Świętość pod lupą

Jacek Dziedzina

GN 17/2014 |

publikacja 24.04.2014 00:15

Proces kanonizacyjny Jana Pawła II był procesem w pełnym tego słowa znaczeniu. Swoją rolę miał w nim do odegrania również tzw. adwokat diabła. Choć to… niezupełnie trafne określenie.

Jedną z kontrowersji w czasie procesu był fakt udzielania przez Jana Pawła II komunii bratu Rogerowi, przeorowi z Taizé WOJTEK LASKI /EAST NEWS Jedną z kontrowersji w czasie procesu był fakt udzielania przez Jana Pawła II komunii bratu Rogerowi, przeorowi z Taizé

Ksiądz Sławomir Oder – postulator procesu kanonizacyjnego. Ks. Giuseppe D’Alonzo – promotor sprawiedliwości, nazywany popularnie „advocatus diaboli”. Obaj mianowani przez kard. Camillo Ruiniego, wikariusza generalnego Rzymu. Czy postulator procesu i promotor sprawiedliwości to dwie osoby stojące po przeciwnych stronach w procesie Jana Pawła II? Czy pierwszy robił wszystko, by udowodnić świętość Karola Wojtyły, a drugi miał za zadanie ją kwestionować? Tak oczywiście byłoby najprościej dla potrzeb czytelnego opisu. Najprościej, ale niekoniecznie prawdziwie. I jeden, i drugi miał za zadanie dołożyć wszelkich starań, by proces był jak najbardziej obiektywny. Do tego było potrzebne zarówno zbieranie i weryfikowanie dowodów świętości, jak i wysłuchanie świadków, którzy tę świętość z różnych powodów podważali. Proces kanonizacyjny Jana Pawła II, choć wyjątkowo szybki, był też bardzo dokładny.

Dlaczego nie „subito”?

Gdy 9 lat temu na placu św. Piotra Kościół ustami wiernych wołał „Santo subito!”, wydawało się, że po raz pierwszy od wielu wieków kanonizacja odbędzie się poprzez aklamację. Nie jest już tajemnicą, że taka możliwość była rozważana przez kardynałów, a nawet przez Benedykta XVI. – Papież odczuwał mocno presję, by wszystko przyspieszyć, bo ten okrzyk „Santo subito” kazał postawić pytanie, dlaczego właściwie od razu nie zrobić kanonizacji – mówi GN ks. Sławomir Oder, postulator procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II. – Benedykt XVI konsultował się w tej sprawie z kardynałami. Sięgnął też do archiwum podobnych spraw, bo również Jan Paweł II w przypadku Matki Teresy z Kalkuty myślał o tym, by od razu ogłosić ją świętą. I też konsultował się w tej sprawie i wspólnie z kardynałami doszedł do wniosku, że nie należy rezygnować z procesu. Papież Benedykt  XVI tak samo zdecydował w przypadku Jana Pawła II – mówi ks. Oder. Komu zatem proces był potrzebny? – Dla ludzi, którzy żyli w czasie pontyfikatu Jana Pawła II, jego świętość jest czymś oczywistym, to prawda – przyznaje postulator procesu. – Pamiętajmy jednak, że święty pozostaje w historii Kościoła. I proces został przeprowadzony po to, by tę opinię świętości zobiektywizować, aby w przyszłości nikt nie mógł powiedzieć, że to był moment jakiejś zbiorowej histerii i powszechnego zauroczenia – dodaje ks. Oder.

Nie bronię diabła

Udało nam się dotrzeć również do drugiego ważnego uczestnika procesu, wspomnianego na początku promotora sprawiedliwości w procesie kanonizacyjnym, ks. Giuseppe D’Alonzo. Na początku rozmowy zaznacza wyraźnie, że nie był „adwokatem diabła”. – Promotor sprawiedliwości nie sprzeciwia się beatyfikacji i kanonizacji kandydata, ale – jak sama nazwa wskazuje – jest tym, który promuje sprawiedliwość, jest strażnikiem dobra publicznego. W czasie procesu ma czuwać nad tym, by zachowana została zgodność z przepisami proceduralnymi, a celem jego działań jest poszukiwanie prawdy o kandydacie na ołtarze – mówi GN ks. D’Alonzo. – Moja praca w tym procesie polegała m.in. na przedstawieniu sędziemu wszelkich problemów i trudności, które mają być wyjaśnione w toku postępowania, by rozwiać wątpliwości co do świętości kandydata. Moim obowiązkiem było czytanie opublikowanych i niepublikowanych pism sługi Bożego, badanie dokumentów sprawy i przygotowanie pytań dotyczących jego życia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.