Armia Jana Pawła II

Joanna Bątkiewicz-Brożek


publikacja 26.11.2015 06:00

Imiona wielu świętych, których wynosił na ołtarze, dopisywał do odmawianej 
przez siebie prywatnie litanii. Odkryliśmy jej pożółkłe już kartki u krakowskich sercanek. To kolejny nieznany skarb po św. Janie Pawle II. 


Modlitewnik św. Jana Pawła II
 można zobaczyć w muzeum im. św. bp. Sebastiana Pelczara przy klasztorze sióstr sercanek w Krakowie. Na zdjęciu strony z Litanią Narodu Polskiego, którą odmawiał papież. Na dole i u góry litanii dopisywał ręcznie imiona polskich świętych, których sam wyniósł na ołtarze roman koszowski /foto gość Modlitewnik św. Jana Pawła II
 można zobaczyć w muzeum im. św. bp. Sebastiana Pelczara przy klasztorze sióstr sercanek w Krakowie. Na zdjęciu strony z Litanią Narodu Polskiego, którą odmawiał papież. Na dole i u góry litanii dopisywał ręcznie imiona polskich świętych, których sam wyniósł na ołtarze

Skarb odkrywamy, kiedy przy ul. Garncarskiej w Krakowie sercanki opowiadają nam o swojej nowej błogosławionej, matce Klarze Szczęsnej. Pamiątki po założycielce trzymają w muzeum św. Sebastiana Pelczara, współzałożyciela Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa. To od sercanek dowiadujemy się o mało komu znanym, ręcznie spisanym przez Jana Pawła II akcie zawierzenia Sercu Jezusa. Pisaliśmy o nim w poprzednich numerach „Gościa”. Akt przechowuje papieski sekretarz, kard. Stanisław Dziwisz. Sporo pamiątek trafiło do Centrum Jana Pawła II. Ale sporo też zostało pod opieką sercanek.

W trzech pokoikach muzeum przechowują sporo rzeczy, które należały do św. Jana Pawła II.
Co przedmiot, to historia. Albo historia spotkania, albo opowieść o tym, co w sercu nosił polski papież. Jak choćby różaniec, który dostał od bł. Matki Teresy z Kalkuty. W szklanej gablocie uwagę przykuwa jednak książeczka. Mocno pożółkła, ze śladami po taśmie i kleju introligatorskim. Obok niej świeca. Niewysoka, biała, z zastygłym na krawędziach woskiem. Jakby ktoś przed chwilą ją zgasił. 
– Ostatni raz paliła się 2 kwietnia 2005 roku. O 21.37 siostra Tobiana w papieskich apartamentach w Watykanie zdmuchnęła jej płomyk – tłumaczy nam s. Jadwiga Kupczewska, kustosz skarbów w muzeum św. Sebastiana Pelczara.


– A te kartki? – dopytuję. – Zniszczone, ale wyglądają, jakby wciąż rozświetlał je płomyk świecy...
Sercanka bez wahania otwiera gablotę. – Chyba specjalnie na was czekały, żeby o nich napisać – uśmiecha się zakonnica. – To litania do świętych, którą Jan Paweł II
często odmawiał prywatnie. Dopisywał do niej imiona świętych, których wynosił na ołtarze. 
Próbujemy rozszyfrować papieskie pismo. Miejscami już rozmazany czarny atrament nie wytrzymał próby czasu. Drobnym maczkiem Jan Paweł II nanosił tu... polskie nazwiska. Święci Polacy – jakie to musiało być dla niego ważne. Trudno powstrzymać wzruszenie... 


I padł komunizm


Nie jest odkryciem, że patriotyzm był ważną częścią duchowości Karola Wojtyły. Że kochał Polskę. Głęboko. I że jej los leżał mu na sercu. Modlił się za nasz kraj. I jak się okazuje, angażował w tę modlitwę potężną armię świętych i błogosławionych Polaków. Wszystkich, nie tylko tych, których ogłosił. Prywatnie nie odmawiał zwykłej litanii do świętych, a Litanię Narodu Polskiego. To zapomniana dzisiaj modlitwa. Szkoda, bo kumulują się w niej historia, męczeństwo, przelana krew wielu Polaków. Świętość. Ale i nasze przywary. Autor litanii prosi Boga o wybawienie od nich. „Od podszeptów zdrady, gnuśności naszej, od ducha niezgody, nienawiści i złości, od wszelkiej złej woli”. Kumulują się tu – mówiąc patetycznie – nasza gloria i grzechy. Modlitwa ta sięga głęboko w historię. Są tu błagania o przebaczenie za „winy królów, magnatów, szlachty naszej; winy rządzących krajem, pasterzy naszych i ludu”.

Choć na pierwszy rzut oka może trącić archaizmem, to jeśli się nad litanią zatrzymać, okazuje się, jak jest aktualna. Mimo że powstała jeszcze w czasach zaborów. 
Litanię Narodu Polskiego napisał biskup archidiecezji lwowskiej Władysław Bandurski. Był rok 1915. Trwała I wojna światowa. Państwo polskie nie istniało, ale na ziemiach polskich budziły się dążenia wolnościowe. Bandurski, jako honorowy biskup polowy Legionów, chciał, by to właśnie legioniści odmawiali najpierw tę litanię. By modlitwę łączyli z ofiarą własnego życia za ojczyznę. „Od długiej, ciężkiej pokuty dziejowej, od kajdan niewoli, od godziny zwątpienia, wybaw nas, Panie”. Tekst dotarł do Krakowa. I wzbudził od razu niepokój austriackiego zaborcy. Litanię skonfiskowano, a bp. Bandurskiego wywieziono do Wiednia.


Polska jest w litanii narodem męczenników i „ludem zawsze wiernym” Bogu. Modlitwa rozpoczyna się wezwaniami do Maryi, „Bogurodzicy, Królowej Polski”. Za Nią pojawia się plejada świętych, ważnych w historii naszego kraju. Listę otwierają św. Stanisław i św. Wojciech. Za nimi wzywani są św. Kazimierz, patron Litwy, św. Jozafat, patron Rusi, św. Cyryl i Metody, apostołowie Słowian, oraz sznur innych patronów miast, regionów i środowisk, na przykład uniwersyteckich – jak Jan z Kęt, czy młodzieży – jak Stanisław Kostka. 
– W latach dziewięćdziesiątych XX w. Jan Paweł II dopisał do tego grona świętych i błogosławionych polskich, których sam wynosił na ołtarze – mówi s. Jadwiga. 


Miejsce, które święty zajmuje w litanii, niekoniecznie pokrywa się z kolejnością kanonizacji. Jeśli przyjrzeć się życiu wpisywanych przez Wojtyłę świętych, wyłania się z nich geografia papieskiego serca, także rysy jego nauczania. Pierwsze adnotacje Wojtyły pojawiają się po wspomnieniu świętych, przed błogosławionymi. Drobnym maczkiem papież dopisał tu: św. Maksymilian Maria Kolbe. Nazwisko oświęcimskiego męczennika jest wpisane osobno, jako ważny filar polskiej geografii duszy. Kolejny wpis papież nanosi długo potem, po wołaniu: „Od długiej, ciężkiej pokuty dziejowej, wybaw nas, Panie”. Papież wpisał po nim aż 19 nazwisk. Są wśród nich bł. Dorota z Mątowów, stygmatyczka, patronka matek, potem bł. Radzym, brat przyrodni św. Wojciecha, oraz Urszula Ledóchowska, Rafał Kalinowski, Adam Chmielowski (czyli Brat Albert), Karolina Kózkówna. Są wreszcie dwaj ważni dla Wojtyły duchowni: Michał Kozal – biskup męczennik i abp Jerzy Matulaitis-Matulewicz. Ten ostatni, odnowiciel zakonu marianów, był w pewnym sensie prekursorem Soboru Watykańskiego II. Już w 1910 r. apelował do księży, by pozwolili angażować się świeckim w życie Kościoła. Jan Paweł II cytował go. „Ileż dobrego mogliby zdziałać świeccy mężczyźni i kobiety w niesieniu Chrystusa!”.


– Proszę zobaczyć – wskazuje s. Jadwiga. – Na kolejnej stronie na górnym marginesie Ojciec Święty rozpoczął wpis od bliskiego nam, sercankom, i również jemu Józefa Sebastiana Pelczara, na którego tekstach ascetycznych wychowywał się jako młody kapłan. Pisał o tym w książce „Wstańcie, chodźmy!”.
Po Józefie Sebastianie Pelczarze Jan Paweł II wzywał wstawiennictwa bł. Bolesławy Lament, założycielki Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny. Jej na sercu leżała jedność Kościoła. Za nią znalazło się nazwisko Rafała Chylińskiego. Tego żyjącego w XVII w., błogosławionego nazywa się go „latarnią morską ostrzegającą rodaków przed rozbiciem na skałach pobłażliwości wobec zła”. Za Chylińskim pojawia się Aniela Salawa, mistyczka, oraz Angela Truszkowska, założycielka zgromadzenia felicjanek. Nie trzeba wyjaśniać kolejnych nazwisk: Faustyna Kowalska i Stanisław Kazimierczyk. Na dolnym marginesie strony litanii papież dopisał Honorata Koźmińskiego, kapucyna, oraz Marię Siedliską, założycielkę nazaretanek. I dalej ciekawy szczegół. Pojawia się subtelnie nakreślona kreska. Wojtyła oddzielił nią wymienionych powyżej od Brata Alberta i Rafała Kalinowskiego. Na koniec wpisał Agnieszkę Czeską, zwaną Praską. Jan Paweł II kanonizował ją 12 listopada 1989 r. i oddał jej opiece Czechosłowację. Krótko po tym wydarzeniu padł tam komunizm. 


Kamień węgielny


Litania Narodu Polskiego jest chyba jedynym takim tekstem w skali świata. Nasza historia splata się tu z dziejami chrześcijańskiej Europy. Pojawiają się w niej nawet Jan III Sobieski, Tadeusz Kościuszko i Jagiellonowie. Jest i królowa Jadwiga. Te „duchy przeszłości” są dowodem na ciągłość relacji Polski z Bogiem. To „duchowe owoce tej relacji” – jak pisał bp Bandurski.


Biskup Bandurski, dobierając słowa litanii, inspirował się XVI-
i XVII-wiecznymi modlitwami kapelanów królewskich i hetmańskich. Formą nawiązał do Litanii do Wszystkich Świętych. Ale czuć tu też wersy Mickiewiczowskiej Litanii Pielgrzymstwa z 1832 roku. Niestety, modlitwa oprócz konfiskaty spotkała się z krytyką – także Kościoła – za „płytką teologię narodu i przesadne nagromadzenie sformułowań emocjonalnych”. W litanii do głosu dochodzi bowiem „płacz matek, żon, wdów i sierot, dzieci katowanych za pacierz polski” oraz „jęki z więzień, obozów koncentracyjnych, (...) brzęk pękających kajdan naszych”. Płyną „łzy przesiedleńców i wygnanych z ojczyzny”. Emocje więc są, i to spore. Biorąc pod uwagę czas powstania modlitwy, trudno się im dziwić.

Jan Paweł II odmawiał Litanię Narodu Polskiego w takim właśnie kształcie. W 1981 r. modlitwę „unowocześniono” i wydano w Rzymie, za zgodą bp. Szczepana Wesołego, ale do prywatnego odmawiania. Wydał ją polski ośrodek Corda Cordis razem z papieskimi przemówieniami z pielgrzymek do Polski, m.in. z Westerplatte. W nowej wersji modlitwa ta ma już tonację mniej dramatyczną. Zmienił się kontekst historyczny, z litanii wypadły więc „wołania o zerwanie się do czynu zbrojnego, o powstanie armii polskiej, o zmartwychwstanie Państwa Polskiego”. Dopisano prośby m.in. o „wielkiego wodza na­rodu, o złączenie naszych cierpień z męką Chrystusa, o zmartwychwstanie z grzechów narodowych, o jedność narodu na wzór Koś­cioła, o czasy bohaterów dzielności, pracy, mądrości, serc, wielkich czynów”.

Czy w erze Facebooka jesteśmy w stanie się jeszcze tak modlić? W kontekście globalizacji i zaniku patriotycznych uczuć? 
Dobrze jest się właśnie teraz nad tą litanią zatrzymać. Tym bardziej że leżała na sercu wielkiego Polaka, papieża. Jak pisał bp Bandurski, są w tej modlitwie „kamienie węgielne duchowej historii Polski”. Szkoda by je było zaprzepaścić.

TAGI: