Papież czasów zamętu

Andrzej Grajewski

GN 42/2014 |

publikacja 16.10.2014 00:15

Jego encyklika „Humanae Vitae” wywołała skandal. Był rok 1968, czas lewicowych nacisków domagających się legalizacji aborcji i ustępstw Kościoła w sprawach etyki seksualnej. Paweł VI nie ugiął się. Jego beatyfikacja jest dopełnieniem tegorocznej kanonizacji Jana Pawła II oraz Jana XXIII.

Papież czasów zamętu Leemage/east news

Beatyfikacja Pawła VI (Giovanniego Battisty Montiniego) nastąpi(ła) 19 października, na zakończenie obrad III Nadzwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego rodzinie. Data nie została wybrana przypadkowo. Paweł VI w swoim nauczaniu wielokrotnie przestrzegał przed zagrożeniami wynikającymi z podkopywania fundamentów cywilizacji życia i wartości rodziny.

Trwający 15 lat jego pontyfikat (1963–1978) przypadł na burzliwą epokę – globalnej ekspansji komunizmu oraz głębokich zmian społecznych na Zachodzie. Pawłowi VI udało się zakończyć Sobór Watykański II oraz zastosować jego nauczanie w praktyce, co także rodziło wiele napięć i pęknięć. Przeprowadził umiędzynarodowienie Kurii Rzymskiej oraz Kolegium Kardynalskiego, bez czego trudno sobie wyobrazić późniejszy wybór Jana Pawła II. Paweł VI nie tylko zrezygnował z używania tiary, ale zmienił również istotę dworu papieskiego, zrywając z feudalnymi ceremoniami i zwyczajami. Łacinę zastąpiły w liturgii języki narodowe, zmienił się wystrój świątyń, wzrosła ranga laikatu. Papież dosłownie wyszedł w świat, zaczynając międzynarodowe podróże. Zostawił niezwykle bogate nauczanie, z którego obficie korzystali wszyscy jego następcy.

Pomimo wątpliwości

W lipcu 1968 roku Paweł VI podpisał encyklikę „Humanae vitae” o zasadach moralnych przekazywania życia ludzkiego. Przedstawił w niej wizję odpowiedzialnego rodzicielstwa, odnoszącego się do metod naturalnych. Bronił życia od poczęcia do naturalnej śmierci. Encyklika zabrania katolikom stosowania środków antykoncepcyjnych, ale dopuszcza regulację poczęć za pomocą metod naturalnych. Dla Zachodu, który właśnie zachłysnął się kolejną wersją pigułki antykoncepcyjnej, była skandalem. Kwestionowano nie tylko jej treść, ale także prawo papieża do wypowiadania się w tej kwestii. Ojciec święty długo miał wątpliwości, czy ten dokument podpisywać. Liczne grono ekspertów oraz hierarchów odradzało mu publikację. Nawet powołana przez niego specjalna komisja w większości opowiedziała się za dopuszczalnością środków antykoncepcyjnych, rozmywając moralną istotę problemu. Przez dwa lata Paweł VI borykał się z tą sprawą. Tym bardziej gorąco dyskutowaną, że dla wielu stała się ona wręcz wyznacznikiem, jak Kościół zamierza odnaleźć się w epoce po Soborze Watykańskim II. „Żaden inny problem, tak jak ten, nie dał nam odczuć ciężaru naszego urzędu”, wspominał papież. Wiele wskazuje, że był on gotów przyjąć argumenty zwolenników dopuszczających stosowanie środków antykoncepcyjnych. Jego przenikliwa inteligencja, sposób postrzegania świata oraz wrażliwość na zdanie odmienne, co przejawiało się w stałym podkreślaniu roli dialogu w świecie współczesnym, być może skłaniały go do uznania racji przemawiających za rozmyciem moralnej odpowiedzialności w tej kwestii. Mówił o swych wątpliwościach: „Ileż to razy odnosiliśmy wrażenie, iż miażdżą nas stosy dokumentów, a ile razy – mówiąc po ludzku – czuliśmy naszą osobistą niewystarczalność wobec straszliwego obowiązku pasterskiego, który każe nam wypowiadać się w tej sprawie”.

Jednocześnie żarliwa wiara i bezgraniczne oddanie Opatrzności Bożej nie pozwalały mu podpisać dokumentu, który w sposób oczywisty sprzeciwiałby się Ewangelii. Aktywną rolę w przełamaniu papieskich wątpliwości odegrał metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła, którego Paweł VI nie tylko powołał w skład Kolegium Kardynalskiego, ale także bardzo cenił i uczynił członkiem komisji zajmującej się przygotowaniem dokumentu na temat życia i rozrodczości. Kardynał Wojtyła nie mógł jednak brać udziału w jej pracy, gdyż nie otrzymał paszportu. Na terenie własnej metropolii powołał specjalną komisję, która przygotowała memorandum pt. „Podstawy nauki Kościoła o zasadach życia małżeńskiego”. Miało ono niewątpliwie istotny wpływ na ostateczny kształt papieskiej encykliki. Później, gdy „Humanae vitae” wywołała głośne protesty, również w wielu środowiskach katolickich na Zachodzie, kard. Wojtyła zdecydowanie bronił nauczania Pawła VI, m.in. w tekście opublikowanym na łamach watykańskiego dziennika „L’Osservatore Romano”, co nadawało tekstowi znamię oficjalnej papieskiej wykładni tego dokumentu. Encyklika „Humanae vitae” pozostaje do dzisiaj świadectwem chrześcijańskiego humanizmu, dokumentem, do którego odwoływali się kolejni papieże, a także wielkie grono ludzi świeckich, którzy w swoim życiu postanowili wprowadzić jego wskazania.

Cywilizacyjna burza

Na reakcję, jaką wywołała encyklika „Humanae vitae”, niemały wpływ miał fakt, że została ona opublikowana w środku cywilizacyjnej burzy, jaka właśnie przetaczała się przez zachodnie społeczeństwa. Była głosem sprzeciwu wobec pokolenia 1968 roku, które rozpętało anarchiczny bunt przeciwko religii i wszelkim autorytetom. Skutki tych procesów boleśnie odczuł także Kościół, targany wieloma sprzecznymi prądami interpretacji soborowych ustaleń, często krańcowych, wnoszących zamęt w życie duchowieństwa i wiernych. Na oczach papieża rozpadało się wiele wznoszonych przez stulecia struktur. Codziennie otrzymywał informacje o kolejnych wystąpieniach duchownych, w imię soboru nieomal kwestionujących istotę chrześcijaństwa. Widział początek wielkiego kryzysu życia zakonnego, kontestowanie wszelkich autorytetów, łącznie z autorytetem biskupa Rzymu. Widział kryzys i dekadencję Zachodu, niepotrafiącego skutecznie przeciwstawiać się komunizmowi, który zdobywał kolejne przyczółki w Europie, Afryce, Ameryce Łacińskiej oraz w Azji. Gwałtowna laicyzacja zmieniała w tym czasie Włochy, a wielkim wyzwaniem dla państwa był terror Czerwonych Brygad. Jego ofiarą padł też osobisty przyjaciel papieża, były premier Aldo Moro, zdradziecko porwany i zamordowany. Do tego dochodziła groza zimnej wojny, która wprawdzie po kryzysach kubańskim i berlińskim nie przybrała charakteru otwartej konfrontacji, ale przygniatała ludzkość ciężarem zbrojeń oraz wizją nuklearnej apokalipsy. Papież miał świadomość dramatycznych prześladowań chrześcijan w krajach rządzonych przez komunistów. Wierzył jednak, że cierpliwe zabiegi dyplomatyczne mogą poprawić ich sytuację. Prowadził intensywny dialog z władzami PRL. Chciał, aby w Warszawie stale rezydował jego przedstawiciel.

W latach 1965–1974 doszło do pięciu audiencji radzieckiego ministra spraw zagranicznych Andrieja Gromyki u Pawła VI, a abp Casaroli udał się do Moskwy, aby podpisać układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Skutkiem tego była stopniowa odbudowa hierarchii katolickiej w republikach nadbałtyckich, nie udało się natomiast doprowadzić do jakichkolwiek zmian w ośrodkach katolickich na Białorusi i Ukrainie, nie poruszano także kwestii unickiej. Paweł VI unikał wystąpień na temat komunistycznych represji wobec Kościoła, aby nie pogarszać sytuacji represjonowanych. Powiedział o tym wyraźnie 12 września 1965 roku, w czasie wizyty w katakumbach Domitylli w Rzymie, kiedy wspomniał Kościół, „który dzisiaj cierpi i trudzi się, by przetrwać w państwach znajdujących się pod ateistyczną i totalitarną dyktaturą”. „Stolica Apostolska powstrzymuje się od częstszego i gwałtowniejszego podnoszenia słusznych protestów i potępienia nie dlatego, iżby ignorowała czy zaniedbywała zaistniały stan rzeczy, lecz w wyniku chrześcijańskiej cierpliwości i by nie sprowokować większego zła”. Bywał za to nieraz ostro krytykowany, również w Polsce. W miarę upływu czasu widać jednak, jak jego umiarkowane, ale konsekwentne działania wobec komunizmu przygotowały grunt pod nowe otwarcie, jakiego w tym kierunku dokonał Jan Paweł II.

Blisko nas

Był to papież przychylny Polakom, który wielokrotnie dawał nam dowody bliskości i wielkiego serca. Wspominali o tym często zarówno prymas Polski kard. Stefan Wyszyński, jak i metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła, a później Jan Paweł II. Znał nasz kraj, gdyż w maju 1923 roku rozpoczął pracę w nuncjaturze apostolskiej w Warszawie. W Polsce spędził niespełna pół roku, wyjechał z powodu powracających przeziębień i ogólnie słabego stanu zdrowia. Dowodem życzliwości Pawła VI wobec Polaków były zorganizowane z wielkim rozmachem w październiku 1971 roku uroczystości beatyfikacji Maksymiliana Marii Kolbego. Papież podjął bezprecedensową decyzję, aby osobiście przewodniczyć tej ceremonii w bazylice św. Piotra, chociaż zwyczaj nakazywał jego obecność dopiero podczas kanonizacji. Przyjechało wtedy do Rzymu kilka tysięcy Polaków z kraju i całego świata. Przejawem bliskich związków z Polską był także papieski dar dla budującego się kościoła w Nowej Hucie. Paweł VI przekazał tam kamień z grobu św. Piotra, który stał się kamieniem węgielnym nowohuckiej Arki.

Historycznym dokonaniem Pawła VI była pełna stabilizacja organizacji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Był to jeden z najważniejszych postulatów polskiego Kościoła na płaszczyźnie międzynarodowej od zakończenia II wojny. Paweł VI już od lat 60. systematycznie wzmacniał polską administrację kościelną na tym obszarze, ale przeszkody formalne, a przede wszystkim brak traktatowych regulacji między PRL a RFN uniemożliwiały mu podjęcie ostatecznych decyzji. Zrobił to 28 czerwca 1972 roku, kilka tygodni po ratyfikacji układu z grudnia 1970 roku przez parlamenty w Bonn i Warszawie. Opublikowana została wówczas konstytucja apostolska „Episcoparum Poloniae coetus”, nadająca pełnoprawny kanoniczny status organizacji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Paweł VI ustanawiał tym aktem 4 nowe diecezje: opolską, gorzowską, szczecińsko-kamieńską oraz koszalińsko-kołobrzeską. Ustabilizowana została sytuacja we Wrocławiu, Gdańsku oraz na Warmii, a także ustalono nowe granice metropolii polskich, przy podkreśleniu roli dwóch stolic prymasowskich: Gniezna i Warszawy, co dobrze służyło Kościołowi w Polsce.

W świetle Pana

Paweł VI zmarł w papieskiej rezydencji w Castel Gandolfo 6 sierpnia 1978 roku, w święto Przemienienia Pańskiego, w wieku 81 lat. Jednym z jego ulubionych przedmiotów był skromny budzik, który nabył w 1923 r. w Warszawie podczas pracy w nuncjaturze. Miał go stale ze sobą. Także w Castel Gandolfo, kiedy umierał. Świadkowie mówią, że w chwili śmierci, o godz. 19.40, budzik nieoczekiwanie zaczął dzwonić, jakby dając sygnał, że papież odszedł do Pana. W medytacjach „Myśli o śmierci” Paweł VI napisał o swoich ostatnich chwilach: „Oto chciałbym u kresu być w świetle... Rzucając ostatnie spojrzenie, zdaję sobie sprawę, że ta fascynująca i tajemnicza scena [świata] jest odbiciem pierwszego i jedynego Światła... zaproszeniem do ujrzenia niewidocznego Słońca. Niech się tak stanie, niech się tak stanie”. Jego biografię podsumował Benedykt XVI, mówiąc o Pawle VI jako wiernym świadku Chrystusa, który „wszystkie swoje siły oddał na służbę Kościołowi, najbardziej, na ile to możliwe, upodabniającemu się do swego Pana Jezusa Chrystusa, tak, aby spotykając go, człowiek współczesny mógł spotkać i Jego, ponieważ bardzo Go potrzebuje”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.