publikacja 09.06.2016 00:00
Egipscy chrześcijanie znajdują się między młotem a kowadłem. W ostatnich tygodniach nasiliły się prześladowania ze strony islamskich fanatyków, a jedynym protektorem Koptów jest despotyczny prezydent Sisi, który szybko traci społeczne poparcie.
W Egipcie regularnie dochodzi do zamieszek, w których wciąż giną Koptowie.
KHALED ELFIQI /epa/pap
Wydarzenia w miejscowości Karam w środkowym Egipcie miały miejsce 20 maja, ale dopiero kilka dni później przedostały się do mediów. Antykoptyjski atak był tak okrutny, że wspomniały o nim nawet zachodnie media, często pomijające przypadki prześladowania chrześcijan.
Młody Kopt z Karam został oskarżony o romans z muzułmanką. Ponieważ chrześcijanom w Egipcie nie wolno zawrzeć związku z wyznawcą islamu bez uprzedniej konwersji, radykalni wyznawcy Allaha wezwali do wymierzenia kary. Mężczyzna zdążył opuścić miejscowość, muzułmanie wyładowali więc gniew na jego krewnych. Spalono kilka domów w chrześcijańskiej dzielnicy. Najokrutniejszy los spotkał matkę „winowajcy”. Dotkliwie ją pobito, rozebrano, a następnie przez kilka godzin wleczono nagą ulicami miejscowości, bijąc i upokarzając. Interwencja policji było spóźniona i niechętna. W zamieszkach brało udział kilkaset osób, a zatrzymano jedynie trzech mężczyzn. Incydent został też zbagatelizowany przez gubernatora prowincji, który zaprzeczył, jakoby miało miejsce dręczenie chrześcijan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.