Prawda i sprawiedliwość

Joanna M. Kociszewska

Ks. Tischner mówił, że istnieje świento prawda, tys prawda i gówno prawda. Dziś w przeglądzie prasy o różnych rodzajach prawd i różnym rozumieniu sprawiedliwości.

Prawda i sprawiedliwość

„Rzeczpospolita” obszernie pisze o inicjatywach poselskich w sprawie upamiętnienia rzezi wołyńskiej. Dokładnie: o projekcie Platformy w sprawie tego upamiętnienia, który unika słowa ludobójstwo i - jak twierdzi gazeta – zaniża liczbę ofiar. Projekt PO mówi bowiem o kilkudziesięciu, a projekt PSL o dwustu tysiącach.

Sprawa jest drażliwa politycznie i zapewne autorom projektu chodziło o nieodgrzewanie konfliktu z Ukrainą – to przyznają wszyscy. Tu nie ma sporu. Nie budzi też raczej niczyich wątpliwości fakt, że rzeź wołyńska była ludobójstwem. To, o co chodzi w dyskusji o słowo sprowadza się do pytania, jak mocno potępić czyn i jakie może to mieć międzynarodowe reperkusje.

Najciekawszy jednak jest wątek liczbowy. Zagadka: ile było ofiar rzezi wołyńskiej? Jak informuje Rzeczpospolita, IPN w oficjalnych dokumentach mówi o 60-80 tys., niektórzy podają liczbę 100 tys. Innymi słowy: „kilkadziesiąt tysięcy” jest prawdziwe co do faktu, choć zgadzam się, że określenie odbierane będzie jako zaniżające. „Dwieście tysięcy” co najmniej podwaja oficjalnie podawane liczby. Należałoby je jakoś udokumentować. Zwłaszcza gdy próbujemy się odwoływać do prawdy.

"Gazecie Wyborczej" najwyraźniej brakuje pomysłów na skrytykowanie biskupów, bo powraca do dokumentu o zagrożeniach duchowych. Dokładnie: do stwierdzenia, że sekty mogą działać pod przykrywką organizacji religijnych, sportowych czy nawet szkół językowych. Kościół nie szanuje wyznawców innych religii – czytam.

Katarzynie Wiśniewskiej brakuje w dokumencie definicji sekty. Proponuję posłużyć się zatem definicją MSWiA. Sekta kryminogenna to zespół ludzi powiązanych ze sobą wspólnym, z reguły uformowanym przez nich światopoglądem oraz stałymi bądź okresowymi formami kultowymi, pseudo kultowymi oraz organizacyjnymi, zaś cele działania tego zespołu bądź formy realizacji wynikające z ich światopoglądu, zachowań kultowych lub pseudo kultowych, nie są uznane przez państwo oraz są sprzeczne z prawem lub z zasadami współżycia społecznego. Można mówić także o sekcie destrukcyjnej (definicja Podkomisji Nadzwyczajnej ds. Grup Psychomanipulacyjnych Komisji Rodziny Sejmu RP):  to zbiór ludzi o charakterze totalitarnym, naruszający podstawowe prawa człowieka lub zasady współżycia społecznego, która poprzez stosowanie technik psychologicznych i socjologicznych, wykorzystanie fizyczne, psychiczne lub materialne powoduje uzależnienie osoby od tej grupy lub jej przywódcy, a jej wpływ na jednostkę, rodzinę lub społeczeństwo ma charakter destrukcyjny.

Moim zdaniem: jeśli pod maską organizacji religijnej, sportowej czy szkoły językowej dochodzi do psychomanipulacji, to należy przed nią ostrzegać. Nie zważając na przyjęte maski. W imię prawdy i sprawiedliwości.

A skoro jesteśmy przy sprawiedliwości: bezmyślność ustawodawców spowodowała, że skazani przed laty na karę śmierci sprawcy zbrodni wyjdą niedługo na wolność. Obudziliśmy się dość niedawno, a Ministerstwo Sprawiedliwości próbuje rozwiązać problem. Pytanie, czy można rozwiązać go zgodnie z zasadami sprawiedliwości, które mówią, że nie można karać człowieka dwa razy za to samo, a sprawca nawet najgorszego przestępstwa nadal jest człowiekiem, którego prawo ma chronić. Ten temat podejmuje "Rzeczpospolita".

Pomysł Jarosława Gowina jest wart rozważenia. Opiera się na zasadzie stosowanej w przypadku chorych psychicznie. Można ich poddać nadzorowi w ośrodku zamkniętym, jeśli stanowią zagrożenie dla siebie lub innych, nawet jeśli nie doszło do żadnego przestępstwa, zatem nie ma mowy o wymierzaniu kary. Podobne przepisy istnieją w kodeksach karnych innych państw. Czy taki argument wystarczy?

Nie da się ukryć, że jest to przepis tworzony pod konkretną sytuację. Przeciw konkretnym ludziom. Trzeba zadać pytanie, czy jest możliwe jego uczciwe zastosowanie. W tych konkretnych przypadkach i wszystkich kolejnych. Pole do nadużyć jest ogromne. Jaki stopień prawdopodobieństwa popełnienia przestępstwa uprawnia do takiej decyzji? Kto ma to oceniać? W jaki sposób?

Prawo ma chronić każdego człowieka. Także tego, który jest winny i został skazany. Także człowieka z zaburzeniami osobowości. Jeśli kogoś wyklucza, nie jest sprawiedliwe. Przestaje być prawem.

Chciałabym mieć nadzieję, że ta sytuacja nauczy decydentów, że czasem trzeba pomyśleć zanim podejmie się ważką decyzję. Niestety, możliwość doraźnego załatania dziur takiej odpowiedzialności nie sprzyja.