Co wniosła papieska pielgrzymka? - rozmowa z Rembertem Schleicherem

Radio Watykańskie/J

publikacja 10.09.2007 08:31

Czy Benedykt XVI mógł czuć się w Austrii jak w domu? Ks. Tadeusz Cieślak zapytał o to Remberta Schleichera, teologa katolickiego, związanym z Uniwersytetem Wiedeńskim.

R. Schleicher: Myślę, że jak najbardziej tak. Papież już od początku jest prawie Austriakiem, skoro Marktl, gdzie się urodził, jest położone nad Innem. Gdyby jego dom stał po drugiej stronie rzeki, to już byłaby Austria.

A w sensie duchowym, w sensie przyjęcia ze strony Austriaków?

R. Schleicher: Myślę, że również. Pamiętam jeszcze czasy studiów, kiedy ks. kardynał, wówczas profesor zwyczajny, został zaproszony do Austrii, do naszego duszpasterstwa akademickiego w Grazu. Zawsze więc był ten kontakt, dlatego uważam, że dla Austriaków Ojciec Święty jest w pewnym sensie Austriakiem. Poza tym Papież lubił tutaj spędzać urlop.

Pan miał okazję przyglądać się tej pielgrzymce z zewnątrz, w towarzystwie nie tylko Austriaków...

R. Schleicher: Byłem teraz w podróży na Śląsku z grupą niemiecką. Prawie wszyscy byli protestantami. Mieliśmy żywą dyskusję o Papieżu i muszę powiedzieć, że są jego zwolennikami, może nawet czasem bardziej niż sami katolicy. Oni bardzo podziwiają Papieża za jego mocną wiarę i za to, że nie podąża za żadną modą, także w myśleniu. Jego stanowisko jest jasne, klarowne i to się ludziom podoba.

Dzisiaj (w niedzielę) Ojciec Święty mówił o jednym z elementów wiary, mianowicie o święceniu dnia świętego. Ile takich trudnych punktów można by wymienić w życiu Kościoła katolickiego w Austrii, gdy chodzi o praktykowanie wiary, o jej zewnętrzne wyrazy?

R. Schleicher: Gdy Papież mówi o świętowaniu niedzieli, jego głos jest wsparciem dla katolików w tym kraju, którzy od dawna już walczą o to, żeby niedziela pozostała niedzielą. Akcja Katolicka sprzeciwia się liberalizmowi, który teraz jest trochę w modzie. Papież może przyczynić się do tego, żeby politycy lepiej przyjmowali propozycje ze strony Kościoła i wiernych. Jednocześnie wcale nie uważam, żeby Papież przywoływał katolików do porządku. Jego głos może stać się pomocą w osiągnięciu celów politycznych, tzn. żeby niedziela zachowała swój świąteczny charakter. To jest bardzo ważny punkt i być może zakończy się sukcesem.

Z tym, że brak świętowania niedzieli jest często znakiem słabości wiary w ogóle. Prasa podkreśla, że Ojciec Święty przyjeżdża, by umocnić wiarę katolików austriackich. W czym potrzebują najbardziej tego umocnienia?

R. Schleicher: To jest bardzo trudne pytanie. Społeczeństwo austriackie jest bardzo bogate, ludzie w wymiarze materialnym mają wszystko, co można mieć. Oczywiście są też problemy socjalne, ale większość ludzi jest bardzo zadowolona, być może aż za bardzo. Towarzyszy temu także duża obojętność w kwestiach wiary, także wśród katolików. Myślę, że najważniejsze dla tutejszych katolików może być to, że Papież pomaga im w nabraniu bardziej osobistego stosunku do wiary. Jego wizyta może być dla ludzi zachętą do tego, żeby określili swoje stanowisko, żeby – jak się mówi w Ewangelii – ich „tak” było „tak”, a „nie”– „nie”.

Ojciec Święty mówił też o Europie, o problemach, jakie dotykają cały stary kontynent. Austria jest w pewnym sensie łącznikiem między Wschodem a Zachodem, także ze względu na swoją historię. Czy jest szansa, żeby mógł tutaj nastąpić nowy ruch w kierunku jedności kontynentu i odnowy ducha europejskiego?

R. Schleicher: Bardzo ważne było podkreślenie przez Papieża, że w dzisiejszej Europie musi istnieć społeczna solidarność, nie wystarczy tylko to, co dzieje się w polityce, nie wystarczy też tylko kulturalna jedność. Ludzie muszą także, w duchu Ewangelii, okazać i rozwijać solidarność społeczną. Myślę, że Papież zadał niejako pracę domową do odrobienia naszym politykom, ale też politykom całej Europy. Przecież zarówno obecny Papież, jak i jego poprzednik, nie jest przeciwnikiem Europy. I choć nie jest politykiem – co sam podkreśla – to to, co mówi, ma znaczenie dla polityków, dla ludzi, którzy budują Europę.

Podkreślenie przez Papieża potrzeby solidarności społecznej jest ważne także z tego względu, że może ona prawie całkowicie zniknąć w procesie integracji. Papież mówi Austriakom, że wystarczająco okazują tę solidarność, ale tutaj, w Austrii, a nie na szczeblu europejskim. Zachęca katolików do skupienia się na prawdzie i do zadania sobie pytania, jaki może być wkład Austrii w proces integracji europejskiej. Austria, jako mały kraj, odgrywał rolę pośrednika. W dalszym ciągu może grać tę rolę wobec nowych członków Unii Europejskiej po to, by także im umożliwić znalezienie swojego miejsca w jej strukturach. My nie jesteśmy krajem, gdzie ktokolwiek musiałby bać się kolonializmu. Myślę, że Papież także w tej kwestii może nas wesprzeć.

Znakiem tej solidarności społecznej jest też umieszczenie w programie podróży spotkania z wolontariatem. Jak mocno rozwinięta jest praca młodych ludzi wśród uboższych, także za granicą, w krajach misyjnych?

R. Schleicher: Myślę, że to jest bardzo rozwinięte. U nas w miejsce służby wojskowej młodzież może wybrać tzw. Zivildienst, czyli służbę cywilną, nawet za granicą. Praca za granicą obejmuje przede wszystkim zaangażowanie w tych miejscach, gdzie ludziom przypomina się o tym, co się kiedyś stało, np. prawdę o Holokauście. I tak młodzi ludzie współpracują w Polsce w Krakowie, w Krzyżowej, w Warszawie – w muzeach czy dawnych obozach koncentracyjnych. Ale młodzież współpracuje także w akcjach społecznych. W Bukareszcie np. biorą udział w wielkim projekcie socjalnym organizowanym przez jezuitę.

Wolontariusze decydują się przeważnie na współpracę przez jeden rok. To doświadczenie nierzadko wpływa na zmianę życiowych planów lub na zmianę kierunku studiów. Zamiast ekonomii wybierają np. antropologię, niekiedy nawet teologię. W Austrii są bardzo dobre możliwości, jeśli chodzi o wolontariat. Chociaż co do ilości ludzi, to zawsze jest przestrzeń do rozwoju.

Drugim wymiarem życia katolickiego tutaj w Austrii wydaje się, że powinna być modlitwa i sprawy duchowe. Znakiem tego jest chociażby spotkanie w Heiligenkreuz, w opactwie cystersów, gdzie oprócz studiów teologicznych rozwijana jest nauka modlitwy. Dużo młodych ludzi tam przyjeżdża, by tego doświadczyć. Czy współczesny człowiek potrzebuje duchowości?

R. Schleicher: Oczywiście, że potrzebuje duchowości. Materializm robi wrażenie, jakby to nie było potrzebne, bo nawet w modlitwie ludzie często proszą o rzeczy materialne. Ale Heiligenkreuz jest to dobry przykład. Myślę, że w kwestii modlitwy zawsze można robić więcej, czyli „magis”, jak powiedział św. Ignacy. Oczywiście modlitwa jest sprawą intymną. Jednak może w pracy księży z wiernymi, w duszpasterstwie jest przewaga technicznych detali, czyli ważne jest np. to, że ludzie dobrze śpiewają, że wszystko jest porządne i dobrze zorganizowane, że w parafii jest kawiarenka itd. Być może Kościół w zbyt małym stopniu jest szkołą modlitwy. A zatem, gdy Papież odwiedza opactwo Heiligenkreuz, może więcej ludzi zobaczy, że wymiar duchowy jest też bardzo potrzebny.

Jak w takim razie można byłoby w kilku zdaniach podsumować tę wizytę? Czym ona jest dla Pana?

R. Schleicher: Uważam, że przede wszystkim jest to wizyta zaprzyjaźnionego człowieka, który nas lubi, a nawet kocha. Mam wrażenie, że Papież przybył tutaj nie jako nauczyciel, albo polityk czy władca, ale jako ten, kim jest naprawdę, jako pasterz, który chce jak najlepiej dla nas. On jest pasterzem, który wskazuje nam drogę, a także cel, do którego ona prowadzi.