W kapeluszu, z brewiarzem i piłką

Agnieszka Napiórkowska

publikacja 27.07.2016 22:30

W Miasteczku Łowickim jest niezwykła grupa kobiet. Wszystkie mają tego samego Ukochanego!

Bernardynka s. Dominika z flagą Łowicza   Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość Bernardynka s. Dominika z flagą Łowicza
Mieszkając w jednej miejscowości, na jednym polu namiotowym, nie rywalizują ze sobą. Żadna nie chce być lepsza od drugiej. Gdy tylko jest taka możliwość i potrzeba, chętnie się wspierają. Ich radość, otwartość, życzliwość i szukanie jasnych i dobrych stron życia zachwycają młodzież.

Na ten moment na polu w Śledziejowicach mieszka prawie 700 osób, które przybyły n Światowe Dni Młodzieży z diecezji łowickiej. Wśród mieszkańców jest 30 kapłanów i 18 sióstr zakonnych. Siostry pochodzące z różnych zgromadzeń habitowych i bezhabitowych są dla młodzieży wsparciem i świadectwem.

W grupie oblubienic Chrystusa jest siostra Dominika, bernardynka. - Ksiądz biskup ordynariusz poprosił nas, byśmy na Światowe Dni Młodzieży opuściły klauzurę i zechciały przyjechać do Miasteczka Łowickiego - wyjaśnia mniszka. - Okazało się, że wiele sióstr nie zdecydowało się na zamienienie klasztoru na pole namiotowe. Marzyłam o udziale w ŚDM, mała cela w namiocie nie była problemem - dodaje s. Dominika.

Znana z zamiłowania do piłki nożnej mniszka zarażała młodzież nie tylko pasją do sportu, ale i modlitwy. Nieraz kopała piłkę, nie wypuszczając z ręki brewiarza. Zapytana o atmosferę i czas spędzany z młodzieżą w Śledziejowicach i Krakowie, przyznała, że jest to dla niej niezwykły czas.

- Msza św. rozpoczęcia pod przewodnictwem kard. Dziwisza wlała w moje serce deszcz łask. Gdy na niebie pojawiły się płynące flagi różnych narodów, doświadczyłam niezwykłej wspólnoty Kościoła. Widząc tłumy, pomyślałam, że niesamowitą rzeczą jest zobaczyć ludzi z całego świata, za których na co dzień za klauzurą się modlimy. Każdego dnia, wpatrując się w Najświętszy Sakrament, szepczemy: "Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i świata całego". Niesamowitym doświadczeniem był także nocny powrót do miasteczka. To było dopiero przeżycie! Pan Bóg dodawał sił, prowadził w mroku, chronił nasze stopy. Po dotarciu na miejsce okazało się, że trochę mi namiot podtopiło - opowiada s. Dominika.

Zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Z lewej - s. Katarzyna Walaszko   Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość Zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Z lewej - s. Katarzyna Walaszko
W miasteczku mieszka także s. Katarzyna Walaszko ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Kostowcu (diecezja warszawska). - Szukałam sposobu, aby przyjechać na ŚDM - mówi s. Katarzyna. - Najpierw matka przełożona powiedziała, że mam jechać do namiotu powołaniowego. Ucieszyłam się. Później napotkałam wiele problemów z rejestracją. Ostatecznie przyjechałam z Żyrardowem, czyli nie ze swoją diecezją. O miasteczku opowiedział mi jeden z wychowanków, który był tu wolontariuszem.

Udział w ŚDM dla s. Katarzyny nie jest nowym doświadczeniem. Kiedy planowała wstąpić do zgromadzenia, jej proboszcz zaproponował, żeby przed podjęciem tej decyzji pojechała na ŚDM do Kolonii. - Pojechałam i zakochałam się w tym święcie młodzieży. Nie mogłam pojechać do Rio. Teraz znów mam to szczęście brać w tym udział. Jadąc do Śledziejowic, wzięłam ze sobą trójkę dzieci z naszego domu dziecka. Chciałam pokazać im, że są młodzi ludzie, którzy kochają Boga, dla których przyznawanie się do Niego nie jest obciachem. Cieszę się, że czas spędzany tu jest ważny dla naszych wychowanków. Jeden z nich poszedł do spowiedzi. Po powrocie powiedział mi: "Siostro, ten ksiądz to spoko typek". Będąc tu razem z innymi, staram się realizować prośbę papieża Franciszka, byśmy robili raban. Tu tego rabanu doświadczam na każdym kroku. Jadąc tramwajem, wychylona przez okno, machałam, przybijałam wszystkim "piątki". Reakcje obcokrajowców były niesamowite - opowiada s. Katarzyna.