Jezus dotyka tych, których nikt nie chce dotknąć

Paulina Smoroń

publikacja 28.07.2016 12:56

Tysiące młodych osób uczestniczyły w czwartek 28 lipca w kolejnej katechezie na stadionie Cracovii, którą wygłosił dla nich bp Edward Dajczak, ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.

Jezus dotyka tych, których nikt nie chce dotknąć Paulina Smoroń /Foto Gość - Tęsknimy za Bożym dotykiem - powiedział bp Dajczak

Biskup zachęcał, by młodzi pozwolili się dotknąć miłosierdziu Chrystusa. Żeby pokazać młodym, jak ten Jezusowy dotyk jest wyjątkowy, bp Dajczak przytoczył fragment Ewangelii wg św. Łukasza. Była to opowieść o spotkaniu Jezusa z trędowatym mężczyzną. Biskup zauważył, że Chrystus dotyka tych, których nikt inny nie chce dotknąć, bo właśnie w tamtych czasach człowiek, który był trędowaty, nie miał żadnych praw.

Tłumaczył również, że czasami nie potrzeba słów, by poruszyć czyjeś serce, a wystarczy zwyczajny gest miłości. - Nie zawsze to, że się mówi o miłości Jezusa, jest rzeczywiście głoszeniem Ewangelii. Ta spójność, która jest między słowem a zachowaniem, jest fundamentalna - zauważył.

Przekonywał również, że możliwe jest też dotknięcie Bogiem drugiego człowieka. - To nie są gesty zarezerwowane tylko dla hiperświętych. One wcale nie są trudne! To jest po prostu życie, które wcześniej musi być dotknięte przez Jezusa. Jego dotyk jest niesamowity! - przekonywał.

Dlatego też zachęcał młodych, aby zaczęli czytać Pismo Święte, a w szczególności Ewangelię wg św. Łukasza, bo - jego zdaniem - jest ona niezwykle ludzka. To właśnie w niej Jezus ciągle jest między ludźmi, uzdrawia ich i obdarowuje ich miłością. - To jedyny sposób na to, żeby Jezus nas dotknął - tłumaczył.

Ponadto zauważył, że dziś otworzenie się na miłość Bożą nie przychodzi nam wcale łatwo. Wszystko przez to, że za wszelką cenę chcemy być samowystarczalni. - W naszej wierze jest za mało tej pięknej uległości i ufności, bo nie da się przecież żyć bez zaufania do Boga - wyjaśniał.

Podkreślał też, że obecność pielgrzymów w Krakowie ma głębszy sens. - Żeby kochać, sami musimy być kochani. Tu, na Światowych Dniach Młodzieży, jest lekcja dostrzegania drugiego człowieka. Jednak na samej lekcji się nie kończy. Po niej trzeba odrobić zadanie domowe - zauważył.

Namawiał ich do tego, żeby po powrocie do rodzinnych miejscowości pokazywali wszystkim, że młodzi rzeczywiście żyją Ewangelią, a spotkanie w Krakowie nie było bezowocne. Przyznał również, że o wiele łatwiej zdobyć się na taki gest w Krakowie, kiedy młodych otaczają przepełnieni radością ludzie z całego świata. Jednak - jak tłumaczył - Światowe Dni Młodzieży są lekcją, którą daje nam sam Jezus, a przecież nie można zachować Go tylko dla siebie. - Tęsknimy za tym Bożym dotykiem - zauważył.

Wspomniał też, że dziś z trudem przychodzi nam wypełnianie Bożych przykazań, bo traktujemy je jako kolejne ograniczenia. - Póki nie poczujesz Jezusowego dotyku, to z Dekalogu zostanie ci tylko prawo, które wyrzucisz do kosza. Jeśli chcesz stanąć tam, gdzie Jezus, to musisz stanąć przy kobiecie cudzołożnej, a nie przy tych, którzy rzucają kamieniami - przekonywał. - Dziś rzuca się łatwo, wystarczy napisać coś w internecie, a kogoś to tak dotknie, że się nie podniesie przez całe lata - zobrazował.

Bp Dajczak przekonywał jednak, że aby dotrzeć do kogoś ze swoją miłością, trzeba się karmić Jezusem i dać Mu dotknąć swojego serca.