W ranach Jezusa doznajemy uleczenia, obmycia...

KAI |

publikacja 10.07.2015 17:28

Do modlitwy, pokuty i "spojrzenia na twarz ukrzyżowanego Jezusa" zachęcał Franciszek, przemawiając 10 lipca do osadzonych w Ośrodku Resocjalizacji w Santa Cruz–Palmasola w Boliwii.

W ranach Jezusa doznajemy uleczenia, obmycia... Lidia Mukhamadeeva /Foto Gość Nie mam wiele, aby wam dać lub ofiarować, ale chcę wam dać i chce się z wami podzielić tym, co mam i co kocham: Jezusa Chrystusa, miłosierdzie Ojca.

Drodzy bracia i siostry!

Nie mogłem opuścić Boliwii bez przybycia tutaj, aby was zobaczyć, bez podzielenia się wiarą i nadzieją, która rodzi się z miłości, przekazanej na krzyżu.

Dziękuję, że mnie przyjęliście. Wiem, że przygotowywaliście się i modliliście za mnie. Bardzo dziękuję.

Słuchając słów biskupa Jesúsa Juáreza i świadectw tych, którzy przemawiali mogłem się przekonać, że ból nie jest w stanie zgasić nadziei w najgłębszych pokładach serca i że życie nadal kiełkuje z mocą w niesprzyjających okolicznościach.

Kto stoi przed wami? – moglibyście zapytać. Chciałbym odpowiedzieć na wasze pytanie pewnością swego życia, pewnością, która naznaczyła mnie na zawsze. Ten, kto stoi przed wami, jest człowiekiem, który otrzymał wybaczenie. Człowiekiem, który był i jest zbawiony ze swych licznych grzechów. Jest tak, jak się przedstawiam. Nie mam wiele, aby wam dać lub ofiarować, ale chcę wam dać i chce się z wami podzielić tym, co mam i co kocham: Jezusa Chrystusa, miłosierdzie Ojca.

Przyszedł On, aby być z nami, aby ukazać miłość, którą Bóg żywi wobec nas; wobec ciebie, wobec mnie. Miłość czynną, rzeczywistą; miłość, która traktuje poważnie rzeczywistość swych bliźnich; miłość, która uzdrawia, wybacza, podnosi i leczy; miłość, która zbliża się i przywraca godność – tę godność, którą możemy utracić na różne sposoby i formy. Jezus jest jednak pod tym względem uparty: oddał swoje życie za to, aby przywrócić nam utraconą tożsamość.

Przypomina mi się doświadczenie, które może nam pomóc: Piotr i Paweł – uczniowie Jezusa również byli więźniami, także byli pozbawieni wolności. I w tych okolicznościach było coś, co ich podtrzymywało, coś, co nie pozwoliło im popaść w rozpacz, w ciemności, które mogą się pojawić bez naszej woli. Była to modlitwa – osobista i wspólnotowa. Oni modlili się i za nich się modlono. Dwa ruchy, dwa działania, tworzące między sobą sieć, która podtrzymuje życie i nadzieję. Podtrzymuje nas w rozpaczy i pobudza nas do dalszej drogi. Sieć, dzięki której podtrzymywane jest życie wasze i waszych rodzin.

Kiedy bowiem Jezus wkracza w życie, nie możemy zatrzymywać się w przeszłości, ale zaczynamy spoglądać na teraźniejszość w nowy sposób, z nową nadzieją. Zaczynamy patrzeć innymi oczami na samych siebie, na własną rzeczywistość. Nie jesteśmy zakotwiczeni w tym, co było, ale jesteśmy zdolni do płakania i znajdywania w ten sposób siły, aby rozpoczynać na nowo. I jeśli czasem jesteśmy smutni, źli, zrezygnowani, to zapraszam was do spojrzenia na twarz ukrzyżowanego Jezusa. W Jego spojrzeniu wszyscy możemy znaleźć miejsce. Wszyscy razem możemy położyć przed Nim swoje rany, swoje boleści, a także swoje grzechy. W Jego ranach znajdują miejsce nasze rany, aby doznać uleczenia, obmycia, przemiany, zmartwychwstania. On umarł za ciebie, za mnie, aby podać nam swą dłoń i podnieść nas. Rozmawiajcie z księżmi, którzy przychodzą, rozmawiajcie... Jezus chce nas zawsze podnosić.

Pewność ta mobilizuje do pracy na rzecz naszej godności. Zamknięcie nie jest tym samym, co wykluczenie, zamknięcie stanowi bowiem część procesu ponownego włączenia w społeczeństwo. Dobrze wiem, że wiele czynników przemawia przeciw temu miejscu: przepełnienie, powolność wymiaru sprawiedliwości, brak terapii zajęciowej i polityki resocjalizacji, przemoc, co sprawia, że konieczny jest szybki i skuteczny sojusz różnych instytucji w celu znalezienia odpowiedzi.

Niemniej jednak walcząc o to nie możemy wszystkiego spisywać na straty. Są rzeczy, które już teraz możemy zrobić. Tutaj, w tym Ośrodku Resocjalizacji współżycie zależy częściowo od was. Cierpienie i wyrzeczenia mogą uczynić nasze serca egoistycznymi i doprowadzić do konfrontacji, ale jesteśmy też w stanie przemienić je w okazje do prawdziwego braterstwa. Pomagajcie sobie nawzajem. Nie bójcie się sobie pomagać. Diabeł szuka rywalizacji, podziałów, grup. Walczcie o to, by iść naprzód razem.

Chciałbym prosić was o przekazanie mych pozdrowień waszym rodzinom. Jakże ważna jest ich obecność i ich pomoc! Dziadkowie, ojciec, matka, rodzeństwo, małżonkowie, dzieci – przypominają nam, że warto żyć i walczyć o lepszy świat.

I wreszcie chcę skierować słowa zachęty do wszystkich pracujących w tym Ośrodku, do jego kierownictwa, funkcjonariuszy policji więziennej i do całego personelu. Pełnicie podstawową służbę publiczną. Macie do wykonanie ważne zadanie w tym procesie resocjalizacyjnym – zadanie podnoszenia a nie poniżania, przywracania godności a nie upokarzania, dodawania otuchy a nie dręczenia. Jest to proces, który wymaga porzucenia logiki dobrych i złych na rzecz logiki skupionej na pomaganiu osobie. Przyniesie on lepsze warunki wszystkim, gdyż tak przeżywany proces daje nam godność, dodaje otuchy i podnosi wszystkich.

Zanim udzielę wam błogosławieństwa, chciałbym, abyśmy się przez chwilę pomodlili w milczeniu. Niech każdy uczyni to, jak potrafi, w swoim sercu.

Proszę was, abyście nadal modlili się za mnie, gdyż ja również mam swoje błędy i muszę pokutować. Dziękuję.