Audiencja środowa: O św. Janie

KAI

publikacja 06.07.2006 07:51

O św. Janie - umiłowanym uczniu Chrystusa mówił Benedykt XVI podczas audiencji ogólnej w Watykanie.

Na placu św. Piotra zgromadziło się ok. 20 tys. pielgrzymów z całego świata, w tym wielu Polaków. Po polsku Papież przypomniał, że lipiec jest w Kościele poświęcony Najdroższej Krwi Chrystusa.

Przed katechezą odczytano fragment Ewangelii św. Mateusza: "Synowie Zebedeusza (Mt 20 20-23). Papież mówiąc o postaci św. Jana przypomniał, że był on synem Zebedeusza i bratem Jakuba. Jego imię w języku hebrajskim znaczy: "Pan udzieli łaski". Św. Jan należał obok świętych: Piotra i Jakuba do najbliższego otoczenia Jezusa. Brał udział w najważniejszych wydarzeniach z życia Chrystusa, aż po obecność pod krzyżem na Golgocie.

Papież przypomniał o historycznym uścisku, jaki przed czterdziestu laty, w styczniu 1964 r. wymienili po bratersku w Jerozolimie papież Paweł VI i patriarcha Konstantynopola Atenagoras I. Honorowy zwierzchnik prawosławia powiedział wtedy o św. Janie, że jest u "początków naszej najgłębszej duchowości" i jest przykładem miłości do Chrystusa.

Zwracając się do Polaków Papież powiedział: "Witam serdecznie Polaków. Lipiec, to miesiąc, w którym tradycyjnie oddajemy cześć Najdroższej Krwi Chrystusa. W świecie ciągle jest przelewana niewinna ludzka krew. Zamiast ewangelicznej miłości - w sercach ludzkich tak często nienawiść, zamiast troski o człowieka - pogarda i przemoc. Proszę was o modlitwę, by współczesna ludzkość zaznała mocy Krwi Chrystusa, przelanej na Krzyżu dla naszego zbawienia. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!".

Wśród pielgrzymów z Polski byli m.in.: biskup pomocniczy archidiecezji lubelskiej Artur Miziński, grupa z Wąwolnicy oraz siostry zmartwychwstanki.

Publikujemy cały tekst katechezy Ojca Świętego:

Drodzy bracia i siostry,

dzisiejsze spotkanie poświęcimy przypomnieniu kolejnego bardzo ważnego członka kolegium apostolskiego: Jana, syna Zebedeusza i brata Jakuba. Jego imię, typowo żydowskie, oznacza "Pan uczynił łaskę". Układał sieci nad brzegiem Jeziora Tyberiadzkiego, gdy Jezus wezwał go wraz z bratem (por. Mt 4, 21; Mk 1, 19). Jan zawsze należy do ścisłej grupy, którą Jezus zabiera z sobą w określonych sytuacjach. Jest wraz z Piotrem i Jakubem, gdy Jezus w Kafarnaum wchodzi do domu Piotra, by uzdrowić jego teściową (por. Mk 1, 29); z tymi samymi dwoma towarzyszy Nauczycielowi w domu przełożonego synagogi Jaira, którego córka zostanie przywrócona do życia (por. Mk 5, 37); idzie za Nim, gdy wstępuje On na górę, by się przemienić (por. Mk 9, 2); jest u Jego boku na Górze Oliwnej, kiedy w obliczu okazałości Świątyni jerozolimskiej wygłasza mowę o końcu miasta i świata (por. Mk 13, 3); w końcu zaś jest przy Nim, gdy w Ogrodzie Getsemani odchodzi On na bok, aby się modlić do Ojca przed Męką (por. Mk 14, 33). Na krótko przed Paschą, kiedy Jezus wybiera dwóch uczniów, których wyśle, aby przygotować salę na wieczerzę, zadanie to powierza jemu i Piotrowi (por. Łk 22, 8).

Ta jego wybitna pozycja w grupie Dwunastu pozwala w jakiejś mierze zrozumieć inicjatywę, podjętą pewnego dnia przez matkę: podeszła ona do Jezusa, by prosić Go, aby obaj synowie: właśnie Jan i Jakub mogli zasiąść, jeden po Jego prawicy, drugi po lewicy, w Królestwie (por. Mt 20, 20-21). Jak wiemy, Jezus odpowiedział pytaniem: zapytał, czy gotowi są wypić kielich, który On sam miał wkrótce wypić (por. Mt 20, 22). Intencją tych słów było otwarcie oczu obu uczniom, wprowadzenie ich w znajomość tajemnicy własnej osoby i nakreślenie przed nimi przyszłe powołanie do tego, ażeby byli Jego świadkami aż do najwyższej próby krwi. Wkrótce potem Jezus wyjaśnił bowiem, iż nie przyszedł, ażeby Mu służono, lecz aby służyć i dać życie na okup za wielu (por. Mt 20, 28). W dniach po zmartwychwstaniu odnajdujemy "synów Zebedeusza" zajętych wraz z Piotrem i innymi uczniami połowem bezowocnym nocnym, po którym w wyniku interwencji Zmartwychwstałego dochodzi do cudownego połowu: to właśnie "uczeń, którego Jezus miłował" jako pierwszy pozna "Pana" i wskaże Go Piotrowi (por. J 21, 1-13).

W Kościele jerozolimskim Jan zajmował znaczące miejsce w kierowaniu tym pierwszym zgromadzeniem chrześcijan. Paweł wymienia go bowiem wśród tych, których nazywa "filarami" tej wspólnoty (por. Ga 2, 9). Rzeczywiście Łukasz w Dziejach Apostolskich przedstawia go, gdy wraz z Piotrem idzie modlić się do Świątyni (por. Dz 3, 1-4.11) bądź stają przed Sanhedrynem, by dać świadectwo swej wiary w Jezusa Chrystusa (por. Dz 4, 13.19). Kościół jerozolimski wysyła go wraz z Piotrem, by utwierdzać tych, którzy przyjęli Ewangelię w Samarii, prosząc, aby otrzymali Ducha Świętego (por. Dz 8, 14-15).

W szczególności trzeba wspomnieć o tym, co wraz z Piotrem stwierdził wobec Sanhedrynu, który ich sądził: "Nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli" (Dz 4, 20). Właśnie owa szczerość w wyznaniu własnej wiary pozostaje przykładem i ostrzeżeniem dla nas wszystkich, abyśmy byli zawsze gotowi zdecydowanie zadeklarować nasze niezachwiane przylgnięcie do Chrystusa, przedstawiając wiarę ponad wszelką kalkulację czy ludzki interes.

Zgodnie z tradycją Jan jest "umiłowanym uczniem", który w Czwartej Ewangelii skłania głowę na piersi Mistrza podczas Ostatniej Wieczerzy (por. J 13,21), stoi u stóp Krzyża wraz z Matką Jezusa (por. J 19, 25) i wreszcie jest świadkiem zarówno pustego Grobu, jak i obecności Zmartwychwstałego (por. J 20, 2; 21,7). Wiemy, że to utożsamianie się jest dzisiaj przedmiotem dyskusji uczonych, a niektórzy z nich widzą w nim jedynie prototyp ucznia Jezusa. Pozostawiając rozstrzygnięcie tej kwestii egzegetom, zadowolimy się tutaj wyciągnięciem ważnej nauki dla naszego życia: Pan pragnie każdego z nas uczynić uczniem, który będzie przeżywał osobistą przyjaźń z Nim. Aby tak się stało, nie wystarczy iść za Nim i słuchać Go zewnętrznie; trzeba też żyć z Nim i tak, jak On. Jest to możliwe wyłącznie w kontekście wielkiej zażyłości, przepojonym ciepłem całkowitego zaufania. Tak jest między przyjaciółmi; dlatego Jezus powiedział któregoś dnia: "Nikt nie ma większej miłości, od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich... Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego" (J 15, 13.15).

W apokryficznych Dziejach Jana Apostoł przedstawiony jest nie jako założyciel Kościołów ani nawet przywódca istniejących już wspólnot, lecz w ciągłej drodze, jako głosiciel wiary w spotkanie z "duszami zdolnymi mieć nadzieję i być zbawionymi" (18,10; 23,8). Motorem wszystkiego jest paradoksalny zamiar ukazania tego, co niewidzialne. W istocie Kościół wschodni nazywa go po prostu "Teologiem", to znaczy tym, który zdolny jest mówić w przystępnych słowach o sprawach boskich, ujawniając tajemny dostęp do Boga przez przylgnięcie do Jezusa.

Kult apostoła Jana utwierdził się, począwszy od Efezu, gdzie - zgodnie z prastarą tradycją - miał on działać przez długi czas i umrzeć w bardzo posuniętym wieku, za panowania cesarza Trajana. W Efezie cesarz Justynian w VI wieku wzniósł na jego cześć wielką bazylikę, której imponujące ruiny zachowały się do dzisiaj. Właśnie na Wschodzie Jan cieszył się i nadal się cieszy wielką czcią. W ikonografii bizantyjskiej jest często przedstawiany w podeszłym wieku - zgodnie z tradycją zmarł za panowania cesarza Trajana - pogrążonego w intensywnej kontemplacji, jakby w postawie kogoś, kto zachęca do milczenia.

Istotnie, bez odpowiedniego skupienia nie można zbliżyć się do najwyższej tajemnicy Boga i Jego objawienia. To tłumaczy, dlaczego przed laty Patriarcha Ekumeniczny Konstantynopola Atenagoras, ten, którego Papież Paweł VI objął podczas pamiętnego spotkania, powiedział: "Jan jest u początków naszej najwyższej duchowości. Podobnie jak on, «milczącym» znana jest owa tajemnicza wymiana serc, przywołują oni obecność Jana i ich serca zapalają się" (O. Clément, Dialoghi con Atenagora, Torino 1972, p. 159). Niech Pan pomoże nam nauczyć się od Jana wielkiej lekcji miłości, aby dzięki temu czuć się umiłowanymi przez Chrystusa "aż do końca" (J 13, 1) i poświęcić Mu życie.