Kościół męczenników

Beata Zajączkowska

GN 38/2014 |

publikacja 18.09.2014 00:15

Krwawe prześladowania komunistycznego reżimu przeżyło w Albanii zaledwie 33 księży. Przez 24 lata w tym kraju publicznie nie odprawiano Mszy świętej. Męczeństwo chrześcijan, muzułmanów i żydów dziś owocuje zgodą międzyreligijną. To właśnie ten leżący na Bałkanach kraj odwiedza właśnie papież Franciszek.

Sanktuarium św. Antoniego w Lac MAREK PIEKARA /foto gość Sanktuarium św. Antoniego w Lac

Z pierwszej wizyty w Albanii pamiętam tysiące bunkrów, które były dosłownie wszędzie (jeden na pięciu mieszkańców), ubożuchne domki, często kryte strzechą, a na nich wszechobecne anteny satelitarne. I jeszcze to, że w promieniu ponad 100 km nie mogliśmy znaleźć ani jednej Biblii w miejscowym języku. Chcąc uczestniczyć wspólnie z Albańczykami we Mszy św., z włoskiego tłumaczyliśmy Ewangelię na dany dzień. Pracując jako wolontariusze w małej wiosce Bilaj, odkrywaliśmy Kościół męczenników, o którym świat niewiele wiedział. Był rok 1993. Zaledwie dwa lata wcześniej zapanowała tam demokracja. Albania zaczęła wychodzić z mroku totalitarnego reżimu. „To, co wydarzyło się w Albanii, nie miało precedensu w dziejach świata” – mówił Jan Paweł II, odwiedzając tę ziemię w kwietniu 1993 roku. I dodał: „Był to w ciągu wielu lat grób, grób Boga i człowieka, grób praw ludzkich, system totalitarny i ateistyczny posunięty do ostatnich konsekwencji, tak że groziła kara śmierci za udzielenie chrztu. I wydawało się, że nie ma siły, która by odwaliła kamień grobowy z tej umiłowanej, europejskiej przecież Albanii; nie ma takiej siły w Europie, nie ma w świecie. A jednak kamień został odwalony. Po długiej nocy nadszedł wreszcie świt nowego dnia. Kościół przeżywa teraz w Albanii swoją nową wiosnę”.
 

Państwo bez religii

W 1967 r. ówczesny dyktator Enver Hodża wprowadził konstytucję, która zalegalizowała Albanię jako „pierwsze państwo ateistyczne na świecie”. Artykuł 37. głosił: „Państwo nie uznaje żadnej religii”, a 55.: „Zabrania się działalności i propagandy faszystowskiej, religijnej, antysocjalistycznej, jako że wznieca ona nienawiść między narodami i rasami”.

Po latach starań komunistów, by definitywnie usunąć z powierzchni ziemi jakiekolwiek przejawy życia religijnego, propaganda ateistyczna stała się polityką państwa. Chrześcijaństwo, jak oficjalnie twierdzili komuniści, „zawiesiło swoją działalność”. To „dobrowolne” zawieszenie kosztowało Kościół albański życie 137 duchownych (w tym 8 biskupów) oraz śmierć setek osób świeckich, które nie chciały wyprzeć się wiary. Cierpieli wszyscy: katolicy, prawosławni, protestanci, muzułmanie i żydzi. Zburzono 1820 kościołów, setki meczetów, synagog i kaplic. Pozostałe zmieniono na sale taneczne, świetlice, kina czy magazyny. Do więzienia trafiało się za ochrzczenie dziecka, posiadanie świętych obrazków, różańca czy Biblii, a nawet za osobistą modlitwę. Do obozów pracy wysyłano za odprawienie Mszy św., udział w niej oraz za samo bycie księdzem.

– Ochrzczono mnie przy szczelnie zasłoniętych oknach. Kiedy dorastałam, mama wpajała mi znaczenie tajemnicy. Wiedziałam, że o tym, iż mamy w domu ukryty krzyż i ikonę Matki Bożej, nie mogę nikomu powiedzieć – opowiada Klaudia Bumci z sekcji albańskiej Radia Watykańskiego. – Nauczyciele w szkole próbowali się dowiedzieć, czy w domu się modlimy, a potem donosili władzom. Jeszcze wiele lat po opuszczeniu Albanii bałam się publicznie mówić o wierze – dodaje.
 

Historia jednego męczeństwa

Nieżyjący już o. Anton Luli, jezuita, spędził 17 lat w więzieniach i jeszcze więcej w obozach pracy. W sumie z niewielkimi przerwami 43 lata za… bycie księdzem. Przez dziesiątki lat cierpiał głód. Opowiadał, że kiedy opuścił więzienie, potrzebował aż roku, by nasycić się chlebem.

W 1946 r. o. Luli był proboszczem w małej parafii niedaleko Szkodry. Tam aresztowano go pod zarzutem agitacji i propagandy przeciwko komunizmowi. Komentował tylko niedzielną Ewangelię. Pamiętam, jak zaczynając swą opowieść, uprzedzał, że może się wydać ona okrutna. „Osadzono mnie w Koplik, w górach. Strażnicy otworzyli mały pokoik, rzucili mną o ścianę, a wychodząc, zatrzasnęli z wściekłością drzwi. Było ciemno. Tylko judasz w drzwiach dawał smugę światła. Zszokowany odkryłem, że znajduję się w latrynie pełnej stwardniałych odchodów. W tym miejscu obchodziłem Boże Narodzenie. Rozebrali mnie wówczas i powiesili na linie przechodzącej mi pod pachami. Byłem nagi i dotykałem ziemi tylko czubkami palców u nóg. Ziąb przenikał wolno moje ciało. Wydałem krzyk rozpaczy. Przybiegli moi oprawcy, zdjęli mnie i skopali. Owej nocy przeżyłem prawdziwy sens Wcielenia i Krzyża. Spędziłem w tej latrynie 9 miesięcy. To był tylko początek, który był niczym w porównaniu z tym, co nastąpiło potem”. Ojciec Luli opowiadał o wymyślnych torturach, jakie stosowali komuniści. Bicie, rażenie prądem i nieustanne upokorzenia były na porządku dziennym. Wszystko to miało doprowadzić do wyznania „grzechów” popełnionych przeciwko „narodowi”, czyli partii komunistycznej. Oprawcy dążyli do odebrania więźniom godności. „Do ubikacji mogliśmy wychodzić tylko dwa razy dziennie. Cierpieliśmy z tego powodu strasznie, szczególnie gdy ktoś z nas miał biegunkę. Wiele razy byłem zmuszony do załatwiania się do pojemnika na jedzenie, do którego później, po uprzednim symbolicznym opłukaniu go, brałem moją głodową rację żywnościową. Wielkim upokorzeniem było dla nas spanie z pojemnikiem pełnym odchodów przy głowie” – wspominał jezuita.

Po 9 miesiącach postępowania „dowodowego” o. Luli skazany został na 7 lat ciężkich robót. Pracował przy osuszaniu bagien i kopaniu kanałów irygacyjnych. „Nie ufałem nikomu. Każdego dnia bez wiedzy innych odprawiałem w moim pokoju Mszę św., bałem się jednak przyjmować intencje. Za kielich służyła szklanka, a wino i produkowane w ukryciu hostie dostarczała zaufana osoba. Przez całe lata wyspowiadałem zaledwie kilkanaście osób” – opowiadał.

Rok przed emeryturą ponownie został wtrącony do więzienia. W piwnicach budynku służb bezpieczeństwa w Szkodrze spędził 9 miesięcy. Następnie za agitację i propagandę przeciwko „narodowi” oraz sabotaż gospodarczy trafił przed sąd. „Prokurator zażądał kary śmierci przez rozstrzelanie. Po dwóch dniach wydano wyrok: kara śmierci została zamieniona na 25 lat więzienia, gdyż na obóz pracy nie pozwalał już wiek oskarżonego. Miałem wtedy 70 lat!” – wspominał. Na wolność wyszedł w 1989 r., ale Mszę św. i sakramenty wciąż musiał sprawować w ukryciu.

„Prawdziwa wolność nadeszła 4 listopada 1990 roku, kiedy ks. Simon Jubani na cmentarzu w Szkodrze odprawił pierwszą po 24 latach publiczną Mszę św. w Albanii. Także dla mnie nadszedł ten upragniony dzień – moja pierwsza wolna Eucharystia. Mimo zimna przyszło na nią wielu ludzi. Pamiętam, że nikt nie śpiewał, pieśni zastępował jeden wielki płacz wreszcie wolnego ludu” – opowiadał o. Luli. Gdy spytałam, jak to wszystko przetrwał, powiedział: „Ulgę w cierpieniu dawała mi obecność we mnie i przy mnie Jezusa. Wszystko można nam odebrać, ale nikt nigdy nie zdoła wyrwać nam z serca miłości do Jezusa, miłości do braci”.
 

Powiew wolności

– Po latach prześladowań czuć świeżość Ewangelii i entuzjazm wierzących – mówi ks. Segundo Tejado Muñoz, podsekretarz Papieskiej Rady „Cor Unum”. Ten hiszpański kapłan pracował w Albanii przez 9 lat po upadku komunizmu. Służył doświadczeniem, pomagał tworzyć struktury kościelne, organizować Caritas, otwierać katolickie przedszkola i szkoły. – Albania nauczyła mnie, że kapłan musi umieć ryzykować wszystkim dla Chrystusa – mówi. – Nigdy nie udało się tam stworzyć Kościoła patriotycznego, podporządkowanego reżimowi. Komuniści nie znaleźli po prostu biskupów, kapłanów czy zwykłych wiernych, którzy byliby gotowi na współpracę. Kościół w Albanii wybrał radykalną drogę męczeństwa – mówi z podziwem. Wspomina dzień, kiedy Jan Paweł II wyświęcił w Szkodrze czterech pierwszych biskupów dla powstającego z prochów Kościoła. To wydarzenie Albańczycy porównują z pierwszą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski i jego wołaniem: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi!”. Święcenia odbywały się 25 kwietnia. Dwaj nowi biskupi, Franco Illia i Zefo Simoni, obchodzili wówczas 25. rocznicę wydania na nich wyroku śmierci, zamienionego przez komunistów na ciężkie roboty.

Wśród konsekrowanych wtedy przez Jana Pawła II biskupów był też obecny arcybiskup Tirany Rrok Mirdita. Zauważa on, że Franciszek odwiedzi Albanię 21 lat po tej pielgrzymce, która rozpaliła na nowo w sercach wszystkich, nie tylko katolików, światło nadziei. – Albania była wówczas krajem wciąż odczuwającym skutki reżimu. Jednak przyczyniło się to do zacieśnienia więzi między różnymi wspólnotami wyznaniowymi. Dziś Albania może stanowić wzór pokojowego współistnienia religii, także chrześcijaństwa i islamu – podkreśla abp Mirdita.
 

Dlaczego wybrał Albanię?

Warto wspomnieć, że Ewangelię na tych terenach głosił prawdopodobnie sam św. Paweł, a w czasach Bizancjum były one terenem działalności uczniów Cyryla i Metodego. W XIII w. do Albanii wkroczyli Turcy i rozpoczęła się islamizacja. Chrześcijanie uciekali w góry i tam przetrwali. Znamienne jest, jak podkreślają obserwatorzy, że na swą pierwszą podróż do Europy Franciszek wybrał najbardziej muzułmański kraj na tym kontynencie, nie licząc Kosowa, którego niepodległości Stolica Apostolska nie uznaje. Według ostatniego spisu ludności wyznawcy islamu stanowią 65 proc. Albańczyków. Spośród 3 mln mieszkańców kraju niespełna jedną szóstą stanowią katolicy, a około jednej piątej – wyznawcy prawosławia. – Po upadku komunizmu wielu obawiało się, że pojawią się napięcia między religiami. Mimo pewnych prób, podejmowanych przez islamskich radykałów, tak się nie stało. Albania jest wzorem międzyreligijnego współistnienia. Nie mówię, że ta harmonia nie wymagała ofiar, ale w ciągu wieków nauczyliśmy się, że można do końca być wiernym swojej religii, respektując przekonania innych. Przekłada się to m.in. na dużą liczbę mieszanych małżeństw czy wspólne obchodzenie świąt chrześcijańskich i muzułmańskich – opowiada abp Mirdita, dodając, że papież znajdzie w Albanii wzór pokojowego współistnienia różnych religii, którego współczesny świat bardzo potrzebuje.



I to właśnie – jak wyznał Franciszek – jest jednym z motywów tej pielgrzymki. „Udaję się do tego kraju, ponieważ Albańczykom udało się utworzyć rząd jedności narodowej. A pamiętajmy, że to są Bałkany! Złożony z muzułmanów, prawosławnych, katolików wraz z radą międzyreligijną, która jest bardzo pomocna i zrównoważona. To dobrze, bo jest harmonia. Obecność papieża ma pokazać wszystkim narodom, że da się razem współpracować. Odczułem, że byłaby to prawdziwa pomoc dla tego szlachetnego narodu. Druga sprawa: pomyślmy o dziejach Albanii, która była jedynym z komunistycznych państw, gdzie w konstytucji był zadekretowany ateizm. Jeśli się szło na Mszę, łamało się konstytucję. Poczułem, że powinienem tam pojechać” – powiedział papież.

– Ta wizyta oznacza uznanie dla naszego narodu. Ten kraj tego bardzo potrzebuje, ponieważ znajduje się na marginesie społeczeństwa europejskiego, na marginesie zainteresowania możnych tego świata. Jest to kraj, który dużym wysiłkiem próbuje się podnieść i dogonić Europę – mówi ks. Marjan Paloka. Ten albański kapłan odkrył swoje powołanie pociągnięty świadectwem wiary Mikela Koliqui, jedynego biskupa, który przeżył czas komunistycznego terroru, i pierwszego albańskiego kardynała.

Albania może pochwalić się najmłodszym społeczeństwem na Starym Kontynencie, wysokim przyrostem naturalnym, mocną rodziną, szacunkiem do starszych oraz względnym pokojem społecznym, wynikającym także z zakorzenienia mieszkańców w tradycyjnych wartościach. – W ciągu tych dwóch dekad Kościół mocno się zmienił. Mamy własne duchowieństwo i zakonników działających razem z misjonarzami, którzy wielkodusznie pracowali przez tyle lat, a teraz stopniowo przekazują pałeczkę następnym pokoleniom Albańczyków – mówi arcybiskup Tirany.
 

Brama Europy

Społeczeństwo mocno się zmieniło, wyzwania jednak pozostają te same: korupcja, ubóstwo, bezrobocie, zorganizowana przestępczość, mało wiarygodny i nieskuteczny wymiar sprawiedliwości, pogłębiająca się przepaść między bogatymi a ubogimi z zanikaniem klasy średniej. – Prawie połowa Albańczyków mieszka za granicą. Rodziny są zjednoczone duchowo, ale rozdzielone fizycznie, to rodzi wiele problemów – mówi ks. Paloka.

Klaudia Bumci wskazuje na wciąż kruchą demokrację. – Wychodzimy z długiej dyktatury, musimy odkryć naszą rolę w budowaniu dobra wspólnego. Trzeba wychowania obywatelskiego i formacji chrześcijańskiej, byśmy świadomi swych możliwości mieli odwagę je realizować – mówi dziennikarka, podkreślając, że trzeba postawić też tamę emigracji ludzi wykształconych.

Franciszek wybrał Albanię jako kraj męczenników za wiarę, w którym istnieje godne podziwu współistnienie między religiami. Wybrzmiało to też w orędziu Jana Pawła II do narodu albańskiego, które w obecnej sytuacji konfliktów religijnych może stać się przesłaniem do świata: „Wolność religijna jest obroną przed totalitaryzmem i buduje braterstwo między ludźmi. Prawdziwa wolność religijna nie ulega pokusom nietolerancji i sekciarstwa, ale kształtuje postawy lojalnego i konstruktywnego dialogu”.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.