Kto zarabia na papieżu?

publikacja 31.01.2006 13:14

O ochronie praw autorskich papieża i opłatach za publikowanie papieskich tekstów z, prezesem jej rady administracyjnej ks. prał. Giuseppe Scotti Libreria Editrice Vaticana, rozmawia Beata Zajączkowska (Radio Watykańskie).

BEATA ZAJĄCZKOWSKA: Zaniepokojenie i zdziwienie wywołały w Polsce doniesienia niektórych mediów o tym, że Watykańska Księgarnia Wydawnicza wprowadziła nowe opłaty za korzystanie z tekstów Benedykta XVI. Pisano, że każe sobie słono płacić za drukowanie nie tylko książek papieża, ale także cytowanie tekstów - homilii, rozważań na Anioł Pański i podczas audiencji. Stwierdzenia te mijają się z prawdą. O tym, co naprawdę zmieniło się ostatnio w polityce, rozmawiamy z, księdzem prałatem Giuseppe Scottim.

KS. PRAŁ. GIUSEPPE SCOTTI: Generalnie nic się nie zmieniło. Kontynuujemy cały czas linię wyznaczoną dekretem, wydanym w 1978 roku przez ówczesnego sekretarza stanu kard. Jeana Villota. Problem polega na tym, że w tych dniach prasa włoska zaczęła interpretować dekret kard. Angelo Sodano o prawach autorskich, „zapominając” niestety o tym pierwszym dekrecie z 1978 roku, kiedy papieżem został Jan Paweł II. Kard. Villot słusznie przypomniał, że Karol Wojtyła był płodnym pisarzem, napisał wiele książek, które nie były chronione żadnym prawem. Mówimy więc o jednym z pierwszych aktów prawnych pontyfikatu Jana Pawła II, który przypomina, że oprócz obowiązku chronienia pism papieży Watykańska Księgarnia Wydawnicza ma także za zadanie ochronę pism kardynała Wojtyły. Kiedy kard. Joseph Ratzinger został wybrany na Stolicę Piotrową, zapoznał się z dekretem kard. Villota. Chociaż wcześniej może myślał o wprowadzeniu innej procedury, postanowił jednak pójść drogą wytyczoną przez swego poprzednika, uznając ją za bardzo dobrą. Należy w tym miejscu przypomnieć, że całe papieskie nauczanie chronione jest przez Watykańską Księgarnię Wydawniczą. Benedykt XVI powierzył więc nam wszystkie swoje dzieła i w tym momencie rozpoczęliśmy gigantyczną pracę katalogowania jego książek – chodzi o ponad 130 tytułów. Różnica między Janem Pawłem II a Benedyktem XVI jest widoczna. Karol Wojtyła tworzył, kiedy w Polsce panował komunizm. Co za tym idzie, jego bogata twórczość teologiczna, filozoficzna i poetycka nie była powszechnie znana, znało ją wąskie grono ludzi. Sytuacja kard. Ratzingera była odmienna. Mamy tu do czynienia z sięgającą początków lat 60. bogatą twórczością teologiczną. Wszystko, co napisał, powierzył on Watykańskiej Księgarni Wydawniczej, także w kwestii praw autorskich.

Co zrobiło w tej sytuacji wydawnictwo? Nie było to działanie – jak się ostatnio mówi – mające na celu wyciągnięcie pieniędzy. Wydawnictwo zaprosiło do Watykanu dawnych wydawców książek kard. Ratzingera. Spotkanie odbyło się w dniach od 13 do 16 grudnia ubiegłego roku. Przybyli wydawcy z USA, Szwajcarii, Austrii, Niemiec i oczywiście z Włoch. Byli oni zaniepokojeni tym, co teraz Watykan zadecyduje, obawiali się, że wydawnictwo watykańskie pozbawi ich wszelkich praw. Zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że większość podpisanych wcześniej umów uległo już wygaśnięciu, bo zgodnie z prawem międzynarodowym po 20 latach kontrakt traci ważność. Watykan postanowił jednak docenić ich wcześniejszą pracę i wszystkie umowy zostały jakby „na nowo podpisane” w 2005 roku. Wydawcy mają więc prawo do książek przez następne 20 lat. Finansowa strona kontraktów pozostała bez zmian. Oczywiście dochód ze sprzedaży książek trafia teraz nie do kard. Ratzingera, lecz do Watykańskiej Księgarni Wydawniczej.

- Zarzucono Watykanowi, że poprzez decyzje dotyczące praw autorskich wokół Kościoła roztacza się niezdrowy zapach pieniędzy? Czy za prawo do druku pierwszej encykliki Benedykta XVI trzeba zapłacić więcej niż za ostatnią encyklikę Jana Pawła II?

- Wokół Kościoła roztacza się zapach pieniędzy, w tym sensie, że ci wszyscy, którzy wykorzystywali Kościół do robienia pieniędzy teraz widzą, że troszeczkę się im przycina pazurki. Taka jest moja odpowiedź na stawiane zarzuty. Za ostatnią encyklikę Jana Pawła II i pierwszą Benedykt XVI trzeba zapłacić tyle samo, nic się nie zmieniło. Trzeba tylko pamiętać o umieszczeniu copyright. Jest to rzecz, którą poważne wydawnictwa tak we Włoszech ja i na świecie zawsze robiły szanując prawa autorskie. Niestety istnieje wiele „niepoważnych” wydawnictw, które – co trzeba tu podkreślić – wykorzystywały Kościół dla wzbogacenia się i nigdy nie respektowały copyright. Takie rozróżnienie między wydawnictwami jest konieczne. Dla tych pierwszych ubiegłoroczny komunikat kard. Sodano nie wnosi żadnych zmian w porównaniu z tym z 1978 roku. Wydawnictwa, które przyzwyczaiły się zbijać majątek na papieskich słowach teraz czują się zagrożone i wzniecają polemikę, powiedziałbym dość dziwną i głupią. Przedstawiciele wydawnictw, którzy spotkały się z nami w Watykanie, poczuli się zdziwieni i osobiście dotknięci tą medialną kampanią, która zrodziła się z niczego i została wykorzystana do prywatnych celów. Niektóre z nich – Herder, Ignatius Press – oddały do naszej dyspozycji nawet swoje strony internetowe, mówiąc, że możemy tam przedstawić nasz punkt widzenia, ponieważ to co się dzieje jest niesprawiedliwe.

- Mówiono też, że obecnie trzeba płacić nawet za cytowanie papieskiego nauczania w gazetach czy tygodnikach. Innymi słowy dziennikarz piszący relację z modlitwy Anioł Pański musiałby zapłacić za cytowane w artykule słowa Papieża...

- Jeśli chodzi o relacje dziennikarskie, czyli na przykład cytaty w gazetach, nic się nie zmieniło. Nie jest potrzebne na nie copyright i nic się nie płaci. Sytuacja zmienia się jednak, gdy na przykład jakiś dziennik czy tygodnik chce opublikować cały tekst encykliki – może to zrobić pod warunkiem, że umieści copyright LEV. W tym wypadku nie mówimy już o czystej informacji, daje się czytelnikowi o wiele więcej, pełny tekst dokumentu. Za co wydawnictwo każe sobie płacić? Gdyby ktoś na przykład chciał wydać zbiór papieskich rozważań na Anioł Pański, teksty katechez środowych czy encykliki. W tym wypadku rozpoczyna się negocjacje, które robi się we wszystkich poważnych wydawnictwach. Cała polemika zrodziła się ze słynnego artykułu jaki Marco Tosatti opublikował na łamach włoskiego dziennika „La Stampa”. To co w nim pisze jest prawdziwe tylko w części. Zarzucił nam, że Watykańska Księgarnia Wydawnicza zażądała od bolońskiego wydawnictwa 15 tys. euro. I to jest prawda. Kłamstwem jest jednak to, co pisze, że była to suma za 30 linijek. Że jest to jawne kłamstwo, watykanista „La Stampy” powinien wiedzieć, bo to właśnie on jest autorem spornej książki. We wstępie pisze: „Wszystko, co po zakończeniu wstępu znajdziecie w tej książce, zostało napisane lub powiedziane przez Josepha Ratzingera”. Mowa o 124-stronicowej książce, która kosztuje prawie 10 euro. W rzeczywistości jest to książka kard. Ratzingera. Wypowiedzi zebrał Tosatti, ale słowa są Ratzingera. Watykańska Księgarnia Wydawnicza wskazała wydawnictwu Baldini Castoldi, że opublikowało pozycję, która w istocie jest książką Ratzingera. Wydawnictwo odpowiedziało: w ogóle ich to nie obchodzi. Stwierdziło, że nie zapłaci praw autorskich, ponieważ ich nie uznaje, gdyż Papież jest papieżem wszystkich. Nasza odpowiedź brzmiała: to prawda Papież jest papieżem wszystkich, ale pieniądze na nim wy zarabiacie. Powinniście to uznać. Oni stwierdzili: „Podajcie nas do sądu, procesy we Włoszech i tak trwają bardzo długo. Zobaczymy, czy znajdziecie jakiegoś sędziego, który przyzna wam rację”. No cóż, zobaczymy. Prawo jest jasne: kraść nie wolno.

- Czy to oznacza, że Watykańska Księgarnia Wydawnicza rozpocznie prawne batalie przeciwko pirackim wydawnictwom?

- Sądzę, z poważnymi wydawnictwami, jak chociażby te, które biorą udział w Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie, nie będzie problemu. One znają i respektują obowiązujące zasady. Jest to normalne prawo chroniące przede wszystkim autora, a nie jego pieniądze. Copyright na papieskie teksty służy po to, by chronić integralność nauczania Papieża. Podam prosty przykład. W ubiegłym roku jedno z włoskich wydawnictw chciało opublikować książkę „Jan Paweł II – Nie zabijaj w imię Boga”. Tu nasze wystąpienie w obronie copyright oznaczało dwie rzeczy. Po pierwsze Papież nigdy takiej książki nie napisał i był to po prostu zbiór jego różnych wypowiedzi.

Stąd na okładce powinno pojawić się nazwisko osoby, która opracowała zbiór. To trzeba zdecydowanie podkreślić, ponieważ nie można wykorzystywać imienia papieża po to, by sprzedawać swoje dzieła. Po drugie, słowa tytułu książki w tym brzmieniu przez papieża nigdy nie zostały wypowiedziane. Jan Paweł II powiedział: nie można zabijać w imię Boże. Oczywiście, jeśli chce się coś sprzedać, dochodzi do uproszczeń, stara się przyciągnąć uwagę, wywołać polemikę, bo ona właśnie sprawia, że coś się może lepiej sprzedać.

- Czy polscy wydawcy przestrzegają praw autorskich dotyczących papieskich tekstów?

- Gdy chodzi o wydawnictwa w Polsce, dominują dwie postawy. Poważne i godne szacunku wydawnictwa zazdrośnie strzegą swego wizerunku tak na rynku polskim, jak i międzynarodowym. Z nimi się wspaniale współpracuje. Kwestie ekonomiczne nigdy nie stanowią problemu. Nie wymieniam tu wydawnictw polskich, żeby nie uprawiać kryptoreklamy. Jednak na przykład nigdy nie było problemów z wydawnictwem św. Pawła czy z Rizzoli, Bompiani, Mondadori. Są jednak inne wydawnictwa, które trzeba nazwać pirackimi. To ma miejsce niestety także w Polsce, gdzie nieraz trudno przekonać, że Papież oczywiście należy do wszystkich, ale kiedy ty wykorzystujesz papieża do napisania książki, musisz prosić o pozwolenie. Niejednokrotnie wydawnictwa religijne należą do tych, które mniej respektują obowiązujące zasady. Trzeba jednak przypomnieć, że jeżeli szczerze chcemy służyć Papieżowi, powinniśmy mu służyć przestrzegając wszystkie przykazania, a nie tylko na przykład szóste zapominając o siódmym czy dziewiątym. Innymi słowy: nie kradnij obowiązuje wszystkich. Tak samo jak nie mów fałszywego świadectwa, czyli nie przypisuj papieżowi to, czego nie powiedział, a co z punktu widzenia marketingu bardzo by nam się podobało, żeby powiedział, bo wtedy sprzedaż wzrośnie.

- Na co idą pieniądze z praw autorskich?

- Szczerze trzeba powiedzieć, że są niewielkie. Cały zysk przekazywany jest watykańskiemu Sekretariatowi Stanu. Między innymi dzięki temu Stolica Apostolska może robić to wszystko, co robi. Od dzieł charytatywnych poczynając, a na utrzymaniu nuncjatur, organizowaniu misji dyplomatycznych czy też opłacaniu tłumaczy kończąc. Na przykład ostania encyklika napisana po niemiecku została przetłumaczona na 8 języków. Drugie konto Watykańskiej Księgarni Wydawniczej to są wpływy z tantiemów za prawa autorskie do książek papieża. O ich przeznaczeniu decyduje osobiście Ojciec Święty. Dzięki tym funduszom Jan Paweł II pomagał odbudowywać prawosławne świątynie w Serbii, czy chociażby zniszczone działaniami wojennymi miasteczka w Afryce. Warto uzmysłowić to chociażby czytelnikom, którzy kupili „Pamięć i tożsamość”, a w Polsce jest ich ponad milion. W rozliczaniu pieniędzy za prawa autorskie jest ogromna przejrzystość. Wydaje mi się, że ci, którzy wzniecają polemikę robią to dla samej polemiki a nie dlatego, że szukają prawdy. Myślę, jednak, że ta cała dyskusja może okazać się pożyteczna, bo pozwoli poznać rzeczywistość, która jak widać nie była wszystkim wystarczająca znana.