Jaki jest Kościół na Kubie?

publikacja 30.04.2014 13:30

Wywiad z Dionisio García Ibáñezem, abp Santiago de Cuba, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Kuby.

Jaki jest Kościół na Kubie? Gebruiker:Marc_G Marc G / CC 2.0 Katedra w Santiago de Cuba

Ks. Bogdan Michalski: Księże Arcybiskupie, diecezja Santiago de Cuba jest siedzibą prymasa Kuby. Proszę o krótkie przedstawienia tej diecezji.

Abp Dionisio García Ibáñez: Diecezja Santiago de Cuba została utworzona w roku 1517. Jest ona najstarszą diecezją na Kubie. Pierwsza jej siedziba była w Baracoa a pięć lat później została przeniesiona do Santiago de Cuba, do miasta, które było pierwszą stolicą wyspy. W Baracoa nie było katedry, pierwszy biskup nigdy na wyspę nie przybył, ale utworzył kurię. Następnym biskupem był bp Manuel Ramirez i on przybył na Kubę, było to w roku 1525. Był on pierwszym biskupem, który rezydował na wyspie. Z tego też powodu nasza diecezja jest siedzibą Prymasa Kuby.

Wtedy diecezja rozciągała się od Jamajki przez całą Kubę po Nowy Orlean i Florydę na południu Stanów Zjednoczonych. Na całym tym terytorium była to jedyna diecezja aż do roku 1789, kiedy to została utworzona diecezja w Hawanie. A nasza diecezja została podniesiona do rangi archidiecezji. Pierwszym arcybiskupem był Joaquin de Oses, on wybudował katedrę, w której się właśnie znajdujemy. Oczywiście z biegiem czasu Hawana jako stolica kraju nabrała ważności, nawet biskup Santiago de Cuba przez dłuższy czas mieszkał w Hawanie, ale cały czas utrzymywał kurię, katedrę i kierował diecezją. Santiago de Cuba nigdy nie straciło swej ważności jako siedziba prymasa.

Obecnie diecezja obejmuje całą prowincję Santiago de Cuba, ma 1 060 000 mieszkańców, 16 parafii, z czego siedem w samym mieście. Dwie parafie nie mają swoich świątyń, są one położone na wschodzie i zachodzie miasta i rozciągają się jedna na 60 km a druga aż na 140 km. Nie mają też swoich proboszczów. Obsługują je inni księża dojeżdżając do domów misyjnych. Jedna z nich to parafia św. Józefa, która ma 42 wspólnoty. Zbierają się one w prywatnych domach, które rodzina udostępnia, aby można było tam odprawić Mszę św. Inna parafia ma 26 wspólnot, które funkcjonują w ten sam sposób. W ważnych okresach roku takich jak Boże Narodzenie, Wielki Tydzień, Uroczystość Matki Bożej de la Caridad, kapłani wzajemnie sobie pomagają, tak aby w jak największej ilości miejsc być obecnym ze Mszą św. W tych parafiach staramy się nabyć na własność niektóre tereny. Mamy już dziewięć takich własności. Takie możliwości otworzyły się w roku ubiegłym bo wcześniej było to niemożliwe.

Diecezja posiada swoje seminarium. Jest to pierwsze seminarium otwarte na Kubie w roku 1723. Jest prowadzone przez trzech kapłanów ze wspólnoty Kapłanów Pracowników Diecezji, których charyzmatem jest właśnie prowadzenie seminarium. Są tam seminarzyści z pięciu diecezji na kursie propedeutycznym i filozofii. Obecnie mamy 12 seminarzystów.

Na terenie diecezji mamy też narodowe sanktuarium Matki Bożej Miłości w Cobre. Właśnie dwa lata temu świętowaliśmy 400 lecie jej obecności między nami. Sanktuarium zostało ogłoszone pomnikiem dziedzictwa narodowego. Jest to miejsce pielgrzymkowe, do którego ludzie przybywają już ponad 350 lat i które dzisiaj jest odwiedzane coraz częściej przez Kubańczyków i tych mieszkających blisko i spoza wyspy, a także przez wiernych z różnych regionów Karaibów. Diecezja dlatego poza normalną pracą duszpasterską obsługuje seminarium i sanktuarium w Cobre. W seminarium jak wspomniałem pracuje trzech księży, a w sanktuarium dwóch.

Jak dzisiaj wygląda praca  w diecezji?

Parafie pracują normalnie, czyli starają się odpowiedzieć na duchowe potrzeby wiernych ale też służą najbardziej potrzebującym, co stało się szczególnie ważne po przejściu huraganu Sandy. Był bardzo silny, zniszczył wiele, uszkodzonych było 175 tysięcy mieszkań. Wiele z nich było już w złym stanie. Huragan zniszczył osiem kościołów a w innych 16 spowodował poważne szkody. Między innymi w katedrze, tak jak widać. Jesteśmy właśnie w trakcie jej remontu, choć był on już planowany wcześniej a huragan tylko powiększył szkody. 

W całej diecezji pracuje 28 kapłanów. Miasto Santiago de Cuba ma pół miliona mieszkańców i ma siedem parafii. Inne miasta jak np. Palma Soriano ma 100 tysięcy mieszkańców, Contramaestre – 70 tysięcy. Jest to teren górzysty, słabo zaludniony. Tereny wiejskie nigdy nie miały wiele kościołów. Dopiero teraz, mimo trudności, staramy się docierać do wszystkich miejscowości, czasami raz w tygodniu, czasami raz na dwa tygodnie. Jadą kapłani, zakonnicy a przede wszystkim świeccy. Dzięki Bogu w całej diecezji wypracowana została misyjna świadomość. Ona pozwala obsłużyć 52 wspólnoty w parafii św. Józefa Robotnika, czy 28 w parafii Chrystusa Króla, czy wspólnoty w parafii Palma Soriano, czy św. Ludwika. Są one obsługiwane przez świeckich, którzy ofiarują swój czas by tam pojechać, zbierać ludzi i formować nowe wspólnoty chrześcijan. Staramy się formować liderów świeckich z ich własnych wspólnot, aby mogli kontynuować dzieło rozpoczęte przez innych. W wielu wspólnotach obudził się duch misyjny. 

Nie ma lekcji religii w szkołach. Parafie organizują katechezę, zajęcia często odbywają się w kościele. Każda parafia ma swoje grupy dzieci i młodzieży, może nie są one liczne, ale w każdej parafii są. Dla każdego Kubańczyka religijnym odniesieniem jest zawsze Kościół, a szczególnie kult Matki Bożej Miłości. Ten kult jest charakterystyczny dla każdego Kubańczyka. Może będzie to niezrozumiałe w Polsce, ale tutaj nawet jeżeli ktoś określa się jako niewierzący, mówi że nie jest katolikiem ale wyraża miłość do Matki Bożej z el Cobre do tego stopnia, że stała się Ona symbolem tego, co kubańskie tak jak flaga, godło, hymn narodowy. Kubańczyk jest  otwarty na przybliżanie się do Boga poprzez Maryję. Widać to było w sposób ewidentny w czasie peregrynacji figury Matki Bożej po całej Kubie. Było to półtora roku temu i naprawdę tłumy wychodziły na spotkanie Maryi. To również posłużyło aby wspólnoty nabrały misyjnej świadomości.

Co się zmieniło po tej peregrynacji?

Najważniejsza to właśnie jest ta świadomość misyjna. Mówiliśmy, że Maryja chce odwiedzić nasz lud, ale wspólnoty były odpowiedzialne za to, aby ludzie mogli się przybliżyć do Maryi. Poza tym, wspólnoty mocno się zmieniły, bo musiały włożyć wiele wysiłku, aby być otwartymi, misyjnymi, aby nauczyć się wyrażać swoja wiarę. Od początku, od przygotowań poprzez realizację peregrynacji zakładało to zmianę jaką musiała przejść każda wspólnota parafialna.

Dla ludzi ta peregrynacja pozwoliła na nowo nawiązać kontakt z Kościołem, wrócić do naturalnych i historycznych relacji. Po 40-50 latach złej polityki, podczas której Kościół został odsunięty na bok, to było jak spotkanie narodu z Kościołem poprzez Matkę Bożą Miłości z el Cobre.

Nasz naród nigdy nie był bardzo praktykujący, ale identyfikował się z Kościołem Katolickim i peregrynacja spowodowała jakby powtórne spotkanie narodu z Kościołem. Jest to proces, który rozpoczął się w czasie wizyty Jana Pawła II. Jest to powrót do spotkania Jezusa Chrystusa poprzez Maryję, poprzez Kościół. I ten proces wzmacniał się z latami i on nam pozwolił zorganizować peregrynację figury Matki Bożej po całej wyspie. Wiele osób zbliżyło się do Maryi. Również wizyta Benedykta XVI była ważna, gdyż była jakby kontynuacją tamtego procesu, takiego publicznego ukazania Jezusa Chrystusa całemu narodowi. Od tego czasu np. o wiele więcej osób odwiedza Sanktuarium Narodowe w el Cobre. Widzimy, jako kapłani, więcej sympatii od strony ludzi do Kościoła, więcej zrozumienia. Oczywiście złożyło się to w czasie z Konferencją w Aparecida w Brazylii.

Konferencja Generalna Episkopatu Ameryki Łacińskiej i Karaibów w Aparecida odbyła się w roku 2007. Jak ona dzisiaj wpływa na życie tutejszego Kościoła?

Jednym z centralnych tematów, który na wiele różnych sposobów przywołuje teraz papież Franciszek, było nawrócenie duszpasterstwa. Niektóre działania weszły w zwyczaj i realizujemy duszpasterstwo tak samo jak przed 20, 30, 40 i 50 laty. Musimy jednak widzieć, że zmieniła się sytuacja, w której żyjemy. Kuba się zmieniła, a chcielibyśmy, aby zmieniła się jeszcze bardziej. Jeżeli 10 czy 15 lat temu mieliśmy wiele ograniczeń, to teraz mamy wiele możliwości, aby przybliżyć się do ludzi. Ludzie mają też współczesny sposób myślenia, a i my sami wcale nie jesteśmy dalecy od niego. Dlatego musimy nasze działania duszpasterskie poddać rewizji i zorganizować je na nowo, rozpoczynając od nawrócenia duszpasterskiego, które w pierwszym rzędzie dotyczy biskupów, kapłanów, zakonników i całej wspólnoty. Teraz właśnie Konferencja Episkopatu opracowuje temat kościelnych wspólnot podstawowych. Ten temat jest dla nas bardzo ważny, bo rozumiemy, że w niewielkiej społeczności, na wiosce, na osiedlu, wspólnota jest znakiem obecności Chrystusa. Ta obecność nie może być reprezentowana tylko przez jednego wiernego. Znakiem o wiele bardziej czytelnym jest obecność wspólnoty, w której chrześcijanie znają się, modlą się wspólnie, pomagają sobie i innym spoza wspólnoty, razem celebrują Eucharystię, starają się tworzyć wspólnotę mimo różnych grzechów i słabości, jakie mamy. Pracujemy w tym właśnie kierunku.

To jest jeden z owoców Aparecidy, który dzięki Bogu współbrzmi z linią pastoralną, jaką przyjęliśmy na wyspie już 15 czy 20 lat temu. Kościół zwrócił się w kierunku małych wspólnot i nawrócenia pastoralnego. W tej wizji parafia nie będzie jedynym centrum głoszenia słowa Bożego, lecz będą nim małe wspólnoty na wioskach i osiedlach, gdzie dociera słowo Boże. Tak jest w naszym wypadku, bo przez te prawie 50 lat nie mogliśmy budować żadnego nowego kościoła. Katedra jest właśnie teraz remontowana, bo wcześniej było trudno zrobić jakiś remont generalny.

Główną rolę w realizacji planów duszpasterskich odgrywają zawsze kapłani. Ważni w takim planowaniu będą więc też przyszli kapłani, dzisiejsi seminarzyści. Pełne seminarium duchowne jest w Hawanie. Tutaj w Santiago jest seminarium do II roku. Jak przedstawia się poziom powołań przyszłych kapłanów?

Ci, którzy zgłaszają się do seminarium mają dzisiaj po dwadzieścia kilka lat, czasem nawet trzydzieści, niektórzy są już po studiach uniwersyteckich. W moim przypadku też wpierw skończyłem studia, pracowałem jako inżynier i dopiero później zgłosiłem się do seminarium. Jest więc teraz na tym polu jakieś przebudzenie. Nie ma ich wielu, ale są. Młodzi w naszych wspólnotach stawiają sobie poważnie to pytanie czy chcą być kapłanami czy też nie.   

W naszej diecezji jest między kapłanami duża różnica wiekowa: czterech kapłanów ma mniej niż 35 lat i pozostali  mają więcej niż 60 lat. To jest więc nasz problem, bo ci, którzy mają już ponad 60 lat czują się bardzo ograniczeni, siły fizyczne ich opuszczają, są zmęczeni, choć dzięki Bogu dalej wytrwale pracują.

Jedną z naszych trosk, moją i naszych wspólnot parafialnych, są właśnie kapłani. Chociaż naród kubański nie jest mocno praktykujący, ale jest otwarty na Słowo Boże. Kiedy kapłan przyjeżdża do miejscowości gdzie nie było kościoła, albo obecność kapłana była bardzo sporadyczna, ludzie zawsze się cieszą, przedstawiają się jako czciciele Matko Bożej Miłości i chętnie słuchają Bożego Słowa. Dlatego konieczne jest zwiększenie ilości kapłanów.

Podam kilka danych dla zobrazowania tej sytuacji.

Parafia Świętej Rodziny w Contramaestre ma 135 tysięcy mieszkańców i tylko jednego kapłana. A jest to teren górzysty. Parafia San Joaquin w miejscowości San Luis też jeden kapłan na 118 tysięcy mieszkańców. Parafia Niepokalanego Poczęcia w La Maya  ma 134 tysiące mieszkańców i pracuje w niej dwóch kapłanów klaretynów. Parafia w La Palma Soriano, to tylko 35 km od Santiago, ma 130 tysięcy mieszkańców i pracuje tam jeden kapłan, młody, jest dopiero trzy lata po święceniach. W samym mieście jest 15 małych wspólnot, a poza miastem jakieś 18 - 20. Rozumie Ksiądz, że bez pomocy świeckich praca duszpasterska byłaby niemożliwa, albo przynajmniej bardzo ograniczona.

Jak wspomniałem jest u ludzi otwartość na Boże Słowo, dlatego też ludzie chętnie słuchają każdego kto mówi w imię Boże, głosi Słowo Boże, ale w ten sposób powstają różne grupy niekatolickie, czasami wprost sekty. Dobrze, że jest ktoś, kto głosi Boże słowo, ale wolałbym aby to był ktoś od nas, a nie możemy dotrzeć do wszystkich. To ważne, aby nauczanie było zgodne z nauczaniem Kościoła, aby przedstawić co Kościół myśli na różne tematy.

Słyszałem, że niektórzy kapłani tutaj wyświęceni zostali zmuszeni do opuszczenia kraju, albo nie wytrzymali warunków i wyjechali. Pracują teraz w innych krajach, często w Stanach Zjednoczonych. Są podejmowane jakieś próby, aby mogli oni wrócić do pracy na Kubie?

Na początku rewolucji była taka sytuacja, że kapłani zostali zmuszeni do opuszczenia kraju. Niektórzy prosili potem by mogli wrócić i faktycznie wrócili. Pamiętajmy, że były to decyzje polityczne, bo żyjemy w kraju, gdzie polityka ma wiele do powiedzenia. Nie ulega wątpliwości, że byli również kapłani, którzy z różnych powodów zdecydowali się opuścić kraj, tak jak wiele osób świeckich. Przychodzi moment, w którym oceniają, że to wszystko jest dla nich zbyt ciężkie i decydują się na wyjazd. Wpływa na to ma i sytuacja polityczna, i rodzinna, i osobista. Każdy taki wyjazd to ból i dla mnie i dla parafii, bo zostaje bez kapłana. Tak, to jest problem, który ma nasz Kościół i musimy nad tym pracować.  

Poza brakiem kapłanów, co stanowi najpoważniejszy problem, z jakimi innymi problemami ma do czynienia Kościół na Kubie?

Według statystyk państwowych 90 % ludzi deklaruje się jako wierzący, a jednocześnie są zdezorientowani, czyli są w ciągłym poszukiwaniu między religiami afrykańskimi, synkretycznymi, sektami. Do tego łączy się współczesna mentalność z jej indywidualizmem i choć ludzie wierzą w Boga, ale w ich wierze jest dużo zamieszania.  Stąd płynie wyzwanie dla nas, aby jasno przedstawić Jezusa Chrystusa i Jego nauczanie.

Do tego trzeba dodać, że przez 40 czy 50 lat byliśmy pod silna obecnością wojującego ateizmu. Dzięki Bogu ostatnie 10 czy 15 lat sytuacja się poprawiła, mamy więcej tolerancji  i wolności dla wyrażanie i praktykowania naszej wiary. Chcielibyśmy więcej, ale mamy co mamy.

Musimy ciągle stawiać sobie pytanie jak w danej rzeczywistości prowadzić ludzi do Jezusa. Od 50 lat Kościół stara się formować ludzi świeckich, aby byli dobrymi liderami wspólnot, ale również spośród nich jakiś procent opuszcza nasz kraj. Jaka w tym dla nas pociecha? To, że gdy świeccy znajdą się w nowym miejscu i włączą się tam w życie Kościoła to od samych kapłanów tam pracujących słyszymy, że na Kubie ludzie ci otrzymali dobrą formację. I to cieszy!

Słowo Boże nie jest związane tylko z jednym miejscem, trzeba je głosić gdzie tylko można. Chcielibyśmy, aby było głoszone tu, na tej ziemi. I to jest naszą troską. Choć nie możemy budować nowych świątyń, ale Kościół dociera do różnych miejsc w sposób zaskakujący i jest tam obecny nawet bez świątyni.

Mamy prawo budować świątynie, i chcielibyśmy je budować, ale nie mamy na to pieniędzy. Zależymy od pomocy otrzymywanej od bratnich Kościołów. I to jest następna trudność z jaką się spotyka nasz Kościół, nie tylko Kościół, ale całe społeczeństwo.

Niezależnie od tego, podstawową troską naszą jest wychować ludzi w misyjnej gorliwości, by potrafili ofiarować się dla innych, by pozostali też poznali Jezusa Chrystusa. Takie nawrócenie duszpasterskie muszą przejść nie tylko księża, ale też zakonnicy i świeccy. I to jest nasza przyszłość.

Pytanie na zakończenie więc o nadzieje i perspektywy. W sobotę widziałem w parafii Nuevitas spotkanie z okazji Trzech Króli. Przybyło na to spotkanie prawie 200 dzieci ze wszystkich punktów misyjnych, do których dojeżdżają kapłani. Te dzieci to skarb Kościoła. Poza dziećmi, które już są objęte katechezą co jeszcze stanowi radość i nadzieję Kościoła na Kubie?

Jest wiele takich radości. We wszystkich małych wspólnotach jest organizowana pomoc „Caritas”. Dziękuję Bogu, że po przejściu huraganu Sandy, tak wiele wspólnot otworzyło się na pomoc innym, bardziej poszkodowanym. Przybyli do nas z różnych stron, aby wspólnie pomagać tym, którzy stracili swoje domy. Cieszymy się tym, że rodzice przysyłają do kościoła swoje dzieci, aby się poduczyły i poprawiły swoje oceny, to świadczy, że mimo tylu lat ateizmu nadal patrzą na nas przyjaznym okiem. Naród kubański nadal wierzy w Boga i kocha Matkę Boską, duży procent chce chrzcić swoje dzieci. Czyż może być większa radość od tej?

Dziękuję za poświęcony czas i życzę Bożego błogosławieństwa dla rozwoju wiary na całej Kubie.

Dziękuję za wizytę i proszę przekazać w Polsce, że Kuba czeka na polskich kapłanów.

 

Santiago de Cuba, 24 stycznia 2014 r.