"Jezus z Nazaretu" Benedykta XVI

KAI/J

publikacja 16.04.2007 08:53

"Książka o Jezusie, której część pierwszą chcę teraz oddać w ręce czytelników, jest owocem mojej długiej wewnętrznej drogi" - pisze Benedykt XVI we wstępie do swojej książki "Jezusa z Nazaretu. Od chrztu w Jordanie do Przemienienia". Papieskie dzieło w poniedziałek ukazało się w księgarniach we Włoszech, Niemczech i Polsce.

300-stronicowy tom podzielony na 10 rozdziałów zaczyna się wstępem, zatytułowanym "Pierwsze spojrzenie na tajemnicę Jezusa". Joseph Ratzinger pisze w nim, że "chrystologię", czyli "tajemnicę Syna jako Objawiciela Ojca", znajdujemy "w każdym słowie i czynie Jezusa". Autor przebiega kolejne etapy Jego życia publicznego, począwszy od chrztu w Jordanie, kuszenia i głoszenia Ewangelii o królestwie Bożym.

Następują rozdziały o Kazaniu na Górze, Modlitwie Pańskiej, uczniach Jezusa i Jego przypowieściach. Dalej papież omawia wielkie obrazy Ewangelii Janowej, którymi są woda, krzew winny, wino, chleb i pasterz. Z kolei przedstawia "dwa doniosłe etapy na drodze Jezusa: wyznanie Piotra i Przemienienie". Ostatni, 10. rozdział nosi tytuł: "Jezus mówi o sobie". Omawia trzy wyrażenia, którymi Chrystus siebie określał: "Syn Człowieczy", "Syn" oraz "Ja jestem".

W przedmowie do książki Ojciec Święty podkreśla, że kreśląc wizerunek Jezusa zaufał przede wszystkim Ewangelistom. "Chciałem podjąć próbę ukazania Jezusa Ewangelii jako autentycznego Jezusa, jako «Jezusa historycznego» we właściwym znaczeniu tego określenia. Jestem przekonany i żywię nadzieję, że także czytelnik będzie mógł zauważyć, iż postać ta jest bardziej logiczna i - również z historycznego punktu widzenia - o wiele bardziej zrozumiała niż rekonstrukcje, z którymi mieliśmy do czynienia w ostatnich dziesięcioleciach. Myślę, że właśnie ten Jezus - Jezus Ewangelii - jest postacią dobrze osadzoną w historii i przekonującą. Jego ukrzyżowanie i oddziaływanie można zrozumieć tylko dlatego, że stało się coś niezwykłego: postać Jezusa i Jego słowa zdecydowanie przewyższyły przeciętne nadzieje i oczekiwania" - tłumaczy Benedykt XVI.

Podkreśla, że "postać Jezusa w rzeczywistości rozsadzała wszystkie dostępne kategorie i można ją zrozumieć tylko w perspektywie tajemnicy Boga". Przedmowę kończy następująca uwaga: "Właściwie nie muszę nawet mówić, że książka ta żadną miarą nie jest wypowiedzią Nauczycielskiego Urzędu, lecz stanowi jedynie wynik mojego osobistego szukania «oblicza Pana» (zob. Ps 27, 8). Zatem każdemu wolno mieć przeciwne zdanie. Czytelniczki i czytelników proszę tylko o odrobinę sympatii, bez której niemożliwe jest jakiekolwiek zrozumienie".

Książka "Jezus z Nazaretu", będąca pierwszą częścią większej całości, poświęconej przez Benedykta XVI poszukiwaniom "oblicza Pana", ma nie tylko osobisty charakter, ale i styl zbliżony do prywatnej rozmowy. Narrację, prowadzoną w pierwszej osobie, przeplatają takie zwroty, jak "na ile byłem do tego zdolny", "na ile się orientuję" czy "jak mi się wydaje".

"Czy jednak my wszyscy ciągle nie mówimy Jezusowi, że Jego orędzie prowadzi do przeciwstawiania się panującym poglądom, a w konsekwencji naraża na niebezpieczeństwo porażki, cierpienia i prześladowania? Chrześcijańskie cesarstwo lub świecka władza papieża nie stanowią już dziś pokusy. Jednak ukazywanie chrześcijaństwa jako recepty na postęp i ogólny dobrobyt, uważane za właściwy cel wszystkich religii, a wiec i chrześcijaństwa, to nowa postać tej samej pokusy. Dzisiaj przybiera ona formę pytania: Cóż takiego przyniósł nam Jezus, jeśli nie zbudował lepszego świata? Czy nie to właśnie powinno stanowić treść mesjańskiej nadziei?... I tak pojawia się wielkie pytanie, które będzie nam towarzyszyć do końca tej książki: Co takiego właściwie dał nam Chrystus, jeśli nie zbudował światowego pokoju, powszechnego dobrobytu, lepszego świata? Co nam przyniósł? Odpowiedź jest całkiem prosta: Boga. Przyniósł nam Boga" - zaznacza Ojciec Święty.

W trzecim rozdziale książki papież stwierdza, że "centralna treść Ewangelii brzmi następująco: królestwo Boże jest blisko. Na linii czasu pojawił się słup graniczny, dokonuje się coś nowego. Ten dar domaga się od ludzi odpowiedzi w postaci nawrócenia i wiary. Centrum tego przesłania stanowi wieść o bliskości królestwa Bożego". Wyjaśnia, że "«Królestwo» to po prostu świat, w którym panują pokój, sprawiedliwość i troska o zachowanie stworzeń. O nic innego nie chodzi".

"Brzmi to pięknie - dodaje papież - na tej drodze wydaje się możliwa powszechna asymilacja orędzia Jezusa bez konieczności prowadzenia misji wśród wyznawców innych religii; wydaje się też, że jego słowa nabrały wreszcie treści mającej praktyczne znaczenie, realizacja «Królestwa» stała się wspólnym zadaniem i wszystkim stała się bliska. Jednak jeżeli popatrzymy głębiej, zrodzą się wątpliwości: kto właściwie powie nam, czym jest sprawiedliwość? Co w konkretnej sytuacji przyczynia się do zapanowania sprawiedliwości? Jak należy zaprowadzać pokój? Przy bliższym przyjrzeniu się wszystko okazuje się utopijną gadaniną pozbawioną realnych treści - chyba że milcząco przyjmie się treści tych pojęć, uważane za obowiązujące w doktrynie jakiejś partii. Przede wszystkim jednak widać rzecz następującą: znikł Bóg, chodzi już tylko o człowieka. Poszanowanie «tradycji» religijnych jest tylko pozorne. W rzeczywistości są one sprowadzane do roli licznych zwyczajów, które należy ludziom pozostawić, mimo iż pozbawione są już właściwie jakiegokolwiek znaczenia. Wiara i religie zostają podporządkowane celom politycznym. Liczy się tylko urządzanie świata. Religia ma znaczenie w tej mierze jedynie, w jakiej może być pomocna do zrealizowania tego celu. Niepokojące są analogie tej pochrześcijańskiej wizji wiary i religii do trzeciej pokusy Jezusa" - zauważa Benedykt XVI.

W dłuższym rozdziale poświęconym kazaniu na Górze papież pisze, że "z chwilą, gdy człowiek zdecyduje się patrzeć na wszystko z perspektywy Boga i tak też żyć, gdy przebywa swą drogę razem z Jezusem, wtedy żyje według nowych kryteriów i coś z «eschatonu», z tego, co ma dopiero nadejść, jest już teraz obecne. Z Jezusem udręka przechodzi w radość. Paradoksy Błogosławieństw wyrażają rzeczywistą sytuację wierzących na tym świecie".

Ojciec Święty zaznacza, że "święci są autentycznymi interpretatorami Pisma Świętego". "Co znaczy dane słowo, staje się najczęściej zrozumiałe w tych ludziach, których ono porwało bez reszty i którzy nim żyli. Interpretacja Pisma nie może być zajęciem czysto akademickim i nie może się dokonywać wyłącznie w kontekście historycznym. Cale Pismo zawiera w sobie potencjał przyszłości i treść każdego słowa odsłania się dopiero gdy jest ono przeżyte i przecierpiane dogłębnie. Obietnicę zawartą w tych słowach Franciszek z Asyżu pojął w całym ich radykalizmie" - wyjaśnia papież.

Zwraca także uwagę, że "walka o trwanie w pokoju z Bogiem jest niezbywalną częścią walki o «pokój na ziemi»; tam też mają źródło kryteria tej walki i potrzebne do niej siły". "Tam, gdzie ludzie tracą z oczu Boga, załamuje się także pokój, a jego miejsce zajmuje przemoc i niesłychane okrucieństwa - dzisiaj wiemy o tym aż nadto dobrze" - przekonuje autor "Jezusa z Nazaretu".

Ojciec Święty przypomina, że "tam, w pobliżu Boga żywego", stanąć może ten, kto ma "ręce nieskalane i czyste serce". "Niepodważalnym warunkiem, który muszą spełnić ludzie chcący się zbliżyć do Boga, jest pytanie o Niego, szukanie Jego oblicza: jako podstawowy warunek pojawia się znowu ta sama postawa, którą spotkaliśmy wcześniej, wyrażona w słowach «głód i pragnienie sprawiedliwości»" - pisze papież.

Książkę "Jezus z Nazaretu" papież zaczął pisać jeszcze jako kardynał. "Pierwsze prace - zaznacza w przedmowie - mogłem rozpocząć dopiero w czasie letniego urlopu w 2003 r. Po wyborze na stolicę Biskupa Rzymskiego wykorzystałem wszystkie wolne chwile na pisanie kolejnych części książki. Ponieważ nie wiem, jak długo jeszcze będą mi dane czas i siły, zdecydowałem się opublikować, jako część I, początkowe 10 rozdziałów, obejmujących okres od chrztu w Jordanie do wyznania Piotra i Przemienienia". Autor zapowiada też drugą część dzieła.