GPS

Marcin Jakimowicz

GN 17/2014 |

publikacja 24.04.2014 00:15

Giovanni Paolo Santo, czyli w skrócie GPS – podpowiada mi nawigacja. Dlaczego jest święty?

– Podpatrywałem go. Śmiejemy się, rozmawiamy, a nagle on gdzieś się gubi. Zapada się w Pana Boga  – wspomina kard. Franciszek Macharski HENRYK PRZONDZIONO /GN – Podpatrywałem go. Śmiejemy się, rozmawiamy, a nagle on gdzieś się gubi. Zapada się w Pana Boga – wspomina kard. Franciszek Macharski

Zdumiewała mnie jego niezwykła pokora – opowiadał mi ksiądz Marian Rajchel, egzorcysta z diecezji przemyskiej. – Pamiętam, że podczas jednego z egzorcyzmów demon wrzasnął: „Ten wasz papież! Tym pocałunkiem czyni nam więcej szkody niż wy waszymi egzorcyzmami! Jeden taki pocałunek jest gorszy niż tysiąc pięćset egzorcyzmów!”. Chodziło o pocałunek, który Jan Paweł II składał na ziemi kraju, do którego przybywał. Tego gestu nauczył się od św. Jana Marii Vianneya, Proboszcza z Ars, który czynił to samo, gdy przekraczał granicę parafii, do której był posłany. – Dla nas to był tylko piękny gest – mówił ks. Marian. – A to był wyraz miłości do tej ziemi i zły duch to znakomicie odczytał.

Więźniowie płakali

Ciągnęło go do ludzi. Prof. Jan Grosfeld był świadkiem spotkania papieża z więźniami w Płocku 7 czerwca 1991 r. – Przyszli nieufni, siedzieli otępiali. To był spęd, jeszcze jedna impreza, na którą ich zwołano. Nagle papież wszedł i… rozbił tę atmosferę. Oderwał się od obstawy i wszedł miedzy więźniów, w sam środek rzędów i krzeseł, ściskając, obejmując. A mnie dotknęła wtedy ogromnie ważna rzecz. Co się dzieje z więźniami? Osadzeni mówią: jesteśmy niewinni. A przecież większość jest winna i to bardzo poważnie. A Bóg nie może dotrzeć do człowieka, który mówi o sobie, że jest niewinny, bo Pismo wyraźnie stwierdza: „Wszyscy zgrzeszyli, a kto mówi, że nie ma grzechu, jest kłamcą”. I dlatego gdy widzimy ludzi wyznających swój grzech, to znaczy, że przyszła moc z nieba. Ja widziałem twarze tych więźniów: byli zdumieni, że ktoś taki przyszedł do nich. Bo oni, choć udają, że są niewinni, uważają się w gruncie rzeczy przecież za margines społeczeństwa, za nic. Sam fakt, że przyszedł papież, spowodował, że wielu z nich zobaczyło swój grzech. Klękali i płakali.

Uciekał w modlitwę

Kardynał Zenon Grocholewski opowiadał, że będąc w latach 70. w Rzymie, często widział, jak wyczerpany wielogodzinną pracą czy podróżą Wojtyła szedł do kaplicy na długą modlitwę. Jego przyjaciele już dawno spali... Rocco Buttiglione, włoski polityk i nauczyciel akademicki, zabłądził kiedyś w Castel Gandolfo. Wszedł przez pomyłkę do salki, gdzie trzymano miotły, i… zastał tam klęczącego, zatopionego w modlitwie papieża. – Podpatrywałem Jana Pawła II. Śmiejemy się, rozmawiamy, a nagle on gdzieś się gubi. Zapada się w Pana Boga – wspomina kard. Franciszek Macharski.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.