Audiencja środowa: Wielkość i uniżenie Chrystusa

KAI

publikacja 01.06.2005 13:53

"Pozdrawiam serdecznie wszystkich Polaków - powiedział po polsku papież Benedykt XVI podczas środowej audiencji ogólnej na Placu św. Piotra.

- Rozpoczynamy miesiąc modlitw do Serca Pana Jezusa. Niech ta modlitwa wyda w rodzinach godne owoce wiary, nadziei i miłości. Niech Boże Serce wam błogosławi" - kontynuował papież.

Po tych słowach orkiestra młodzieżowa z Polski odegrała Biskupowi Rzymu "Sto lat".

Przedmiotem katechezy papieskiej podczas audiencji Hymn z 2. rozdziału Listu św. Pawła do Filipian, mówiący o wielkości i chwale a zarazem o pokorze Chrystusa, Boga-Człowieka. Na Placu św. Piotra zgromadziło się kilkadziesiąt tysięcy wiernych z całego świata.

Po wygłoszeniu nauki i streszczeniu jej w kilku językach Papież pozdrowił pielgrzymów z różnych krajów, m.in. z Polski. Następnie odmówił ze wszystkimi Modlitwę Pańską i udzielił im błogosławieństwa apostolskiego.

Publikujemy cały tekst papieskiej katechezy:

1. Podczas każdego niedzielnego nabożeństwa Nieszporów liturgia proponuje nam krótki, acz treściwy hymn chrystologiczny zaczerpnięty z Listu do Filipian (por. 2,6-11). Rozważymy teraz pierwszą część usłyszanego przed chwilą hymnu (por. ww. 6-8), opisującą paradoksalne "ogołocenie się" Słowa Bożego, które odkłada swą chwałę i przyjmuje ludzką kondycję.

Chrystus, wcielony i upokorzony przez najbardziej haniebną śmierć, jaką było ukrzyżowanie, ukazany jest jako wzór życia dla chrześcijanina. Ten bowiem - jak stwierdza się w kontekście - winien mieć te "same dążenia, które były w Chrystusie Jezusie" (w. 5), dążenia do pokory i ofiary, dystansu i wielkoduszności.

2. Posiada On oczywiście boską naturę wraz z jej wszystkimi prerogatywami. Jednakże ta nadprzyrodzona rzeczywistość nie jest interpretowana ani przeżywana pod znakiem władzy, wielkości i panowania. Chrystus nie korzysta ze swej władzy równej Bogu, swej chwalebnej godności i swej mocy jako narzędzi triumfu, oznaki obojętności, wyrazu miażdżącej przewagi (por. w. 6). Przeciwnie, "ogołocił" On, pozbawił znaczenia samego siebie, zanurzając się bez granic w nędzną i słabą kondycję ludzką. Boska "forma" (morphe) kryje się w Chrystusie pod "formą" (morphe) ludzką, czyli pod naszą rzeczywistością naznaczoną cierpieniem, ubóstwem, ograniczeniami i śmiercią (por. w. 7).

Nie mamy tu więc do czynienia ze zwyczajnym przebraniem, ze zmiennymi pozorami, co - jak uważano - występowało w przypadku bóstw kultury greco-rzymskiej: rzeczywistość Chrystusa jest boska w prawdziwie ludzkim doświadczeniu. On jest naprawdę "Bogiem-z-nami", który nie zadowala się patrzeniem na nas życzliwym wzrokiem z tronu swojej chwały, lecz osobiście zanurza się w historię ludzką, stając się "ciałem", to znaczy rzeczywistością kruchą, uzależnioną od czasu i przestrzeni (por. J 1, 14).

3. To radykalne dzielenie ludzkiej kondycji, z wyjątkiem grzechu (por. Hbr 4, 15), doprowadza Jezusa do owej granicy, która jest znakiem naszej skończoności i przemijania - śmierci. Nie jest ona jednak owocem mrocznego mechanizmu bądź ślepego fatalizmu, lecz rodzi się z wyboru posłuszeństwa wobec zbawczego planu Ojca (por. Flp 2, 8).

Apostoł dodaje, że śmierć, której Jezus wychodzi naprzeciw, to śmierć krzyżowa, a więc najbardziej poniżająca, ponieważ chce być w ten sposób prawdziwie bratem każdego mężczyzny i każdej kobiety, skazanych na okrutny i niecny kres.

Jednakże właśnie przez swoją mękę i śmierć Chrystus daje świadectwo swego dobrowolnego i świadomego przylgnięcia do woli Ojca, jak czytamy o tym w Liście do Hebrajczyków: "A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał" (5,8).

[Chciałbym zatrzymać swe rozważanie w tym miejscu, na pierwszej części hymnu chrystologicznego, w przyszłości będziemy mieli okazję pogłębić dalszy ciąg - paschalny, który prowadzi z krzyża do chwały. Podstawowym elementem tej pierwszej części hymnu jest - moim zdaniem - zaproszenie do wejścia w dążenia Jezusa. Wejście w dążenia Jezusa oznacza, że nie będziemy uznawać władzy, bogactwa i prestiżu za najwyższe wartości naszego życia, gdyż w gruncie rzeczy nie odpowiadają one najgłębszym pragnieniom naszego serca, lecz otworzymy nasze serca dla innych, będziemy dźwigać z innymi brzemię naszego życia i otworzymy się na Ojca niebieskiego w poczuciu posłuszeństwa i ufności, wiedząc, że właśnie posłuszni Ojcu będziemy wolni. Wejście w dążenia Jezusa, oto zadanie chrześcijan w życiu codziennym.]

4. Kończymy nasze rozważanie wraz z wielkim świadkiem tradycji wschodniej, Teodoretem, który był biskupem Cyru w Syrii w V wieku: "Wcielenie naszego Zbawiciela stanowi najwyższe spełnienie boskiej troski o ludzi. W istocie ani niebo, ani ziemia, ani morze, ani powietrze, ani słońce, ani księżyc, ani gwiazdy, ani cały wszechświat widzialny i niewidzialny, stworzony przez Jego słowo czy raczej sprowadzony na światło dzienne przez Jego słowo zgodnie z Jego wolą, nie ukazują Jego niezmierzonej dobroci tak, jak fakt, że jednorodzony Syn Boga, ten, który był współistotny w naturze Bogu (por. Flp 2, 6), odblaskiem Jego chwały i odbiciem Jego istoty (por. Hbr 1, 3), który był na początku, u Boga był i był Bogiem, przez którego wszystko się stało (por. J 1, 1-3), przyjąwszy naturę sługi, pojawił się w postaci człowieka, ze względu na swą ludzką postać uznany został za człowieka, widziany był na ziemi, z ludźmi wchodził w relacje, wziął na siebie nasze słabości i obarczył się naszymi chorobami" (Discorsi sulla provvidenza divina, 10: Collana di testi patristici, LXXV, Roma 1988, pp. 250-251).

Teodoret z Cyru snuje dalej swe refleksje, ukazując we właściwym świetle ścisłą więź, podkreśloną przez hymn z Listu do Filipian, między wcieleniem Jezusa a odkupieniem ludzi. "Stwórca mądrze i sprawiedliwie pracował dla naszego zbawienia. Nie chciał On bowiem ani posługiwać się wyłącznie swą potęgą, aby rozszerzyć na nas dar wolności, ani uzbroić jednostronnie w miłosierdzie przeciw temu, kto ujarzmił rodzaj ludzki, aby ten nie oskarżył miłosierdzia o niesprawiedliwość, przeciwnie - wynalazł drogę pełną miłości dla ludzi, a zarazem przyozdobioną sprawiedliwością. On bowiem, połączywszy w sobie naturę człowieka teraz już zwyciężoną, prowadzi ją do walki i nakłania do pogodzenia się z porażką, do rozbicia tego, kto przez jakiś czas niesprawiedliwie odniósł zwycięstwo, do wyzwolenia się z tyranii tego, kto go okrutnie zniewolił oraz do odzyskania pierwotnej wolności" (tamże, str. 251-52).