Anioł Pański: Wspomnienie prześladowanych chrześcijan

Radio Watykańskie/KAI/J

publikacja 27.12.2006 14:05

Na głęboki związek między uroczystością Bożego Narodzenia a śmiercią pierwszego męczennika wskazał Benedykt XVI w rozważaniu na Anioł Pański.

Przypomniał, że Syn Boży stał się człowiekiem, by zbawić ludzkość umierając na krzyżu. Odkupiciel narodził się, by oddać życie na okup za wszystkich. Św. Szczepan jako pierwszy poszedł śladem Chrystusa, ponosząc męczeństwo i modląc się za swych zabójców.

W Kościele pierwszych wieków śmierć męczenników nie napawała lękiem i smutkiem, ale duchowym entuzjazmem, wzbudzając ciągle nowych chrześcijan. Dla wierzących dzień śmierci, a tym bardziej męczeństwa, nie jest końcem wszystkiego, ale przejściem do nieśmiertelności. Dlatego po łacinie zwano go dies natalis – «dzień narodzenia». Taki jest związek między dniem Narodzenia Chrystusa a dies natalis św. Szczepana.

Chrześcijan prześladowanych w różny sposób za świadectwo i służbę Ewangelii Papież polecił wstawiennictwu Maryi. Przypomniał, że doznała Ona wewnętrznego męczeństwa, współuczestnicząc w cierpieniach Syna. „Ze szczególną duchową bliskością myślę o tych katolikach, którzy zachowują wierność Stolicy Piotrowej nie ulegając kompromisom, nieraz nawet za cenę ciężkich cierpień.

Cały Kościół podziwia ich przykład i modli się dla nich o siłę do wytrwania, wiedząc, że ich udręki są źródłem zwycięstwa, choć na razie mogą się wydawać niepowodzeniem” – stwierdził Ojciec Święty.

Po polsku paież powiedział: „W dniu św. Szczepana wspominamy wszystkich, którzy w różnych regionach świata znoszą cierpienia w imię Chrystusa. Nasza modlitwa niech będzie dla nich umocnieniem” – powiedział Benedykt XVI pozdrawiając Polaków.

Poniżej publikujemy tłumaczenie papieskiego wystąpienia

Drodzy bracia i siostry!

Nazajutrz po uroczystości Bożego Narodzenia odchodzimy dziś święto św. Szczepana, diakona i pierwszego męczennika. Na pierwszy rzut oka zestawienie wspomnienia pierwszego męczennika z narodzinami Odkupiciela może wprawiać w zdumienie, ponieważ uderzający jest kontrast między pokojem i radością w Betlejem a dramatem Szczepana, ukamienowanego w Jerozolimie podczas pierwszych prześladowań rodzącego się Kościoła. W rzeczywistości pozorne zdumienie przezwyciężone zostaje, gdy głębiej zastanowimy się nad tajemnicą Bożego Narodzenia. Dzieciątko Jezus, które leży w grocie, jest Jednorodzonym Synem Bożym, który stał się człowiekiem. On zbawi ludzkość, umierając na krzyżu. Teraz widzimy Go w pieluszkach w szopce; po swym ukrzyżowaniu znów owinięty będzie w bandaże i złożony w grobie. Nieprzypadkowo ikonografia bożonarodzeniowa przedstawiała czasem Bożego Noworodka opartego na niewielkim grobie, wskazując, że Odkupiciel narodził się, aby umrzeć, narodził się, ażeby oddać życie, by wykupić wszystkich.

Św. Szczepan był pierwszym, który poszedł śladami Chrystusa i doznał męczeństwa; zmarł, podobnie jak Boski Nauczyciel, przebaczając swym zabójcom i modląc się za nich (por. Dz 7, 60). W pierwszych czterech wiekach chrześcijaństwa wszyscy święci czczeni przez Kościół byli męczennikami. Mamy tu do czynienia z nieprzeliczoną rzeszą, którą liturgia nazywa "śnieżnobiałym zastępem męczenników" - martyrum candidatus exercitus. Ich śmierć nie budziła lęku ani smutku, lecz duchowy entuzjazm, który wciąż nowych chrześcijan. Dla wierzących dzień śmieci, a bardziej jeszcze dzień męczeństwa, nie jest końcem wszystkiego, lecz "przejściem" do nieśmiertelnego życia, jest dniem ostatecznych narodzin, po łacinie dies natalis. Wtedy zrozumieć można zatem więź, jaka istnieje między "dies natalis" Chrystusa i dies natalis świętego Szczepana. Gdyby Jezus nie narodził się na ziemi, ludzie nie mogliby rodzić się dla nieba. Właśnie dlatego, że narodził się Chrystus, my możemy się "odradzać"!

Także Maryja, która w Betlejem trzymała w ramionach Odkupiciela, doznała wewnętrznego męczeństwa. Dzieliła Jego mękę i musiała raz jeszcze wziąć Go w swe ramiona po zdjęciu z krzyża. Tej Matce, która zaznała radości narodzin i męki śmierci swego boskiego Syna, zawierzamy tych, którzy są prześladowani i cierpią na różne sposoby za świadectwo i służbę Ewangelii. Ze szczególną solidarnością duchową myślę o tych katolikach, którzy dochowują wierności Stolicy Piotrowej nie idąc na kompromis, czasem za cenę ciężkiego cierpienia. Cały Kościół podziwia ich przykład i modli się, ażeby mieli siłę wytrwać, wiedząc, że ich udręki są źródłem zwycięstwa, chociaż w tej chwili wydać się mogą porażką.