Antyrodzinna ulga na dziecko

Stefan Sękowski

publikacja 08.08.2013 10:00

Nowe przepisy dotyczące ulg na dzieci zachęcają do… rozwodów i przestępstw.

Antyrodzinna ulga na dziecko Dominika Koszowska /GN Nowe przepisy dotyczące ulg na dzieci promują konkubentów

Według serwisu Forbes.pl nowe przepisy dotyczące ulgi na dzieci nie służą rodzinie. Wynika to z tego, iż w przypadku osób mających tylko jedno dziecko, ustawodawca ustalił limity dochodów, po przekroczeniu których ulga rodzicom nie przysługuje.

Limity te są różne w przypadku małżonków i osób samotnie wychowujących dziecko. - Limit małżeński liczony jest dla obojga małżonków wspólnie i wynosi 112 tys. zł rocznego dochodu. Nie jest przy tym istotne, czy mąż i żona zarabiają mniej więcej po równo, czy też całość dochodu przynosi do domu jedno z nich. Jeśli jednak zarabiają razem choćby złotówkę ponad limit – nie mają prawa odpisać nic – pisze „Forbes”. Inaczej jest w przypadku konkubentów, lub osób rozwiedzionych: - W ich przypadku limit przysługuje każdemu z rodziców oddzielnie, ale wynosi o połowę mniej – 56 tys. zł. Mama i tata, którzy wspólnie wychowują swoje dziecko, nie nosząc obrączek na palcach, nie muszą jednak, w przeciwieństwie do małżonków, sumować swoich dochodów. Ulga przysługuje zatem temu z nich, którego dochody mieszczą się w limicie. Przykładowo, gdy oboje partnerzy zarabiają rocznie 60 tys. – żadne z nich nie może skorzystać z ulgi. Gdyby jednak oboje zarabiali po 50 tys. - mogliby się ulgą podzielić według uznania.

Co się dzieje, gdy zarobki jednego z małżonków wynoszą znacznie więcej, niż limit, np. 200 tys. złotych rocznie? - Dochodów konkubentów się nie sumuje, dlatego mimo, że łącznie ich gospodarstwo domowe zarabia grubo ponad 112 tys. zł, to z ulgi skorzystają (formalnie zrobi to ten mniej zarabiający partner). Łatwo już zauważyć pewien paradoks. Gdyby nasi przykładowi partnerzy zdecydowali się związek sformalizować – na nowej drodze życia państwo powitałoby ich… utratą ulgi na jedynaka – czytamy.

Na nowych ulgach korzystają także kryminaliści. - Za samotnego rodzica uznaje się bowiem, między innymi, małżonka osoby, która w danym roku podatkowym była pozbawiona wolności. I nieważne, czy spędziła w więzieniu cały rok, jeden miesiąc, czy tylko sylwestra. Podobnie wygląda sytuacja, gdy małżonek przeskrobie co prawda zbyt mało, żeby trafić do więzienia, ale wystarczająco dużo, żeby zostać pozbawionym praw rodzicielskich – twierdzi autor artykułu.