"Niech puste klasztory służą uchodźcom"

KAI |

publikacja 10.09.2013 20:40

O przeznaczenie pustych klasztorów na potrzeby uchodźców zaapelował papież Franciszek podczas spotkania się z podopiecznymi Centrum Astalli. Ośrodek ten, położony w centrum Rzymu, tuż obok Placu Weneckiego, jest siedzibą Jezuickiej Służby Uchodźcom. Wizyta była ściśle prywatna, bez udziału dziennikarzy.

"Niech puste klasztory służą uchodźcom" PAP/EPA/OSSERVATORE ROMANO HANDOUT Papież Franciszek

Franciszek przyjechał do ośrodka o 15.30 - w czasie, gdy codziennie ustawia się tam w kolejce po ciepły posiłek ponad czterystu uchodźców z różnych stron świata, ubiegających się o azyl we Włoszech. Podczas wydawania posiłku Ojciec Święty pozdrawiał uchodźców i wolontariuszy. W jednym z pomieszczeń stołówki, znajdującej się w piwnicy budynku, rozmawiał z ponad 20 osobami.

Następnie poszedł na chwilę modlitwy do kaplicy ośrodka, po czym wewnętrznym korytarzem przeszedł do kościoła Imienia Jezus (del Gesù). Pochowany jest tam generał jezuitów, o. Pedro Arrupe, który w 1980 r. utworzył Jezuicką Służbę Uchodźcom. W jej ramach powstało rok później Centrum Astalli.

W tej rzymskiej świątyni, gdzie spoczywa również założyciel Towarzystwa Jezusowego św. Ignacy Loyola, papież spotkał się z uchodźcami goszczonymi w czterech jezuickich ośrodkach i uczestniczącymi w kursach języka włoskiego, jak też z pracownikami ambulatorium i z wolontariuszami Centrum Astalli. W sumie w świątyni zgromadziło się około 500 osób. Obecni byli m.in. wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej kard. Agostino Vallini z biskupem pomocniczym Matteo Zuppim i włoski prowincjał jezuitów, o. Carlo Casalone SI.

Słowa powitania skierowali do papieża: dyrektor Centrum Astalli, o. Giovanni Lamanna SI oraz dwoje uchodźców: Adam z Sudanu i Carol z Syrii. Adam wyraził przekonanie, że uchodźcy mają obowiązek zrobić wszystko, co w ich mocy, aby lepiej się zintegrować we Włoszech. Carol zaś zadeklarowała, że Syryjczycy w Europie czują wielką odpowiedzialność za to, by nie być tu ciężarem, lecz stać się aktywną częścią ich nowego społeczeństwa.

Następnie głos zabrał Ojciec Święty. - Każdy z was, drodzy przyjaciele, nosi w sobie historię życia, która mówi o dramatach wojen, o konfliktach, często związanych z polityką międzynarodową. Ale każdy z was nosi przede wszystkim bogactwo ludzkie i religijne (...). Wielu z was jest muzułmanami lub wyznaje inne religie, przybywacie z wielu krajów i różnych sytuacji. Nie bójmy się różnic! Braterstwo pozwoli nam odkryć, że są one bogactwem, darem dla wszystkich! Żyjmy braterstwem! - zaapelował papież.

Wskazał, że Rzym powinien być miastem, w którym ludzie znajdujący się pod ochroną międzynarodową odzyskają uśmiech. Tymczasem nieraz są zmuszeni żyć w poniżających warunkach, „bez możliwości rozpoczęcia godnego życia i myślenia o nowej przyszłości”.

Jezuitom i ich współpracownikom pomagających uchodźcom wskazał program działania ujęty w trzech słowach: służyć, towarzyszyć, bronić. Służyć - tłumaczył Franciszek - znaczy przyjąć przybysza i wyciągnąć do niego rękę, pracować u boku potrzebujących, nawiązywać z nimi relacje międzyludzkie, więzi solidarności. - Słowo „solidarność” budzi lęk w świecie bardziej rozwiniętym. Stara się on go nie wypowiadać. Jest dla niego niemal przekleństwem. Ale to jest nasze słowo! - mówił papież.

Zauważył, że kruchość i prostota ubogich „demaskują nasz egoizm, nasze fałszywe zabezpieczenia, nasze roszczenia do samowystarczalności i prowadzą nas do doświadczenia bliskości i czułości Boga, do przyjęcia w naszym życiu jego miłości, miłosierdzia Ojca, który z dyskretną i cierpliwą ufnością troszczy się o nas wszystkich”.

- Pochylam się nad ludźmi w potrzebie czy też boję się pobrudzić sobie ręce? Jestem zamknięty w sobie, w swoich sprawach, czy też biegnę do tych, którzy potrzebują pomocy? Służę tylko samemu sobie czy też umiem służyć innym, jak Chrystus, który przyszedł, aby służyć aż po oddanie swego życia? Patrzę w oczy tym, którzy pragną sprawiedliwości, czy też odwracam wzrok w inną stronę, by nie patrzeć im w oczy? - pytał Franciszek.

Jednak samo przyjęcie potrzebującego to za mało. Nie wystarczy dać mu chleb, trzeba jeszcze towarzyszyć w tym, aby mógł stanąć na własnych nogach. Prawdziwe miłosierdzie bowiem domaga się sprawiedliwości - tego, by ubogi znalazł sposób, by już więcej nim nie być; domaga się tego, by nikt już nie musiał potrzebować jedzenia, schronienia, pomocy prawnej w uznaniu swego prawa do życia i pracy, „do bycia w pełni osobą”.
 

Służba i towarzyszenie oznaczają też stanięcie po stronie najsłabszych, by ich bronić. - Jak często podnosimy głos w obronie naszych praw, a jak często jesteśmy obojętni wobec praw innych! - zauważył papież. Oświadczył, że „dla całego Kościoła ważne jest, by nie powierzać towarzyszenia ubogim i wspierania sprawiedliwości «specjalistom», lecz by były one przedmiotem uwagi całego duszpasterstwa, formacji przyszłych kapłanów i zakonników, normalnym zaangażowaniem wszystkich parafii, ruchów i stowarzyszeń kościelnych”.

- To bardzo ważne i mówię to z serca: szczególnie chciałbym wezwać instytuty zakonne do poważnego i odpowiedzialnego czytania tych znaków czasu. Pan wzywa do życia - z większą odwagą i wielkodusznością - gościnnością we wspólnotach, domach, pustych klasztorach... Drodzy zakonnicy i zakonnice, puste klasztory nie służą Kościołowi po to, by przekształcać je w hotele i zarabiać pieniądze. Puste klasztory nie są nasze, należą do ciała Chrystusa, jakim są uchodźcy. Pan wzywa do odważnego i wielkodusznego życia gościnnością w pustych klasztorach - powtórzył z naciskiem Ojciec Święty.

Przyznał, że Kościół robi wiele, ale jest wezwany do tego, by robić jeszcze więcej, dzieląc się tym, co dała mu Opatrzność. Wskazał na konieczność przezwyciężenia „pokusy duchowej światowości” poprzez bliskość z osobami prostymi i maluczkimi. - Potrzebujemy wspólnot solidarnych, które żyją miłością w sposób konkretny - przekonywał Franciszek.

Swoje przemówienie zakończył obserwacją, że „każdego dnia tutaj i w innych ośrodkach tyle osób, przeważnie młodych, staje w kolejce po ciepły posiłek”. - Osoby te przypominają nam o cierpieniach i dramatach ludzkości. Ale ta kolejka mówi nam także, że wszyscy mogą tu coś zrobić. Wystarczy zapukać do drzwi i spróbować powiedzieć: „Oto jestem. W czym mogę pomóc?” - powiedział Franciszek.

Następnie odmówiono modlitwę napisaną przez generała jezuitów, o. Adolfo Nicolasa, po czym przy grobie o. Pedro Arrupe papież wraz z dwojgiem uchodźców złożyli bukiet kwiatów. Spotkanie zakończyło się około 17.00.