Kardynałowie Franciszka

Beata Zajączkowska


GN 04/2014 |

publikacja 23.01.2014 00:15

Mianując nowych kardynałów, papież dał pierwszeństwo Kościołowi z Południa i docenił kraje doświadczane ubóstwem. 


Od lewej: Abp Orlando B. Quevedo, Bp Chibly Langlois, Philippe Nakellentuba Ouédraogo FRANCIS R. MALASIG /EPA/pap, www.haitiprovincefic.com/news/premier-cardinal-de-haiti, burkina24.com/news/2014/01/12/eglise-du-burkina-mgr-philippe-ouedraogo-est-devenu-cardinal, AP /EAST NEWS Od lewej: Abp Orlando B. Quevedo, Bp Chibly Langlois, Philippe Nakellentuba Ouédraogo

Choć giełda nazwisk przyszłych purpuratów trwała od tygodni, tym razem okazała się wyjątkowo nietrafiona. Z Domu św. Marty nie było przecieków, a zdecydowana większość nowych kardynałów dowiedziała się o swej nominacji tak samo jak cały świat, czyli podczas modlitwy na „Anioł Pański”. 


To nie żart


– Kiedy usłyszałem swoje nazwisko, zabrakło mi tchu – wyznaje abp Loris Francesco Capovilla. Transmisję z Watykanu oglądał w rodzinnym domu bł. Jana XXIII, którego był wieloletnim sekretarzem i przyjacielem. – Franciszek zadzwonił do mnie jakiś czas temu i prosił o modlitwę, by był dobrym papieżem, ale nie wspomniał o swych zamiarach – opowiada 98-letni hierarcha, który wraz z dwoma innymi arcybiskupami emerytami został doceniony za swe zasługi dla Stolicy Apostolskiej i Kościoła. 
– Przebierałem się po Mszy św., w czasie której udzieliłem sakramentu bierzmowania, gdy do zakrystii wpadła jedna z parafianek, wołając: – Eminencjo! Eminencjo! Nie wiedziałem, co się dzieje, a ona powiedziała, że zostałem kardynałem. Wziąłem to za żart. Zastanowiły mnie dopiero dzwony bijące w kościołach całego miasta – opowiada abp Gualtiero Bassetti.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.