No i usłyszeliśmy

Andrzej Macura

Oczekiwania wobec tej pielgrzymki były spore. To co powiedział papież też oczekiwania przewyższyło. I pewnie niejednego niemile zaskoczyło.

No i usłyszeliśmy

Pewnie dlatego z czterech oglądanych przeze mnie „świeckich” portali w dzisiejszy wieczór tylko na jednym – rp.pl – znalazłem na stronie głównej jakąkolwiek informację na temat wizyty papieża Franciszka w Asyżu. W telewizji – bez fajerwerków. Ale czego chcieć? Słowa i gesty papieża nie wzbudziły sensacji. Trudno je użyć do dołożenia kościelnym hierarchom.

Bo już na początku swojego pobytu w Asyżu, w miejscu gdzie święty Franciszek oddając ubranie swojemu ojcu wypowiedział swoją słynną deklarację, że od teraz już tylko Boga będzie nazywał swoim ojcem, papież  wylał na rozpalone umysły kubeł zimnej wody. Spodziewacie się, że ogołocę Kościół, zedrę szaty biskupów, kardynałów i samego siebie? - pytał.  „Ale Kościołem jesteśmy przecież wszyscy. Od pierwszego z brzegu ochrzczonego wszyscy jesteśmy Kościołem” – przypomniał Franciszek. „ I wszyscy mamy iść drogą Jezusa, który ogołocił samego siebie. Stał się sługą, zechciał być upokorzony aż do Krzyża. Jeśli chcemy być chrześcijanami, nie ma innej drogi”

Z czego Kościół powinien się ogołocić? „Z niebezpieczeństwa światowości” - tłumaczył dalej papież. „Chrześcijanin nie może żyć duchem tego świata. Światowość prowadzi do próżności, przemocy, pychy. To bożek, a nie Bóg. To jest bożek! A bałwochwalstwo to przecież największy grzech! Kiedy w mediach mowa o Kościele, myśli się, że to księża, siostry, biskupi, kardynałowie i Papież. Ale Kościołem, jak powiedziałem, jesteśmy my wszyscy. I wszyscy mamy się ogołocić z tej światowości, z ducha sprzecznego z duchem ewangelicznych Błogosławieństw, z duchem Jezusa”.

Mało ekscytujące, prawda? Już nie da się powiedzieć „jestem członkiem Kościoła, ale...”. Czy się jest dziennikarzem, czy komentującym medialne doniesienia na internetowych forach, Facebooku czy Twitterze, jeśli jestem członkiem Kościoła, mam porzucić ducha światowości. Np. łatwe rzucanie oskarżeń pod adresem innych.

A potem? Papież mocno dołożył księżom. „Dość już tych niekończących się i nudnych homilii, z których niczego nie da się zrozumieć”! – wołał oskarżając, że czasem kapłani przygotowujący te homilie nie otworzyli najpierw własnych serc przed Bogiem.  Ale za chwilę dodał: „Myślę tu także o tacie i mamie, którzy są pierwszymi wychowawcami. Jak mogą wychowywać, jeśli ich sumienie nie zostało oświecone Słowem Bożym, jeśli ich sposób myślenia i działania nie został ukierunkowany przez Słowo? Jaki przykład mogą dać dzieciom?”

No i dobrze. Czas już przestać filtrować wypowiedzi Franciszka pod kątem, jacy są „oni” i co „oni” mają zrobić. Trzeba te wskazania odnosić do siebie.

Coś mi się wydaje, że po wizycie w Asyżu miłość niektórych do Franciszka mocno ostygnie. Będzie jeszcze gorzej, jeśli nie doczekają się wyczekiwanych w Kościele reform. Trudno. Wiadomo przecież, ze reformy mogą pomóc, ale nigdy nie zastąpią tego co najważniejsze: osobistego nawrócenia. A z tym - wiadomo. Ideały ideałami, a życie jak walec. Wszystkie pięknie spłaszcza...