Przemówienie Benedykta XVI do seminarzystów w Kolonii

KAI/a.

publikacja 23.08.2005 13:29

Najgłębszym celem formacji jest wewnętrzne poznanie tego Boga, który w Jezusie Chrystusie ukazał nam swoje oblicze.

Drodzy seminarzyści!

Pozdrawiam was wszystkich z wielką miłością, dziękując wam za radosne powitanie, przede wszystkim zaś za to, że przybyliście na to spotkanie z wielu krajów pięciu kontynentów. Moją myślą obejmuję szczególnie seminarzystę, kapłana i biskupa, którzy przedstawili nam swoje własne świadectwa. Serdecznie dziękuję. Cieszę się z tego spotkania z wami. Chciałem, aby w programie tych dni w Kolonii było także specjalne spotkanie z młodymi klerykami, aby w sposób wyraźny i z całą mocą ukazać wymiar powołań, który jest zawsze obecny podczas Światowych Dni Młodzieży. Na pewno przeżywacie to doświadczenie w sposób wyjątkowo intensywny właśnie dlatego, że jesteście seminarzystami, to znaczy młodymi ludźmi, znajdującymi się w przełomowym czasie szukania Chrystusa i spotkania z Nim, w perspektywie ważnego posłannictwa w Kościele. Tym jest seminarium: nie tyle miejscem, co właśnie znaczącym czasem w życiu ucznia Jezusa. Wyobrażam sobie, jakie echo mogą mieć w was słowa, będące tematem tego dwudziestego Światowego Dnia - "Przyszliśmy oddać Mu pokłon" - oraz cała opowieść ewangeliczna o Mędrcach, z której temat ten pochodzi. Dla was stronice te nabierają szczególnej wartości właśnie dlatego, że rozeznajecie i sprawdzacie powołanie do kapłaństwa. Chciałbym się nad tym wspólnie z wami zastanowić.

Dlaczego Mędrcy z dalekich krajów udali się do Betlejem? Odpowiedź nawiązuje do tajemnicy "gwiazdy", którą ujrzeli na Wschodzie i w której rozpoznali gwiazdę "króla żydowskiego", to znaczy znak narodzin Mesjasza (por. Mt 2,2). Tak więc do drogi popchnęła ich siła nadziei, która w gwieździe znalazła potwierdzenie i stała się przewodnikiem ku "królowi żydowskiemu", ku królowaniu samego Boga. Mędrcy podjęli podróż, ponieważ żywili wielkie pragnienie, które kazało im porzucić wszystko i wyruszyć w drogę. Jak gdyby zawsze czekali na tę gwiazdę. Jak gdyby była im pisana od początku ta podróż, którą teraz podejmowali. Drodzy przyjaciele, oto tajemnica wezwania, powołania; tajemnica, dotykająca życia każdego chrześcijanina, która jednak wyraźniej objawia się w tych, których Chrystus zaprasza do pozostawienia wszystkiego, aby iść tuż za Nim. Seminarzysta przeżywa piękno powołania w chwili, którą moglibyśmy nazwać "zakochaniem". Jego duszę przepełnia zdumienie, które każe mu powiedzieć w modlitwie: Panie, dlaczego właśnie ja? Miłość jednak nie zna pytania "dlaczego", jest bowiem bezinteresownym darem, na który trzeba odpowiedzieć darem z samego siebie.

Seminarium to czas formacji i rozeznania. Jak wiecie, dobrze formacja ma różne wymiary, które zbiegają się w jedności osoby: obejmuje ona wymiar ludzki, duchowy i kulturowy. Najgłębszym jej celem jest wewnętrzne poznanie tego Boga, który w Jezusie Chrystusie ukazał nam swoje oblicze. Dlatego konieczne jest pogłębione studium Pisma Świętego, jak również wiary i życia Kościoła, w którym Pismo pozostaje słowem żywym.

Wszystko to musi wiązać się z pytaniami naszego rozumu, a więc z kontekstem ludzkiego życia w naszych czasach. Studium to czasem wydać się może mozolne, ale stanowi ono niezastąpiony element naszego spotkania z Chrystusem i naszego powołania do przepowiadania Go. Wszystko to przyczynia się do rozwoju osobowości spójnej i zrównoważonej, będącej w stanie podjąć i wypełnić do końca w sposób odpowiedzialny posługę kapłańską. Decydującą rolę odgrywają formatorzy: jakość prezbiterium Kościoła partykularnego w dużej mierze zależy od jakości seminarium, a więc od jakości odpowiedzialnych za formację.

Drodzy seminarzyści, właśnie dlatego z wielką wdzięcznością modlimy się dzisiaj za wszystkich waszych przełożonych, profesorów i wychowawców, których duchową obecność odczuwamy w czasie tego spotkania. Prośmy Boga, aby mogli w jak najlepszy sposób wypełnić powierzone sobie tak ważne zadanie. Seminarium to czas marszu, poszukiwania, ale przede wszystkim odkrycia Chrystusa. Albowiem tylko na tyle, na ile doświadczy osobistego przeżycia Chrystusa, młody człowiek może pojąć w prawdzie Jego wolę, a więc także swoje powołanie. Im lepiej znasz Jezusa, tym bardziej pociąga cię Jego tajemnica; im częściej Go spotykasz, tym bardziej chcesz Go szukać. Jest to ruch ducha, trwający całe życie, który w seminarium przebiega jako czas pełen obietnic, jako jego "wiosna".

Przybywszy do Betlejem Mędrcy "weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon" (Mt 2,11). Oto wreszcie tak oczekiwana chwila: spotkanie z Jezusem. "Weszli do domu": dom ten w pewien sposób reprezentuje Kościół. Po to, by spotkać Zbawiciela, trzeba wejść do domu, którym jest Kościół. Podczas pobytu w seminarium w sumieniu młodego kleryka dokonuje się szczególnie znaczące dojrzewanie: nie widzi on już Kościoła "z zewnątrz", lecz odczuwa go niejako "od wewnątrz", jako "swój dom", gdyż jest to dom Chrystusa, w którym mieszka "Maryja, Matka Jego".

I to właśnie Matka ukazuje mu i przestawia Jezusa, swego Syna, w jakimś sensie Go pokazuje, pozwala dotknąć, wziąć w ramiona. Maryja uczy kontemplować Go oczyma serca i żyć Nim. W każdej chwili życia seminarium można doświadczyć tej miłosnej obecności Matki Bożej, która prowadzi każdego na spotkanie z Chrystusem, w ciszy medytacji, w modlitwie i w braterstwie. Maryja pomaga spotkać Pana przede wszystkim w celebracji eucharystycznej, kiedy w Słowie i w Chlebie konsekrowanym staje się On naszym codziennym duchowym pokarmem.

"Upadli na twarz i oddali Mu pokłon. (...) Ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę" (Mt 2, 11-12). Oto punkt kulminacyjny całej drogi: spotkanie staje się uwielbieniem, prowadzi do aktu wiary i miłości, która rozpoznaje w Jezusie, zrodzonym z Maryi, Syna Boga, który stał się człowiekiem. Jak nie dostrzec w geście Mędrców zapowiedzi wiary Szymona Piotra i pozostałych Apostołów, wiary Pawła i wszystkich świętych, zwłaszcza świętych seminarzystów i kapłanów, którzy naznaczyli dwa tysiące lat historii Kościoła? Tajemnicą świętości jest przyjaźń z Chrystusem i wierne przylgnięcie do Jego woli: "Chrystus jest dla nas wszystkich", mawiał święty Ambroży; a święty Benedykt wzywał, aby niczego nie przedkładać nad miłość Chrystusa. Niech Chrystus będzie dla was wszystkim. Jemu nade wszystko wy, drodzy seminarzyści, ofiarujcie to, co macie najcenniejszego, jak radził czcigodny Jan Paweł II w swym orędziu na ten Światowy Dzień w Kolonii: złoto waszej wolności, kadzidło waszej żarliwej modlitwy, mirrę waszej najgłębszej miłości (por. n. 4).

Seminarium to czas przygotowań do misji. Mędrcy "powrócili " do swego kraju i zapewne dali świadectwo spotkania z Królem Żydowskim. Wy również, po długiej i niezbędnej drodze formacyjne w seminarium, zostaniecie posłani, aby być kapłanami Chrystusa; każdy z was powróci między ludzi jako alter Christus. W drodze powrotnej Mędrcy musieli na pewno stawić czoła niebezpieczeństwom, trudom, lękom, wątpliwościom... Nie było już gwiazdy, która by ich prowadziła! Światło było już w nich samych. Do nich należało zachowanie go i podsycanie w nieustannej pamięci o Chrystusie, o Jego świętym Obliczu, o Jego niewypowiedzianej miłości. Drodzy seminarzyści! Jeśli Bóg pozwoli, któregoś dnia również wy, wyświęceni przez Ducha Świętego, podejmiecie swoją misję. Pamiętajcie zawsze o słowach Jezusa: "Wytrwajcie w miłości mojej" (J 15, 9). Jeśli pozostaniecie w Chrystusie, będziecie przynosić obfite owoce. Nie wy Go wybraliście, lecz On was wybrał (por. J 15,16). Oto tajemnica waszego powołania i waszego posłannictwa! Zachowała się ona w niepokalanym sercu Maryi, która czuwa nad każdym z was z macierzyńską miłością. Do Niej uciekajcie się często i z ufnością. Ja zapewniam was o mojej miłości i codziennej modlitwie i z serca wam błogosławię.