Ormiańska misja

Andrzej Grajewski

publikacja 28.07.2016 06:00

Papież Franciszek pielgrzymował do małego narodu od pokoleń żyjącego w miejscu, gdzie za wierność Chrystusowi trzeba było płacić krwią. Przyniósł im wezwanie do  jedności oraz słowa wsparcia.

Papież Franciszek i katolikos Karekin II przekazują sobie znak pokoju podczas Eucharystii w Giumri. ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ Papież Franciszek i katolikos Karekin II przekazują sobie znak pokoju podczas Eucharystii w Giumri.

Trzy dni spędzone przez papieża w Erywaniu, Giumri, Eczmiadzynie oraz Chor Virap wypełniało przesłanie o roli pamięci, potrzebie budowania porządku społecznego opartego na miłosierdziu oraz jedności między Kościołem katolickim a Apostolskim Kościołem Ormiańskim. Papież przyjechał do najstarszego kraju chrześcijańskiego na świecie, aby go wspierać i modlić się razem z nim. Przebywał w rejonie targanym konfliktami religijnymi i etnicznymi, gdzie krzyżują się interesy Rosji, Turcji, Stanów Zjednoczonych oraz Iranu. Ta pielgrzymka była zarazem pierwszym etapem misji, której kontynuacją będzie podróż Franciszka do Gruzji i Azerbejdżanu, zaplanowana na przełomie września i października.

Święto małej trzody

– Dzięki papieżowi byliśmy dzisiaj w centrum świata – usłyszałem od katolików w Giumri. W tym miejscu rzeczywiście można było poczuć, że wizyta papieża w Armenii jest także pielgrzymką. Ulicami miasta, gdzie ciągle widać zniszczenia po trzęsieniu ziemi, ciągnęły w stronę placu Wartananc liczne grupy. Tuż przed przybyciem Franciszka plac był szczelnie wypełniony przez kilkadziesiąt tysięcy pielgrzymów. Ormiańscy katolicy żyją rozproszeni w różnych częściach Armenii oraz poza jej granicami i dotąd nie mieli oni okazji spotkać się w tak wielkiej masie.

Zresztą dla całego regionu papieska wizyta była wielkim wydarzeniem. Giumri, często nazywane jak w czasach sowieckich Leninakanem, w grudniu 1988 r. doświadczyło straszliwego trzęsienia ziemi, które zniszczyło centrum miasta. Zginęło wówczas kilkanaście tysięcy mieszkańców. Do dzisiaj to region biedny, a mieszkający w nim nieraz mają poczucie opuszczenia. Dlatego wielu uczestników liturgii z prawdziwym wzruszeniem wsłuchiwało się w słowa homilii, którą Franciszek zaczął znamiennym cytatem z proroka Izajasza: „Podniosą z gruzów dawne budowle, odnowią miasta zburzone”. W Giumri słowa tego proroctwa udało się częściowo spełnić. Jak później w rozmowie z „Gościem” potwierdził dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej o.  Federico Lombardi, Msza św. w Giumri była największym spotkaniem ormiańskich katolików w całej ich historii. Pracujący tutaj ks. Rafał Krawczyk podkreślał, że miejscowi katolicy są nie tylko dziedzicami unii z XVIII w., która ustanowiła katolicki ormiański patriarchat z siedzibą w Libanie, ale także potomkami chrześcijan, którzy nigdy Armenii nie opuszczali. Trwali w swych wioskach, co ułatwiało im zachowanie wiary. Na czele tej wspólnoty stoi abp Raphaël François Minassian, Ormianin pochodzący z Libanu. Od 2011 r. jest ordynariuszem utworzonego w 1991 r. Ordynariatu Europy Wschodniej dla Ormian katolików, który obejmuje Armenię, Gruzję, Rosję i Europę Wschodnią. Arcybiskup rezyduje w Giumri. To on był inicjatorem przyjazdu papieża do tego miasta i organizował całe spotkanie. W tej chwili w ormiańskim Kościele katolickim w 30 parafiach pracuje 12 duchownych. Ks. Rafał prowadzi duszpasterstwo w 7 okolicznych wioskach. Posługuje także jako kapelan w szpitalu w Aszotsku, który powstał z inicjatywy Jana Pawła II i został wybudowany za pieniądze włoskiej Caritas. W ciągu ostatnich tygodni rozdał ponad 1050 biletów wśród swoich parafian, praktycznie więc z każdej rodziny katolickiej w jego regionie ktoś był obecny na Mszy św. z papieżem. Uczestniczyło w niej ponad 30 tys. ludzi, co było świadectwem niezwykłej mobilizacji tej małej wspólnoty. Na spotkanie z papieżem przyjechali także licznie Ormianie katolicy z rejonów, które w czasach sowieckich zostały przyłączone do Gruzji. Ojciec Lombardi zwrócił uwagę, że na placu podczas Mszy św. byli nie tylko katolicy, ale także wierni Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, dlatego było to ważne wydarzenie ekumeniczne, co podkreślał udział w niej katolikosa Karekina II. Podobnie wypowiadali się miejscowi młodzi katolicy oraz członkowie Apostolskiego Kościoła z Giumri, którzy przygotowują się do wyjazdu na ŚDM do Krakowa. – Papież Franciszek przyjechał do nas przede wszystkim po to, abyśmy uświadomili sobie to wszystko, co nas łączy – powiedziała Susana Chaczaturian z Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. – Ta wizyta z pewnością wzmocni ormiański Kościół katolicki i spowoduje, że poprawią się relacje między duchowieństwem ormiańskoapostolskim i ormiańskokatolickim – ocenił ks. Krawczyk. – Czasami ormiańscy katolicy są postrzegani trochę jak Ormianie gorszej kategorii. Pobyt papieża w Giumri powinien zmienić ten sposób myślenia – dodał.

Pamiętając o ludobójstwie

Jednym z ważnych wątków pielgrzymki do Armenii była refleksja Franciszka na temat zagłady Ormian u progu XX w. Pamięć o tragedii, kiedy w wyniku zorganizowanej akcji państwa tureckiego w ciągu kilku lat wymordowano blisko 1,5 mln Ormian, wówczas obywateli Imperium Osmańskiego, konstytuuje świadomość narodową współczesnych Ormian w stopniu nieomal równie silnym jak chrześcijaństwo. Papież odniósł się do tamtych wydarzeń już pierwszego dnia wizyty, podczas spotkania z prezydentem Serżem Sarkisjanem. Przypomniał ubiegłoroczne spotkanie w Stolicy Apostolskiej, gdzie upamiętnione zostało stulecie Metz Yeghérn, „wielkiego zła”, jak Ormianie nazywają pierwsze ludobójstwo XX w. Zaznaczył, że ta tragedia zapoczątkowała „listę ludobójstw ubiegłego wieku, które stały się możliwe za sprawą niedorzecznych motywacji rasowych, ideologicznych lub religijnych, przyćmiewających umysł oprawców tak dalece, że stawiali sobie za cel zamiar unicestwienia całych narodów”. Używając liczby mnogiej, wskazał więc także nie tylko na Holocaust, ale również ludobójstwo, jakiego na różnych narodach dopuścił się komunizm. Warto dodać, że Franciszek użył w pałacu prezydenckim słowa „ludobójstwo”, którego nie było w przygotowanym wcześniej tekście. Jak wyjaśniał później o. Lombardi, użył go nie po to, aby „przypomnieć o ranach i uzdrowić je, ani aby je otwierać i ponawiać, ale aby budować pojednanie i pokój w przyszłości”.

Zanim Franciszek pojechał do Giumri, odwiedził mauzoleum położone na wzgórzu Cicernakaberd (po ormiańsku Jaskółcze Gniazdo), gdzie znajduje się centralne miejsce pamięci o zagładzie Ormian. Wzgórze dominuje nad centrum Erywania. Stąd rozciąga się widok na miasto oraz górę Ararat. Główną częścią kompleksu pomnikowo-muzealnego jest wieczny ogień, płonący w otoczeniu 12 pochylonych pylonów oraz bijącej w niebo iglicy. Franciszek w obecności katolikosa i prezydenta złożył tam kwiaty, a później w milczeniu długo się modlił. W położonym nieopodal parku pamięci posadził swoje drzewko. Później poinformowano, że Stolica Apostolska spełni prośbę Armenii o udostępnienie materiałów z Tajnego Archiwum Watykańskiego dotyczących ludobójstwa Ormian.

Oklaski dla pokoju

Największym zgromadzeniem podczas tej wizyty była ekumeniczna modlitwa o pokój na placu Republiki w centrum Erywania. Wzięło w niej udział blisko 50 tys. mieszkańców miasta i było to prawdopodobnie najliczniejsze religijne spotkanie w tym kraju od lat. W jego trakcie pojawiło się wiele symbolicznych gestów, m.in. podlanie przez papieża i katolikosa drzewka pokoju, posadzonego w specjalnej donicy nawiązującej kształtem do arki Noego. W wielokrotnie przerywanym oklaskami przemówieniu Franciszek mówił o znaczeniu modlitwy o pokój, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. Przypomniał bolesne doświadczenia narodu ormiańskiego, w tym 100. rocznicę jego zagłady, i zaapelował, aby były one przestrogą, żeby świat nigdy więcej nie popadł w spiralę podobnych okrucieństw. Podkreślił, że mężne wyznawanie wiary i męczeństwo przemienione przez miłość stały się źródłem przebaczenia i pokoju. Apel do młodych, aby odrzucili nienawiść i szukali porozumienia z Turcją i pokojowego rozwiązania sporu o Karabach, zgromadzeni przyjęli gorącymi oklaskami. Ta reakcja nie była wcale oczywista, jeśli weźmie się pod uwagę stan nastrojów oraz dość powszechne w Armenii przekonanie, że z Azerami i Turkami można rozmawiać jedynie z pozycji siły. David Szachnazarian, znany ormiański analityk, w gabinecie pierwszego prezydenta Armenii Lewona Ter-Petrosjana odpowiedzialny za sektor bezpieczeństwa, w rozmowie z „Gościem” zwrócił uwagę, że zarówno słowa papieża na placu Republiki, jak i cała wizyta miały znaczenie nie tylko dla Armenii, ale też dla całego regionu. – Fanciszkowi udało się – mówił Szachnazarian – nie tylko zdobyć serca Ormian, ale także na nowo opisać sytuację w regionie. Promując logikę przebaczenia i pojednania zamiast konfliktu i wrogości, nakreślił wielką humanitarną wizję, w jaki sposób w XXI w. powinny być rozwiązywane takie konflikty jak spór o Górski Karabach, groźny nie tylko dla Armenii i Azerbejdżanu, gdyż zaangażowane tam są największe światowe potęgi.

Jak brat z bratem

Na czas pielgrzymki do Armenii Franciszek zamieszkał w narodowym sanktuarium ormiańskim w Eczmiadzynie. Tutaj uroczyście witano go w piątek 24 czerwca, a w niedzielę odprawiona została Boska Liturgia. Eczmiadzyn to katedra i wielki kompleks klasztorno-administracyjny, położony w starożytnym mieście Wagharszapat. Katedra jest najstarszą świątynią świata. Jej wezwanie – Świętego Eczmiadzyna – należałoby tłumaczyć jako „Jednorodzony, który zstąpił z nieba”. Zaczął ją budować w 301 r. król Armenii Tridades III, który pod wpływem św. Grzegorza Oświeciciela ochrzcił się i został pierwszym chrześcijańskim władcą w dziejach.

W Boskiej Liturgii w Eczmiadzynie wzięło udział kilkanaście tysięcy wiernych. Było coś niezwykle budującego w dostojnym, wspólnym kroczeniu papieża i katolikosa pod baldachimem, przy biciu dzwonów oraz wspaniałych śpiewach, które i później towarzyszyły wszystkim ceremoniom. Nawet nie znając języka i nie rozumiejąc znaczenia liturgicznych gestów, trudno było nie zachwycić się dostojeństwem ceremonii, urzekającą oprawą muzyczną oraz barwnością szat kapłańskich. W jej rycie odbijało się 1700 lat tradycji, pielęgnowanej troskliwie przez kolejne pokolenia ormiańskich chrześcijan. Podczas liturgii dwukrotnie było wymieniane imię papieża, co było wydarzeniem niezwykłym.

W swoim wystąpieniu katolikos podkreślił radość z możliwości sprawowania liturgii w obecności, jak powiedział, „naszego brata duchowego papieża Franciszka”. Karekin II nie mówił o kwestiach teologicznych, ale o sprawach praktycznych, podkreślając konieczność przeciwstawienia się laicyzacji i obrony chrześcijańskiego modelu rodziny, zagrożonej przez sekularyzację i laicyzację oraz wypaczanie podstawowych pojęć moralnych i etycznych. Z właściwą sobie prostotą ujął Franciszek istotę wydarzenia, mówiąc: „Spotkaliśmy się, uścisnęliśmy po bratersku, modliliśmy się razem, dzieliliśmy dary, nadzieje i obawy Kościoła Chrystusowego, którego rytm serca zgodnie wyczuwamy, a w który wierzymy i który odczuwamy jako jeden”.

We wspólnej deklaracji, podpisanej w Eczmiadzynie, Franciszek i Karekin II nie poruszali problemów teologicznych, jak to miało miejsce w deklaracji z 1996  r., której sygnatariuszami byli Jan Paweł II oraz katolikos Karekin I. W rozumieniu Franciszka komunia między Kościołami zostanie osiągnięta nie przez cyzelowanie formuł teologicznych, ale – jak powiedział w Armenii – „silne pragnienie jedności, która nie oznacza ani podporządkowania jednego Kościoła drugiemu, ani też wchłonięcia go, ale raczej przyjęcie wszystkich darów”. Dlatego w najnowszym dokumencie skoncentrowano się przede wszystkim na kwestiach społecznych. Papież i katolikos proszą wiernych, aby otworzyli swoje serca i ręce dla ofiar wojny i terroryzmu, uchodźców i ich rodzin, zaś przywódców politycznych i społeczność międzynarodową o zapewnienie wszystkim prawa do życia w pokoju i bezpieczeństwie, przestrzegania zasad państwa prawa, ochrony mniejszości religijnych i etnicznych. Decydujące znaczenie dla rozwijania wzajemnych relacji mieć będzie angażowanie się w głębszą i bardziej stanowczą współpracę nie tylko w dziedzinie teologii, ale także modlitwy i czynnej współpracy na poziome wspólnot lokalnych.

W rozmowie z „Gościem” rzecznik Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego ks. Vahran Melikjan powiedział, że najważniejszym owocem tej pielgrzymki będzie wspólne świadectwo o potrzebie budowania pokoju na świecie oraz wezwanie do jedności między naszymi Kościołami. Wyraził także przekonanie, że proces jednoczenia zainicjowany przez pasterzy będzie promieniował na życie innych wspólnot. – Jeśli nasi wierni widzieli – mówił ks. Melikjan – że papież i katolikos nazywają się braćmi, to zobowiązuje ich, aby traktowali się po bratersku.

Franciszek przebywał wśród narodu żyjącego na styku chrześcijaństwa i islamu, który w ciągu wieków doświadczał prześladowań ze strony obcych potęg. W słowach pełnych emocji i miłości podziękował Ormianom za ich wierność oraz umocnił w przekonaniu, że są potrzebni chrześcijaństwu i światu.

TAGI: