Dzień Modlitwy i Postu za Misjonarzy Męczenników

KAI/a.

publikacja 24.03.2008 08:57

Kościół katolicki obchodzi 24 marca Dzień Modlitwy i Postu za Misjonarzy Męczenników. Inicjatywa ma na celu przypomnienie tych, którzy oddali swoje życie w obronie wiary.

Tylko w 2007 roku na świecie zginęło co najmniej 21 osób poświęconych służbie Bogu i Kościołowi. Liczba ta dotyczy jednak jedynie ściśle misjonarzy. Szacuje się bowiem, że w roku ubiegłym za wiarę w różnych częściach świata zginęły co najmniej 123 osoby. W tym roku Dzień Modlitwy i Postu za Misjonarzy Męczenników przebiega pod hasłem „... i za was, i za wszystkich”.

Pomysł ustanowienia dnia poświęconego męczennikom, zwłaszcza misjonarzom naszych czasów, wyszedł od włoskiego Młodzieżowego Ruchu Misyjnego, związanego z Papieskimi Dziełami Misyjnymi. Jak powiedział ks. Jan Piotrowski, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce nie brakuje tu i akcentu polskiego. „Miałem okazję dowiedzieć się przed rokiem, że świecki pan Michele Pignatale, inicjator tego dnia, myśl tę powziął przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki w Polsce” - stwierdził ks. Piotrowski.

Mówiąc o znaczeniu Dnia Pamięci dyrektor PDM w Polsce zwrócił uwagę, że warto przy tej okazji odwołać się do słów Jana Pawła II z encykliki „Fides et ratio”, do 32 rozdziału o męczennikach, którzy są uprzywilejowanymi świadkami wiary. „Ten dzień jest świętem dojrzałości i wiary i równocześnie zaproszeniem dla nas wszystkich, abyśmy wiarę umieli wyznawać, szczególnie gdy potrzeba autentycznej postawy w dyskusji, w znaku krzyża, wobec tendencji, które negują obecność ewangelii, czy w ogóle chrześcijaństwa w naszym życiu” - powiedział ks. Piotrowski.

Ks. Jan Wnęk, dyrektor Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie w rozmowie z KAI podkreślił, że Dzień Modlitwy i Postu za Misjonarzy Męczenników jest przywołaniem ich życia, ofiary ale także naszą nadzieją, że ich ofiara, tak jak kiedyś krew męczenników będzie wydawała owoce. „Posłanie misyjne i przyjęcie krzyża misyjnego z pewnością zobowiązuje do tego, żeby być wiernych Chrystusowi do końca. Być może, że wobec niektórych Chrystus zapragnie świadectwa wierności aż po krew. Oczywiście wszyscy powinni być na to przygotowani, niemniej tylko niektórzy będą niejako wybrani, by taką ofiarę ponieść dla Kościoła i Chrystusa” - powiedział ks. Wnęk.

Tylko w 2007 roku na całym świecie zginęło co najmniej 21 osób, poświęconych służbie Bogu i Kościołowi, wśród nich znalazło się 15 księży - w tym dziesięciu diecezjalnych. Pierwsze miejsce w tej smutnej statystyce zajmuje tym razem Azja, gdzie poniosło śmierć osiem osób - w tym ksiądz i trzech subdiakonów w Iraku, dwóch księży i kleryk na Filipinach oraz ksiądz w Sri Lance.

Na drugim miejscu co do liczby ofiar jest kontynent amerykański. Zabito tam siedem osób - w tym trzech księży w Meksyku, dwóch w Kolumbii, jednego w Brazylii oraz brata zakonnego w Gwatemali. Na Czarnym Lądzie w ostatnim roku śmierć poniosły cztery osoby: ksiądz i zakonnica w Republice Południowej Afryki oraz dwóch księży w Kenii i w Rwandzie. Na liście agencji Fides znalazło się także dwóch księży zamordowanych w Hiszpanii.

Podana tu liczba dotyczy jednak jedynie ściśle misjonarzy. Szacuje się, że w roku ubiegłym za wiarę w różnych częściach świata zginęły co najmniej 123. osoby

Na obchody dnia wybrano symbolicznie 24 marca - wtedy to w 1980 r. zastrzelono w czasie Mszy św. arcybiskupa San Salvadoru Oscara Arnulfo Romero. Tragiczna śmierć tego hierarchy, znanego z wystąpień w obronie ubogich i pokrzywdzonych, stała się swego rodzaju symbolem poświęcenia za wiarę i za bliźnich. „Dziś już nie wspominamy morderców, wspomina się natomiast postawę tego dobrego pasterza, który oddał swoje życie za owce” - podkreślił ks. Piotrowski.

Listę polskich męczenników w naszych czasach otworzyli dwaj młodzi franciszkanie zamordowani 9 sierpnia 1991 roku w północnym Peru: ojcowie Zbigniew Strzałkowski Michał Tomaszek. Zostali zabici w Pariacoto z rąk terrorystów z maoistowskiego ugrupowania o nazwie Sendero Luminoso („Świetlisty Szlak”).

W 1994 roku w Republice Środkowoafrykańskiej został zamordowany kleryk Robert Gucwa, który przygotowywał się do kapłaństwa w stowarzyszeniu Misji Afrykańskich. W Kinszasie, stolicy dawnego Zairu, obecnie Demokratycznej Republiki Konga 11 maja 2003 r. śmiertelnie pobita została s. Czesława Lorek, ze Zgromadzenia Najświętszego Serca Pana Jezusa Sacre-Coeur. Zmarła 10 dni później w wyniku odniesionych ran. Pochodziła z Trzetrzewiny koło Nowego Sącza.

17 maja 2001 roku Przed domem misyjnym w Karna w Kamerunie został zastrzelony o. Henryk Dejneka, misjonarz oblat Maryi Niepokalanej.

Ks. Jan Wnęk, dyrektor Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie szczególnie wspomina innego polskiego misjonarza-męczennika: ks. Jana Czubę z diec. tarnowskiej. Został on zastrzelony w Republice Konga 27 października 1988 roku. „Mówiliśmy mu, żeby nie jechał, żeby odczekał. Wojna domowa wybuchła tam rok wcześniej w 1997, a niektórzy misjonarze opuścili kraj. Kiedy wrócił do Polski na urlop to właśnie roztropność nakazywała, aby nie jechać, odczekać, tak jak inni przeczekali, potem wrócili i do dziś w Kongo pracują. Nie mniej w nim było jakieś wołanie, imperatyw, że tam jest wspólnota wiernych, tam jest Kościół, ja jestem ich pasterzem i nie mogę ich zostawić, muszę wrócić” - opowiada ks. Wnęk.

Dyrektor Centrum Formacji Misyjnej przyznaje, że inni nie rozumieli tego jak bardzo ks. Czuba pragnął poświęcić wszystko. „Jego maksymalizm od szkolnych lat życia i pójście na całość, do końca, były bardzo charakterystyczne. Zaś jego wielki rys to nabożeństwo do Matki Bożej. Ks. Jana można było często spotkać z różańcem w ręku. Szedł na piechotę do wioski i po drodze cały czas odmawiał różaniec” - powiedział ks. Wnęk.

Kiedy ks. Jan Czuba wrócił do Konga wciąż było tam bardzo niespokojnie. Napisał list do swojego poprzednika na misji w Loulombo ks. Andrzeja Kurka. Napisał, że ciągle jest niespokojnie, nie ma na misjach księży, bo większość uciekła. „Codziennie modlę się o pokój - pisał kapłan - i zostaję na miejscu do końca”.

Kilka dni później do misji w Loulombo przyszli rebelianci i zażądali broni. Ks. Jan był wiceprzewodniczącym komitetu rozbrojeniowego. Misjonarz powiedział, że nie ma broni. „Nie przybyłem do Konga po to, żeby zachęcać do wojny ale do pokoju” - miał odpowiedzieć. „Dawaj broń, bo będę strzelał” - domagali się rebelianci. „Nie mam broni, mogę wam dać coś do zjedzenia. A jak chcesz to strzelaj” - odparł ks. Czuba. Któryś z rebeliantów pociągnął za spust. Ks. Jan osunął się na kolana i po chwili już nie żył - relację taką, jak opowiada ks. Jan Wnęk - przekazać miał jeden ze świadków zdarzenia.

Kapłan został pochowany na misji Loulombo. Placówka została opuszczona i zniszczona. Po roku odbyły się oficjalne uroczystości pogrzebowe, z udziałem rodzimy ks. Jana. Po pięciu latach pracy powrócił do Kongo ks. Marian Pazdan, który podczas wojny wyjechał z kraju. „Dziś już tworzy trzecią misję. Patrząc choćby od tej strony to już są wielkie owoce śmieci ks. Jana Czuby” - uważa dyrektor Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie.

Dzień 24 marca wypada przed uroczystością Zwiastowania Pańskiego. Zdaniem ks. Jana Piotrowksiego, dyrektora krajowego Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce można więc patrzeć na misjonarzy męczenników jako tych, którzy żyją również duchowością Maryi, która jest duchowością całkowitego oddania się woli Bożej. W kontekście tego dnia - uważa ks. Piotrowski - warto przywoływać to, co mówił Jan Paweł II, jeszcze przed Rokiem Jubileuszowym w liście apostolskim «Tertio Millenio Adveniente». „Papież wzywał tam do odnowienia pamięci o męczennikach. Jego stwierdzenie, że wiek XX był wiekiem męczenników nie było tylko refleksją wynikającą z oceny Roku Jubileuszowego ale była ot myśl, którą Ojciec Święty nosił w swoim sercu” - uważa dyrektor PDM w Polsce.

„Iluż chrześcijan na wszystkich kontynentach przez cały wiek XX przypłaciło swoją miłość do Chrystusa własną krwią! Byli oni poddani dawnym i nowym formom prześladowań, doświadczyli nienawiści i zepchnięcia na margines, przemocy i zabójstw. Wiele krajów o starodawnej tradycji chrześcijańskiej na nowo stało się ziemiami, na których wierność Ewangelii kosztowała bardzo dużo. W naszym wieku «świadectwo dawane Chrystusowi, aż do przelania krwi, stało się wspólnym dziedzictwem zarówno katolików, jak prawosławnych, anglikanów i protestantów» (Tertio Millennio adveniente, nr 37).