Trzech wielkich Aleksandryjczyków. Klemens (3)

Radio Watykańskie/a.

publikacja 23.08.2008 13:56

W Aleksandrii za czasów Klemensa, a więc w drugiej połowie II wieku, szczególną aktywność wykazywali tak zwani gnostycy.

O Klemensie Aleksandryjskim powiedzieliśmy już, że w homilii „Jaki człowiek bogaty może być zbawiony” zachęca on wszystkich chrześcijan, którym sie w życiu lepiej poszczęściło, by nie zamykali swych majętności, by nie zatrzymywali ich tylko dla siebie; bo dzieląc się z potrzebujacymi – których zawsze wielu mamy wokoło – otwierają sobie bramy Królestwa niebieskiego. Mówiliśmy także, że w traktacie „Protreptikos” nasz Aleksandryjczyk wskazywał, jak ważne jest, aby chrześcijanin był filozofem, a więc człowiekiem myślącym, świadomym, otwartym na otaczającą go rzeczywistość. Apologeta dowodzi także wyższości nauki Chrystusa nad wszelką filozofią grecką, a idąc za głosem żydowskiego egzegety Filona, stara się wykazać, że w swej istocie filozofia grecka jest niczym innym, jak tylko odbiciem tej mądrości, jaką z Bożej inspiracji Hebrajczycy zawarli w Biblii. Mówiliśmy wreszcie, że analogie pomiędzy przekazem biblijnym i nauczaniem wielu filozofów pogańskich, zwłaszcza Platona, starożytni Żydzi – a za nimi także niektórzy chrześcijanie – tłumaczyli za pomocą teorii tak zwanej „kradzieży Greków”.

Dziś pójdźmy nieco dalej. W Aleksandrii za czasów Klemensa, a więc w drugiej połowie II wieku, szczególną aktywność wykazywali tak zwani gnostycy. Żywili oni przekonanie, że świat, w którym żyjemy, jest zły, że zła jest materia i zły był także swórca wszystkiego. Człowiek w istocie też jest zły, a jedynym dobrem jest w nim maleńki odprysk boskiej natury, owa boska iskra albo światełko, które spoczywa na dnie duszy, żałośnie zamknięte w materialnym ciele niczym w więzieniu. Oczywiście większość ludzi o tym nie wie i żyje w złudzeniach. Ale niektórym dane jest poznać prawdę o sobie, usłyszeć głos boskiego wysłannika, obudzić się niczym z długiego letargu, by potem wyzwolić się z wszelkich cielesnych ograniczeń i zacząć powracać do świata pierwotnego bóstwa. Ci właśnie nazywali się gnostykami. Gnoza zaś to owa tajemna wiedza, którą trzeba posiąść, by osiągnąć zbawienie. Zatem człowiek nie potrzebuje żadnego zbawiciela, co najwyżej niebiańskiego posłańca, który zainicjuje w nim proces samozbawienia. Ponadto gnostycy uczyli, że wszystkim rządzi nieuchronny los; ci, którzy mają otrzymać zbawienie, już zostali do niego przeznaczeni, podczas gdy inni nie mają żadnej szansy na powrót do pierwotnej boskiej Pełni, nawet gdyby tego bardzo chcieli i wielce się o to starali. Ta dziwaczna nauka przywędrowała ze Wschodu i wykrystalizowała się w pierwszym wieku po Chrystusie, przyjmując swoją dojrzałą postać właśnie w czasach Klemensa Aleksandryjskiego. Wyrosła ona na fundamencie religii Bliskiego i Dalekiego Wschodu, obficie też czerpała z judaizmu, zwłaszcza w sferze symboliki biblijnej. Wreszcie wiele elementów zapożyczyła ze starożytnych kultów egipskich. Ponadto istotne tło gnozy stanowiła filozofia grecka, zwłaszcza pitagorejska i platońska. Zaś gnostycka obrzędowość została zbudowana na wzór pogańskich misteriów. Jednak w dużej mierze o rozwoju gnozy zadecydowało spotkanie z chrześcijaństwem, z którego też gnostycy czerpali pełną garścią.

No dobrze. Ale jak to wszystko ma się do Klemensa z Aleksandrii, bohatera naszego dzisiejszego spotkania? Otóż gnostycyzm rozwijał się szczególnie intensywnie w egipskiej Aleksandrii. Wielu gnostyków w tym okresie rekrutowało się spośród chrześcijan, albo inaczej: wielu chrześcijan nie widziało nic złego w tym, by być w pełni członkami wspólnoty eklezjalnej, a po godzinach uczęszczać na misteria sprawowane we wspólnocie gnostyków. Szybko się jednak okazało, że z punktu widzenia Kościoła sytuacja taka jest nie do przyjęcia, gdyż doktryna gnostycka całkowicie wypacza naukę Chrystusa. Przeciwko takim właśnie tendencjom Klemens napisał traktat w ośmiu ksiegach, zatytułowany „Stromata”. Nazwa ta oznacza wielobarwną łąkę pokrytą różnorodnym kwieciem, albo też dywan utkany z wielobarwnej przędzy, wzorzysty i kolorowy. Pełny tytuł traktatu brzmi „Kobierce zapisków gnostycznych według prawdziwej filozofii”. W traktacie tym nasz Aleksandryjczyk stara się wskazać, co jest prawdziwą wiedzą dającą zbawienie, a co tylko ułudą, po to, by przyjąć pierwszą, a drugą odrzucić.

Najpierw nasz Klemens stwierdza z całą mocą, że to właśnie nauka Chrystusa jest ową najwyższą formą poznania. Nie jest to jednak nauka tajemna, bo Bóg kieruje swe słowo do wszystkich ludzi. Przedwieczny nie posłał swego Syna do jednego tylko narodu ani do jednej kategorii ludzi, ale zwrócił sie do całego świata. Z tej prawdziwej gnozy nikt nie jest wyłączony, każdy może uczestniczyć w zbawieniu danym w Chrystusie. Chrześcijaństwo nie ma charakteru zamkniętego, nie jest elitarną szkołą filozoficzną ani hermetyczną sektą gnostycką, nie tworzy tajemnych wspólnot.

Dalej Klemens podkreśla, że prawdziwa wiedza to ta, która realizuje się nie tylko w sferze myślenia, ale nade wszystko w sferze życia. Nie wystarczy posiąść najświętszą nawet wiedzę, ale trzeba żyć pełnią życia. Owocem prawdziwej wiedzy jest życie w harmonii ze Słowem Bożym, ze światem, z drugim człowiekiem, a wreszcie z samym sobą. Bo celem chrześcijaństwa jako prawdziwej gnozy jest człowiek doskonały, taki, który nieustannie wzrasta w swym wewnętrznym rozwoju dzięki wysiłkowi i pracy nad sobą. Do tego, co duchowe – mówi Klemens – podąża się poprzez to, co cielesne. Dlatego człowiek musi się rozwijać na wszystkich poziomach swej egzystencji: duchowym, umysłowym i fizycznym.

Prawdziwy gnostyk według Klemensa nie dojdzie jednak nigdzie, jeśli wpierw nie przejdzie od pogaństwa do wiary, a więc od zewnętrznego spełniania rytuałów do zaufania. Bo żeby poznać, trzeba najpierw zawierzyć. Dalej zaś tylko ten, kto poznaje prawdę, będzie gotów ją pokochać. Zatem wiara rodzi i daje początek doskonałości. Na drogach naszego życia ta sama wiara rodzi cnoty, które kierują gnostykiem i wychowują go. Zatem prawdziwe i wielokierunkowe wykształcenie musi być połączone z bojaźnią Bożą, która nie pozwala nikogo krzywdzić i nakazuje zachować umiar. Nadzieja zaś każe pragnąć najwyższego dobra. Natomiast miłość wychowuje w oparciu o poznanie prawdziwego źródła zbawienia. Tak oto prawdziwa gnoza jest imieniem doskonałej wiary.

Prawdziwa gnoza – mówi nasz Klemens – skłania do czynienia dobra. Czynić to, co dobre i piękne, unikać złego, podążać drogą środka, zachować umiar i równowagę, oczyścić rozum rządzący duszą i dobrze działać – oto jest droga prawdziwego gnostyka przez świat.

Rafał Zarzeczny SJ