Ks. prof. J. Bolewski: Miłość jako centrum

Biuro Prasowe KEP/a.

publikacja 27.01.2006 01:02

Encyklika pokazuje, że tylko dzięki połączeniu oba rodzaje miłości „znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości" - powiedział o nowym dokumencie Benedykta XVI ks. dr hab. Jacek Bolewski SJ.

Miłość jako centrum życia chrześcijańskiego i życia Kościoła
(W świetle encykliki „Bóg jest miłością”)

Miłość, na której skupia się pierwsza encyklika Benedykta VI, ma swoje źródło w prawdzie, przypomnianej na początku za Pismem Świętym Nowego Testamentu: „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1J 4, 16). Część Pierwsza dokumentu rozważa: „Jedność miłości w stworzeniu i historii zbawienia”. Chrześcijańskie pojmowanie miłości staje się jaśniejsze w swej nowości na tle innych ujęć, bardzo wielu, jako że pojęcie miłości jest „dziś jednym ze słów najczęściej używanych i także nadużywanych, którym nadajemy znaczenia zupełnie różne” (2). W świetle tradycji greckiej miłość jest pojmowana przeważnie jako eros. Zarzuca się chrześcijaństwu (encyklika powołuje się na Nietzschego „Poza dobrem i złem”!), że „zatruło” miłość erotyczną, głosząc wyrzeczenie, także cielesności. W chrześcijańskiej wizji miłości jako agape, czyli miłości ofiarnej, postrzegano przeciwieństwo erosa. Tymczasem encyklika pokazuje, że tylko dzięki połączeniu oba rodzaje „znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości”. Eros, który początkowo „jest przede wszystkim pożądający”, dopełnia się przez to, że coraz bardziej szuka „szczęścia drugiej osoby”, pragnie być dla niej. „W ten sposób włącza się w niego moment agape; w przeciwnym razie eros upada i traci swoją własną naturę”. Z drugiej strony, człowiek nie może żyć wyłącznie w miłości ofiarnej, dającej siebie. „Kto chce dawać miłość, sam musi ją otrzymać w darze”. Tym źródłem, przypomina encyklika, jest „Jezus Chrystus, z którego przebitego serca wypływa miłość samego Boga (por. J 19, 34)” (7).

Centralne znaczenie miłości dla życia człowieka głosił już Stary Testament. Przypomniał o tym Jezus, łącząc ze sobą jako dwa najważniejsze: przykazanie miłości Boga i bliźniego. Dwojakie przykazanie, dopowiada Papież, odsłania pełny sens w świetle wypowiedzi Nowego Testamentu, że Bóg pierwszy nas umiłował (por. 1J 4,10). Odtąd miłość nie jest tylko przykazaniem, ale staje się „odpowiedzią na dar miłości, z jaką Bóg do nas przychodzi” (1). Najważniejszy dar Bożej miłości rozpoznajemy w spojrzeniu „na przebity bok Chrystusa, o którym mówi św. Jan (por. 19, 37)”. Tu właśnie może być kontemplowana prawda, która jest „punktem wyjścia tej Encykliki: ‘Bóg jest miłością’”. Papież dodaje: „Poczynając od tego spojrzenia, chrześcijanin znajduje drogę swego życia i swojej miłości” (12). Ofiara Chrystusa znajduje dopełnienie w Eucharystii, gdzie chrześcijanie włączają się w dynamikę Bożej miłości, dającej siebie. Tu potwierdza się: „Zjednoczenie z Chrystusem jest jednocześnie zjednoczeniem z wszystkimi, którym On się daje. Nie mogę mieć Chrystusa tylko dla siebie samego; mogę do Niego należeć tylko w jedności z wszystkimi, którzy już stali się lub staną się Jego. Komunia wyprowadza mnie z koncentracji na sobie samym i kieruje ku Niemu, a przez to, jednocześnie, ku jedności z wszystkimi chrześcijanami. Stajemy się ‘jednym ciałem’ stopieni razem w jednym istnieniu. Miłość Boga i miłość bliźniego są teraz naprawdę jednym: wcielony Bóg przyciąga nas wszystkich do siebie. To pozwala zrozumieć, że agape staje się teraz także określeniem Eucharystii: w niej agape Boga przychodzi do nas cieleśnie, aby nadal działać w nas i poprzez nas”. A wtedy spełnienie „przykazania” miłości staje się możliwe: „miłość może być ‘przykazana’, ponieważ wcześniej jest dana” (14).

Jedność miłości Boga i bliźniego wyrażająca się we wspólnocie Eucharystii – communio – znajduje rozwinięcie w Części Drugiej, zatytułowanej: „Caritas. Dzieło miłości dokonywane przez Kościół jako ‘wspólnotę miłości’”. W pierwotnym Kościele, jak encyklika przypomina za Dziejami Apostolskimi, wspólnota (koinonia – communio) przejawiała się zarówno w Eucharystii („łamaniu chleba” i „modlitwie”: Dz 2,42), jak i we wspólnocie dóbr materialnych, którymi się dzielono (por. Dz 4,32-37). Kiedy ta radykalna forma wspólnoty materialnej nie mogła być utrzymana, jako że Kościół zaczął się rozrastać, dla zaradzenia potrzebom ubogich utworzono kolegium Siedmiu, którego dzieła nazwano „diakonią” – posługą miłości bliźniego, spełnianą zbiorowo w sposób zorganizowany.

W ten sposób posługa miłości została wprowadzona do fundamentalnej struktury Kościoła. Odtąd: „Wewnętrzna natura Kościoła wyraża się w troistym zadaniu: głoszenie Słowa Bożego (kerygma-martyria), sprawowanie Sakramentów (leiturgia), posługa miłości (diakonia). Są to zadania ściśle ze sobą związane i nie mogą być od siebie oddzielone. Caritas nie jest dla Kościoła rodzajem opieki społecznej, którą można by powierzyć komu innemu, ale należy do jego natury, jest niezbywalnym wyrazem jego istoty” (25).

Charytatywna działalność Kościoła spotkała się w XIX wieku z krytyką, rozwiniętą zwłaszcza w ideologii marksistowskiej, która głosiła, że tego rodzaju dzieła jedynie utrwalają niesprawiedliwe systemy, wymagające obalenia. Krytyka posłużyła do sprecyzowania nauki społecznej Kościoła. Kościelne nauczanie przyznaje dzisiaj, że potrzebne jest „budowanie sprawiedliwego porządku społecznego i państwowego, dzięki któremu każdemu byłoby dane to, co mu się należy”. To podstawowe zadanie ma charakter polityczny, dlatego „nie może być ono bezpośrednią misją Kościoła. Ponieważ jednak jest to równocześnie pierwszorzędne zadanie ludzkie, Kościół ma obowiązek współdziałać przez oczyszczanie rozumu i formację etyczną, aby wymagania sprawiedliwości stały się zrozumiałe i politycznie wykonalne”. Przede wszystkim jednak zadaniem Kościoła jest przypominanie potrzeby miłości bliźniego – agape-caritas; nie ma bowiem „takiego sprawiedliwego porządku państwowego, który mógłby sprawić, że posługa miłości byłaby zbędna. Kto usiłuje uwolnić się od miłości, będzie gotowy uwolnić się od człowieka jako człowieka. Zawsze będzie istniało cierpienie, które potrzebuje pocieszenia i pomocy. Zawsze będzie samotność. Zawsze będą sytuacje materialnej potrzeby, w których konieczna jest pomoc w duchu konkretnej miłości bliźniego” (28).

Miłość jako centrum życia Kościoła została zaprezentowana w Pawłowym hymnie o miłości (por. 1 Kor 13), gdzie Apostoł „naucza nas, że caritas jest zawsze czymś więcej, niż zwyczajną działalnością”. Papież uznaje: „Hymn ten powinien być Magna Charta całej posługi kościelnej; są w nim zebrane wszystkie refleksje na temat miłości, które snuliśmy w tej Encyklice. Działanie praktyczne pozostaje niewystarczające, jeżeli nie jest w nim uchwytna miłość do człowieka, miłość, która się karmi spotkaniem z Chrystusem. Głęboki, osobisty udział w potrzebie i cierpieniu drugiego staje się w ten sposób dawaniem samego siebie: aby dar nie upokarzał drugiego, muszę mu dać nie tylko coś mojego, ale siebie samego, muszę być obecny w darze jako osoba” (34).

Wobec „bezmiaru potrzeb” istniejących w świecie chrześcijanie potrzebują modlitwy jako sposobu „czerpania wciąż na nowo sił od Chrystusa”, by nie poddać się pokusie zniechęcenia czy buntu. „Kto modli się nie traci czasu, nawet jeśli wszystko wskazuje na potrzebę pilnej interwencji i skłania nas jedynie do działania. Pobożność nie osłabia walki z ubóstwem czy nawet biedą bliźniego. Błogosławiona Teresa z Kalkuty jest wymownym przykładem, że czas poświęcony Bogu na modlitwie nie tylko nie szkodzi skutecznej i operatywnej miłości bliźniego, ale w rzeczywistości jest jej niewyczerpanym źródłem” (36). Obok błog. Teresy, aż trzykrotnie wspomnianej w encyklice, na koniec zostały przywołane postaci wielu innych świętych, świadków caritas. Ostatnie myśli zwracają się ku Maryi, która „ukazuje nam, czym jest miłość i skąd pochodzi, skąd czerpie swoją odnawianą wciąż na nowo siłę”. Papież Benedykt XVI zawierza Jej „Kościół, jego misję w służbie miłości”. Skierowana do Niej modlitwa kończy się słowami, kończącymi też encyklikę: „Pokaż nam Jezusa. Prowadź nas ku Niemu. / Naucz nas, jak Go poznawać i kochać, / abyśmy my również mogli stać się / zdolni do prawdziwej miłości / i być źródłami wody żywej / w spragnionym świecie” (42).

Ks. dr hab. Jacek Bolewski – jezuita, wykładowca Papieskiego Wydziału Teologicznego „Bobolanum” w Warszawie