęgniarkami pracującymi w szpitalu, w całodobowym wymiarze godzin /po 18.00 na każde wezwanie/. Na każdym oddziale jest jedna siostra albo pielęgniarka turecka, oraz ok. 6 osób personelu tureckiego. Chorych ok. 26-30 osób. Ogólnie szpital liczy ok. 180 chorych w różnym wieku.

Obecnie Dom Opieki jest na etapie prawdziwej transformacji. Utrzymuje się tylko z „datków innych”. Państwo nic nie pomaga ale wymaga. Siostry muszą więc normalnie utrzymać i personel i chorych, którzy „jeśli mogą” płacą swoje utrzymanie.

Ale są i dobre dusze tego dzieła. Istnieją tzw. „przyjaciele szpitala”. Pomagają jako wolontariusze, np. jeden miesiąc pracy za darmo – ot tak! Biorą urlop w sierpniu i wykorzystują go pracując z siostrami lub zastępując te, które wyjeżdżają w tym czasie do swoich krajów na urlop. Pomagają też finansowo. Dlatego też, siostry mogły po pół wieku trochę zmodernizować szpital – windy, prysznice, pokoje dla chorych, sala gimnastyczna oraz to co może służyć ku lepszemu zdrowiu psychicznemu i fizycznemu.

Ale jest jeszcze wiele, bardzo wiele do zrobienia. Czasem prace w pełnym toku trzeba przerwać, aż „coś skapnie” do skarbonki. Żyją więc z dnia na dzień „ale Opatrzność Boża czuwa każdego dnia i wstaje przed wschodem słońca”(tak mówią uśmiechając się łagodnie). Ich praca misyjna tu, w Istambule nie jest łatwa. Nie mogą rozmawiać o Jezusie z mieszkańcami, bo według muzułmanów to tylko Wielki Prorok, a Maryja to Matka Jezusa, ale nie Boża Rodzicielka. Jedynym językiem skłonnym zaciekawić, być może nawet zachęcić mieszkańców tego kraju do religii chrześcijańskiej jest miłość i miłosierdzie (dewiza zgromadzenia) wyrażana w codziennych prostych gestach, słowach, sposobie poruszania się, zachowania i życia. Tak więc tylko przez tę ludzką miłość opartą w i na Bogu ktoś może być podprowadzony do Jezusa, do Boga Ojca i Ducha Świętego.