Liczcie na siłę, jaką daje Chrystus

KAI |

publikacja 15.08.2014 12:31

Tekst papieskiego przemówienia przygotowanego do wygłoszenia na spotkaniu z młodymi w sanktuarium w Salmoe. Uzupełniony o spontaniczne wypowiedzi Franciszka.

Liczcie na siłę, jaką daje Chrystus CHUNG SUNG-JUN /PAP/EPA Młodzi czekali na papieża w sanktuarium w Salmoe

Drodzy młodzi przyjaciele,

„Dobrze, że tu jesteśmy!”(Mt 17, 4). Słowa te zostały wypowiedziane przez świętego Piotra na górze Tabor, gdy stał w obecności Jezusa przemienionego w chwale. Naprawdę dobrze, że jesteśmy tu razem, w tym sanktuarium męczenników koreańskich, gdzie chwała Pańska została objawiona u zarania życia Kościoła w tym kraju. W tym wielkim zgromadzeniu, skupiającym młodych chrześcijan z całej Azji, możemy niemal odczuć chwałę Jezusa obecnego pośród nas, obecnego w swoim Kościele, obejmującym wszystkie narody, języki i ludy, obecnego w mocy Ducha Świętego, który czyni wszystko nowe, młode i żywe!

Dziękuję wam za gorące przyjęcie. Bardzo gorące, bardzo gorące! Dziękuję za dar waszego entuzjazmu, radosnych piosenek, wasze świadectwa wiary i piękne wyrazy różnorodności oraz bogactwa waszych różnych kultur. W sposób szczególny dziękuję Mai, Giovanniemu i Marinie, którzy podzielili się ze mną swoimi nadziejami, niepokojami i troskami; wysłuchałem ich uważnie i noszę je w duszy. Dziękuję biskupowi Lazzaro You Heung-sik za słowa wprowadzenia i wszystkich serdecznie pozdrawiam. 

Dzisiejszego popołudnia chciałbym zastanowić się z wami nad pewnym aspektem tematu tego Szóstego Azjatyckiego Dnia Młodzieży: „Chwała męczenników niech was rozpromieni”. Podobnie jak Pan sprawił, że Jego chwała zajaśniała w heroicznym świadectwie męczenników, tak też chce, aby Jego chwała jaśniała w waszym życiu, a poprzez was pragnie rozjaśnić życie tego wielkiego kontynentu. Dzisiaj Chrystus puka do drzwi waszych serc, mojego serca. Wzywa was i mnie, byśmy powstali, byli w pełni rozbudzeni i czujni, byśmy dostrzegli to, co w życiu liczy się naprawdę. Co więcej, prosi was i mnie, byśmy wyszli na drogi i bezdroża tego świata, pukając do drzwi serca innych ludzi, zachęcając ich do przyjęcia Go w swoim życiu.

To wielkie zgromadzenie młodych Azji pozwala nam dostrzec coś, do czego powołany jest Kościół w odwiecznym planie Boga. Razem z młodymi ludźmi na całym świecie pragniecie pomóc budować świat, w którym wszyscy żyjemy razem w pokoju i przyjaźni, przełamując bariery, lecząc podziały, odrzucając przemoc i uprzedzenia. Tego właśnie chce dla nas Bóg. Kościół ma być zalążkiem jedności całej rodziny ludzkiej. W Chrystusie, wszystkie narody i ludy są wezwane do jedności, która nie niszczy różnorodności, ale je uznaje, godzi i ubogaca.

Jakże odległy wydaje się duch świata od tej wspaniałej wizji i planu! Jakże często ziarna dobroci, które próbujemy zasiać, zdają się być przytłumione chwastami egoizmu, wrogości i niesprawiedliwości, nie tylko wokół nas, ale także w naszych sercach. Jesteśmy zaniepokojeni rosnącym w naszych społeczeństwach rozziewem między bogatymi a ubogimi. Widzimy oznaki bałwochwalczego kultu bogactwa, władzy i przyjemności, uzyskiwanych wysokim kosztem życia ludzkiego. Blisko nas wielu naszych przyjaciół i rówieśników, nawet pośród ogromnego dobrobytu materialnego, cierpi z powodu ubóstwa duchowego, samotności i cichej rozpaczy. Bóg zdaje się być usunięty z tej perspektywy. Jakby na całym świecie zaczynała się szerzyć pustynia duchowa. Oddziałuje ona także na młodych, okradając ich z nadziei, a nawet w nazbyt wielu przypadkach wręcz z samego życia.

Jednak jest to świat, do którego macie pójść i nieść świadectwo Ewangelii nadziei, Ewangelii Jezusa Chrystusa i obietnicy Jego Królestwa – to twój temat, Marino. Będę o tym mówił… Jezus mówi nam w przypowieściach, że Królestwo przychodzi na świat po cichu, wzrastając w milczeniu, lecz pewnie, wszędzie tam, gdzie jest przyjmowane przez serca otwarte na Jego orędzie nadziei i zbawienia. Ewangelia nas uczy, że Duch Jezusa może wnieść nowe życie w każde ludzkie serce i może przekształcić każdą sytuację, nawet pozornie najbardziej beznadziejną. Jezus może przemienić, może przemienić każdą sytuację! Jesteście wezwani, by dzielić się tym orędziem ze swoimi rówieśnikami: w szkole, w miejscu pracy, w waszych rodzinach, uniwersytetach i wspólnotach. Ponieważ Jezus zmartwychwstał, my wiemy, że On ma "słowa życia wiecznego" (J 6,68), że Jego słowo ma moc dotknąć każde serce, aby zło dobrem zwyciężać oraz zmienić i odkupić świat.

Drodzy młodzi przyjaciele, w naszych czasach Pan na was liczy! On na was liczy! Wszedł On do waszych serc w dniu chrztu św., dał wam swego Ducha w dniu bierzmowania i nieustannie was umacnia swoją obecnością w Eucharystii, abyście mogli być Jego świadkami wobec świata. Czy jesteście gotowi, by powiedzieć "tak"? Czy jesteście gotowi?

Dziękuję! Jesteście zmęczeni? Na pewno? Kochani moi przyjaciele, wczoraj powiedziano mi: „nie możesz mówić do młodych z kartki; musisz mówić, zwrócić się do młodych spontanicznie, od serca”. Ale mam wielką trudność: mój angielski jest słaby. Tak, tak! Ale jeśli chcecie, mogę coś powiedzieć spontanicznie. Jesteście zmęczeni? Mogę kontynuować? Będę to jednak robił po włosku. [zwracając się do tłumacza:] Będziesz tłumaczył? Dziękuję! Kontynuujmy!

Zrobiło na mnie mocne wrażenie to, co powiedziała Marina: jej życiowy konflikt. Jak postąpić? Iść drogą życia konsekrowanego, życia zakonnego, czy studiować, aby lepiej przygotować się do pomocy innym?

Jest to konflikt pozorny, gdyż, kiedy Pan powołuje, powołuje zawsze do czynienia dobra dla innych, zarówno w życiu zakonnym, konsekrowanym, jak i w życiu świeckim jako ojciec czy matka rodziny. Cel jest zawsze ten sam: wielbić Boga i czynić dobro innym. Co powinna zrobić Marina i inni pośród was, którzy zadają sobie to samo pytanie? Ja również sobie je postawiłem w swoim czasie: jaką drogę powinienem wybrać? Ale ty nie musisz wybierać jakiejkolwiek drogi! Musi ją wybrać Pan! Jezus ją wybrał! Ty musisz słucha Jego i pytać: Panie, co powinienem zrobić?

Taką modlitwę powinien zanosić młody człowiek: „Panie, czego Ty ode mnie oczekujesz?” A wraz z modlitwą i radą prawdziwych przyjaciół – świeckich, kapłanów, zakonnic, biskupów, papieży… także Papież może dać dobrą radę – za ich radą znaleźć drogę, jaką chce dla mnie Pan.

Módlmy się razem!
[zwracając się do księdza, który tłumaczy:] Poproś, aby powtórzyli po koreańsku: Panie, czego chcesz Ty w moim życiu? Trzy razy.

Módlmy się!

Jestem pewien, że Pan was wysłucha. Również Ciebie, Marino, na pewno. Dziękuję za twoje świadectwo.

Przepraszam! Pomyliłem imię: pytanie zadała Mai, a nie Marina.

Mai mówiła też o innej sprawie: o męczennikach, świętych i świadkach. I powiedziała nam z pewnym bólem, z pewną nostalgią, że na jej ziemi, w Kambodży, nie ma jeszcze świętych, ale mamy nadzieję… Są święci i jest ich wielu! Ale Kościół jak dotąd nie uznał, nie beatyfikował, nie kanonizował nikogo. A ja ci bardzo dziękuję Mai za to. Obiecuję ci, że zajmę się tym, kiedy wrócę do domu; że porozmawiam z odpowiedzialnym za te rzeczy, który jest dobrym człowiekiem i ma na imię Angelo – to dobry człowiek, Angelo – i poproszę go, aby zbadał sprawę, aby ją podjąć. Dziękuję, bardzo dziękuję!

Czas kończyć. Jesteście zmęczeni? (…) Jeszcze trochę? (…)

Przejdźmy teraz do Mariny. Marina zadała dwa pytania… nie dwa pytania, podzieliła się dwiema refleksjami i zadała jedno pytanie o szczęście. Powiedziała słusznie: nie kupuje się szczęścia. Kiedy kupujesz szczęście, potem orientujesz się, że to szczęście odeszło… Szczęście, które się kupuje, nie jest trwałe. Jedynie szczęście z miłości, to szczęście trwa.

A droga miłości jest prosta: kochaj Boga i kochaj bliźniego, twojego brata, który jest blisko ciebie, który potrzebuje miłości i potrzebuje wielu rzeczy. „Ale, ojcze, jak mogę rozpoznać, że kocham Boga?” Po prostu jeśli kochasz bliźniego, jeśli nie nienawidzisz, jeśli nie masz nienawiści w sercu, kochasz Boga. To jest pewny dowód.

Potem Marina zadała pytanie – rozumiem – bolesne pytanie, i dziękuję jej, że je zadała: podział pomiędzy dwiema Koreami. Czy jednak są wie Koree? Nie, jest jedna, ale jest podzielona; rodzina jest podzielona. I jest ten ból… Jak pomóc, aby ta rodzina się zjednoczyła? Ja mówię dwie rzeczy: pierwsze: rada, drugie: nadzieja.

Najpierw rada: modlić się; modlić się za naszych braci z Północy: „Panie, jesteśmy jedną rodziną, pomóż nam w zjednoczeniu, Ty możesz to zrobić. Aby nie było ani zwycięzców, ani zwyciężonych, tylko jedna rodzina, aby byli tylko bracia”. Teraz zapraszam was do wspólnej modlitwy – po tłumaczeniu – w milczeniu, o jedność obu Korei.

Módlmy się w ciszy.

A teraz nadzieja. Jaka jest nadzieja? Istnieje wiele nadziei, ale wśród nich jedna jest piękna. Korea jest jedna, jest jedną rodziną: mówicie tym samym językiem, językiem rodzinnym; jesteście braćmi, którzy mówią tym samym językiem. Kiedy [w Biblii] bracia Józefa udali się do Egiptu, aby zakupić żywności, gdyż byli głodni, mieli pieniądze, ale nie mieli co jeść… poszli tam kupić. Poszli kupić żywność, a znaleźli brata! Dlaczego? Ponieważ Józef zorientował się, że mówili tym samym językiem. Pomyślcie o waszych braciach z Północy: oni mówią tym samym językiem, a kiedy w rodzinie mówi się tym samym językiem, jest również ludzka nadzieja.

Przed chwilą widzieliśmy ładną rzecz: ten skecz o marnotrawnym synu, tym synu, który odszedł, roztrwonił pieniądze, wszystko, zdradził ojca, rodzinę, zdradził wszystko. W pewnym momencie, z powodu potrzeb, ale z wielkim wstydem, postanowił powrócić. I zastanawiał się, jak prosić o przebaczenie swojego tatę. I myślał: „Ojcze, zgrzeszyłem, uczyniłem to zło, ale chcę być najemnikiem, nie synem” i inne ładne rzeczy.

Ale mówi nam Ewangelia, że ojciec zobaczył go z daleka. A dlaczego go zobaczył? Bo każdego dnia wychodził na taras, aby zobaczyć, czy syn nie wraca. I uściskał go: nie pozwolił mówić; nie pozwolił mu powiedzieć tego przemówienia, a nawet prosić o przebaczenie, zostawił to na później… i zorganizował świętowanie. Zorganizował świętowanie. A to jest świętowanie, które się Bogu podoba: kiedy wracamy do domu, wracamy do Niego. „Ależ, Ojcze, jestem grzeszny, jestem grzeszna…” Ale jest lepiej, czeka na ciebie! Jest lepiej i zorganizuje świętowanie! Bo sam Jezus mówi nam, że w niebie bardziej świętuje się jednego grzesznika, który powraca, aniżeli stu sprawiedliwych, którzy pozostają w domu.

Nikt z nas nie wie, co nas czeka w życiu. A wy młodzi: „Co mnie czeka?” Możemy robić rzeczy brzydkie, straszne, ale – proszę – nie traćcie nadziei, zawsze jesz Ojciec, który na nas czeka! Wracać, wracać! Oto słowo! Come back! Wracać do domu, bo Ojciec na mnie czeka. A jeśli jestem wielkim grzesznikiem, uczyni wielkie święto. A wy, kapłani, proszę, uściskajcie grzeszników i bądźcie miłosierni.

Pięknie jest móc to usłyszeć! To sprawia, że czuję się szczęśliwy, bo Bóg nigdy się nie męczy przebaczaniem; nigdy nie męczy się oczekiwaniem na nas.

Napisałem jeszcze trzy myśli, ale już o tym mówiłem: modlitwa, Eucharystia i praca na rzecz innych, ubogich, praca dla innych.

Nadeszła pora, abym was opuścił. Niecierpliwie oczekuję na spotkanie z wami w najbliższych dniach i możliwość ponownego skierowania do was słów, kiedy zgromadzimy się na Mszy św. w niedzielę. Teraz podziękujmy Panu za błogosławieństwo tego spotkania i prośmy Go o siłę, abyśmy byli wiernymi i radosnymi świadkami, wiernymi i radosnymi świadkami Jego miłości w Azji i na całym świecie.

Niech Maryja, nasza Matka, czuwa nad wami i sprawia, byście zawsze byli blisko Jezusa, Jej Syna. I niech wam towarzyszy święty Jan Paweł II, który zapoczątkował świtowe dni młodzieży. Z wielką miłością udzielam wam mego błogosławieństwa.

I proszę, módlcie się za mnie, nie zapominajcie o tym: modlić się za mnie! Bardzo wam dziękuję!