Komentarze polskiej prasy po drugim dniu pielgrzymki Benedykta XVI

a.

publikacja 27.05.2006 14:48

W sobotnich wydaniach polskie dzienniki podjęły piewsze próby podsumowań dotychczasowego przebiegu pielgrzymki Ojca świętego Benedykta XVI do Polski.

Obszerną analizę pierwszych dwóch pielgrzymkowych dni przynosi Życie Warszawy. Gaztea napisała m. in.:

Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski jest wydarzeniem wyjątkowym. Nikt nie spodziewał się chyba, że papież będzie mówił do nas tak ostro i tak konkretnie.Warto, byśmy go posłuchali.

Zdaniem ŻW mało co posłużyło w ostatnich latach lepiej polskiej demokracji niż pierwsze dwa dni pielgrzymki Benedykta XVI. Papież poruszał najtrudniejsze i najbardziej bolesne kwestie, wywołując niespotykaną od dawna lawinę komentarzy i sporów publicystów oraz analityków. Jedyny problem w tym, że część z nich próbuje używać papieskiego autorytetu do obrony interesów własnego środowiska. Benedyktowi XVI z pewnością nie o to chodziło.
Papież jest dla wszystkich

Jak słuchać papieża? Jak interpretować jego słowa? - zastanawia się dziennik. Przede wszystkim nie powinniśmy oczekiwać od Benedykta XVI gotowych recept na wszystkie polskie problemy. Papież nie przyjechał do naszego kraju, by odpowiedzieć nam na wszystkie pytania. Dlatego jego słów nie należy dopasowywać do naszych prywatnych, często egoistycznych potrzeb. To, że papież wspomina o relacjach między Kościołem a polityką, nie oznacza wcale, że daje gotową wykładnię do oceny Radia Maryja czy „Tygodnika Powszechnego”. Nie oznacza to wcale, że sądzi, iż ojciec Rydzyk nie powinien zapraszać do swojego studia Jarosława Kaczyńskiego albo Andrzeja Leppera, a na łamach pisma, którym kieruje ks. Adam Boniecki, nie powinny pojawiać się teksty Tadeusza Mazowieckiego. Na słowa papieża nie powinni się powoływać ani zwolennicy, ani krytycy poszczególnych partii, mediów czy światopoglądów.

ŻW zwraca uwagę na zjawisko, nazywa nadużywaniem Benedykta:

Według publicysty Pawła Lisickiego, Benedykt XVI nawiązał w ten sposób do swego wcześniejszego przemówienia (towarzyszącego prezentacji międzynarodwej komisji teologów), które odnosiło się do aktów przeprosin Jana Pawła II za tzw. winy Kościoła. Jeśli jednak papież myślał o lustracji, a ta wersja wydaje się bardziej prawdopodobna, bo z pewnością przed pielgrzymką Ojciec Święty był na bieżąco informowany, czym żyje Polska i polski Kościół, to tym bardziej wydaje się, że powyższe analizy są poważnym nadużyciem i próbą dopasowania papieskiej nauki do potrzeb własnych, własnego światopoglądu czy interesu własnego środowiska.

Nietrudno dostrzec, że biskup Pieronek i bliscy mu komentatorzy próbują dopasować słowa papieża do oceny sprawy ks. prof. Michała Czajkowskiego. To oczywiste nadużycie i absurd. Niezwykle rzadko się zdarza, by Ojciec Święty odnosił się do jakichś konkretnych wypowiedzi, nie wspominając już o prasowych artykułach. Jego słowa w warszawskiej katedrze z pewnością nie były oceną publikacji o księdzu profesorze czy jakichkolwiek innych przypadków lustracji w Polsce. Papież z pewnością nie chciał przesądzać, kogo w Polsce oceniono sprawiedliwie, a kogo nie. Co było dziką lustracją, a co sprawiedliwą oceną faktów. Słów Benedykta XVI każdy z nas powinien wysłuchać po to, by we własnym sumieniu ocenić, czy to jego postępowanie jest właściwe czy nie. Bynajmniej nie po to, by komuś narzucać nasze własne oceny, powołując się samozwańczo na papieski autorytet.

ŻW krytykuje też "prywatyzację papieża":

Tradycja wykorzystywania autorytetu Ojca Świętego jest w Polsce niestety bardzo długa. Już w PRL partyjni i rządowi dygnitarze, a zwłaszcza Jerzy Urban, próbowali na własny rachunek tłumaczyć Polakom, co miał na myśli papież Jan Paweł II, przemawiając do Polaków w czasie swoich pielgrzymek do kraju.

W ubiegłym roku, po śmierci papieża Polaka, grupa polityków podjęła próbę zablokowania działań wolnej prasy, a także państwowych instytucji, takich jak komisje śledcze, którym zarzucała „niszczenie zgody narodowej”, jaka zapanowała w trudnych chwilach po śmierci papieża. Józef Oleksy, czołowy moralizator III RP, wówczas przywódca SLD, wzywał, aby „w imię pamięci po papieżu uspokoić debatę polityczną”. „Uznany przez sąd za kłamcę lustracyjnego Oleksy już całą dekadę zajmuje się piętnowaniem 'zapiekłej nienawiści zawziętych zawistników...'. Owa zajadłość polega na wykazywaniu publicznych kłamstw, tropieniu korupcji i na proteście przeciw łamaniu standardów etycznych” – pisał wówczas o Oleksym na łamach tygodnika „Wprost” Bronisław Wildstein, słusznie zarzucając mu i innym politykom, że „pojednanie utożsamiają z amnezją”.

ŻW podsumowuje:

Po pierwszych dwóch dniach pielgrzymki Benedykta XVI do Polski jej przesłanie wydaje się jasne: prawdy wiary i Pismo św. nie są rzeczami względnymi i nie możemy dopasowywać ich do własnych potrzeb. Podobnie jak słów samego papieża. Swoją drogą, ciekawe, kto pierwszy w ciągu najbliższych dni powoła się na słowa papieża, np. walcząc z lustracją? Albo kto pierwszy zarzuci dziennikarzom, że psują atmosferę po papieskiej pielgrzymce, ujawniając czyjeś nadużycia i nieprawości?

Zdaniem Jana Turnaua, komentatora Gazety Wyborczej, na pl. Piłsudskiego Benedykt XVI wypowiedział mocne słowa. Krytyka współczesności? - zstanawia się Turnau i odpowiada: - Tak, ale i nie chwalstwo wieków minionych: powiedziano, że ongiś było podobnie. Krytyka polskich teologów i wiernych? Chyba nie, bo nasi "uczeni w Piśmie" lubią być bardziej katoliccy niż papież, a wierni przestrzegają przykazań w sprawach np. łóżkowych wierniej niż "zgniły" Zachód. Zatem padły papieskie gromy na tamte przodujące w reformie posoborowej Kościoły, bodaj pierwsze takie gromy Ratzingera jako papieża. Inkwizycja słowna? Nie przesadzajmy. Nasi bracia katolicy zza Odry naprawdę przesadzają w gorliwości reformatorskiej. Oto opowieść mego polskiego mistrza w teologii, bardzo jak na Polskę odważnego. Gości u teologa bodaj belgijskiego, gwarzą przy śniadaniu, Polak wspomina o Trójcy Przenajświętszej, na co gospodarz: - Czemu uważasz, że są trzy Osoby w Bogu a nie czterdzieści osiem? Dowcip? Żeby tylko... Niemniej u nas, powtarzam, po staremu. Oby nie było teraz jeszcze ostrożniej - konczy swój komentarz Jan Turnau.

Piątkowa msza na pl. Piłsudskiego położyła - miejmy nadzieję - kres opiniom, że Benedykta XVI Polacy obdarzają uczuciem zastępczym - konstatuje w Rzeczpospolitej Andrzej Kaczyński. - Że witają go życzliwie, ale wciąż czują zawód, że to już nie jego ukochany poprzednik, "nasz" papież - rodak. Blisko Komentator Rz zwraca uwagę, że 300 tysięcy wiernych, słuchając Benedykta XVI, wytrwało wiele godzin w deszczu i chłodzie. Wyraz "wierni" ma dwojaki źródłosłów: wiarę i wierność. Wierni to ci, co mają wiarę. I ci, co odznaczają się wiernością. Tym, którzy zgromadzili się wczoraj w stolicy wokół papieskiego ołtarza, żeby pokrzepić wiarę, przyszło też - z powodu dotkliwej niepogody - zdawać egzamin z wierności.

Pamiętamy pielgrzymkę do ojczyzny Jana Pawła II w 1999 roku - czytamy w Rz. W Krakowie Ojciec Święty źle się poczuł i nie mógł odprawić mszy na Błoniach. Wtedy na spotkanie z papieżem czekało półtora miliona wiernych. Stali, tak samo jak wczoraj w stolicy, w strugach deszczu. I mimo niewątpliwego rozczarowania, kiedy tuż przed rozpoczęciem mszy świętej ogłoszono, że Jan Paweł II nie przybędzie, nikt nie odszedł. Papież Benedykt we wczorajszej homilii kilkakrotnie, chociaż pośrednio, wypowiedział pochwałę wierności. Przypomniał prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego, który - sam będąc w stopniu doskonałym mistrzem wierności - był także dla narodu wielkim nauczycielem tej cnoty. W 1956 roku, uwięziony w Komańczy, Prymas Tysiąclecia nie mógł osobiście ogłosić na Jasnej Górze Wielkiej Nowenny przed milenium chrztu Polski. Jego nieobecność wyraziście symbolizowała wiązanka biało-czerwonych kwiatów położona na opustoszałym prymasowskim fotelu.

Świadkami tego było milion wiernych Polaków. Świadectwem wierności były - przypomniane wczoraj przez Benedykta XVI - słowa Jana Pawła II, które skierował po swoim wyborze na papieża do prymasa Stefana Wyszyńskiego: "Nie byłoby na Stolicy Piotrowej Papieża Polaka (...) gdyby nie było tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem". Pochwałą i wezwaniem do wierności były też słowa o roli tradycji, którą przekazywały - począwszy od apostołów - kolejne pokolenia wyznawców. Pochwałą pogardzanego i krytykowanego dziś niekiedy dziedzictwa wiary naszych ojców.