Benedykt XVI: Nie mogłem się sprzeciwiać Duchowi

KAI

publikacja 22.04.2005 19:19

Benedykt XVI to człowiek wielkiej modlitwy i wielkiej pracy - powiedział KAI ks. Krzysztof Nykiel, łódzki kapłan, od 2002 roku pracujący w Kongregacji Doktryny Wiary.

20 kwietnia uczestniczył on w spotkaniu najbliższych współpracowników dykasterii z papieżem Benedyktem XVI.

- Nikt się nie spodziewał, że takie spotkanie nastąpi aż tak szybko - mówi KAI ks. Nykiel. Wspomina, że jeszcze w sobotę kardynał Joseph Ratzinger spotkał się z pracownikami swojego departamentu.

- Przeprosił, że nie będzie mógł zbyt dużo mówić, ale obiecał, że poprosi następnego Ojca Świętego, kiedy już zostanie wybrany, żeby pozwolił mu jeszcze na krótko wrócić do pracy i należycie się z nami pożegnać - opowiada ks. Nykiel.

- Oczywiście bardzo chcieliśmy, żeby już jako papież Benedykt XVI nas odwiedził, ale nikt się nie spodziewał, że będzie chciał tak szybko do nas przyjechać - dodaje.

Benedykt XVI przyznał, że do dzisiaj nie jest w stanie uwierzyć, że kardynałowie zdecydowali się wybrać właśnie jego następcą świętego Piotra. - Skoro tak Duch Święty pokierował ich głosami, nie mogłem się tej woli sprzeciwić - przytacza słowa Ojca Świętego łódzki kapłan.

- Podczas tego spotkania nie mogło nie paść pytanie o to, dlaczego papież przybrał imię Benedykta XVI. I Ojciec Święty odparł, że zawsze był inspirowany duchem i mistycyzmem św. Benedykta i dlatego wybrał to imię. Poza tym był Benedykt XV - papież okresu I wojny światowej, który tak dużo zrobił dla pojednania Europy po zawierusze wojennej - opowiada ks. Nykiel.

Łódzki ksiądz przyznał, że modlitwa Benedykta XVI przy grobie Jana Pawła II odebrana została jako znak, że nowy papież był wiernym przyjacielem papieża-Polaka.

- Myślę, że właśnie w tym duchu Benedykt XVI kontynuować będzie pontyfikat - w trosce o człowieka, o jego zbawienie i jego duszę. Bo obecny papież to człowiek wielkiej modlitwy i wielkiej pracy. Człowiek, który zawsze uczył nas miłości do Kościoła i miłości do następcy świętego Piotra - mówi ks. Nykiel.