J23 a sprawa polska

Karol Białkowski; GN 17/2014

publikacja 27.04.2014 06:00

Mimo że „dobry papież” nigdy w stolicy Dolnego Śląska nie był, jest kilka elementów, które łączą go z miastem i całym regionem.

Wrocławski metropolita kard. Bolesław Kominek wielokrotnie  spotykał się z papieżem Janem XXIII. Jest prawdopodobne,  że rozmawiali na temat unormowania statusu Ziem Zachodnich przyłączonych do Polski po II wojnie światowej zbiory Ośrodka „Pamięć i Przyszłość” Wrocławski metropolita kard. Bolesław Kominek wielokrotnie spotykał się z papieżem Janem XXIII. Jest prawdopodobne, że rozmawiali na temat unormowania statusu Ziem Zachodnich przyłączonych do Polski po II wojnie światowej

Wybór papieża Jana XXIII był na pewno nowym otwarciem zarówno dla Kościoła, jak i dla ówczesnej polityki. Okazał się on nie tylko wspaniałym duszpasterzem, ale i wybitnym dyplomatą – ocenia Wojciech Kucharski, wicedyrektor Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”. Poszukując wzmianek o kulisach powstania orędzia biskupów polskich do niemieckich, którego głównym autorem był wrocławski metropolita kard. Bolesław Kominek, historyk dotarł do informacji o tym, że sprawa pojednania dwóch narodów nie była obca ojcu świętemu.

Otwarty na Wschód

Po śmierci Piusa XII polscy dyplomaci poczuli, że jest szansa na zmianę w stosunkach z Watykanem, ale przeceniali swoje możliwości oddziaływania na Stolicę Apostolską – tłumaczy W. Kucharski.

Jako przykład podaje depeszę ambasadora PRL Jana Druta, który napisał do KC PZPR, że nowy papież na pewno będzie musiał wziąć pod uwagę sytuację Kościoła w krajach socjalistycznych. Sugerował w niej, że należy w polskiej prasie opisać stanowisko rządu odnośnie do wymagań wobec nowego ojca świętego i zaznaczył, że niewątpliwie zostanie ono wzięte pod uwagę przez kardynałów podczas konklawe. – To świadczy o całkowitym niezrozumieniu tego, że Kościół jest rzeczywistością Bosko-ludzką, a nie tylko obcym państwem – tłumaczy wicedyrektor Ośrodka. Jako ciekawostkę podaje również fakt, że polska ambasada wymieniała kard. Angelo Roncallego jako jednego z najmocniejszych kandydatów na papieża.

– Patrzenie na przyszłego ojca świętego było osadzone w kontekście podziałów w Kościele. Polscy dyplomaci znajdowali się pod wpływem dyskusyjnych poglądów, że po śmierci Piusa XII nastąpiło pewne tąpnięcie, z którego wyłoniły się dwa „ugrupowania” – dodaje historyk. Jednym z nich byli kardynałowie i kurialiści związani z kard. Ottavianim, zwani integrystami czy konserwatystami lub pentagonem, którzy mieli reprezentować pogląd twardego kursu względem krajów socjalistycznych. Drugim byli tzw. progresiści, którzy mieli być otwarci na blok wschodni.

– Polskie władze „kibicowały” opcji, w której funkcjonował kard. Roncalli, czyli tym, którzy akceptowali kraje socjalistyczne i byli zdania, że nie można zostawić funkcjonującego w nich Kościoła samemu sobie, a nawet trzeba podjąć dialog z ich władzami. Stąd wybór Jana XXIII wywołał wśród polskich dyplomatów euforię – przekonuje. Zaznacza też, że później PRL-owscy politycy próbowali antagonizować kolejnych następców św. Piotra, pokazując Piusa XII jako tego złego, a Jana XXIII jako dobrego. Wojciech Kucharski zwraca również uwagę na szczególne traktowanie przez nowego papieża polskich hierarchów kościelnych, a zwłaszcza prymasa Polski. Zaznacza, że kard. Stefan Wyszyński bardzo często był przyjmowany przez ojca świętego poza kolejnością. Papież wykonywał także względem niego pewne gesty poparcia, np. aby odebrać go z dworca kolejowego, wysyłał swojego osobistego sekretarza, obecnie kardynała, ks. Lorisa Capovilla.

Podczas jednej z audiencji generalnych ojciec święty pokazał się w oknie wraz z polskim księciem Kościoła. – Nie każdy był traktowany w ten sposób. To było manifestowanie, że prymas jest mu bliski. Z relacji komunistycznych dyplomatów powstałych na bazie obserwacji wynika, że kard. Wyszyński miał być tym, który będzie realizował wizję otwartości Kościoła na kraje socjalistyczne – dodaje. O niezwykłej zażyłości między nimi świadczy także fakt, że od kolejnego papieża, Pawła VI otrzymał pierścień należący do Jana XXIII, co było zgodne z wolą testamentową zmarłego.

Nie ta kartka...

Interesujące wydarzenie miało miejsce po rozpoczęciu obrad Soboru Watykańskiego II. Zostało ono opisane w wywiadzie Aleksandry Klich z abp. Szczepanem Wesołym, opublikowanym pod tytułem „Biskup na walizkach”. Jan XXIII wykonał niezwykły gest, który był później bardzo szeroko komentowany, zwłaszcza w Niemczech i Polsce. W październiku 1962 r. papież przyjął na audiencji polskich biskupów. – Nie mamy pełnego tekstu przemówienia ojca świętego, ale po spotkaniu abp Szczepan Wesoły, który jako młody ksiądz pracował wtedy w sekcji prasowej obsługującej sobór, napisał komunikat rekonstruujący słowa papieża. Zrobił to na podstawie relacji m.in. metropolity poznańskiego bp. Antoniego Baraniaka – opowiada W. Kucharski.

W komunikacie tym znalazł się następujący fragment: „Mówiono nam też, że w dalekiej Polsce, w obronie wolności waszego kraju życie poświęcił Nasz rodak, pochodzący z Naszego Bergamo, Bergamasco nazwiskiem Francesco Nullo (pułkownik włoski, dowódca ochotników włoskich, tzw. garibaldczyków, którzy wzięli udział w powstaniu styczniowym 1863 r. – przyp. red.). Mówicie mi, że Odrodzona Polska postawiła temu szlachetnemu pułkownikowi pomniki, jego nazwiskiem nazwała ulice, jak to miało miejsce na Ziemiach Zachodnich po wiekach odzyskanych”. – To zdanie ma fundamentalne znaczenie. Dlaczego? Bo granica zachodnia naszego kraju na Odrze i Nysie wciąż nie była wtedy uznawana przez wszystkie kraje. Również administracja kościelna funkcjonowała wówczas jako tymczasowa – zaznacza. Watykan nie mógł nic z tym zrobić, bo obowiązywał go konkordat z Niemcami. Dopóki nie był podpisany ostateczny traktat pokojowy, Kościół musiał utrzymywać tymczasowość swoich struktur na Ziemiach Zachodnich.

– Przytoczone słowa jakby przeczą dotychczasowej polityce i wydaje się, że papież uznaje „polskość” całego terytorium PRL – tłumaczy W. Kucharski. Reakcja niemiecka była natychmiastowa i dramatyczna. Na prośbę kanclerza Adenauera przedstawiciel ambasady zwrócił się do Sekretariatu Stanu o informację, czy Jan XXIII rzeczywiście takie zdanie wypowiedział. Nie dało się tego sprawdzić, bo papież mówił spontanicznie – nie było nagrania ani oficjalnego tekstu. Jak zaznacza, całe zamieszanie wzięło się stąd, że ks. S. Wesoły... popełnił zasadniczy błąd. – Przyznał się do tego po latach. Otóż do napisania komunikatu wykorzystał formularz prasowy Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej. Zostało to zinterpretowane jako oficjalne stanowisko Watykanu i oficjalny opis wydarzenia – mówi.

Podkreśla przy tym, że działalność ambasadora Niemiec spowodowała, że informacja bardzo szybko rozprzestrzeniła się w mediach w wielu krajach. W reakcji Sekretariat Stanu wydał tylko krótki komunikat, który miał zadowolić każdą ze stron, iż papież ma prawo powiedzieć to, co chce. Nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył, że takie słowa padły. – Wkrótce potem Jan XXIII pojawił się na spotkaniu z biskupami polskimi w kościele św. Stanisława, co odczytywane jest jako wyraz poparcia dla sprawy ostatecznego uregulowania granicy na Odrze. Można więc przypuszczać, że słowa o polskości Ziem Zachodnich jednak padły – dodaje historyk. Przyznaje jednak, że nie wiadomo do końca, jak było naprawdę.

Komunistyczna zagrywka

Wrocław to jedyne miasto w Polsce, w którym papież Jan XXIII został upamiętniony poprzez pomnik. Jego historia jest również bardzo ciekawa, bo monument powstał z inicjatywy... władz PRL w 1968 r. – To jest perfidia komunistów. Chcieli wykorzystać papieża do dezintegracji polskiego Kościoła – mówi wicedyrektor Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”. Na czym polegał pomysł? Polskie władze stawiały Jana XXIII w opozycji do Kurii Rzymskiej. Podobnie było przy opisywaniu relacji polskiego Kościoła ze Stolicą Apostolską – dobry papież, zły prymas. W międzyczasie ojciec święty napisał encyklikę „Pacem in terris”, która w interpretacji komunistów wpisywała się w tzw. pokojową politykę Związku Radzieckiego. – Był to argument propagandowy wielkiej wagi.

Po śmierci Jana XXIII pojawiła się okazja, by upamiętniając tę postać, pokazać, że Kościół nie jest przeciwko ideologii komunistycznej – tłumaczy. Wrocławska kuria bardzo szybko zdystansowała się od idei budowy pomnika. Dlaczego monument powstał właśnie tutaj? – Było to nawiązanie do przemówienia z 1962 r. o Ziemiach Odzyskanych. To niewątpliwa próba wprowadzenia wiernych w błąd poprzez pokazanie, że Kościół powszechny zaakceptował komunistyczną ojczyznę, a polscy biskupi mówią coś zupełnie odwrotnego – dodaje. Takie promowanie idei pomnika sprawiło, że hierarchowie mieli obawy, czy wierni zrozumieją, iż działanie partii ma służyć zaburzeniu relacji wewnątrzkościelnych. Nieprzypadkowo wybrano również miejsce postawienia monumentu nad Odrą – nad rzeką graniczną z Niemcami. – Odpowiedzią kurii metropolitalnej na budowę pomnika było nadanie imienia Jana XXIII domowi księży emerytów na ul. Katedralnej – zaznacza W. Kucharski.

Historyk przekonuje, że w związku z kanonizacją Dobrego Papieża pomnik może nabrać nowego wymiaru. Przyznaje, że nie jest on arcydziełem i nie przyciąga oka, ale stoi jako pewien znak historii.