Autonomiczny rozum

Joanna M. Kociszewska

Czy można zostawić rozum za drzwiami państwowego urzędu? I czy naprawdę wyszłoby to nam na dobre?

Autonomiczny rozum

Człowiek powinien być posłuszny własnemu sumieniu. To powinno być oczywiste. Owszem, sumienie nie jest nieomylne. Może osądzić błędnie. Trzeba je kształtować i dostarczać mu argumentów (przypomnę: sumienie jest funkcją rozumu). Czasem warto zaufać autorytetom. W przypadku katolików takim autorytetem w kwestiach wiary i moralności powinien być Kościół. Ale nie zmienia to faktu, że mamy być posłuszni ocenie własnego sumienia. W końcu nie mamy innej miary oceny dobra i zła.

W dzisiejszej Gazecie Wyborczej Magdalena Środa podejmuje dyskusję z o. Tomaszem Dostatnim. Nie odmawiam ludziom religijnym prawa do sprawowania władzy w państwie – twierdzi felietonistka. Pod jednym warunkiem, że „nie traktują wiary jako fundamentu przekonań i decyzji politycznych odnoszących się do wszystkich obywateli”.  Skoro sumienie może błądzić, a Prawdą dysponuje Kościół, to katolik nie słucha sumienia tylko watykańskiej wykładni. „To nie indywidualne sumienie mówi katolikowi, że prezerwatywa jest zła, a zapłodnienie in vitro i związki partnerskie są niezgodne z prawem naturalnym” – pisze Magdalena Środa. I tu jest podstawowy błąd.

Jestem przekonana, że pani filozof w dochodzeniu do swoich poglądów posiłkowała się jakimiś autorytetami. Jestem też przekonana, że jej poglądy w wielu sprawach są pochodną poglądów ludzi, którym ufa. Jej sumienie zostało przez nich uformowane. Dokładnie w ten sam sposób, w jaki na moje sumienie wpłynęły wybrane przeze mnie autorytety i Kościół, któremu ufam. To właśnie sumienie (rozum) mówi mi, że pewne decyzje są złe.

Żądając od ludzi wierzących, by nie traktowali wiary jako fundamentu przekonań i decyzji politycznych odnoszących się do wszystkich obywateli Magdalena Środa żąda, by przestali używać rozumu. Czasem można odnieść wrażenie, że niektóre osoby obecne w polityce – niekoniecznie wierzące – zastosowały się do jej rady. Nie jest to jednak sytuacja dobra. Moje sumienie (rozum) protestuje!

W niemal wszystkich dzisiejszych dziennikach powraca także kwestia operacji Angeliny Jolie. Profilaktyczna obustronna mastektomia – czy to standard postępowania? Czy faktycznie zabezpiecza przed nowotworem? Wczorajsza informacja na ten temat wzbudziła dyskusję. To dobry czy zły wybór? Zdania są podzielone.

Trzeba powiedzieć tak: nikt nie ma wątpliwości, że najlepszym rozwiązaniem byłby brak operacji i brak choroby. To dobro wydaje się jednak mocno zagrożone: ryzyko wystąpienia choroby jest olbrzymie. Niesie za sobą kolejne zagrożenia: aktorka ma sześcioro dzieci, najstarsze ma lat kilkanaście, najmłodsze bliźniaki niespełna cztery latka. Ich dobro też trzeba wziąć pod uwagę. Nie do pominięcia są też indywidualne koszty psychiczne każdej z decyzji.

To klasyczne miejsce dla indywidualnej decyzji sumienia, które próbuje osiągnąć maksymalne możliwe dobro. Nikt z nas nie zna wszystkich czynników, które zainteresowana brała pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Nikt z nas nie jest nią. Jedno jest pewne: jej sumienie (rozum) podsunęło jej taką decyzję jako najlepszą z możliwych.

I na tym stwierdzeniu trzeba zakończyć temat.