Patriarcha wzywa mnichów do opuszczenia klasztoru

KAI/a.

publikacja 25.10.2006 13:26

Do opuszczenia klasztoru Esfigmenu na Świętej Górze Atos wezwał mieszkających tam mnichów patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I.

Jest on zwierzchnikiem tego najważniejszego dla światowego prawosławia miejsca i wszyscy znajdujący się tam zakonnicy mają obowiązek wymieniania jego imienia na pierwszym miejscu. Tymczasem Esfigmenu od ponad 40 lat nie uznaje władzy patriarchy, zarzucając mu zdradę prawosławia za jego kontakty ekumeniczne i otwarcie się na inne Kościoły, zwłaszcza na katolicyzm.

"Nikt nie może żyć bez biskupa. Zasada ta obowiązuje wszystkich prawosławnych bez wyjątku i każdy, kto myśli inaczej, znajduje się poza Kościołem, szczególnie zaś ten, kto złożył wielką mniszą przysięgę pokory i posłuszeństwa" - oświadczył patriarcha 22 października w czasie swej wizyty na Atos. Poświęcił tam i wmurował pierwszy kamień pod budowę przedstawicielstwa klasztoru Esfigmenu w nieoficjalnej stolicy "Republiki Mniszej" - miasteczku Karei.

Zwracając się do obecnych na ceremonii zakonników zbuntowanego monasteru, duchowy przywódca światowego prawosławia wezwał ich do opuszczenia tego miejsca i przystąpienia do utworzonej niedawno "alternatywnej" wspólnoty Esfigmenu, lojalnej wobec Konstantynopola. Dodał, że mnisi popadli w błędy wskutek nadmiernej gorliwości w sprawach wiary. "Czeka na was Kościół i objęcia miłości Świętej Góry Atos" - zapewnił Bartłomiej I.

Konflikt między Konstantynopolem a całą Świętą Górą rozpoczął się na początku lat sześćdziesiątych XX w., gdy ówczesny patriarcha Atenagoras odpowiedział na zaproszenie do dialogu, wystosowane najpierw przez bł. Jana XXIII, a następnie przez Pawła VI. Szczególnie rozsierdziły społeczność mniszą gesty pojednania ze strony Atenagorasa, m.in. odwołanie klątw, jakie w 1054 rzucili na siebie nawzajem w Konstantynopolu przedstawiciele papieża i patriarchy. W niektórych klasztorach przestano nawet wymieniać imię patriarchy w czasie liturgii, co w praktyce oznacza zerwanie łączności eucharystycznej.

O ile jednak z czasem większość klasztorów pojednała się z patriarchą (częściowo pod wpływem nacisków siłowych i finansowych), o tyle mnisi z Esfigmenu nadal pozostają nieustępliwi, nie zgadzając się na jakiekolwiek gesty ekumeniczne i uważając ekumenizm za największą współczesną herezję. Nad ich klasztorem niemal nieprzerwanie powiewa wielki transparent w języku greckim: "Prawosławie lub śmierć".

W ciągu minionych lat zarówno Konstantynopol, jak i rząd grecki wielokrotnie próbowały położyć kres konfliktowi, stosując zarówno groźby, jak i próby pokojowego załatwienia sprawy, ale bezskutecznie. Władze w Atenach zamierzają w najbliższych dniach wysłać do klasztoru jednostki policyjne, aby siłą usunąć zakonników z ich siedziby. W Grecji trwa obecnie rozprawa sądowa przeciw buntowniczemu klasztorowi, którą niebawem ma rozpatrzyć sąd odwoławczy.