J. Navarro-Valls: Papież nierozpoznany

PAP/a.

publikacja 17.10.2005 21:45

Rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls powiedział w wywiadzie dla włoskiej telewizji RAI, że pełna jawność wiadomości przekazywanych przez Stolicę Apostolską na temat ostatnich chwil życia Jana Pawła II była logiczną konsekwencją tego, jak w latach poprzednich informowano o wszystkim, co dotyczyło papieża.

Navarro-Valls w długim wywiadzie, nadanym przez pierwszy program telewizji publicznej późnym wieczorem w niedzielę, opowiadał również o potajemnych narciarskich wypadach Jana Pawła II, który nigdy nie został przez nikogo rozpoznany, nawet na autostradzie.

Rzecznik zapytany o to, czy to sam papież podjął decyzję, by tak szczegółowo informować o przebiegu choroby u schyłku jego życia, odparł, że polityka informacyjna Watykanu w tym względzie była, jak to ujął, "logiczną dedukcją stylu jawności z lat poprzednich". Navarro-Valls przyznał, że nigdy nie potwierdzono oficjalnie, iż Jan Paweł II cierpi na chorobę Parkinsona, ale, jak wyjaśnił, nie było takiej potrzeby, bo było to dla wszystkich oczywiste.

Ze szczegółami opowiedział o pożegnalnej wizycie kardynała Josepha Ratzingera u umierającego papieża 2 kwietnia. "To było na kilka godzin przed śmiercią Ojca Świętego. Kardynał Ratzinger przykląkł przy jego łożu, wziął go za rękę, pocałował ją i podziękował papieżowi, który nie do końca już był przytomny, za to co uczynił przez wszystkie lata" - mówił Joaquin Navarro-Valls.

Dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej wyznał, że jednym z najsmutniejszych dla niego aspektów choroby Parkinsona było to, że papież stracił uśmiech w wyniku paraliżu mięśni twarzy. Opowiedział, że na wakacjach w górach starał się zrobić wszystko, by w trakcie robienia zdjęć Jan Paweł II uśmiechał się i choć na chwilę pozbył się surowego wyrazu twarzy, będącego wynikiem choroby. "Opowiadałem dowcipy, by rozśmieszyć Ojca Świętego, ale wszystko na nic. W końcu kupiłem sobie wielki czerwony nos clowna, który zakładałem ilekroć robiliśmy zdjęcia. I to skutkowało - śmiał się do rozpuku" - mówił Navarro-Valls.

Ujawnił też szczegóły krótkich wypadów Jana Pawła II na narty. "Po dniach intensywnej pracy, w chwilach wielkiego zmęczenia wyjeżdżaliśmy z Watykanu anonimowym samochodem o innym niż rzymski numerze rejestracyjnym i oczywiście bez watykańskich oznakowań. Najbardziej nerwowe były momenty, kiedy trzeba było zatrzymać się przy wjeździe i wyjeździe z autostrady, by zapłacić za przejazd. Ale papież zakładał wtedy dyżurną czarną księżowską pelerynę jeszcze z Polski i dzięki temu nigdy nie został rozpoznany" - zapewnił watykański rzecznik.

Wśród najbliższych przyjaciół Jana Pawła II wymienił przede wszystkim kardynała Andrzeja Deskura oraz księdza profesora Tadeusza Stycznia z KUL. Jak podkreślił, ilekroć ksiądz Styczeń przyjeżdżał z wizytą do Watykanu, tak żartował z papieżem, że mimo, iż rozmawiali ze sobą po polsku, można było ich zrozumieć.

Serdeczne więzy przyjaźni - dodał Navarro-Valls - łączyły Jana Pawła II z byłym prezydentem Włoch Sandro Pertinim (1896-1990). To on właśnie natychmiast po zamachu na Placu świętego Piotra przyjechał do Polikliniki Gemelli, poprosił o biały fartuch i trzymał papieża za rękę, gdy wywieziono go po długiej, ciężkiej operacji.

Rzecznik Watykanu zapytany o to, co polski papież oglądał w telewizji, odparł, że przede wszystkim przy kolacji wieczorny dziennik RAI, a także czasami wielkie wydarzenia sportowe, jak olimpiady i mecze. Jak wyjaśnił Navarro-Valls Jan Paweł II oglądał mecze klubu AS Roma, gdyż grał w nim Zbigniew Boniek.