Portret papieża Jana

ks. Robert Skrzypczak

GN 17/2014 |

publikacja 24.04.2014 00:15

Jan XXIII był papieżem niecałe pięć lat. Jeśli ktoś zwraca na to uwagę, to tylko po to, by wykazać dysproporcję pomiędzy tym, ile czasu spędził on na urzędzie Piotrowym, a ile zmian i przeobrażeń spowodował w Kościele swą świętością i kreatywnością życia.

Portret papieża Jana leemage/east news

Ksiądz Angelo Roncalli został wyświęcony na kapłana w rzymskim kościele Santa Maria in Monte Santo 11 sierpnia 1904 roku, w towarzystwie jedynie wicerektora seminarium diecezji rzymskiej. Nikt z rodzinnej miejscowości Sotto il Monte nie przybył. Koszt biletów przewyższał to, na co mogła sobie pozwolić uboga, rolnicza rodzina Roncallich. Mający 22 lata i 8 miesięcy młody prezbiter zstępował do Grot Watykańskich, by odprawić tam pierwszą Mszę na ołtarzu nieopodal grobu św. Piotra. Szczupła budowa ciała, metr sześćdziesiąt sześć wzrostu, włosy czarne, ścięte na jeża, szlachetny profil, nienaganna sylwetka, brązowe oczy, duże uszy: symbol mądrości i długowieczności, jak mawiali chińscy filozofowie. Od początku mówiono o nim: szeroki uśmiech pomiędzy dużymi uszami. Któż wówczas mógłby przewidzieć, że 54 lata później ten sam człowiek, dużo grubszy i niemalże sędziwy, stanie o godzinie 18.20 na balkonie bazyliki św. Piotra jako papież Jan XXIII?

Brat, który stał się ojcem

„Przejściowy papież” – wyrokowano na początku. Madeleine Delbrêl mówiła o nim: „stary papież pochodzący z warstw ubogich, nabrał prędkości godnej obecnych czasów. Rzucił się w wir pracy, jakby dysponował dopiero co kwitnącym życiem. Pracował świadomy nieuchronności śmierci, ale też i świadomy tego, że Chrystus odkupił czas”. Wiedział, że aby Kościół przemówił do świata wszystkimi językami, musi wcześniej nauczyć się języka, którym posługiwał się Jezus Chrystus – dobroci. Dał się pokochać w czasach wciąż narastających i dzielących ludzkość wrogości. To jeden z cudów współczesności, że pojedyncza osoba zdołała pokonać wszelkie bariery klas, warstw, kolorów i ras, dotykając serc większości ludzi na kuli ziemskiej. „Zazwyczaj przy pomocy wielkich słów wygłaszamy sprawy małej wagi – mawiał Ernesto Balducci – on natomiast wypowiadał sprawy najwyższej wagi ubogimi środkami. Te same tematy, o których myśmy debatowali z dumą, on wprowadzał w życie z prostotą i odwagą”. Wprowadził w pomieszczenia Stolicy Apostolskiej klimat duchowego dziecięctwa wraz z radością ewangeliczną oraz humorystycznym stosunkiem do samego siebie. „Moja osoba nic tu nie znaczy – twierdził. – Zwraca się do was wasz brat; brat, który z woli naszego Pana stał się ojcem. Ale to wszystko: i braterstwo, i ojcostwo jest Bożą łaską”. Leitmotivem jego nauczania, od pierwszej encykliki Ad patri cathedram do ostatniej Pacem in terris, były słowa: jedność, wolność i pokój. Jako zaledwie czternastoletni seminarzysta zaczął spisywać swój Dziennik, któremu pozostał wierny aż do ostatnich dni swego życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.