Na rozdrożu

ks. Włodzimierz Lewandowski

Nie jest prawdą, że rośnie pokolenie bez ideałów, bez marzeń, niezdolne do wytyczania sobie ambitnych celów.

Na rozdrożu

Okolice Zesłania Ducha Świętego to czas, gdy wracam do mocno zużytej już, małej książeczki. Wydana przed laty w Londynie miała duży wpływ na podejmowane przeze mnie decyzje. Teraz krąży z rąk do rąk, jednym robiąc zamęt w głowie, innych utwierdzając w wyborze drogi życiowej. Przypomniałem sobie o niej gdy trafiłem na jeden z fragmentów dokumentu z Aparecida. Właściwie nic nowego. „W sytuacji braku ludzi odpowiadających na powołanie do kapłaństwa i życia konsekrowanego w wielu miejscach Ameryki Łacińskiej i Karaibów jest rzeczą pilną dołożyć szczególnych starań o promowanie powołań, dbając o środowiska, gdzie rodzą się powołania do kapłaństwa i życia zakonnego” (315).

Po tych słowach sięgnąłem po wspomnianą broszurę księdza Włodzimierza Okońskiego, emigracyjnego duszpasterza młodzieży w Anglii. Przejrzałem kilkadziesiąt stron, zatrzymując się w miejscach niegdyś zaznaczonych. By zobaczyć co przed trzydziestu sześciu laty było ważne dla wybierającego kapłaństwo młodego chłopaka. Oczy trochę przetarłem ze zdumienia, gdyż podkreślone myśli do dziś nic nie straciły ze swojej aktualności. Pozwoli czytelnik, że kilka z nich zapodam.

„Bóg szuka na swoją służbę nie leniów ani kretynów, lecz pełnowartościowych młodych ludzi, a więc takich, którzy mają jakieś jasno przemawiające zdolności, powiedzmy matematyczne, mechaniczne, lekarskie, sportowe czy literackie (…) Takie jest bowiem prawo szukającego Boga: wymaga ofiary ze zdolności umysłu, serca i ciała – dla swych celów. Nie szuka ani kretynów umysłowych, ani istot upośledzonych cieleśnie i uczuciowo, lecz pełnowartościowych jednostek (…) Kapłanowi, który opuścił wszystko, już z racji swej osobistej ofiary, nie należy się na tej ziemi absolutnie nic (…) Tylko jedno, byś nie był egoistą, zaczynającym i kończącym wszystko na sobie (…) odmieniającym własne ja jak gdacząca kura, która zniosła jajko… choćbyś był najpobożniejszym… nawet nie myśl o kapłaństwie, by nie robić na Bogu interesów w drodze do egoistycznych celów (…) Kapłaństwo nie jest ucieczką od małżeństwa, jako czegoś złego, lecz przy pozytywnej afirmacji całego piękna i wartości stanu małżeńskiego, wyborem innego stanu i innej drogi życia, niewątpliwie drogiej specjalnie Sercu Bożemu.”

Mocne słowa. Trudne wyzwania. Raczej  nie ułatwiające wyboru. Podnoszące poprzeczkę. Mogące wielu zniechęcić. A jednak po takiej lekturze wielu mówi: idę…

Może właśnie o to chodzi. By nie zagłaskiwać, ułatwiać, mamić, ale jasno ukazywać cel, zapalać iskrę, odwoływać się do młodzieńczego idealizmu. Nie jest prawdą, że rośnie pokolenie bez ideałów, bez marzeń, niezdolne do wytyczania sobie ambitnych celów. To raczej nam, dorosłym, coraz częściej brakuje odwagi, by te ideały wskazać, wysoko podnieść poprzeczkę i powiedzieć skacz, dasz radę. Ten, który cię wzywa jest większy od twojego serca.