Dziesięć dotknięć łaski

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 17/2014 |

publikacja 24.04.2014 00:15

Patrzył na historię przez pryzmat wiary. dostrzegał w niej zawsze niewidzialną rękę Boga. „Proste zbiegi okoliczności nie istnieją w planach Bożej Opatrzności” – mówił. W takim kluczu można też popatrzeć na jego biografię.

Dziesięć dotknięć łaski Giulio Broglio /AP Photo/east news

Życiorysy świętych są najlepszym dowodem na istnienie Boga. Zresztą sam Bóg przedstawił się w Starym Testamencie jako Bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba, czyli ten, który jest obecny i działa w życiu konkretnych osób. Najpełniej zaś objawił się światu w Osobie Jezusa Chrystusa. Historia zbawienia trwa nadal. Ten sam Bóg nadal „zamieszkuje” i działa w życiu ludzi. Śledząc biografie świętych, można złapać Boga na gorącym uczynku. Spróbujmy w taki sposób popatrzeć na dziesięć wybranych wydarzeń czy okoliczności życia świętego Jana Pawła, w których widać działanie ręki Boga. Oczywiście to tylko symboliczny wybór. Boża Opatrzność prowadzi człowieka każdego dnia. Ale są chwile, kiedy widzimy to wyraźniej.

1. Karol, syn Karola

Urodzony 18 maja 1920 roku należał do pierwszej generacji Polaków urodzonych w wolnej Polsce po 150 latach niewoli. Kiedy miał 3 miesiące, raczkująca Polska o mały włos nie zostałaby zmieciona przez armię sowiecką. Cud nad Wisłą ocalił Europę przed nawałnicą rosyjskiego komunizmu, dzięki niemu Wojtyła przeżył swoją młodość w wolnej Polsce. Ojciec, również Karol, był zawodowym wojskowym, matka Emilia zmarła, kiedy mały Karol miał 9 lat, tuż przed jego Pierwszą Komunią. Starszy brat Edmund był lekarzem. Zmarł w wieku 26 lat zarażony szkarlatyną od pacjenta w szpitalu w Bielsku, pełniąc lekarską służbę. Był to dla 12-letniego Lolka cios może nawet większy niż śmierć matki. Wielki wpływ na przyszłego papieża wywarł jego ojciec. Czy w tej relacji nie należy szukać źródeł „promieniowania ojcostwa”, które było tak silne w kapłaństwie Karola Wojtyły? „Zostaliśmy we dwójkę z Ojcem” – wspomina Jan Paweł II. „Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym… Kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy ze sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego Ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium”. Mocny, surowy żołnierz i zarazem człowiek głęboko religijny. Młody Karol nauczył się od ojca, że męskość i życie modlitwy nie są sobie przeciwstawne, zauważa G. Weigel. Po latach Karol Wojtyła napisze, że ojcostwo jest swego rodzaju ikoną Boga i stosunku Boga do świata. Ojcostwo to zaprzeczenie samolubstwa, to miłość, która przynagla człowieka, by dawał życie w aktach oddania siebie.

2. Wojenny tygiel – student, robotnik, mistyk, kleryk

W dniu wybuchu wojny Karol Wojtyła był absolwentem pierwszego roku filologii polskiej UJ, fascynował się literaturą i teatrem. 1 września 1939 roku przypadał pierwszy piątek miesiąca, Karol poszedł tego dnia do spowiedzi do katedry na Wawelu. Jego spowiednikiem i duchowym przewodnikiem był ks. Kazimierz Figlewicz, z którym zetknął się już wcześniej w Wadowicach. To on wciągnął gimnazjalistę Karola do ministrantów i zasiał ziarno powołania. Wojtyła pracował prawie cztery lata jako robotnik w kamieniołomie na Zakrzówku, a później w fabryce chemicznej Solvay w Borku Fałęckim. Jeden z robotników powiedział mu: „Karolu, wy byście poszli na księdza”. Podczas tych trudnych lat okupacji zafascynował się życiem duchowym. Wielki wpływ wyrwał na niego Jan Tyranowski, krawiec, świecki pasjonat Bożych spraw, mistyk. Tyranowski organizował konspiracyjne Koło Różańcowe, do którego należał Wojtyła. To on wprowadził pobożnego studenta z Wadowic w lekturę św. Jana od Krzyża i św. Teresy od Jezusa. Jak napisał potem Wojtyła, jego sposób życia „dowodził, że o Bogu można się nie tylko dowiadywać, że Bogiem można żyć”. W trudnych okolicznościach wojny zrodziła się decyzja o kapłaństwie. „Pewnego dnia zobaczyłem to bardzo wyraźnie: był to rodzaj jakiegoś wewnętrznego olśnienia” – wspomina Jan Paweł II. Razem z nim do konspiracyjnego seminarium chodził kleryk Jerzy Zachęta. Pewnego dnia nie przyszedł do kaplicy. Jego nazwisko znalazło się na liście rozstrzelanych. „Wiele zostało mi oszczędzone” – przyznaje papież. „Przecież każdego dnia mogłem zostać wzięty z ulicy, z kamieniołomu czy z fabryki i wywieziony do obozu. Nieraz nawet zapytywałem siebie: tylu moich rówieśników ginęło, a dlaczego nie ja? Dziś wiem, że nie był to przypadek. W kontekście tego wielkiego zła, jakim była wojna, w moim życiu osobistym jakoś wszystko dojrzewało w kierunku dobra, jakim było powołanie”. 29 lutego 1944 roku Karol Wojtyła został potrącony przez niemiecką ciężarówkę. Leżał nieprzytomny w rowie ze wstrząsem mózgu. Cudem ocalał.

3. Święcenia i potrójne prymicje

Święceń kapłańskich udzielił Karolowi Wojtyle kard. Adam Sapieha, arcybiskup krakowski. To on rozpoznał w młodym kleryku Bożą iskrę. Nakazał przyspieszenie święceń, tak aby mógł posłać go na studia do Rzymu. Rankiem 1 listopada 1946 roku Karol Wojtyła przyjął święcenia kapłańskie w prywatnej kaplicy rezydencji arcybiskupa przy Franciszkańskiej 3. Następnego dnia, w Dzień Zaduszny, ks. Wojtyła odprawił swoją Mszę prymicyjną w kaplicy św. Leonarda na Wawelu. Ponieważ tego dnia ksiądz może odprawić trzy Msze, tak też zrobił neoprezbiter Wojtyła. „Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Wobec wielkości tego daru czujemy, jak bardzo do niego nie dorastamy”, pisał Jan Paweł II. Wyznał, że postacią, która pomogła mu podjąć decyzję o odejściu od sztuki, literatury i teatru na rzecz kapłaństwa, był brat Albert – krakowski święty – artysta, który poświęcił się ubogim.

4. Uczenie się Rzymu

Jan Paweł podkreśla, że dwa lata studiów na Papieskim Uniwersytecie Angelicum dały mu okazję nie tylko do zdobycia wykształcenia, ale były okazją do „uczenia się Rzymu” i poznania Kościoła w Europie Zachodniej. W swojej pracy doktorskiej poświęconej św. Janowi od Krzyża dowodził, że Boga nie poznaje się tak jak każdy inny przedmiot. Do poznania Boga dochodzi się przez miłość. Tak jak dwie kochające się osoby zaczynają żyć „wewnątrz” siebie, tak Bóg zaczyna żyć wewnątrz nas. Ta wizja intelektualna odpowiadała charakterowi młodego kapłana, o którym jego spowiednik powiedział: „łatwo kochał”.

5. Ksiądz do szpiku kości

Jak wyznaje Jan Paweł II, jego serce rwało się do duszpasterstwa. Pierwsza parafia – Niegowić. Dojechał na nią z Krakowa autobusem, ale ostatni odcinek musiał pokonać pieszo, idąc wśród zbóż. „Pamiętam, że w pewnym momencie, gdy przekraczałem granicę parafii w Niegowici, uklęknąłem i ucałowałem ziemię. Nauczyłem się tego gestu chyba od św. Jana Marii Vianneya”. Potem była parafia św. Floriana w Krakowie, a tam duszpasterstwo studentów. Styl jego pracy wyróżniał się budowaniem bliskich przyjacielskich więzów z ludźmi. Towarzyszył im, pozostając dla nich autorytetem, niczego nie narzucał, raczej słuchał i zapraszał. Uczył wolności zdolnej do wybierania dobra. Wokół niego gromadziło się tzw. Środowisko – wspólnota uczniów, przyjaciół, cząstka żywego Kościoła. Wiele uwagi poświęcał tematyce miłości i małżeństwa. Wtedy „nauczył się miłować ludzką miłość”, jak sam powie. Jak napisał G. Weigel, Wojtyła był księdzem do szpiku kości.

6. Wykładowca etyki na KUL

W 1951 roku arcybiskup Baziak skierował ks. Wojtyłę do zrobienia habilitacji z etyki. Badania nad fenomenologią Maxa Schellera i wykłady na KUL-u były dla niego ważnym etapem dojrzewania w kapłaństwie i przygotowaniem do zadania, które mu Bóg wyznaczy nieco później. „Miłość i odpowiedzialność” była nowatorskim ujęciem tematu odpowiedzialnej miłości, przygotowaniem do papieskich katechez o teologii ciała. Ks. Wojtyła nauki nie traktował jako celu samego w sobie. Jak sam pisał: „moją ustawiczną troską było, by oddając się nauce, nie tylko nie »zapomnieć« być kapłanem, lecz raczej by mi to pomogło nim coraz bardziej być”. Pracując naukowo, nigdy nie zaprzestał duszpasterstwa, które jest pierwszym powołaniem księdza. Szukał zawsze prawdy. Chciał widzieć rzeczy, jakimi są.

7. Sobór Watykański II

W wieku 38 lat ks. Wojtyła został najmłodszym biskupem w Polsce (28.09.1958). Jako biskup pomocniczy pojechał na owarcie Soboru Watykańskiego II (1962–1965). Wziął czynny udział we wszystkich czterech sesjach. Przeżywał to osobiście jako wielki dar dla Kościoła i dla świata, jako „seminarium Ducha Świętego”, jako duchowe wydarzenie, którego sednem było doświadczenie uniwersalnej wspólnoty Kościoła. Jako biskup aktywnie angażował się w prace soborowe, zwłaszcza w opracowanie Konstytucji duszpasterskiej o Kościele. Później całym sercem zajmował się wprowadzaniem go w życie w Krakowie, w Rzymie, w całym Kościele. Benedykt XVI powie o nim: „Wiemy, że papież ten był człowiekiem soboru, że przejął się do głębi jego duchem i literą”. Sam Jan Paweł II napisał w testamencie, że czuje się „dłużnikiem” soboru i pragnienie jego realizacji było głównym motywem jego pontyfikatu. W Bożych planach aktywny udział bp. Wojtyły w soborze był najlepszym przygotowaniem go do posługi papieskiej.

8. Arcybiskup krakowski

Nominacja została podpisana przez papieża Pawła VI 30 grudnia 1963 roku. Niezwykłe były kulisy jej zatwierdzania przez władze PRL-u, co było wówczas wymogiem. Przecież bezpieka nieustannie śledziła „karierę” zdolnego i aktywnego duszpasterza. Nie mogli być aż tak głupi, by nie dostrzegać, jak groźnym przeciwnikiem totalitaryzmu był Wojtyła. Ich czujność została w tajemniczy sposób uśpiona. Ingres do katedry na Wawelu odbył się 8 marca 1964 roku. Abp Karol Wojtyła miał 44 lata. W pierwszej homilii zaakcentował, że chce być przede wszystkim pasterzem. W swoich rozważaniach poświęconych posłudze biskupa cytował słowa prymasa Wyszyńskiego: „największym brakiem apostoła jest lęk”. Kard. Wojtyła zawsze współpracował z Prymasem Tysiąclecia, choć wiele ich po ludzku różniło. Tuż po wyborze w 1978 roku powiedział, że nie byłoby papieża Polaka, gdyby nie wiara i heroiczne świadectwo prymasa.

9. Konklawe

Pontyfikat Jana Pawła I trwał zaledwie 33 dni. Rankiem 29 września 1978 roku kard. Wojtyła popijał herbatę, gdy do pokoju wbiegł kierowca Józef Mucha. Poruszony, z wypiekami na twarzy, z trudem powiedział, że Jan Paweł I nie żyje. „Arcybiskup zdrętwiał, ale tylko na chwilę” – wspomina kard. Stanisław Dziwisz. „Przerwał śniadanie i poszedł do swego pokoju. W tak smutnym momencie pragnął pozostać sam. Nie komentował, słyszeliśmy jedynie, jak szeptał: »To niesłychane, niesłychane«. Później z daleka zobaczyliśmy, jak wchodził do kaplicy, gdzie długi czas się modlił”. Czy już wówczas coś przeczuwał? Kiedy półtora miesiąca później kard. Jean Villot zapytał Wojtyłę: „Czy przyjmujesz?”, usłyszał odpowiedź: „W posłuszeństwie wiary wobec Chrystusa, mojego Pana, zawierzając Matce Jego i Matce Kościoła, świadom wielkich trudności – przyjmuję”. Dlaczego wybór padł na niego? Wszystkie historyczne okoliczności są tylko zewnętrzną stroną czegoś głębszego – ukrytego działania Boga. André Frossard, nawrócony francuski dziennikarz, widząc nowego papieża na balkonie i wyczuwając w nim moc świadka, wysłał telegram do swojej gazety: „To nie jest papież z Polski – to jest papież z Galilei”.

10. 13 maja 1981

Ali Agca nie potrafił zrozumieć, jak to możliwe. Podczas spotkania z papieżem w więzieniu wciąż powtarzał: „Dlaczego Ty żyjesz?”. Kula minęła o milimetry główną aortę, kręgosłup, połączenia nerwowe. Jego ocalenie można uznać za najbardziej czytelny znak Bożej opieki, która towarzyszyła mu potem przez lata jego długiego, pracowitego pontyfikatu. On sam nie miał wątpliwości, że ochroniła go Ta, której zawierzył swoje życie słowami: „Totus Tuus”. Data 13 maja wskazywała na Fatimę. „Czyjaś ręka strzelała, ale inna ręka prowadziła kulę” – powiedział Jan Paweł II. Ta inna ręka prowadziła go do końca. „Wprowadź Kościół w trzecie tysiąclecie” – takie zadanie „zlecił” mu kard. Wyszyński. Czy w październiku 1978 roku ktokolwiek patrzył w przyszłość z taką perspektywą, zważywszy na to, że poprzedni pontyfikat trwał 33 dni? A jednak Jan Paweł II wypełnił polecenie prymasa. Stał się papieżem przełomu. I nie chodzi tylko o granice tysiącleci, ale o przełom w historii Kościoła. Tchnął w chrześcijan na całym świecie nowy ewangeliczny zapał, pokazał, że Bóg zmienia oblicze ziemi, posługując się świętymi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.