Laickość nie jest sprzeczna z wiarą

Radio Watykańskie/a.

publikacja 14.09.2008 12:40

Laickość nie jest sprzeczna z wiarą i dotyczy to zarówno Francuzów, jak i wszystkich współczesnych chrześcijan. Ważne jest z radością przeżywać wolność naszej wiary - powiedział Papież, dodając, że świadectwo wiary jest niezbędne społeczeństwu. Te słowa padły w czasie improwizowanej konferencji prasowej, jakiej Benedykt XVI udzielił dziennikarzom na pokładzie lecącego do Paryża samolotu.

Publikujemy pełny zapis spotkania.

- “Francjo, czy jesteś wierna przyrzeczeniom, które złożyłaś na chrzcie?” – pytał w 1980 r. Jan Paweł II w czasie swej pierwszej podróży. A jakie przesłanie Ojciec Święty przekaże Francuzom? Czy sądzi Ojciec Święty, że na skutek laickości Francja traci swą chrześcijańską tożsamość?

Benedykt XVI: Wydaje mi się dziś oczywiste, że świeckość sama w sobie nie jest sprzeczna z wiarą. Powiedziałbym nawet, że jest ona owocem wiary, ponieważ wiara chrześcijańska od samego początku była religią powszechną, a zatem nie dającą się utożsamić z jednym państwem, obecną we wszystkich państwach i to na różny sposób w każdym z nich. Dla chrześcijan zawsze było jasne, że religia i wiara to nie polityka, lecz inna sfera życia ludzkiego.... Polityka, państwo nie są religią, lecz rzeczywistością świecką o sobie właściwej misji... I obie te rzeczywistości muszą być na siebie nawzajem otwarte. W tym sensie powiedziałbym dzisiaj, że bardzo ważne jest dla Francuzów, i nie tylko dla Francuzów, ale dla nas chrześcijan w tym zsekularyzowanym współczesnym świecie, byśmy z radością przeżywali wolność naszej wiary, żyli pięknem wiary i ukazywali we współczesnym świecie, jak piękną rzeczą jest być wierzącym, znać Boga, Boga o ludzkim obliczu Jezusa Chrystusa.... Trzeba zatem ukazywać, że można dziś być człowiekiem wierzącym, co więcej, że dzisiejsze społeczeństwo potrzebuje ludzi, którzy znają Boga i dzięki temu mogą żyć według wielkich wartości, które On nam nadał, i przyczyniać się do uobecniania wartości, mających fundamentalne znaczenie dla budowania i przetrwania naszych państw i społeczeństw.

- Kocha Ojciec Święty i dobrze zna Francję... Co najbardziej wiąże Ojca Świętego z tym krajem, jacy autorzy świeccy czy chrześcijańscy wywarli największe wrażenie, jakie są najbardziej poruszające wspomnienia z Francji?

Benedykt XVI: Nie odważyłbym się powiedzieć, że dobrze znam Francję. Trochę ją znam, to prawda, ale kocham Francję, wielką kulturę francuską, przede wszystkim oczywiście wielkie katedry, jak również wielką sztukę francuską... wielką teologię, począwszy od św. Ireneusza z Lyonu aż po XIII w. Zajmowałem się uniwersytetem paryskim w XIII w.: św. Bonawenturą, św. Tomaszem z Akwinu. Ta teologia miała decydujące znaczenie dla rozwoju teologii na Zachodzie... I oczywiście teologia epoki Soboru Watykańskiego II. Miałem zaszczyt i przyjemność być przyjacielem o. de Lubaca, jednej z największych osobowości minionego stulecia, ale utrzymywałem też dobre kontakty robocze z o. Congarem, Jeanem Daniélou i innymi.

Bardzo dobre relacje łączyły mnie z Etiennem Gilsonem, Henri-Iréné Maroux. A zatem rzeczywiście bardzo głębokie, osobiste i ubogacające relacje łączą mnie z wielką kulturą teologiczną i filozoficzną Francji. Miało to decydujący wpływ na kształtowanie się moich poglądów. Dzięki opactwu Solesmes na nowo odkryłem pierwotny chorał gregoriański, wielką kulturę monastyczną... i oczywiście wielką poezję. Jako że jestem człowiekiem baroku, bardzo lubię Paula Claudela, z jego radością życia, a także Bernanosa i wielkich francuskich poetów ubiegłego wieku. Jest to zatem kultura, która faktycznie naznaczyła mój rozwój osobowy, teologiczny, filozoficzny i ludzki.

- Co może powiedzieć Ojciec Święty tym, którzy we Francji obawiają się, że Motu proprio Summorum pontificum jest krokiem wstecz względem wielkich intuicji Soboru Watykańskiego II? Jak mógłby Ojciec Święty rozwiać ich obawy?

Benedykt XVI: Te obawy są bezpodstawne, ponieważ Motu proprio jest po prostu aktem tolerancji ze względów duszpasterskich w stosunku do tych osób, które zostały ukształtowane przez tę liturgię, kochają ją i znają, chcą żyć z tą liturgią. Jest to niewielka grupa, ponieważ zakłada to pewną znajomość łaciny oraz pewną kulturę. Ale wydaje mi się, że okazanie tym osobom miłości i tolerancji, pozwolenie im na udział w tej liturgii jest zwyczajnym wymogiem wiary, wymogiem duszpasterskim dla każdego biskupa w naszym Kościele. Nie ma żadnej sprzeczności między liturgią odnowioną przez Sobór Watykański II i tą liturgią.

W czasie soboru ojcowie soborowi codziennie odprawiali Mszę św. według dawnego rytu, a zarazem pracowali nad naturalnym rozwojem liturgii w całym tym stuleciu, ponieważ liturgia jest rzeczywistością żywą, która się rozwija i zachowuje w swym rozwoju własną tożsamość. Istnieją więc na pewno różne akcenty, jednakże istnieje też podstawowa tożsamość, która wyklucza przeciwstawianie, sprzeczność liturgii odnowionej i liturgii dawnej. Niemniej jednak sądzę, że istnieje możliwość wzajemnego ubogacania się obu liturgii. Z jednej strony miłośnicy dawnej liturgii mogą i powinni poznać nowych świętych, nowe prefacje itp., z drugiej strony nowa liturgia bardziej podkreśla wspólne uczestnictwo, jednakże nie jest ona po prostu zgromadzeniem pewnej wspólnoty, lecz zawsze jest aktem Kościoła powszechnego, w komunii ze wszystkimi wierzącymi wszystkich czasów, i aktem adoracji. W tym sensie wydaje mi się, że istnieje wzajemne ubogacanie się i jest jasne, że liturgia odnowiona jest liturgią zwyczajną w naszych czasach.

- W jakim duchu pielgrzymuje Ojciec Święty do Lourdes? Był tam już Ojciec Święty wcześniej?

Benedykt XVI: Byłem w Lourdes z okazji Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w 1981 r., po zamachu na Ojca Świętego. Kard. Gantin był delegatem Ojca Świętego. Zachowuję z tego wydarzenia bardzo piękne wspomnienia.

Święto św. Bernadety przypada w dzień moich urodzin. Już tylko z tego względu bardzo bliska jest mi ta młoda święta, ta młoda dziewczyna, czysta, pokorna, z którą rozmawiała Maryja Dziewica.

Spotkać tę rzeczywistość, tę obecność Dziewicy w naszych czasach, zobaczyć ślady tej młodej dziewczyny, która tak bardzo kochała Maryję Dziewicę, a z drugiej strony spotkać Dziewicę, jej Matkę, to dla mnie bardzo ważne wydarzenie. Oczywiście nie jedziemy tam w poszukiwaniu cudów.

Pragnę tam znaleźć miłość Matki, która jest prawdziwym uzdrowieniem wszystkich chorób, boleści, i w miłości Matki być solidarnym ze wszystkimi, którzy cierpią. Sądzę, że jest to bardzo ważny znak dla naszych czasów.