publikacja 23.08.2005 14:14
Światowe Dni Młodzieży i towarzysząca im wizyta papieża Benedykta XVI, w jego ojczyźnie odczytywane są jako wyraźny "znak nadziei" dla Kościoła w Niemczech, który doświadcza kryzysu na wielu płaszczyznach.
Minęło niewiele ponad 100 dni od wyboru Kardynała Józefa Ratzingera na stolicę Piotrową. W jego ojczyźnie pojawiają się nieśmiałe próby małych bilansów. Wszyscy są generalnie zgodni, że w pontyfikacie Benedykta XVI nie było jeszcze znaczących aktów, którym można by przypisać historyczne znaczenie. Próba przyjrzenia się Niemcom w kontekście nowej sytuacji Kościoła pod rządami ich rodaka może być interesująca.
Znamienną rzeczą jest początkowy chłód niemieckiej reakcji na wybór Benedykta XVI. Z jednej strony nazwisko Ratzingera pojawiało się na liście potencjalnych kandydatów, z drugiej zaś okazało się, że w Niemczech niewielu brało tę kandydaturę poważnie pod uwagę. Wybór ich rodaka na Stolicę Piotrową nie tylko zdawał się ich przerastać, ale ich po prostu przerósł. Tygodnik "Christ in Gegenwart" w pierwszym wydaniu po wyborze Benedykta XVI zamieścił na początku redakcyjnego komentarza następujące zdanie: "Wybór Josepha Ratzingera na papieża zaskoczył wszystkich - najbardziej samych Niemców" (nr 18 z 1 maja 2005). To może poniekąd tłumaczyć brak entuzjazmu (przede wszystkim medialnego), jakiego - mimo wszystko - życzyliby sobie niektórzy niemieccy komentatorzy szeroko rozumianej sceny społecznej. Jedni powstrzymywali wyrażenie radości swoiście rozumianą poprawnością polityczną, inni nie bardzo umieli dać sobie radę z wydarzeniem, którego wagi nie sposób ogarnąć. "Polityczny barometr" niemieckiej stacji telewizyjnej ZDF wykazywał, że dwie trzecie nie interesuje się wcale lub interesuje słabo wyborem nowego papieża. Kiedy jednak papieżem został ich rodak, wówczas głos ludu - za jaki uważa się "Bild"-Zeitung zawołał "Jesteśmy papieżem!- Nasz Joseph Ratzinger została Benedyktem XVI".
Inne gazety były jednak bardziej "powściągliwe. "Badische Zeitung" w swoim komentarzu napisał między innymi: "Dla konklawe ważniejsze było, by Kościołowi po latach podróżniczej gorączki Jana Pawła II zaaplikować okres spokoju, czy nawet ciszy". "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wyraził opinię, że konklawe postawiło przed Benedyktem XVI zadnie jednoczenia Kościoła, o czym mówił on w czasie mszy przed rozpoczęciem konklawe. Inne gazety wskazywały na przejściowy charakter obecnego pontyfikatu, zwracając uwagę na podobnie przejściowy - jednak rewolucyjny - charakter pontyfikatu Jana XXII.
Według badań przeprowadzonych w ramach ankiety "Prespektive Deutschland 2004" odnotowano smutne (zwłaszcza w porównaniu z Polską) wyniki: 42 procent Niemców nie ufa w ogóle Kościołowi, a tylko 59 procent praktykujących ma duże zaufanie do Kościoła, 55 procent niemieckich katolików przynajmniej raz w roku idzie do kościoła, natomiast 18 procent bierze przynajmniej raz w miesiącu udział we Mszy św.
Jednak te same badania wykazały, że młodzi zaangażowani katolicy (w wieku pomiędzy 16-29 lat) wykazują więcej optymizmu niż ich rówieśnicy niezwiązani z Kościołem. Porównanie tych wyników z badaniami tegorocznymi, które najprawdopodobniej zostaną przeprowadzone pomiędzy październikiem a grudniem, pozwoli zaobserwować zmianę (lub jej brak) sytuacji.
Ale już dzisiaj statystyka przynosi także słabe sygnały zmian. W ostatnich 100 dniach odnotowano w Niemczech więcej powrotów do Kościoła Katolickiego niż wcześniej, a także mniej wystąpień z niego. Za wcześnie, by mówić o jakieś stałej tendencji, ale być może to pierwsze jaskółki nowej wiosny Kościoła w Niemczech. Bez wątpienia odbudowa zaufania do Kościoła jest na dzisiaj wielkim wyzwaniem.
Obraz Benedykta XVI w Niemczech
Wielu niemieckich katolików, nie wyłączając biskupów obawiało się Ratzingera na stolicy Piotrowej, pamiętając mu jego nieugiętość w prowadzonych wcześniej sporach i debatach. Ze względu na jego konserwatyzm ukuto dlań przydomek "Panzerkardinal".
Po 100 dniach pontyfikatu Benedykta XVI dokonywano małych podsumowań, zarówno w publicznych debatach jak i w mediach. Także zwykli wierzący dokonywali - na swój użytek, lub zapytani - swoistych bilansów nowego Zwierzchnika Kościoła. Z całości wyłania się generalnie pozytywny obraz Następcy Piotra.
Wyraźnie można odczuć emocjonalne związanie Niemców z ich rodakiem w Watykanie, większe niż w dniu wyboru. Swoje nastawienie zmienili także ci, którzy krytycznie odnosili się do poglądów i decyzji kard. Ratzingera. Benedykt XVI zaskoczył swoich rodaków serdecznością i skromnością, zwłaszcza tych, którzy do Rzymu pielgrzymują. Nowy urząd zmienił Ratzingera w jego w kontaktach ze światem zewnętrznym i jak podkreślają niektórzy wyzwolił go z wewnętrznego skrępowania szefa Kongregacji Nauki Wiary. Wzorem Jana Pawła II wychodzi on do ludzi, chce się z nimi spotykać, rozmawiać, czym skarbi sobie życzliwość wielu. Także jego pełne nadziei i zaufania zwrócenie się do młodych odczytywanie jest jako znacząca cecha jego papieskiej posługi.
Dla większości Niemców oczywiste jest Benedykt XVI będzie kontynuował linię Jana Pawła II, tak w kwestiach doktrynalnych (aborcja, kapłaństwo kobiet, związki homoseksualne) jak i w prowadzonych dialogach ekumenicznych i międzyreligijnych.
Niemieccy obserwatorzy Watykanu analizują dokładnie wszystkie wystąpienia Benedykta XVI, mając nadzieję na usłyszenie zapowiedzi przełomu. Kiedy papież powiedział, że "wbrew ludzkiej miłości" postępują ci, którzy "systematycznie zamykają się na dar życia", owo "systematycznie" odczytano jako możliwą zapowiedź liberalizacji w dziedzinie antykoncepcji.
Media bardzo mocno podkreślają otwierające się (rzekomo) perspektywy dialogu z rosyjskim Kościołem Prawosławnym. Przytaczane są wypowiedzi hierarchów prawosławnych wyrażających radość z wyboru Benedykta XVI i nadziei na ożywienie dialogu. Można w nich wyczytać radość z końca ery Jana Pawła II, którego chrześcijański Wschód oskarżał o sprzyjanie katolickiemu prozelityzmowi, i to za sprawą polskich duchownych. Być może jest to nawiązanie do tradycyjnych sympatii niemiecko-rosyjskich, ale trzeba mieć nadzieję, że może ten aspekt będzie pomocny w przywróceniu utraconej jedności, jakkolwiek miałaby ona wyglądać.
Benedykt XVI zamierza - na co wskazuje niemiecka prasa - w większym stopniu niż Jan Paweł II korzystać z doświadczenia i rady całego kolegium kardynałów, a nie tylko nielicznych doradców. Krótko po wyborze spotkał się z kardynałem Carlo Martinim, który był jego poważnym konkurentem i prawdopodobnie w decydującym momencie zwrócił popierających go kardynałów w kierunku kard. Ratzingera. "Więcej Martiniego, mniej Opus Dei, to byłoby dobre dla Kościoła" - konkluduje komentator Süddeutsche Zeitung. Jednak konkretnych znaków faktycznej kolegialności w sprawowaniu Piotrowego Urzędu można się spodziewać na październikowym synodzie biskupów w Rzymie, na zakończenie "Roku Eucharystycznego".
"Surowy" dotychczas Józef Ratzinger, jako Benedykt XVI stara się unikać zaostrzania wewnętrznych konfliktów, choć jak refren powraca wezwanie do zdecydowanego oporu wobec "dyktatury relatywizmu" i społecznej mody głoszącej baśnie o wszechmocy rozumu i postępu, potęgi pieniądza i miarodajnego znaczenia ego. Chrześcijaństwo nie jest ani ideologią, ani też filozofią, lecz jest darem, który człowiek przyjmuje i winien go ze wszystkich sił strzec. W życiu społecznym walka o rząd dusz trwa, a jej ceną jest rechrystianizacja Europy, bądź jej silna sekularyzacja. Kościół w Europie musi znaleźć (czy może wciąż na nowo szukać) sposobu na "teologizację" szeroko rozumianej rzeczywistości politycznej i w ten sposób oddziaływać na rozmaite przejawy życia społecznego.
Wielu Niemców, zwłaszcza teologów, pamięta Ratzingerowi udział w niemiecko-watykańskich sporach, w których był on postacią dominującą, pozostając jednocześnie w cieniu. Chodzi przede wszystkim o problem poradnictwa rodzinnego, prowadzonego przez instytucje kościelne i rozstrzygnięć w kwestii decyzji sumienia o przystępowaniu do komunii przez osoby rozwiedzione i żyjące w nowych związkach cywilnych. W obu wypadkach decyzje Watykanu były negatywne. Do tego jeszcze konflikt z wcześniejszym uniwersyteckim kolegą Hansem Küngiem. Jednak bez względu na przeszłość wszyscy czekają na pierwszą programową encyklikę nowego papieża.
Niektórzy przewrotnie wskazują na fakt, że nastąpił rozwój ... turystyki religijnej. Wielu podróżuje do miejsc urodzin i życia Benedykta XVI. Kard. Wetter z Monachium w ramach diecezjalnych obchodów Światowego dnia młodych otworzył (11.08) papieską trasę rowerową łączącą miejsca w południowo-wschodniej Bawarii związane z dzieciństwem i młodością Josepha Ratzingera. Wydaje się jednak, że nawet takie znaki wzrostu religijnego zainteresowania warte są odnotowania, wskazując na fakt, iż aktualnie urzędujący papież jest kimś niewspółmiernie ważniejszym dla Niemców niż kardynał Ratzinger. A to raczej dobry prognostyk.
Po wyborze wyraźnie wzrosło zainteresowanie książkami, które obecny papież pisał jeszcze jako uniwersytecki teolog (poczynając od "Wprowadzenia w chrześcijaństwo") i watykański kurialista.
Niemieccy katolicy zauważają pewnego rodzaju wyciszenie pewnych antykościelnych nastrojów w mediach. Z drugiej strony pojawia się więcej relacji o działalności Benedykta XVI, a tym samym Kościoła. Więcej czasu antenowego, poświęconego sprawom Watykanu, odnotowuje się od śmierci Jana Pawła II. Prowadzone są pierwsze analizy, które pozwalają stwierdzić rosnącą "katolizację" doniesień na temat życia Kościołów w Niemczech. Oznacza to, że papież Bendykt XVI postrzegany jest jako rzecznik całej społeczności chrześcijańskiej. Konfesyjne różnice zdają się nie odgrywać w mediach większej roli i to zarówno dla dziennikarzy, jak i czytelników, dla których różnice nie mają większego znaczenia. Tak sytuacja postrzegana jest jako korzystna, gdyż całościowo traktowane wypowiedzi chrześcijan mają bez wątpienia większe znaczenie. Tak postrzegają istniejącą sytuację także przedstawiciele mediów protestanckich.