Synod: Z. Nosowski o pierwszym tygodniu

Beata Zajączkowska (Radio Watykańskie)/a.

publikacja 11.10.2005 08:59

Pierwszy tydzień synodu biskupów poświęconego Eucharystii dla portalu Wiara.pl podsumowuje i komentuje jedyny polski świecki audytor Zbigniew Nosowski.

- Pierwszy tydzień synodu już za nami. Jakie najważniejsze tematy przewijają się w auli synodalnej?
- Biskupi, czyli ojcowie synodalni, jak się ich tu nazywa, podejmują poszczególne tematy, które wydają się im najważniejsze. To wyraźnie układa się w dwie grupy zagadnień. Po pierwsze są to kwestie teologiczne. Po drugie zagadnienia duszpasterskie, pastoralne, konkretne problemy związane z celebrowaniem Eucharystii i z dostępnością do niej różnych osób. Z kwestii teologicznych najważniejsze wydają się nie tyle rozważania o samym sensie Eucharystii. W tej kwestii przez wieki, a także w ostatnich latach pontyfikatu Jana Pawła II Kościół bardzo wiele powiedział. Mamy przecież encyklikę „Ecclesia de Eucharistia”, list „Mane nobiscum Domine”, nową instrukcję wprowadzenia do Mszału Rzymskiego, także tutaj wiele nowego się już nie wymyśli. Natomiast rzeczą nową są próby tworzenia eklezjologii eucharystycznej, czyli całej wizji Kościoła w oparciu o Eucharystię. Jest to w jakiś sposób związane z dostrzeganiem i przejmowaniem prawosławnej perspektywy w patrzeniu na Kościół. Podkreśla ona nie tyle to, że Kościół sprawuje Eucharystię, ile że Eucharystia tworzy Kościół. Że tak naprawdę tym z czego Kościół się bierze jest właśnie Eucharystia. To pozwala inaczej patrzeć na tajemnicę Kościoła, w tym również na kolegialność biskupów. Jest to problematyka nowa. Zajmował się nią jako teolog kard. Joseph Ratzinger, teraz inni teologowie też to dostrzegają. Myślę, że owocem tego synodu może być wypracowanie pogłębionej eklezjologii eucharystycznej. Oczywiście potrzeba na to czasu.

- A jakie kwestie praktyczne są podejmowane?
- Jest ich bardzo dużo. Związane są z różnymi problemami pojawiającymi się pojawiają się w praktyce. Mowa jest na przykład o różnych nadużyciach liturgicznych, czyli sprawowania liturgii przez księży w sposób niezgodny z normami watykańskimi. Pada pytanie jak na to reagować. Niektórzy dopominają się bardziej surowego upominania i nieustannego przypominania o normach. Inni biskupi twierdzą, że samo przypominanie nie wystarcza, ponieważ wszyscy normy doskonale znają, trzeba się bardziej zastanowić dlaczego je ignorują. Ta część relacji przeradza się trochę w dyskusję nad bilansem reformy liturgicznej po II Soborze Watykańskim. Jedni bardziej podkreślają negatywne zjawiska, które się po soborze pojawiły. Inni mówią, że negatywne zjawiska i nadużycia występowały także wcześniej, więc nie można przez ten pryzmat patrzeć na owoce Soboru. Nie można zapominać, że to właśnie reforma liturgiczna poprzez wprowadzenie języków narodowych otworzyła liturgię i jej skarby dla wielu ludzi.

Inne problemy praktyczne, które wyraźnie zaprzątają uwagę biskupów to na przykład kwestia rozdawania w niedzielę Komunii św. w tych parafiach gdzie nie ma księdza. Polska jest w tej szczęśliwej sytuacji, że takich parafii po prostu nie ma. Niemniej w wielu regionach świata ksiądz dojeżdża do parafii raz, dwa razy na miesiąc. I tu pojawia się problem. Najczęściej dzieje się tak, że kapłan celebrując Eucharystię konsekruje dodatkowe hostie, które następnie są przechowywane. W kolejną niedzielę – już bez księdza – w parafii odbywa się jedynie nabożeństwo Liturgii Słowa. Czasem towarzyszy mu rozdawanie Komunii św., jednak nie zawsze tak się dzieje. I to jest właśnie przedmiotem dyskusji biskupów. Z jednej strony słychać głosy, że takie rozdawanie Komunii św. może przypominać niektórym Mszę św., a osoba świecka przecież nie może jej sprawować. Taki stan rzeczy może więc czynić pewne zamieszanie w świadomości katolików. Z drugiej strony mówi się przecież, że głęboko wierzymy iż Eucharystia jest Chlebem Życia. Więc konsekwentnie patrząc, nierozdawanie go byłoby pozbawieniem Chleba Życia tych, którzy go bardzo pragną. Kwestii dostępu do Eucharystii dotyczą też dyskusje, chętnie podejmowane przez media. Dotyczą one interkomunii, dopuszczenia pod pewnymi warunkami do Komunii św. osób rozwiedzionych żyjących w powtórnych związkach małżeńskich. Kwestie te są podnoszone ponieważ biskupi jako pasterze też doświadczają, że część osób żyjących w takich związkach obiektywnie żyje w stanie grzechu, natomiast można jeszcze w pogłębiony sposób analizować tę sytuację i rozważać czy jest możliwość dopuszczenia ich pod pewnymi warunkami do Komunii św. Na razie nie ma tutaj oczywiście żadnych konkluzji, jest to tylko lista tematów do dyskusji. Podejmowane są też inne praktyczne tematy. Na przykład stosunku do katolików, którzy działając w polityce deklarują swoją aprobatę dla aborcji pod pewnymi warunkami. Te problem był gorąco dyskutowany w Stanach Zjednoczonych i biskupi zajęli w tej sprawie różne stanowiska. Część biskupów odmawiała publicznie prawa do przyjmowania Komunii św. takim politykom, wyraźnie zniechęcała także do głosowania na nich. Te dyskusje pojawiły się także na forum synodu. Podkreślono, że jest to temat nie ograniczający się tylko do USA, dlatego też trzeba go podjąć na forum Kościoła Powszechnego. Pojawiają się też indywidualne głosy dotyczące przyjmowania Komunii św. na rękę i możliwych nadużyć, które się pojawiają przy tym sposobie rozdawania Komunii. W odpowiedzi na głosy krytyczne wielu biskupów daje rozmaite przykłady błogosławieństwa, które właśnie z tego wynikają. Dla mnie osobiście udział w synodzie jest bardzo ciekawym doświadczeniem. To że mogę być w centrum dyskusji sprawia, że doświadczam synodalności, kolegialności Kościoła.

Pozwala to też zobaczyć, że jedność Kościoła nie jest jednomyślnością we wszystkich sprawach praktycznych. Jedność wiary, nie oznacza zgodności we wszystkich kwestiach czy to teologicznych czy dotyczących duchowości. Był jeden bardzo piękny głos podkreślający, coś co jest ważne dla mnie jako człowieka świeckiego. Mówił on o tym, że pobożność eucharystyczna to jest nie tylko uczestniczenie we Mszy św. czy adoracja. To jest oczywiście bardzo ważne. Jednak zwłaszcza dla świeckich kluczową sprawą jest bycie człowiekiem eucharystycznym, czyli realizowanie w swoim życiu tego czym jest Eucharystia - bycie darem dla innych. Kiedy chrześcijanin stara się czynić siebie darem dla innych, wtedy właśnie żyje duchowością eucharystyczną. Wydaje mi się to bardzo ważne, bo przecież Eucharystia nie może od życia odrywać, ale powinna do niego prowadzić.

- Jakie widzi Pan największe problemy dotyczące Eucharystii w Polsce?
- Myślę, że u nas nie ma tak wielkiego problemu z nadużyciami liturgicznymi jak w innych krajach. Przypuszczam, że to się bierze z dwóch powodów. Reforma liturgiczna w Polsce była wprowadzana stopniowe. Poza tym środowiska, które najwyraźniej promowały reformę liturgiczną jak na przykład Ruch Światło-Życie, właśnie w wierności przepisom liturgicznym widziały szansę na pogłębienie liturgii. Myślę, że właśnie dzięki temu w Polsce pojawia się mniej nadużyć niż w innych Kościołach lokalnych. Doświadczenie polskie jest też specyficzne pod względem odsetka regularnie praktykujących katolików. Polska jest zdecydowanie wśród krajów gdzie ta liczba jest dość wysoka.

Bynajmniej jednak nie jest ona najwyższa. Tutaj wręcz imponujące padają liczby biskupów z Indii, którzy opowiadają, że średnio 80 proc. katolików uczestniczy tam co niedziela w Mszy św., a w niektórych diecezjach czy niektórych obrządkach, ten odsetek sięga 95 proc. Wydaje się to niewiarygodne nawet dla Polaka, a cóż dopiero dla Kanadyjczyka. W Kanadzie francuskojęzycznej na Mszę chodzi 5 proc, w anglojęzycznej trochę więcej wiernych. Myślę, że rzeczą pozytywną w Polsce jest także wzrost pobożności eucharystycznej. Stało się to możliwe dzięki pontyfikatowi Jana Pawła II, który kładł wielki akcent na Eucharystię, na jej godne sprawowanie i na adoracje Najśw. Sakramentu. To niewątpliwie wynikało też z jego duchowości, która była ukształtowana w Polsce. Ten aspekt także na synodzie jest dostrzegany przez wielu biskupów, którzy często wspominają Jana Pawła II.

- Czy nie „za cukierkowy” obraz polskiego Kościoła jawi się z tego co Pan mówi. Troszkę na zasadzie, u nas jest w miarę dobrze, źle się dzieje za miedzą?
- Myślę, że nasze problemy są inne. Nie ma wielu nadużyć. Problemem jest za to bierność duszpasterska, czy monotonia liturgiczna. Coś co sprawia, że część ludzi nie odnajduje się zupełnie w liturgii, czy widzi, że nie ma w niej życia. Myślę, że tutaj bardzo cenna jest wskazówka dotycząca sprawowania liturgii, którą Jan Paweł II zostawił w liście apostolskim „Zostań z nami Panie”. Pisze tam, że liturgia powinna być z jednej strony sprawowana z większą energią i większym zapałem, z drugiej zaś strony wyraźnie prowadzić w głąb. Myślę, że w Polsce bardzo nam potrzeba połączenia jednego z drugim. Potrzeba na przykład czasu na milczenie. Przepisy mówią o tym bardzo wyraźnie, mimo to w polskich kościołach bardzo trudno o tę ciszę, o pogłębioną modlitwę zwłaszcza po Komunii św. Potrzeba też większego zaangażowania, większej żywotności ze strony celebransów. Brakuje pokazania, że liturgia jest rzeczywiście sprawą całego kościoła lokalnego. Częściej jest ona sprawowana przede wszystkim przez księdza, a udział pozostałych jest bierny. Mówi się: jak się modlimy tak wierzymy, i to chyba jest przykład pewnej słabości która ujawnia się zarówno w sposobie sprawowania liturgii jak i w sposobie przeżywania wiary. Brakuje nam „praktycznego bycia Kościołem”. Kilka lat temu ośrodek pallotyński przeprowadził badania, które pokazywały, że 22 proc. polskich katolików pozytywnie odpowiedziało na pytani, czy ma jakiś wpływ na życie swej parafii.

Kiedy spytano, czy chcieliby mieć wpływ na życie parafii, to pozytywnej odpowiedzi udzieliło też 22 proc. ankietowanych. Wniosek z tego, że wszyscy którzy chcieli być zaangażowanymi w życie parafii, w jakiś sposób już byli zaangażowani. A wszyscy pozostali, czyli prawie 80 proc. byli zadowoleni ze swojej roli „klienta instytucji religijnej”, który przychodzi, dostaje to co mu potrzebne, ale nie ma potrzeby dzielić się tym z nikim. Myślę, że ta bierność jest dużym problemem polskiego Kościoła. Nie da się jej jednak przezwyciężyć narzekaniem czy kaznodziejskim nawoływaniem świeckich: angażujcie się. Żeby ludzie się zaangażowali muszą poczuć, że Kościół jest naprawdę ich sprawą, muszą tego egzystencjalnie doświadczyć, muszą dostać jakąś cząstkę - nawet bardzo małą - odpowiedzialności za życie Kościoła w swoje ręce.

- Jest to już drugi Pana synod. Czym jest to doświadczenie?
- Jest to wielkie doświadczenie Kościoła Powszechnego. To niesamowite kiedy można spotkać biskupów np. z Papui Nowej Gwinei czy z Sierra Leone, którzy opowiadają o tym, że ich problemem jest poligamia. Niektórzy katolicy, którzy przychodzą do kościoła, przez kulturę w której są wychowani muszą być jakby stawiani poza Kościołem. Biskup z Sierra Leone opowiadał, Że jego dramatem jest to, iż w jego Kościele, w którym jest bardzo wysoki stopień uczestnictwa w Mszy św., do komunii przystępują najczęściej tylko ludzie młodzi albo starzy.

Ci w wieku średnim żyją w poligamicznych małżeństwach więc przez Kościół nie mogą być dopuszczani do Komunii Św. Wydawać się może że są to problemy zupełnie jakby egzotyczne dla naszej kultury. Z drugiej strony okazuje się, że w bardzo wielu kwestiach z tymi biskupami i ich kościołami lokalnymi mamy podobne problemy, o podobne sprawy musimy się martwić, podobne pytanie musimy sobie stawiać. I to jest najbardziej niesamowite. Interesuje mnie też sam proces synodalności, czyli dochodzenia do wypracowania wspólnego stanowiska w wielu nieraz zupełnie inaczej widzianych sprawach. To rodzenie się kolegialności w Kościele jest zjawiskiem niesamowicie ciekawym.